Morawiecki u bram – ostatni alert i koniec amatorki
Jedyną znaną mi ideą, która może wyłonić wspólną listę obozu demokratów – i nie budzić niczyich podejrzeń oraz pretensji – są powszechne prawybory w gronie tych, którzy podpiszą deklarację demokratycznego minimum – pisze Paweł Kocięba-Żabski
Wszyscy po cichu liczyliśmy na to, że Kaczyński zakiwa się w końcu na amen w swych dryblingach, zaplącze we własne nogi i tradycyjnie przegra sam ze sobą, jak to już wielokrotnie bywało. – Przecież własne demony go załatwią, prędzej czy później – mówili mądrale, skądinąd znawcy tematu. Według najkorzystniejszej – dla niego, nie dla kraju – interpretacji zachowań i taktyki Grzegorza Schetyny, właśnie na to liczył „lider opozycji” – trzymać partię twardą ręką, przetrwać smutę, nie dać wyrosnąć wewnętrznej i zewnętrznej konkurencji, a głowa wroga sama w końcu przypłynie z nurtem. Bezpieczniej nie rozważać głośno interpretacji dla niego gorszych, czy bardziej brutalnych. Tak czy siak, drodzy państwo, nic z tego: Kaczyński stawiając twardo na Morawieckiego i dopuszczając (raczej świadomie) do jego sojuszu z prezydentem, zachował się do bólu racjonalnie, jeżeli racjonalność lidera mierzyć interesem jego obozu politycznego, nie kraju jako całości.
Duda będzie Morawieckiemu dozgonnie wdzięczny za odsunięcie Antoniego od MON, bo nigdy by tego nie uzyskał grając w tandemie z Szydło, czy kimkolwiek innym w biało-czerwonej drużynie. Premier uratował jego wątpliwej jakości honor i powagę urzędu, orbitującą już przecież po potulnym podpisaniu ustaw sądowych wokół zera absolutnego. Teraz może – wobec swoich i obcych – udawać, że twardo wytargował dymisję Macierewicza. Takich rzeczy się nie zapomina. Prezes zdaje sobie z tego doskonale sprawę, więc traktuje swego nominata-premiera niezwykle poważnie, najpoważniej w swej karierze. Bez porównania poważniej, niż kiedyś Ziobrę, samego Dudę, Brudzińskiego i innych potencjalnych delfinów.
Wejście smoka z głową Macierewicza na tacy
Mateusz Morawiecki wykona wejście smoka i z głowami Macierewicza, Waszczykowskiego i Szyszki na tacy, uda się dziś na kolację z Junckerem i Timmermansem, którzy potraktują to jako precyzyjny sygnał od naczelnika: ich rozmówca nie jest już tylko posłańcem, jak Szydło, to ktoś z samodzielną pozycją, być może następca wodza. Jeżeli ktoś będzie w stanie ucywilizować dyskusję z Brukselą, Berlinem i Paryżem to właśnie on, a olbrzymia ulga potężnych partnerów po „dyplomacji ” Szydło i Waszczykowskiego, stanie się jego silnym atutem na dobry początek. Tak to sobie chytrze wykoncypował naczelnik: najpierw maksymalnie wymęczyć przeciwnika bezmózgim betonem, by potem demonstracyjnie poluzować, przynosząc na Boże Narodzenie i Nowy Rok pięknego Mateusza w niespodziewanym darze. Artykuł 7 pozostaje w mocy, ciągle mamy trzy – już praktycznie dwa – miesiące na tłumaczenia i negocjacje, ale sytuacja się radykalnie zmieniła. – Dajcie mi chwilę – powie brukselskim dżentelmenom Mateusz. – Niech się chociaż rozejrzę i trochę umocnię. Bez wątpienia niedopuszczenie do głosowania czterech piątych europejskich stolic przeciwko Polsce – zgodnie z procedurą artykułu 7.1 – będzie pierwszym i najlepszym testem na polityczną klasę nowego premiera.
Popierasz nasze działania? Wpłać darowiznę!
