Polska musi być obywatelska i przejrzysta jak górskie jezioro
Skuteczny program opozycji musi tworzyć najjaskrawszą z możliwych alternatyw wobec rządów PiSu – jednoznaczne zaprzeczenie jego praktyk i politycznego stylu. Gdy u nich dominuje wodzowski dryl, sztywna hierarchia, pozakonstytucyjne centra decyzyjne i tajne operacje służb, opozycja powinna budować wyrazistą antytezę: żywą demokrację uczestniczącą, pełną jawność oraz przejrzystość decyzji i procedur, systemowe przenoszenie i przekazywanie kompetencji w dół
Ten program oznacza nie tylko wypracowany wspólnie dokument, ale przede wszystkim konsekwentny i przemyślany sposób działania tu i teraz. Wyznaczony cel i droga powinny być jednością, tak by każdy mógł zrozumieć naszą propozycję, utożsamić się z nią i uznać ją za wiarygodną.
Kaczyński stworzył system skrajnie scentralizowany, w którym na domiar złego organy konstytucyjne tworzą często atrapy, jawne wydmuszki sterowane z tylnego siedzenia. Dlatego musimy w pierwszej kolejności zagwarantować wyborcom całkowitą zmianę tego stanu rzeczy: maksymalne uspołecznienie decyzji, polityczną transparentność, postawienie na obywatelską partycypację i rzetelną samorządność. Rzetelną, czyli opartą na działaniu przy otwartej kurtynie, powiększonych budżetach obywatelskich, szerokim włączaniu NGOSów do planowanych polityk i referendach rozstrzygających strategiczne dylematy. Ruchy społeczne powinny włączyć się mocno w kampanię samorządową, właśnie z programem obywatelskim – wielu magistratom przyda się przewietrzenie, rozbicie miejscowych układów, obywatelska kontrola i współuczestnictwo.
Centralizm stanowi sedno myślenia Kaczyńskiego o państwie: z otwartą przyłbicą zmierza on do podporządkowania samorządów partii. Nie znosi, z wzajemnością, żadnej samodzielności i inicjatywy. Świadoma obrona samorządności poprzez wysoką frekwencję może przynieść mu pierwszą od dwóch lat porażkę.
Tajne łamane przez poufne
Dominujący dziś w Polsce spór idzie również o to, ile widzimy i ile jesteśmy w stanie dostrzec z realnych mechanizmów rządzących naszym życiem politycznym i w konsekwencji – szerzej – społecznym.
Coraz częściej czujemy, że kompletnym teatrem marionetek staje się rząd, parlament, Trybunał Konstytucyjny i prokuratura. Za chwilę grozi to sądom podlegającym konsekwentnie wymienianym prezesom, a w kolejce – w perspektywie kilku miesięcy – czekają media prywatne, bo publiczne robią już wszystko na rozkaz albo usłużne domniemanie. Lista tego, czego nie wiemy i co pozostaje tajemnicą mafijno-partyjniackiego układu (jak dobrze, że naczelnik tak spopularyzował ten zgrabny termin) ciągle się wydłuża: nie mamy pojęcia, kto tak naprawdę aferą podsłuchową pogrążył i zdewastował rządy Tuska i Kopacz; nic nie rozumiemy z tego, kim naprawdę jest Macierewicz i czyje interesy realizuje. Bardzo podobnie rzecz się ma z Trybunałem Konstytucyjnym kierowanym obecnie przez ludzi posłusznych, bo prowadzonych przez służby. „Wyborcza” napisała o Muszyńskim i Przyłębskich swoje i co dalej? Dokładnie to samo, co z Piątkiem i jego książką o Macierewiczu. Czyli literalnie nic, prawdy możemy się jedynie domyślać po jej odległych symptomach.
Nawet negocjacje prezesa z prezydentem w kwestii ustaw sądowych odbywają się w ścisłej konspiracji, tak jakby prawo decydowania o sprawach ustrojowych scedowane zostało na zbiór dwusobowy. Tam, gdzie powinna królować bezwzględna transparentność postaw, motywacji i interesów, mamy do czynienia z królestwem czytania z kart, fantomów i interpretacji. Sam Kaczyński wydaje się tym stanem rzeczy zachwycony, bo tak właśnie sobie zawsze wyobrażał politykę: jako misterną robotę ukrytego za kulisami wszechmocnego demiurga.
