W Nowym Sączu będą prawybory. Podpisano sądecką deklarację wyborczą
Przedstawiciele ośmiu ugrupowań, stowarzyszeń i organizacji złożyli obietnicę, że w jesiennych wyborach samorządowych zaproponują wspólnego kandydata na prezydenta oraz kandydatów do rady miasta. O wyborze kandydata na prezydenta w Nowym Sączu zadecydują prawybory
Podpisy pod deklaracją złożyli w środę przedstawiciele: PO, SLD, KOD, Nowoczesnej, Młodych Demokratów, Młodych Nowoczesnych, Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i Odpowiedzialnych Obywateli – podaje Dobry Tygodnik Sądecki.
Andrzej Czerwiński, przewodniczący Platformy Obywatelskiej Nowy Sącz powiedział tygodnikowi: – (…) W przygotowanym programie będziemy podkreślać samorządność, a do jej tworzenia zaprosimy mieszkańców. To oni wybiorą tego prezydenta, który będzie gwarantem realizacji tych zadań.
Leszek Zegzda, Zarząd Województwa Małopolskiego: – Różnimy się i programowo i ideowo, ale mamy wspólny cel: samorządność, odbudowanie aktywności obywatelskiej, wspólne działanie i wspólny okragły stół. Po to, żeby razem z mieszkańcami naszego miasta, regionu, budować dobrą przyszłość
Wreszcie jakiś konkret parwyborczy.
Gratuluję.
Interesujące, że PiS-u te prawybory nie interesują. Ciekawe, dlaczego… Czyżby PiS (który tam chyba też istnieje) był pewien „swego”? A może PiS w ogóle prawyborów nie przyjmuje do wiadomości?
PiS ma w Nowym Sączu dominującą pozycję (tak na oko 60-70% udziału w radach). A więc klasyczna sytuacja, że tylko skonsolidowana opozycja może tam coś uszczknąć. PiS broni pozycji. Opozycja może coś zdziałać zjednoczona. A prawybory mogą być bardzo pomocne, a w przypadku ich powodzenia mogą też być bardzo dobrze odebrane w społeczeństwie. Jako coś nowego, jak świeże powietrze.
Wielkie, być może przełomowe znaczenie, mają też dwa fakty: porozumienie podpisała miejscowa PO, a ogłosił małopolski wicemarszałek. Oznacza to – po doświadczeniach gdańskich – że Schetyna nie jest w stanie (i być może już nawet nie próbuje) zablokować prawyborów w skali kraju oraz że prawybory są możliwe również w małopolskim sejmiku.
Tu wychodzi na jaw natura samorządności oraz jej sprzeczność z naturą partyjniackiego „centralizmu demokratycznego” dominującego w Polsce. W Nowym Sączu ta natura oddolnej samorządności zadziałała w sposób standardowy. Siły lokalne również w partiach zadecydowały, jaka strategia jest dla ich regionu jest najlepsza. A w Gdańsku mamy demonstrację iskier po trafieniu kosy na kamień. Paru dygnitarzy partyjnych w swoich norach w Warszawie kombinowało kogo wstawić na kandydata w swoim gdańskim bastionie. I to w sposób wyjątkowo arogancki. Więc ktoś, kto ma dość mocną pozycję w regionie zagrał va bank i utarł wodzom w Warszawie nosa pokazując rzeczywisty układ sił. Teraz wodzowie albo podkulą ogony pod siebie i uznają fakty, albo pójdą na konfrontację. Tak kolejny bastion PO w samorządach może się stać … bezpartyjny. Może stać się również PiS-owski, ale w Gdańsku raczej nie sądzę.
Swoją drogą parę miesięcy temu sobie publicznie życzyłem, żeby pani Gronkiewicz-Walz zrobiła w Warszawie podobny numer. A więc zgłosiła swą kandydaturę jako kandydatka niezależna. Oczywiście w Warszawie i z tą panią sytuacja może być szczególnie skomplikowana i trudna. Ale możliwość „odpartyjnienia” samej Warszawy byłaby pociągająca. I miła memu sercu jako zwolennikowi przepędzenia wszystkich tych nomenklaturowych partyjek z polskiej polityki.
Nie bardzo rozumiem tę obstrukcję PO. Przecież to szansa i dla nich. Tak nawet całkiem cynicznie rozumując, mogliby złapać ten projekt, ogłosić za swój i zostać zbawcami Polski.
Dokładnie tak. I to bym doradzał na miejscu żony Kaliny naszemu ulubionemu Capitano Schettino.
Kaczyński przez 8 lat lojalnie gwarantował Tuskowi władzę. Teraz czas na lojalne odwzajemnienie. Schettino ma teraz przez 8 lat gwarantować Kaczyńskiemu władzę.
POPiS gwarancją jedności władzy opartej na podziale narodu.
Bisnetusie, nie każ mi proszę wątpić we własną inteligencję, wszystko jedno – Twoją, czy moją. Schettino niczego już nie może gwarantować, nawet najbliższej rodzinie. Kaczyńskiemu on już – jak mawiają Rosjanie – na ch…
Szkoda trochę czasu na Schetynę i PO, ale warto jednak przypomnieć, że Kaczyński grał przez 8 lat takiego niedorajdę, a Tusk publicznie ubolewał, że „nie ma z kim przegrać”. Jak nie ma się wyboru, to i rak ryba. To nie przeszkadzało Tuskowi w przekazaniu w tym czasie tej niedorajdzie około 200 milionów złotych na „statutową działalność partyjną”. Statutową znaczy m. in. systematyczne przetresowywanie stadionowych kiboli w sfory patriotycznej młodzieży gotowej do boju w bojówkach i marszach wiadomo jakich.
Ciekawe czy ktoś kiedyś zapyta co robią te tzw. partie z tymi miliardami. Miliona członków to one nie mają, więc chyba nie na organizację i działalność programową.