Opozycjo, ogłoście warunki koniecznego rozejmu
O wyborach prezydenckich mówiło się jeszcze niedawno w kategoriach „boju ostatniego”. Rzeczywiście ze strony opozycji te wybory wyglądają na mecz ostatniej szansy. Przegrawszy je, otworzymy przed PiS drogę do trwałej dyktatury. Wygrawszy, możemy PiS zatrzymać. Wśród komentatorów i polityków dominował do niedawna pogląd, że wygrana w wyborach prezydenckich byłaby początkiem przyspieszonego końca władzy PiS. Zachowania polityków opozycji na nic takiego jednak nie wskazują. Nie skłaniają do optymizmu ani co do szans wyborczych, ani co do tego, że wygrana przyniosłaby jakikolwiek istotny przełom. Główną motywacją opozycji od dawna wydaje się strach. Koronawirus tylko pogorszył sprawę.
Pisowski Sejm przyjął specustawę o epidemii ze wsparciem opozycji i bez protestów. Na jej podstawie wydano dekret min. Szumowskiego, wprowadzający w Polsce de facto stan wyjątkowy. Bez konstytucyjnych rygorów i szczególnych zobowiązań ciążących na władzy w konstytucyjnych stanach nadzwyczajnych. Napisano i powiedziano w ostatnich dniach mnóstwo o tym, w jaki sposób „stan zagrożenia epidemicznego” obchodzi konstytucyjne regulacje stanów nadzwyczajnych. Pisze się zwłaszcza o dość w sytuacji epidemii oczywistej konieczności odłożenia wyborów prezydenckich. Politycy opozycji w tej sprawie jednak milczą – przecież tę ustawę dopiero co poparli. W sposób charakterystyczny dla opozycyjnych postaw mało kto zająknął się przy tym o stratach ponoszonych przez obywateli w stanie „wojny z wirusem” i o odpowiedzialności państwa za nie.
W normalnych, konstytucyjnych warunkach któregoś ze stanów nadzwyczajnych (wojenny, wyjątkowy, klęski żywiołowej) państwo ma zaś obowiązek odszkodowań wobec obywateli, którzy stracą np. własność, pracę, biznes. A każdego dnia każdy z nas ponosi właśnie takie straty. Bez żadnych gwarancji ze strony państwa. O tym w publicystyce ciszej.
Niezależnie od wszystkiego, głosom komentatorów i prawników towarzyszy przerażająca, cyniczna i beznadziejnie głupia cisza polityków opozycji. Nie tak dawno przecież – kiedy uchwalano specustawę, na podstawie której Szumowski wprowadził stan de facto wyjątkowy bez konstytucyjnych konsekwencji – opozycja od lewa do prawa głośno gratulowała sobie nawzajem odpowiedzialnej postawy. Zwykłe dla PiS tempo uchwalania kolejnego prawnego bubla zyskało tym razem uznanie opozycji. Dominował lęk i przekonanie, że kto się wychyli i zaprotestuje, ten zostanie przez propagandę PiS skutecznie osmarowany jako ktoś, kto własny interes polityczny przedkłada nad zdrowie rodaków.
Dziś natomiast zewsząd słychać inne komentarze – wypowiadane jednak tym razem półgłosem. W maju nadejdzie mianowicie apogeum kryzysu. Szpitale będą zatkane przypadkami zarażonych, ludzie powszechnie odczują straty wynikające z ograniczeń czasu epidemii, bo kiedy zawali się znaczna część przedsiębiorstw, zostaną bez pracy i środków do życia. Na Dudę i PiS ma spaść odpowiedzialność za ten stan rzeczy. I przynieść im klęskę.