Sam Mateusz Morawiecki to klasyczny Herkules w kołysce – zawodnik wagi ciężkiej, którego istotne defekty – rażący brak doświadczenia politycznego, sztywność, brak wdzięku i elastyczności – będą z upływem czasu słabły, aż w końcu znikną prawie bez śladu, bo ten człowiek potrafi się uczyć jak mało kto. Dowodów nie trzeba szukać daleko, wystarczy prześledzić jego bankową karierę. Historyk przecież, nie ekonomista z wykształcenia, z punktu widzenia starych bankowych wyjadaczy kompletny amator, zdołał jednak skutecznie wyeliminować poprzedniego prezesa WBK BZ Jacka Ksenia, prawdziwego twórcę jego potęgi; następnie – co kluczowe – nie zmarnował personalnego zwycięstwa. Doprowadził finansowego giganta do jeszcze lepszej kondycji, po czym umiał się odnaleźć przy przejęciu banku przez Grupę Santander. Mało kto może się w Polsce pochwalić podobnym osiągnięciem. Wszelkie lekceważące komentarze strony liberalnej, że to kolejna zabawka Kaczyńskiego bez żadnego liczącego się zaplecza, można w te pędy wyrzucić do kosza: prezes traktuje premiera kompletnie inaczej niż cała resztę swego otoczenia, a zaplecze jego pupil zbuduje sobie szybciej niż się ktokolwiek spodziewa; w pełnej harmonii z prezydentem, Gowinem, Brudzińskim i Błaszczakiem. I znając obu Morawieckich oraz etos Solidarności Walczącej, kształtujący ich sposób myślenia i działania – będzie to zaplecze stabilne, budowane planowo i długofalowo.
Wielka koalicja demokratyczna teraz, albo powstanie w 2027
Co z tego wynika dla opozycji? Ostatni alert, ostatnia pobudka, która jeżeli szybko i mocno nie zadziała, to myślmy już o organizacji powstania powszechnego w roku 2023 albo lepiej 2027. Premier Mateusz idzie (raczej jedzie) z pełnym błogosławieństwem prezesa po polski biznes, samorządy, klasę średnią i elektorat centrowy. Te środowiska nie składają się, jak wiemy, z liberalnych Reytanów: będą wabione, przekonywane, jeżeli ktoś zechce użyć brutalniejszego języka – konsekwentnie korumpowane. Ten proces dziś się rozpoczyna, za rok – w przededniu maratonu wyborczego – będzie już bardzo zaawansowany. Skala wyzwania dla polskich demokratów, dla liberalnych i wolnościowych liderów, urosła ogromnie przez jeden strategiczny ruch Kaczyńskiego. Koniec z żałosną amatorką panowie i panie, 9 stycznia 2018 umarło w Polsce pozorowanie pracy i aktywności. Dlaczego? Bo młody Morawiecki takie wyznacza standardy, jest po prostu pracowitym i wytrwałym zawodowcem.
Naszą odpowiedzią musi być wielka koalicja demokratyczna partii i ruchów społecznych, koalicja wszystkich polskich demokratów. My – obywatele RP z małej i dużej litery – jesteśmy za nią osobiście odpowiedzialni. Za nią i za jej program – lepszy, i to już nie są żarty – od programu Morawieckiego, w teorii i w praktyce. Jedyną znaną mi ideą, która może wyłonić wspólną listę takiego obozu i nie budzić niczyich podejrzeń oraz pretensji – są powszechne prawybory w gronie tych, którzy podpiszą deklarację demokratycznego minimum. Skoro nie mamy rasowego ogólnonarodowego przywódcy, nie dysponujemy Piłsudskim ani Macronem, musimy poradzić sobie sami. Jeżeli ktoś w Polsce ma lepszy pomysł na narodową mobilizację po europejskiej i światłej stronie mocy, niech wyjdzie i to powie. A powiedziawszy, zdradzi szczegóły i weźmie się do roboty. Jeżeli natomiast nie ma nic mądrego do powiedzenia, niech przynajmniej nie przeszkadza.
Spotkania w Polsce w sprawie prawyborów – zobacz tutaj, gdzie będziemy.
Na zdjęciu: Konferencja prasowa dotycząca planów na 2017 rok, fot. KPRM/flickr.com
Nic dodać, nic ująć. Przewodniczący Schetyna ma szansę stać się współautorem wielkiej koalicji, która pokona PiS albo zostać przystawką Kaczyńskiego, jak Gowin. Może być też jeszcze znacznie gorzej.
Przewodniczący Schetyna — obawiam się bardzo — nie ma żadnych takich szans. Ostatnio, bardzo niedawno ujawnił zarówno talenty swoich kadr, jak i wartość marki PO w Komorowie na Kaszubach, gdzie w wyborach uzupełniających wybierano wójta. We wszystkich wyborach uzupełniających w ciągu ostatnioch dwóch lat PiS przegrywał z kretesem. Również „na własnej ziemi”. Teraz wygrał miażdżąco. Na terenie PO. Co się stało?
Ano, po raz pierwszy w tych wyborach przeciw PiS tartował nie lokalny bezpartyjny samorządowiec, a człowiek PO. Znany w okolicy. Jako fatalny kandydat.
Jeśli się nic nie zmieni w paradygmatach polityki po opozycyjnej stronie, będzie z nami bardzo źle.