Transparentność i obywatelskie zaangażowanie oraz kontrola władzy to piękna i bardzo ambitna idea – właśnie się od niej szybko oddalamy, w tempie jednostajnie przyspieszonym. W miejsce powszechnie zrozumiałych i czytelnych procesów dostajemy świat mętnych insynuacji i ukrytych mechanizmów. Czy ktoś poza Kaczyńskim wie, dokąd zmierzamy i gdzie jutro wylądujemy? Czy on sam na pewno to wie? Jak się to ma do odpowiedzialności za duże europejskie państwo i naród, która powinna być wspólna, przynajmniej dla zaangażowanych i aktywnych obywateli? Szkoda nawet pytać, bo ma się nijak.
Czytaj też:
Program Polski uczestniczącej i obywatelskiej
Polityczną odpowiedzią na to jest budowa obywatelskich wspólnot, od dołu do samej góry. Dlatego dokładnie odwrotnie, niż robi to PiS, trzeba budować i realizować program Polski uczestniczącej i obywatelskiej, w której nikt nie pozostaje w teorii ani w praktyce poza demokratyczną kontrolą i jurysdykcją.
Oznacza to wzmocnienie istniejącego samorządu terytorialnego, jego odbiurokratyzowanie i wypełnienie obywatelską treścią, likwidację urzędów wojewódzkich, przywrócenie niezależności prokuratury, wprowadzenie wyborów powszechnych marszałków województw, radykalne odchudzenie administracji rządowej, w szczególności agencji i delegatur. Oznacza to również, a może przede wszystkim, głęboką reformę prawa o partiach politycznych. Koniec z powszechnym obecnie systemem spadochroniarzy, koniec z dyktowaniem list przez ścisłe kierownictwo, a dokładnie przez szefa – lista wyborcza ma być odzwierciedleniem prawyborów w okręgu.
Finansowanie partii z budżetu – tak, ale warunkowe i pod ścisłą publiczną kontrolą: na prace programowe, na think-tanki, na wartościowe ekspertyzy, nie na kampanie reklamowe robione przez pociotków, garnitury, cygara czy ochronę prezesa. Słowem jak najwięcej świadomego i aktywnego obywatela, a jak najmniej Galla Anonima, schowanego za biurokratycznym pancerzem. Na każdym szczeblu obowiązkowe konkursy, poddane rzetelnej społecznej kontroli, jednoznaczne oddzielenie administracji i szkolnictwa od kościołów – nie z powodu antyklerykalizmu, tylko odcięcia ich z zasady od nieformalnych i niekontrolowanych wpływów. Zmiana senatu w izbę reprezentującą samorządy terytorialny i zawodowy: to stary pomysł wzorowany na bundesracie, który wzmocnił pozycję landów wobec centrali; daj Boże naszym samorządowym województwom taką pozycję w systemie władzy.
Pisowskie doświadczenie musi nam posłużyć jako trwały i nieodwracalny przełom w myśleniu o wspólnocie. Jeśli oni wszystko centralizują, paradoksalnie rozmywając przy tym jakąkolwiek odpowiedzialność (komu wystawimy ostatecznie rachunek, czyżby Kaczyńskiemu pod osiemdziesiątkę?), to my programowo budujemy wspólnotę z czytelnym i transparentnym modelem odpowiedzialności. Obrady komisji i rad wszystkich szczebli oraz sejmików obowiązkowo w Internecie – wszyscy zainteresowani mają prawo wiedzieć, co wybrani przedstawiciele im szykują. Powszechny i bezwzględny dostęp do informacji publicznej, bez obecnych wybiegów-wytrychów, które przesądzają o kulturze tajności; Obywatel ma prawo wiedzieć, chyba, że naprawdę nie chce, czego się przecież nikomu nie zabroni. Organizacje pozarządowe i watchdogi – w tej chwili na cenzurowanym i traktowane jako ciała obce – muszą być systemowo finansowane z budżetu w znacznie większych rozmiarach, niż było to w III RP. Wypełniają swoją misję nieporównanie lepiej niż jakakolwiek administracja.
Popierasz nasze działania? Wpłać darowiznę!
Centraliści mogą i powinni przegrać
Związek Miast Polskich i wszystkie ogólnopolskie organizacje samorządowe powinny mieć konstytucyjnie gwarantowany wpływ na dotyczące ich ustawodawstwo. Ich skumulowane doświadczenie i kadry można wykorzystać choćby w przekształconym senacie, izbie Polski lokalnej i regionalnej. Decentralizacja gospodarskiego spojrzenia i zarządzania może nam tylko pomóc: zawsze łatwiej wyegzekwować cokolwiek od władzy, która od nas zależy i przez nas jest na bieżąco oceniana i kontrolowana. Trzeba upowszechnić i znacząco rozbudować budżety obywatelskie, w których tworzeniu ludzie masowo uczestniczą; jeśli gmina czy województwo przygotowuje wieloletni budżet inwestycyjny, o strategicznych wyborach powinny przesądzać rzetelnie przygotowane i rozpropagowane referenda.
Jednym słowem wszystko, co wciąga ludzi w orbitę życia małej i dużej wspólnoty oraz daje im realne uczucie współuczestnictwa i współdecydowania, musi cieszyć się prawdziwym i nieudawanym priorytetem.
W ciągu prawie trzydziestu lat wolności przywykliśmy do demokracji formalnej: raz na cztery lata wybieramy i wystarczy, obowiązek spełniony. Polską zmorą okazała się absencja wyborcza, zawsze ułatwiająca atak populistom. Teraz skrajnie scentralizowana i wodzowsko rządzona partia mówi nam: wy nas tylko popierajcie, my się wszystkim pięknie zajmiemy; rozdamy wam pieniądze, zlikwidujemy zagrożenia, których się boicie. Nie przypadkiem nie znosi ona samorządu w żadnej postaci, ani terytorialnego ani zawodowego – dlatego szczęśliwie się składa, że pierwsza wyborcza batalia odbędzie się w przyszłym roku na tym właśnie terenie. Tu centraliści mogą przegrać w większości kraju i stracić zwycięski impet. Po raz pierwszy wybory samorządowe będą się toczyły o tak wysoką stawkę.
Samorządna Rzeczpospolita
Dlatego też kluczowe jest, by przyszłe Zgromadzenie Narodowe wzięło na siebie rolę Konstytuanty, która głęboko zreformuje nasz system państwowy i polityczny. Z takim programem powinna iść do wyborów zjednoczona opozycja, tak by wyborca dokładnie wiedział, co nastąpi po pokonaniu PiSu.
Pierwsza „Solidarność” sformułowała w 1981 roku program Samorządnej Rzeczypospolitej – nie zmarnujemy pisowskiej twardej szkoły życia, jeśli ten testament po prawie czterdziestu latach wypełnimy. Jest to myślenie na wskroś patriotyczne i państwowotwórcze: właśnie ono, a nie świat koterii i niejasnych wpływów przykrytych narodowym frazesem i dewocyjnym zakłamaniem. Tak zarysowany front walki z autorytaryzmem nabiera głębszego sensu i może być urzeczywistniany natychmiast.
Paweł Kocięba-Żabski
fot. Pixabay
To bardzo dobrze, że wybory samorządowe, w których PiS nigdy nie był za mocny, będą pierwsze. Pytanie tylko, czy opozycja, w tym ruchy obywatelskie, wykorzysta swoją szansę. Na razie nie jest w stanie ustalić wspólnego kandydata w Warszawie i we Wrocławiu. Jeśli ta arcypolska tendencja się rozwinie, czarno to widzę.
I jeszcze jedno: PiS pogłoski o zmianie ordynacji rozsiewa od roku, usypiając czujność naiwnych. Jestem przekonany, że cięcia i likwidacji drugiej tury dokonać może w ostatniej chwili, gdy kampanie będą już rozpędzone, ambicje w grze, a pieniądze wydane. Wtedy zobaczymy, kto komu ustąpi i czy będziemy mieli jednego kandydata i jedną listę. Szkoda złudzeń.
Panie Januszu, ja nie mam najmniejszych złudzeń. Albo budujemy teraz Zjednoczoną Opozycję, negocjujemy i występujemy razem, albo PiS dostanie to na tacy. To jest polityczny elementarz, czy też raczej przedszkole.
Drażni mnie powtarzanie tych zdań, naprawdę. Nawet pisanie o zjednoczonej opozycji z użyciem dużych liter… Elementarz? Trzaskowski zatem w Warszawie. Żaden Rabiej, Zandberg, uchowaj Boże, nie Nowacka, nie Stępień czasem wymieniany, albo Borowski, Kalisz, czy Biedroń.
Obywatele RP będą żądać prawyborów. Powszechnych. To jedyne działanie na rzecz zjednoczonej opozycji, które jestem w stanie zaakceptować. Dlaczego wspólnego kandydata nie wyłonić w wyborach. Dlaczego koniecznie w gabinetach, poza medialnym zgiełkiem, jak to zgrabnie jak zwykle wyłożył Petru? Pod stołem, a nie nad nim?
Pragmatycznie pomijając idealistyczne gadanie o demokratycznych pryncypiach. Trzaskowski — szef kampanii Gronkiewicz-Waltz swego czasu. Będą po nim jeździć pytaniami o związki z ratuszem i odpowiedzialność za jego politykę. Ryzyko z tym związane. Potwierdzi lojalność wobec PO i jej niedawnej wiceszefowej — skompromituje się być może jako „człowiek układu”. Odetnie się — wyjdzie na zdrajcę, kto wie? Może lepiej te ryzyka sprawdzić, hę?
Prawdopodobnie będziemy teraz słuchać, że się nie da, że frekwencja, że organizacja. No, jeśli tak, to rzeczywiście czeka nas wyjątkowo długi marsz. Budowanie zdrowych politycznych instynktów będzie trwało pokolenie. Budowanie partii, które cokolwiek znaczą będzie trwało pokolenie. Budowanie instytucji obywatelskich też. Ale także odbieranie władzy PiS-owi.
Nie mam złudzeń 😉
Tyle wiem, że ralistyczny pragmatyzm nie zadziała, bo uprawiają go skundlone głupki na ogół dzisiaj, niestety. Tu niestety trzeba wizji, a nie pragmatyzmu za dychę.
Centralizm kojarzy mi się nieodparcie z przeszłością. Centrale WSZYSTKICH ważnych przedsiębiorstw państwowych w Warszawie, a oddziały przez tę Warszawę właśnie zarządzane. To, że ci którzy zarządzają wiedzą lepiej, też już było i było źle. Dlaczego chcemy, a właściwie zechcieliśmy (to się już dzieje) do tego wrócić.
Ustawa z dnia …… o odpowiedzialności za łamanie praworządności i służbę na rzecz państwa autorytarnego
Art. 1
Okres Sejmu VIII kadencji tj. od dnia 12 listopada 2015 r. do ………….. r. uznaje się za okres państwa autorytarnego, w którym prezydent RP, większość sejmowa, powołane przez nią władze państwowe wspólnie i w porozumieniu dopuszczali się łamania Konstytucji i rażących naruszeń praworządności, w tym zwłaszcza świadomego uchwalania przepisów i podejmowania decyzji niszczących instytucje państwowe, dyskryminujących bezpodstawnie grupy obywateli, ograniczających prawa obywatelskie, zagrażających ładowi społecznemu oraz wyrządzających szkody oświacie, obronności i gospodarce kraju.
Art. 2
Osoby pełniące w okresie o którym mowa w art. 1 funkcje kierownicze w Państwie tj. prezydent RP, prezes i członkowie Rady Ministrów, marszałkowie Sejmu i Senatu, posłowie i senatorowie ówczesnej większości parlamentarnej, wojewodowie, funkcjonariusze i urzędnicy służb publicznych oraz pełniące funkcje kierownicze w partii Prawo i Sprawiedliwość, którym udowodniony zostanie udział w naruszeniach praworządności określonych w art. 1 podlegają karze od 3 do 15 lat pozbawienia wolności. Ścigane jest również podżeganie i pomocnictwo.
Art. 3
Osoby wymienione w art. 2 niniejszej ustawy, którym udowodnione zostanie naruszanie praworządności określone w art. 1, zostają dożywotnio pozbawione biernego prawa wyborczego, a ich świadczenia emerytalne i rentowe nie mogą przekroczyć najniższych świadczeń z ubezpieczenia społecznego.
Art. 4
Partię polityczną o nazwie Prawo i Sprawiedliwość rozwiązuje się niniejszym i wykreśla z rejestru partii politycznych.
Art. 5
Ustawa wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.
A ja się boję Schetyny u władzy i nie jestemw stanie uwierzyć w jego dobre intencje, których zresztą nawet na razie nie przejawia. Nie chcę już u władzy ludzi, którzy jak się okazuje nie działali w moim interesie, a wrêcz przeciwnie. Chcę zupełnie nowych ludzi, na przykład was.
Projekt ustawy depisyzacyjnej bardzo zgrabny. Ale najpierw trzeba wygrać wybory i stworzyć sensowną większość. Schetyna nie zniknie na nasze życzenie, ale jak kania dżdżu potrzebujemy nowej i wartościowej jakości politycznej.
To, że Trzaskowski w Warszawie mówi wyłącznie Schetyna; a to, że tego nie chciał negocjować z partnerami (nie mówiąc już o prawyborach) demonstruje wartość zjednoczonej opozycji z małej czy też z dużej litery. Mówi też wszystko o wartości przywództwa Schetyny. Kaczyński zlikwiduje drugą turę w ostatniej chwili, pomajstruje przy ordynacji; wtedy stracimy szansę i wylądujemy w sytuacji węgierskiej czyli bezalternatywnej na długie lata. Albo coś mądrego zrobimy teraz albo – jak realistycznie napisałeś Pawle – będzie to mozolne zajęcie dla następnego pokolenia. Ruchy obywatelskie powinny zaangażować się w wybory samorządowe – to po pierwsze. Poczuwszy własną wyborczą wagę powinny rozważyć przystąpienie do wielkiej koalicji – to po drugie. To kwestia odpowiedzialności.
Panowie, o co tu toczyć spór? Zjednoczonej koalicji nie chce ani Schetyna, ani Petru, ani Kosiniak, ani też Paweł Kasprzak. Z tym, że pierwsi trzej muszą coś udawać, a Paweł nie. Po owocach poznamy, już za rok – paszporty trzymamy jeszcze w domu.
Ależ jak to nie chcę?! Proponuję uczciwy, transparentny i zgodny z demokratycznymi pryncypiami scenariusz jednoczenia.
10.10.2017 Rzeczpospolita, Artur Bartkiewicz:
„Informuję, że jedynym powodem założenia partii są informacje o tym, że PiS chce wykluczyć z wyborów ruchy obywatelskie (czyli m.in. Kukiz’15) – napisał na swoim profilu na Facebooku Paweł Kukiz, lider Kukiz’15.
Jak pisze Kukiz dysponujący większością w parlamencie PiS może „zmienić Kodeks Wyborczy tak, jak mu się żywnie podoba”.
Następnie lider Kukiz’15 zapowiada, że statut jego „partii” „będzie leżał w szufladzie i zostanie tam tak długo, dopóki PiS nie zacznie mieszać w ordynacji wyborczej w tym kierunku, by wykluczyć z udziału w wyborach bezpartyjnych” – wyjaśnia.”
Ponad 28 lat mija od roku 1989 i tyle żyjemy w wolnym kraju, jesteśmy już zadomowieni w Unii Europejskiej i NATO. Polska jest również w Schengen czyli można wszędzie dojechać na dowód osobisty. Ludzie, a przede wszystkim młodzież swobodnie porusza się po całej Europie i świecie. Będąc w obcych krajach można się przyjrzeć jak funkcjonuje życie polityczne i jak działają przeróżne organizacje pozarządowe. To jest oczywiste że musu być wszystko transparentne i czyste jak woda źródlana. Przede wszystkim od strony finansowej musi się zgadzać. W aktualnej dobie techniki i internetu można szybko się dowiedzieć czy ktoś jest w porządku. Uczciwość, transparentność i jedność opozycji razem z organizacjami pozarządowymi i ruchami obywatelskimi może dać pierwsze zwycięstwo w wyborach samorządowych a za dwa lata odesłanie pana prezesa na emeryturę.
Kaczyński może zrobić to za jednym zamachem i w ostatniej chwili: wykluczyć komitety obywatelskie z wyborów i znieść drugą turę. Na to musimy być przygotowani, pisać scenariusz już teraz.
O tym, że Kaczyński rozwaźa zmianę ordynacji do samorządów właśnie tak, jak napisano wyźej, czyli
–Start tylko partii politycznych, bez dopuszczenia komitetów obywatelskich
–Moźliwa jedna tura wyborów, w PiSie rozmawiano już rok temu. (Nie zdziwiła bym się, gdyby mieli juź opracowany konspekt takiej ustawy i rzeczywiście wprowadzili ją w ostatniej chwili).
Moźliwe jest też inne wyjście, bez całkowitego demolowania obecnie obowiązującej Ordynacji wyborczej. Powstać może komitet obywatelski na bazie klubów Gazety Polskiej. Gotowy i do wzięcia, po drobnych poprawkach. Ordynację tak się zmieni, by z komitetów weszło więcej osób do władz samorządowych i….
A PiS moźe takich komitetów stworzyć kilka, różnych, nawet zupełnie od siebie odmiennych, które po ogłoszeniu wyników wyborów, nagle zaczną ze sobą współpracować. Wiem, że to brzmi niewiarygodnie i chaotycznie. Czyli właśnie tak jak chciałby PiS.
Co nasza strona, ta opozycyjna, mogłaby im przeciwstawić? Kto wie, czy Kaczyński, siedząc w cieple na zwolnieniu lekarskim, nie planuje razem z druhami z Zakonu PC, WIELKIEJ NIESPODZIANKI?
A my?Nadal czekamy czym nas PiS
zaskoczy.
Ciekawe propozycje. Jak ta z jawnością. Jestem absolutnie za.
Problem tylko w tym, że wspaniałe propozycje we wszystkich dziedzinach to ja słyszę nieustanie od 25 lat, tylko z tego absolutnie nic nie wynika. Takie sobie niezobowiązujące gadanie dla samego gadania. Takie sobie próżne politykowanie, a nie polityka.
Myślę sobie, że czas najwyższy tworzyć modelowe grupy robocze o charakterze otwartym i obywatelskim do przygotowywania konkretnych rozwiązań systemowych, to znaczy projektów konkretnych ustaw dotyczących newralgicznych reform ustrojowych oddających państwo obywatelowi, gwarantujących prawa człowieka, rządy prawa i zasady demokracji. Z jednej strony powinien być dla takich grup rozwinięty Kodeks Konstruktywnej Dyskusji i Pragmatycznego Współdecydowania (wiem trochę koślawa nazwa), tak aby proces był uporządkowany i produktywny. Z drugiej strony musi być to proces otwarty, iteratywny, tak aby uwzględniał możliwie szerokie i głębokie kompetencje i był jednocześnie procesem wszechstronnie konsultacyjnym. Nie należy wykluczać projektów alternatywnych, nawet konkurencyjnych, które później mogą być poddawane w odpowiednich przyszłych organach decyzyjnych (sejm, referenda, środowiska obywatelskie) procesowi demokratycznego podejmowania decyzji.
Takie grupy powinny być natychmiast tworzone dla tematów ewidentnych oraz w miarę wyizolowanych i prostych (od reformy wymiaru sprawiedliwości np, bym nie zaczynał, bo taki system wymaga nadzwyczajnych form organizacyjnych)
Dobrymi tematami na początek (według moich osobistych preferencji) byłyby:
a) Obywatelski Projekt Nowego Kodeksu Wyborczego, który szedłby w kierunku faktycznej realizacji zasad powszechności, równości, wolności wyborów na wszystkich szczeblach ze zniesieniem monopolu wyborczego dla partii politycznych i wprowadzeniem całkowitej swobody i równości udziału dla wszystkich podmiotów politycznych (obywatele indywidualnie, zrzeszenia lokalne, ogólnopolskie partie polityczne) Ordynacja wyborcza to klasyczny temat, w którym możliwe są różne warianty. Ale wszystkie warianty muszą szanować podstawowe zasady demokratycznych wyborów czyli powszechność, równość, wolność, tajność i bezpośredniość wyborów (jak sformułowano w dokumencie Komisji Weneckiej https://bisnetus.wordpress.com/2016/04/26/kodeks-dobrej-praktyki-w-sprawach-wyborczych/)
b) Obywatelski Projekt Ustawy o Partiach Politycznych. Osobiście wychodziłby tu od rozwiązań niemieckich, które nadają partiom pewne przywileje, ale za cenę jasno postawionych i w sposób żelazny egzekwowanych publicznych obowiązków jak obligatoryjny wewnętrzny demokratyzm, obligatoryjne oddolne prawybory na wszelkich kandydatów wystawianych przez partie z absolutnym zakazem wpływania na prawybory przez wyższe instancje, zasad jawności, prawnej odpowiedzialności, dotowania przez państwo w większej części w zależności od liczby członków a raczej wysokości płaconych składek (w Polsce raczej wybrałbym ryczałt od liczby członków płacących składki). Niemieckie rozwiązanie jest opisane tutaj: https://bisnetus.wordpress.com/2016/03/12/porownanie-ustroju-partii-politycznych-w-polsce-i-w-niemczech/
Dodam tu na marginesie, że w Niemczech partia, która ma w statucie zdanie „zarząd centralny lub wódz partii zatwierdza listy kandydatów na posłów” byłaby natychmiast zdelegalizowana. W praktyce oznacza to, że każda polska partia byłaby w prawie niemieckim zdelegalizowana. Nawet szczerze demokratyczna, anytwodzowska partia Razem wpisała sobie tę bolszewicką zasadę w statucie.
c) Obywatelski Projekt Ustawy o Mediach Publicznych. To jest temat życiowej wagi dla demokracji. Tutaj można nawiązać do gotowego już dobrego projektu społecznych mediów publicznych powstałego z inicjatywy Kongresu Kultury Polskiej.
d) Obywatelski Projekt Ustawy o Jawności Życia Publicznego. Wymieniony w tym wątku problem jawności to też absolutnie centralny warunek rozwoju społeczeństwa demokratycznego. Chociaż ten temat jest dość delikatny i skomplikowany. Ale warto to jak najszybciej podjąć.
Osobiście uważam, że tematy a, b, i c są fundamentalne i są warunkiem koniecznym dla rozpoczęcia elementarnych procesów demokratycznych. Dopiero jak te procesy ruszą, to otworzą się możliwości rozwiązywania setek innych problemów w demokratycznych procesach decyzyjnych. Tylko wtedy jak ludzie odzyskają wolność, podmiotowość i decyzyjność oraz zdobędą platformę rzeczywistej debaty publicznej, a partie zostaną prawnie zmuszone do otwarcia się na obywateli i staną się instrumentem oddolnych procesów demokratycznych (prywatne partyjki nie reprezentujące nikogo działające jedynie z mocy studiów telewizyjnych w mafijnych strukturach organizacyjnych powinny być zdelegalizowane)
Tematów może i powinno być oczywiście więcej, ale równocześnie należy unikać zbytniego rozproszenia i zajmowania się duperelami. Tematy powinny być zatem weryfikowane, selekcjonowane (bądź kategoryzowane) na stopień istotności.