To wstrętne kalkulacje. I przeraźliwie głupie. Niezależnie zresztą od faktu, że mamy w Polsce czasów zarazy władzę najgorszą z możliwych, każda władza i każdy system ochrony zdrowia – nie tylko nasz, skrajnie niewydolny – znalazłby się w kłopocie podobnym. Kalkulować plajtę politycznego wroga w ten sposób jest czymś niesłychanie podłym – a choć to są trafne kalkulacje, cynik opierający na nich własne nadzieje, okaże się idiotą. Jeśli państwo zawali się w maju w trakcie wyborów, rezultatem będzie wszystko, tylko nie triumf praworządnej demokracji. Spodziewać można się raczej przyjęcia przez PiS ścieżki bardziej tym razem przypominającej Turcję niż Węgry. Nigdy w historii kryzys i rozkład państwa nie przyniósł ładu – przynosił ruchawki niezadowolonych i dyktaturę, a nie praworządny ład. Wie to każdy kretyn. Nie wiedzą tego nasi „demokratyczni przywódcy”.
Mam wciąż nadzieję, że wypowiadane półgłosem kalkulacje tego rodzaju nie zdominują naszego myślenia. Proszę o to i tego żądam. Nie wierzę, że nie znajdzie się w partiach potencjał trzeźwego i odpowiedzialnego myślenia. Elementarnej empatii. Żaden kraj nie poradzi sobie z pandemią bez współdziałania wszystkich ze wszystkimi. To warunek konieczny w stanach nadzwyczajnych. W silnych i zdrowych państwach jest to konieczne, w państwach słabych i pogrążonych w kryzysie – tym bardziej. Nie zwycięstwo w wyborach jest celem na dzisiaj dla Polaków. Tym celem jest wrócić do normalnego życia z minimalnymi stratami.
Opozycja musi twardo, odważnie i najgłośniej jak umie postawić warunki politycznego rozejmu na czas wojny z epidemią. Są oczywiste:
- Stan nadzwyczajny musi zostać wprowadzony zgodnie z konstytucyjnymi rygorami;
- Wybory prezydenckie muszą zostać odroczone. Moratorium powinno objąć wszelkie zmiany ustrojowe – w tym np. zmianę prezesa Sądu Najwyższego i dalsze działania w sądownictwie;
- Obywatele muszą dostać potwierdzenie ochrony własnych praw przez państwo.
Uchwalając specustawę PiS postawił opozycję przed szantażem, który okazał się skuteczny. Opozycja może dziś postawić sprawę w podobny sposób. Trzeba zadeklarować chęć rozejmu, jasno powiedzieć, że nie wybory są celem, a wyjście z epidemii. Postawić warunki tak, by odmowa wymagała od PiS dokładnie tego, czego tak bardzo boi się opozycja – jasnej deklaracji, że polityka jest ważniejsza niż epidemia. To lekcja z politycznego elementarza, której opozycja nie odrobiła w ostatnich 5 latach. Czas najwyższy.
18 marca 2020, Paweł Kasprzak
Paweł : Pełna zgoda na trzy warunki jakie musi spełnić PiS. Obawiam się jednak, że PiS chce postawić wszystko na jedną kartę: liczą na przeprowadzenie wyborów 10 maja i zwycięstwo Dudy ZANIM pandemia przybierze rozmiary klęski żywiołowej… Według zasady „po nas choćby potop”. Mając prezydenturę będą mieli niekonstytucyjną, jak zresztą i teraz, pełnię władzy AUTORYTARNEJ i współpraca opozycji i jakikolwiek rozejm nie będzie już im potrzebny. DLATEGO nie chcą zmieniać i nie zmienią terminu wyborów‼️‼️‼️
Prawdopodobnie tak właśnie chcą i prawdopodobnie tak zrobią. Niemniej jest dzisiaj bardzo łatwo postawić ich w sytuacji, w której będą to musieli powiedzieć niemal otwarcie. Wystarczy postawić ofertę, którą będą musieli otwarcie odrzucić.
Pawle – obawiam się tego że tzw ,, opozycja parlamentarna ” nic z tego nie zrozumie . A nieliczni którzy zrozumieją będą – jak dotychczas – bali się cokolwiek uczynić by nie narazić się TVP i klerowi .
Paweł nie lubi polityków opozycji. Czy jest ktoś (oprócz siebie oczywiście), kogo Paweł lubi?
Lubię np. Żakowskiego, choć on czasem opowiada bzdury, a niezbyt lubię Lisa, choć on czasem miewa rację. Mówić o tym można dużo. Tekst nie jest jednak o tym, kogo lubię, tylko co jest do zrobienia, nie zauważyłeś Tomku? No, najwyraźniej nie zauważyłeś.
To, że się politycy opozycji kompromitują w moich oczach ani nie jest ważne, ani mnie samego nie ekscytuje w żadnym stopniu, bo niestety już przykłem do tego. Ważniejsze jest, że mizeria opozycyjnych kalkulacji jest nader czytelna dla tych, którzy w takim lub innym terminie pójdą głosować. Opozycja przegrywa — a wraz z nią Ty i ja, bo nie zdołaliśmy wyłonić ani nowych programów, ani nowych ludzi. Ja przynajmniej próbuję, Ty zaś dzielnie przeciwdziałasz. Obaj robimy to z patriotyzmu i przywiązania do demokracji — co jest dość zabawne. Świat po kryzysach — faszyzujący populiści jak PiS, koronowarirus, ocieplenie — nie będzie już taki sam, a cała klasa ludzi wpływowych (na Ciebie wpływ mających na pewno), wbrew wszystkim napomnieniom ludzi mądrzejszych od wszystkich nas razem wziętych, postępuje jak by się nic nie stało i jakby wszystko miało być po staremu.
Pan Kasprzak ciągle udaje, że w Polsce jest jakaś „opozycja” opisując ją bez cudzysłowia. Ostatnie tygodnie znowu dobitnie potwierdziły co to za „opozycja” i czym jest dla niej praworządność, prawa obywateli i konstytucja.
Ja tam różnicy między nierządem i „opozycją” nie widzę. To wszystko jest uszyte z tego samego stęchłego materiału przejętym w spadku po nazizmie i komunie. „Przewodnia rola partii w narodzie” (czytaj partyjna dyktatura) od niemal 100 lat ma się dobrze (od 1926 roku) i jest w zasadzie żelazną stałą modelu państwa okupacyjnego.
Słowa mają — owszem — sprawczą siłę, ale nie przywiązywałbym się zanadto do cudzosłowu, a epitety bywają destrukcyjne. Różnic między władzą, a opozycją da się wskazać ileś — te rządy są na kilka sposobów bezprecedensowe, choć źródeł ich zachowań da się rzeczywiście szukać u poprzedników. Wolę się skoncentrować na analizie faktów niż na ocenach.
„Przewodnia rola partii w narodzie” dla przykładu dlatego była groźną patologią, że partia była jedna — nie dlatego, że po prostu była partią, ani nawet nie dlatego, że sama partia była niedemokratyczna. Partie nie bez racji uchodzą za skuteczne reprezentacje części (partii właśnie) społeczeństwa. Ten model nigdy nie działał idealnie, a dzisiaj wszystko wskazuje, że się wyczerpał do szczętu. Nie ośmieliłbym się jednak twierdzić, że znam system alternatywny, sprawdzony, wystarczający i na pewno lepszy. Szukać jednak nie trzeba na ślepo, bo pewne modele deliberacji sprawdzono, a istnieje też sporo twardych dowodów na to, że pomysły z kategorii demokracji bezpośredniej obciąża to, że wyborcy decydują nieracjonalnie, a w niektórych dobrze zmierzonych przypadkach zniekształcenie nieracjonalnością ma systematyczny charakter. Jest o czym rozmawiać i czego próbować, nie trzeba koniecznie operować cudzysłowami i przymiotnikami.
Skuteczna i rzeczywista reprezentacja (partii właśnie) części lub ogółu społeczeństwa może się wyłonić tylko i wyłącznie w wolnych wyborach, to znaczy w takich, w których społeczeństwo ma możliwość wolnego wyrażenie własnej woli, a to z kolei znaczy, w których każdy obywatel wybiera kogo chce, a nie kogo musi wybierać. Jak mi się partia podoba, lub jak realizuje moje interesy i wybieram ją z własnej woli mając do wyboru również inne niepartyjne i niecentralistyczne opcje, to wtedy taka partia rzeczywiście uzyskuje realną reprezentatywność dla mnie lub części społeczeństwa. W momencie, gdy nie mam takiego wyboru partie wszystkie razem tracą organicznie społeczną reprezentatywność.