I jeszcze uwaga. Morawiecki w Europie będzie sobie poczynał sprytniej od kompletnie nierozgarniętego Waszczykowskiego, choć w jego talenty ja kompletnie nie wierzę, również w te „ekonomiczne”. Jak większość kadr SW, młody Morawiecki ma spryt mafijny i potrafi po cwaniacku rozgrywać ludzi. Podobne kwalifikacje ma Schetyna zresztą, choć to nie ten format…
Natomiast na zmianę kursu wobec UE ja bym nie liczył. W PiS i SW liczy się etos, on decyduje — z czego słabo sobie zdajemy sprawę po „liberalnej” stronie polskiego konfliktu. Skoro się raz użyło określenia „NIemcy” na całą UE, to oznacza, że wiemy, gdzie jest wróg polskiej niepodległości.
Młody Morawiecki — na co nikt nie zwrócił uwagi — był prawie na pewno tym „ekonomistą z wizją”, który zapewnił Kaczyńskiego, że polska gospodarka może się świetnie sprawować również bez UE, w kompletnej autarkii. Wystarczy posłuchać, co opowiadal przy różnych okazjach z okazji kampanii wyborczej i potem.
Dlaczego na przykład powoływał się na koreańskie czebole, a nie np. na fińską Nokię, kiedy mówił o aktywnej roli państwa w gospodarce? Bo interwencjonizm i silny państwowy sektor, który w głowie ma Morawiecki, nie dałby się zrealizować w unijnych przepisach — tyle on akurat wie. Bo czebole oznaczają gumową lub ostrą amunicję przeciw związkom zawodowym. Itd. Nie, żebym wiedział, co Morawiecki ma w głowie, poza portretem Marszałka i taty — tak tylko po objawach sądzę…
Znam do dobrze Mateusza i nie sądzę, by przekonywał Kaczyńskiego go gospodarczej autarkii, tym bardziej, że prezesa nie trzeba do tego za bardzo przekonywać. Za to nie wykluczam, że opowiastkami o nowej Gdyni i nowym COP wkupywał się zręcznie w łaski i czarował Kaczyńskiego. W każdym wypadku serdecznie odradzam lekceważenie młodego Morawieckiego. Już wielu tego żałuje poniewczasie, a to nie jest jego ostatnie słowo.
Zgadzam się niestety z przedmówcą. Młody Morawiecki to skrzyżowanie rekina z tyranozaurem.
Morawieckiego pod żadnym pozorem nie wolno lekceważyć – ani jego intelektu, ani siły motywacji, ani bezwzględności, którą daje tylko fanatyzm odziedziczony w genach. W SW byli obaj ze Schetyną, jednak Grzesia to on bije na głowę. Pamiętajmy również, że Morawieccy wiedzą o Schetynie znacznie więcej niż Kaczor, czy nawet Kamiński. Wiedzą i nie zawahają się tego użyć dla dobra Ojczyzny.
Połączenie etosu SW z Kaczyńskim, jeżeli prezes na poważnie potraktuje Mateusza jako swego następcę, oznacza śmiertelne niebezpieczeństwo dla liberalnej Polski, kulturowego jednoczenia się z Zachodem, opozycji itd. Oni nie wpadną w histerię, jak Kaczyński w 2007, nie zrobią w ogóle żadnego poważniejszego błędu, a z całą pewnością kupią klasę średnią (bo sami nią są, to nie lumpy z zakonu PC) i przejmą polityczne centrum. W międzyczasie poślą smoleńskich i innych wariatów do kibla i przechwycą kontrolę nad całością. Błyskawicznie też dogadają się strategicznie z Rydzykiem, który tylko czeka na takiego partnera do robienia złotych interesów.
To wszystko prawda niestety. Jeżeli opozycja w obecnym partyjnym kształcie nie była w stanie poradzić sobie z Szydło, jasne jest, że na Morawieckiego trzeba zmobilizować wszystkie atuty, jakie jeszcze mamy: w ruchach obywatelskich, miejskich, NGO-sach, społecznikach tradycyjnie jak najdalszych od czystej polityki. Jeżeli głęboko nie uspołecznimy polskiej polityki, nie mamy z mariażem Kaczyńskiego z młodą SW (a za jej pośrednictwem z biznesem i częścią klasy średniej) najmniejszych szans. Pomijam już to, że parlamentarna opozycja (głównie 130-osobowy klub PO) jest do bólu leniwa – nie ma jej i nie będzie przy zwalnianych prezesach sądów, nie ma w szpitalach z zamykanymi SOR-ami. Nawet Macierewicza nie umieli przyszpilić, mając gotowca od Piątka.
Hola, hola – jeżeli Kaczyński zrobi przedterminowe wybory (a myśli o tym coraz poważniej), to na zarejestrowanie list będzie 30 dni. Partie osobno zdążą, na sklecenie jakiejkolwiek koalicji zabraknie czasu, nie mówiąc już o ruchach obywatelskich. I co wtedy? Prezes nas pozamiata, jak dzieci?
Pewnie, że w takim wariancie pozamiata i co gorsza pokaże Brukseli większość konstytucyjną, taką jaką ma Orban, znacznie bardziej przecież zaawansowany w budowaniu dyktatury. Myślę, że jeżeli ktoś popycha Kaczora do wyborów w kwietniu, to właśnie Orban. Mówi mu: kiedy, jeśli nie teraz, z opozycją w kompletnej rozsypce!
Po wczorajszych wydarzeniach partie opozycyjne – w tym moja – praktycznie przestają istnieć. Przestają w tym znaczeniu, że już nie będziemy wiedzieli, czy więcej wyborców przyciągają, czy więcej odpychają i zrażają.
Toś przywalił! Po każdym bym się spodziewał podobnego dictum, ale nie po Tobie!. Zgadzam się w 100 procentach, tylko czym i kim je zastąpić?
Pytaj mnie, a ja ciebie.
A może ogłosić dictum opozycji krawężnikówej?
Szanowni członkowie PO, .N itd. klaskaniem mając obrzękłe prawicę, a że odwagi i charakteru za grosz Wam brakuje, posłuchajcie co my mamy do powiedzenia, bo i czasu i cierpliwości nam już zbywa!
Nastały czasy anarchistyczne, trochę wolności – nie ma MO na ulicy, która by elegancko przywaliła pałką, potraktowała gazem i każdy jest ekspertem od wszystkiego, a tak naprawdę gówno wie. Wyszło na to że wyszydzany mały Kazimierz bez konta bankowego wygrywa do przerwy 7-0 z opozycją, która konsumowała przeróżne owoce morza, rozbijała się po salonach Paryża, Nowego Jorku czy Londynu. A naprawdę jest zakompleksiona , ego ma jak stąd do Ameryki, z którego nic nie wynika. Groźna jest tylko na swoim podwórku, „parafii”, a po za nią papierowy tygrys. Jeśli naczelnik zaryzykuje wcześniejsze wybory, tylko schowanie daleko pod stół postaci Schetyny, Kierwińskiego itp. i wynik listy koalicyjnej Zjednoczonej Opozycji może mieć nadzieję że wtedy PiS-owi zabraknie 2/3 miejsc w parlamencie. Jeśli chodzi o koalicję to trzeba przekroczyć 8 %, ostatnio wspaniałej światowej i nowoczesnej lewicy zabrakło do tego wyniku 0,3 % -))))). Jeżeli comandore Schettino dalej będzie tak liderował, nie zdziwię się wyniku koalicji 7,9 %. Będzie to oznaczało, koniec kariery o k…a koniec kariery i nastanie rydzykowo-narodowo-nacjonalistycznego katolibanu. Buona notte tutti.
Polska zawsze była anachroniczna i niekonsekwentna… no ale gdzie te konkrety, Benku? Też jakby Ci się temat rozjechał.
Jurku, święte słowa. Nadszedł czas opozycji krawężnikowej, tylko ona sama musi to jeszcze zrozumieć. Uwagi Ojca Świętego jak zwykle bezcenne – on jeden ma właściwą perspektywę i bieżący kontakt wiadomo z kim.
Niech żyje opozycja krawężnikowa! Precz ze Schetyną i przegniłym do imentu partyjniactwem osieroconym przez Tuska!
Róbmy wreszcie tę cholerną nową partię obywatelską (ruch, czort z tym), bo to już jest nie do wytrzymania. Wszyscy tego chcą, nikt już nie wierzy w PO i N, ale wszyscy się boją ryzyka. Niech ktoś rzuci te kości!
Może zacząć tak, jak Rewolucja Francuska czy Amerykańska? Czyli tutaj jest deklaracja i Ty, Obywatelu się ustosunkuj, a nie tylko wypowiedz (np. do swojego telewizora).
Pan Frasyniuk strzelił dobrą deklaracją nieposłuszeństwa obywatelskiego, wyważoną i spójną. Może najpierw spytajmy posłów opozycji o ich stanowisko w tej konkretnej sprawie?
Jak nadal będą kręcić, to mam dla nich własny wierszyk, którym ich można by postraszyć:
Raz poseł był chory,
i leżał w łóżeczku,
i przyszedł ktoś z PiSu:
„Jak się masz, Mordeczko?”
Dobrze Januszu, rzucimy. I podzielimy się z Tobą odpowiedzialnością – ryzykiem. I jeszcze poprosimy o to Ulę z pierwszego wpisu.