Sąd w sprawie Kobiet z Mostu: Niewinne!
W czwartek zapadł wyrok w sprawie Kobiet z Mostu. Sąd orzekł: Niewinne. Uznał, że nie przeszkadzały w przebiegu Marszu Niepodległości w 2017 roku
11 listopada 2017 roku trzynaście kobiet (z Warszawskiego Strajku Kobieti Obywateli RP) protestowało przeciwko faszystowskim i rasistowskimzachowaniom na tzw. Marszu Niepodległości [czternasta wydarzenie filmowała– red.]. Na moście Poniatowskiego weszły w środek marszu i rozwinęłytransparent „Faszyzm stop”. Usiadły na ulicy, były wyzywane, bite, kopanei opluwane przez uczestników marszu.
Za przeszkadzanie w niezakazanym zgromadzeniu, tzw. Marszu Niepodległóści (art. 52 par. 2 pkt 1. kw) przed sądemstanęło siedem nich: Kinga Kamińska, Lucyna Łukian, Zofia Marcinek, AgnieszkaMarkowska, Izabela Możdrzeń, Krystyna Zdziechowska i Maria Bąk –Ziółkowska.
Sprawa ciągnęła się od 20 marca 2019 roku. Uzasadniając swoje działanieobwinione tłumaczyły w sądzie:
Zofia Marcinek: – Podczas marszu obserwowałam bierność policji i władz miasta, gdy w koło były krzyże celtyckie, znaki falangi, tatuaże ze znakiem ss, widoczne hasła faszystowskie i rasistowskie. 11 listopada byłam na wysokości mostu Poniatowskiego w Warszawie, wewnątrz Marszu Niepodległości, by zaprotestować przeciwko szerzącej się nienawiści i towarzyszącej temu bierności władz i obywateli.
Agnieszka Markowska: – Był to mój protest, moja niezgoda na wykorzystanie święta narodowego do propagowania postaw nacjonalistycznych.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Kobiety z mostu Poniatowskiego piszą do komendanta policji. Chcą być ukarane
Izabela Możdrzeń: – Wolność wyrażania poglądów kończy się tam, gdzie zaczynają się groźby i dyskryminacja wobec innych. Według mnie nie dyskutuje się z faszystami, przeciw faszystom się protestuje. Wykorzystałyśmy prawem chronioną wolność słowa i wolność zgromadzeń. 11 listopada w Polsce jest festiwalem nienawiści, ksenofobii i rasizmu. W moim obrazie świata nie ma miejsca na faszyzm, przemoc, dyskryminację.
Kinga Kamińska: – Byłam wychowywana na oporze wobec wszelkich form totalitaryzmu. Moja matka była łączniczką w Powstaniu Warszawskim, ojciec był żołnierzem Armii Krajowej. Sama byłam członkinią i działaczką Solidarności, za co zostałam odznaczona Krzyżem Odrodzenia Polski.
Krystyna Zdziechowska: – Przyszłyśmy tam również po to, by udokumentować, to co dzieję się w środku Marszu Niepodległości. Przed marszem słuchałyśmy przemówień przywódców i liderów organizacji głoszących hasła przeciw Europie. Będąc tam byłam kopana, opluwana. Miałyśmy realne poczucie zagrożenia. Słyszałam okrzyki: „Zajebiemy was, kurwy”.
Strony: 1 | 2