Prezes „Marszu Niepodległości” przed sądem

We wtorek przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia rozpoczęła się rozprawa przeciwko Robertowi Bąkiewiczowi, prezesowi stowarzyszenia „Marsz Niepodległości” w związku z użyciem materiałów pirotechnicznych na tzw. Marszu Niepodległości 11 listopada 2017 roku

Podczas zgromadzeń publicznych użycie takich materiałów jest zakazane, a nacjonaliści robią to nagminnie, przy całkowitej bierności policji, choć artykuł 52, par. 1 Kodeksu Wykroczeń głosi: „Kto bierze udział w zgromadzeniu, posiadając przy sobie broń, materiały wybuchowe, wyroby pirotechniczne lub inne niebezpieczne materiały lub narzędzia – podlega karze aresztu do 14 dni, karze ograniczenia wolności albo karze grzywny”.

Po tzw. Marszu Niepodległości w 2017 roku trzy osoby złożyły na policji zawiadomienia o możliwości popełnienia czynu zabronionego przez uczestników i organizatorów marszu (używanie środków pirotechnicznych i brak reakcji organizatorów). Policja skierowała do sądu wniosek o ukaranie przewodniczącego zgromadzenia Roberta Bąkiewicza, zarzucając mu, że nie podjął środków niezbędnych do zgodnego z prawem przebiegu zgromadzenia, nie zapobiegł użyciu środków pirotechnicznych i nie zwrócił się w tej sprawie do policji. Bąkiewicz został ukarany wyrokiem nakazowym i zobowiązany do zapłaty 500 zł grzywny. Złożył sprzeciw od tego wyroku, zatem sprawa trafiła pod sąd.

Na początku rozprawy mecenas Maciej Morawiec, adwokat Roberta Bąkiewicza, złożył wniosek o wyłączenie ze sprawy sędziego orzekającego Łukasza Bilińskiego, ponieważ orzekał on w sprawach, jak to sformułował, „starć lewactwa ze środowiskami narodowymi” i „raczył uniewinniać osoby zakłócające patriotyczne manifestacje tych środowisk”. Wniosek został rozpatrzony przez innego sędziego i odrzucony.

Szeroko znane są zdjęcia z tzw. Marszów Niepodległości, gdy nad Warszawą unosiła się czerwona łuna i dym. Jednak Robert Bąkiewicz twierdzi, że oskarżenie jest absurdalne, gdyż były podawane informacje o zakazie używania środków pirotechnicznych, a policja nie miała żadnych zastrzeżeń uznając profesjonalizm i zabezpieczenie zgromadzenia. Bąkiewicz jednak nie pamięta, by straż marszu wyprosiła z niego kogokolwiek za używanie środków pirotechnicznych.

Świadkowie zgodnie zeznawali, że przyglądając się marszowi z boku widzieli mnóstwo środków pirotechnicznych odpalanych przez uczestników marszu, ale nie widzieli i nie słyszeli nikogo ze straży marszu nawołującego, by ich nie używać.

Zarówno Robert Bąkiewicz, jak i jego pełnomocnik wykazywali się w trakcie procesu ogromną arogancją wobec świadków i sędziego. Robert Bąkiewicz, prezes stowarzyszenie „Marsz Niepodległości” wielokrotnie przerywał sędziemu, nie respektował tego, że sędzia uchyla jego pytania zadawane świadkom i twierdził, że prowadzenie tego procesu przez sąd jest haniebne dla wymiaru sprawiedliwości.

Następne posiedzenie sądu 5 marca, przesłuchiwane będą kolejne osoby odpowiedzialne za organizację marszu.

Agnieszka Dzikowska

fot. Katarzyna Pierzchała

2 komentarze do “Prezes „Marszu Niepodległości” przed sądem

  • 17 stycznia, 2020 o 09:40
    Bezpośredni odnośnik

    Mam nadzieję, że niezależny sąd sprawiedliwie „wyceni” te czyny i zaniechania.

    Odpowiedz
  • 17 stycznia, 2020 o 21:09
    Bezpośredni odnośnik

    To chyba precedensowa sprawa? Do tej pory to ulicznych opozycjonistów masowo stawia się przed sądami za zakłócanie marszów wszelkiej maści prawicowych ekstremistów. Ta gigantyczna dysproporcja jest wymowną ilustracją czasów, w jakich teraz żyjemy w Polsce.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *