Oskarżyciel domaga się kary grzywny, choć demonstracja Obywateli RP była legalna
Na tej sali oskarżona powinna być policja. To nam przeszkadzano w odbyciu legalnego zgromadzenia – mówił w sądzie Wojciech Kinasiewicz. Wraz 6 osobami obwiniony jest o próbę blokady miesięcznicy smoleńskiej 10 marca ubiegłego roku. Wyrok zapadnie 19 lipca
We wtorek w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia odbyła się przedostatnia rozprawa w sprawie wydarzeń z 10 marca 2017r. Przewodniczył sędzia Łukasz Biliński.
Obwinieni to Monika Dąbrowska-Kuchna, Tadeusz Jakrzewski, Paweł Kasprzak, Wojciech Kinasiewicz, Michał Korczak, Marek Madej-Sierski i Paweł Wrabec – w większości Obywatele RP. Postawione im zarzuty dotyczą próby zablokowania manifestacji smoleńskiej (artykuł 52 paragraf 2 punkt 1 kodeksu wykroczeń). Dodatkowo Paweł Kasprzak jest obwiniony o używanie w miejscu publicznym słów wulgarnych (artykuł 141 kodeksu wykroczeń).
We wtorek najpierw przez półtorej godziny oglądaliśmy dostarczone przez policję filmy z monitoringu, z których nic nie wynikało. Przewodniczący zamknął więc przewód sądowy i udzielił głosu stronom.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Obywatele RP nie przyznają się do winy. Policja nie przypomina sobie
Oskarżyciel – aspirant Judyta Prokopowicz powtórzyła zarzut, że obwinieni siedzieli na trasie pochodu smoleńskiego i przeszkadzali niezakazanemu zgromadzeniu. Zajęli około połowy szerokości ulicy, przez co utrudnili przemarsz uczestnikom smoleńskiej miesięcznicy i przejazd pojazdu z nagłośnieniem. – Obwinieni potwierdzili, że zamierzali zatrzymać pochód w ramach protestu obywatelskiego. Swoim zachowaniem spełnili więc wszystkie przesłanki czynu zabronionego – mówiła aspirant Prokopowicz i wnioskowała o wymierzenie kary grzywny po 800 zł plus opłacenie kosztów postępowania sądowego.
Obrońca, mecenas Justyna Ziemichód z kancelarii Marka Małeckiego przywołała artykuł 57. Konstytucji. – Wolność zgromadzeń jest jednym z podstawowych praw obywatelskich. Wolność zgromadzeń oznacza swobodę wyboru miejsca i czasu manifestacji. Natomiast prawo obwinionych do legalnej demonstracji zostało ograniczone – argumentowała.
Chodzi o to, że kontrmiesięcznica 10 marca 2017 roku odbywała się jeszcze pod rządami starej ustawy o zgromadzeniach. Wojciech Kinasiewicz jako pierwszy zgłosił w urzędzie miasta demonstrację na chodniku przed Pałacem Prezydenckim. Obywatele RP mieli więc prawo tam być. Niestety, miejsce to zostało wygrodzone metalowymi płotami, a policja uniemożliwiała dostęp do niego. Manifestacja ORP została zepchnięta na przeciwną stronę Krakowskiego Przedmieścia i otoczona przez policjantów. W proteście siódemka obwinionych usiadła na jezdni Krakowskiego Przedmieścia, przed nadchodzącą kolumną marszu smoleńskiego. Zostali zniesieni stamtąd przez funkcjonariuszy policji.
Mecenas Ziemichód tłumaczyła, że 10 marca 2017 roku doszło do bezpodstawnego ograniczenia wolności Obywateli RP, co stało się przyczyną ich protestu na Krakowskim Przedmieściu. Jej klienci sprzeciwiali się ograniczeniu prawa do kontrmanifestacji i wystąpili w obronie wartości istotnych dla społeczeństwa. Natomiast zgromadzenia smoleńskie nie są zgromadzeniami publicznymi w brzmieniu ustawy, bowiem miejsce zgromadzenia nie było powszechnie dostępne.
Zdaniem obrońcy czyn Obywateli RP nie miał cech szkodliwości społecznej. – Mamy zderzenie wolności zgromadzeń obwinionych ze zgromadzeniami wspieranymi przez władze państwowe. Obwiniony Paweł Kasprzak użył mocnych słów w sytuacji wyższej konieczności, w obronie bezpieczeństwa i zdrowia uczestników zgromadzenia, gdy policja napierała na tłum doprowadzając do omdleń i zniszczenia sprzętu – mówiła mecenas wnosząc o uniewinnienie.
– Nasze zgromadzenie było legalnie zgłoszone, więc kto komu zakazał udziału w niezakazanym zgromadzeniu? Jeśli ktoś złamał prawo o zgromadzeniach, to zrobiła to polska policja państwowa – mówił Paweł Kasprzak. Użycie w miejscu publicznym słów wulgarnych, o co jest również obwiniony, tłumaczył: – Jeśli chodzi o słowa niecenzuralne, to nie wolno ich używać w miejscu publicznym, a ja to zrobiłem. Miałem do czynienia z osobami, które chwilę wcześniej zademonstrowały wyjątkową brutalność. Siedzi tu Monika – widziałem, jak leje ją 30 drabów w policyjnych mundurach. W tej sprawie oddaję się ocenie sądu.
Monika Dąbrowska-Kuchna zadeklarowała, że niezależnie od tego, co postanowi sąd, będzie nadal korzystała z przysługujących jej praw obywatelskich. – Nawet jeśli policja będzie stosowała różne kruczki i dopasowywała Kodeks Wykroczeń do naszych działań. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka obowiązuje od 70 lat i daje nam prawo do wyrażania naszych poglądów politycznych i krytyki działań, które łamią prawa podstawowe i godność obywatela – podkreślała.
Marek Madej-Sierski mówił o tym, jak cyniczne i fałszywe jest wykorzystywanie wydarzeń religijnych do celów politycznych. Dodał, że policja zbyt łatwo realizuje zadania, które wyznacza jej władza.
Natomiast Wojciech Kinasiewicz stwierdził, że wszystko już zostało powiedziane. – Jestem częstym gościem w salach sądowych z powodu bezzasadnych oskarżeń policji państwowej. Na tej sali oskarżona powinna być policja, funkcjonariusze, którzy wydają rozkazy. To nam przeszkadzano w odbyciu legalnego zgromadzenia. To przeciwko nam postawiono te barierki, postawiono kordony policji. To przeciwko nam policja używała brutalnej siły – powiedział.
Sąd ogłosi wyrok 19 lipca o godzinie 14 w sali 361.
Piotr Stańczak
Obywatele RP notują nazwiska prawników, jak do klasy wróci pani, to się poskarżą, a prawnicy będą gorzko płakać.