Sąd umorzył postępowanie, bo celem obwinionych było wyrażenie protestu
Karanie obywateli za udział w debacie publicznej, wyrażającej się w formie protestu, mogłoby przynieść niepożądany efekt odstraszający – uznał sędzia Łukasz Biliński i umorzył postępowanie wobec osób obwinionych o blokowanie przemarszu miesięcznicy smoleńskiej 10 maja 2017 r.
Rozprawa odbyła się w czwartek w Sądzie Rejonowym Warszawa Śródmieście. Obwinionych było 7 osób, w tym część Obywateli RP. Policja zarzuciła im, że „usiłowali przeszkadzać w zgromadzeniu przez blokowanie przemarszu” uczestników obchodów smoleńskich.
10 maja po raz pierwszy miesięcznica smoleńska odbyła się pod rządami znowelizowanej ustawy o zgromadzeniach. Wprowadzenie do ustawy możliwości zgłaszania przez wojewodę zgromadzeń cyklicznych, było działaniem skrojonym właśnie pod miesięcznice. Zgromadzeniu cyklicznemu nadano pierwszeństwo wobec innych zgromadzeń (musi je dzielić minimum 100 metrowy dystans od innych manifestacji).
Przeciwko temu zaprotestowali Obywatele RP. Na trasie przemarszu 85 miesięcznicy smoleńskiej pojawili się z długim banerem „Tu są granice przyzwoitości”. Inna grupa usiadła na jezdni, aby bez używania przemocy sprzeciwić się zawłaszczaniu Krakowskiego Przedmieścia przez Jarosława Kaczyńskiego i jego zwolenników. Siedzący skandowali „Wolność zgromadzeń” – nawet, kiedy policjanci kolejno wynosili ich na bok.
Postępowanie wobec obwinionej siódemki wszczęto na wniosek policji. W aktach sprawy znalazły się notatki urzędowe funkcjonariuszy, protokoły przesłuchań policjantów, protokoły przesłuchań obwinionych i ich wyjaśnienia pisemne oraz policyjne nagrania wideo.
Na czwartkowym posiedzeniu w tej sprawie zabrał głos obwiniony Janusz Polowczyk. Oświadczył, że 10 maja 2017 na Krakowskim Przedmieściu działał w zgodzie z własnym kodeksem wartości. Poważnie traktuje swoją obywatelskość, dlatego chciał zaprotestować przeciwko temu, co się dzieje podczas miesięcznic smoleńskich. Podkreślił, że działał w zgodzie ze swoją wykładnią sumienia i zapisami Konstytucji RP.
Obrońca jednego z obwinionych powołał się na prawo do wyrażania poglądów, na prawa gwarantowane ustawą o zgromadzeniach i stwierdził, że działania policji mają znamiona szykany wobec obwinionych.
Prowadzący sprawę sędzia Łukasz Biliński postępowanie umorzył stwierdzając, że materiał dowodowy nie pozwala stwierdzić, że obwinieni faktycznie przeszkadzali, czy choćby mieli możliwość przeszkodzić marszowi smoleńskiemu. Wielokrotnie liczebniejsze od protestujących siły porządkowe nie dawały szans na zablokowanie zgromadzenia cyklicznego.
CZYTAJ TEŻ: Co Kaczyński powiedział, a co chciał powiedzieć 10 maja
Działanie obwinionych sąd uznał za wyraz poglądów w istotnej kwestii publicznej, za pokojowo przebiegający protest. Stwierdził też, że protest dla spełnienia swej roli musi być zauważalny w przestrzeni publicznej.
Sędzia Biliński przywołał art. 3 p. 1 Ustawy o zgromadzeniach: Zgromadzeniem jest zgrupowanie osób na otwartej przestrzeni dostępnej dla nieokreślonych imiennie osób w określonym miejscu w celu odbycia wspólnych obrad lub w celu wspólnego wyrażenia stanowiska w sprawach publicznych.
W opinii sądu obwinieni mieli prawo wziąć udział w otwartym dla wszystkich zgrupowaniu osób (10 maja 2017 roku nie było jeszcze barierek). Natomiast uczestnicy zgromadzenia nie mogą oczekiwać, że miejsce zgromadzenia będzie puste i nikogo tam nie spotkają.
Fakt, że obwinieni usiedli na trasie nie był wybrykiem. Ich celem było wyrażenie protestu. Gdyby usiedli na chodniku w innym miejscu i innym czasie, ich działanie nie miałoby sensu, bo nie dotarłoby z przekazem do opinii publicznej.
Na koniec sędzia uzasadnił, że karanie obywateli za udział w debacie publicznej, wyrażającej się w formie protestu, mogłoby przynieść niepożądany efekt odstraszający.
Sąd postępowanie umorzył. Wyrok nie jest prawomocny.
Małgorzata Nowogońska
Zdjęcia: @JohnBoBsophieArt