Z punktu widzenia obywatela demokracja w PRL-u i w III RP jest tyle samo, czyli gówno warta, bo jako obywatel nie mam ciągle tej wolności wyboru a nielegalny i antykonstytucyjny monopol medialnie i urzędowo koncesjonowanych aparatów celebrycko-nomenklaturowych na udział w wyborach do Sejmu jest zaprzeczeniem demokracji. I kosmetyka tu nic nie zmienia. Nieco sztywniejsza w parytetach i w szyldach „demokracja socjalistyczna” trzech partii w PRL-u w istocie się nie różniła dla obywatela od dzisiejszego „centralizmu demokratycznego” o płynniejszych parytetach i szyldach. Obywatel tak jak nie miał, tak i dzisiaj nie ma najmniejszego wpływu na wybór swoich rzeczywistych reprezentantów.
Pan jest zbyt inteligentny i nadto wykształcony, by nie wiedzieć czym jest demokracja, bierne prawo wyborcze, powszechność, równość i wolność demokratycznych wyborów. I nie wiem dlaczego „pali Pan głupa” udając, że nie wie o co chodzi. W Polsce nie ma nawet śladowych form demokracji reprezentatywnej (na poziomie centralnym), więc po co zbaczanie na jakieś zastępcze tematy o demokracji bezpośredniej czy innych aspektów systemów politycznych.
Cudzysłowia są ważne, gdy służą odkłamywaniu podstawowych pojęć. Skoro „demokracja” w Polsce nie ma podstawowych cech demokracji, to zasługuje na cudzysłów. Jak Pan zaprosi do studia trzech „byłych” pisowców najparszywszego sortu i wystawi szyld „debata opozycji”, to ta „opozycja”, podobnie i „debata publiczna” również na cudzysłów zasługują.
Na bluzgi zresztą też.
„W Polsce nie ma nawet śladowych form demokracji reprezentatywnej (na poziomie centralnym)” – pisze bisnetus. Ciekawe, że możliwość wyboru między istniejącymi partiami nie zasługuje nawet na miano śladowości… To kiedy demokracja stanie się śladowo albo i bardziej namacalnie reprezentatywna? Gdy wyborcy zagłosują na więcej niż 460 podmiotów, wobec czego trzeba będzie rozmnożyć stanowiska poselskie do kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu tysięcy? A może dopiero wtedy, gdy każdy będzie mógł zagłosować na siebie samego i w rezultacie będziemy mieć potencjalnie 30 mln „bezpośrednich reprezentantów”?
https://oko.press/tak-pis-zalegalizuje-wadliwe-wybory/?utm_medium=Social&utm_source=Facebook&fbclid=IwAR1-bgyAgrJKbDY2kVtm1FGgx1a4OVYuMLaBOQeCbZHSBiz2dM6QZJ0FVBI#Echobox=1584652632
I tak całe pisanie psu na budę nie starczy……
Może zacznijmy od politycznego kontekstu tego, co się stało w Sejmie. Przecież zakazem zgromadzeń ponad 50 osób nie objęto posłów nie dlatego, że tam więcej niż 50 z nich się na prawdę bardzo lubi, tylko dlatego, że nie chcieli by im w końcu kazano iść na zapomogę ze względu na niemożność zarobkowania.
Za tę przynętę się wszyscy od lewa do prawa sprzedali, a teraz muszą iść na każdą nowelizację budżetu, bo jako zapaleni zwolennicy zgody „narodowej” muszą się zgodzić z dyktatem numerycznej większości sejmowej, a jeszcze w telewizji oglądać zatroskane twarze władzy, lub raczej jej/jego awatarów.
Tutaj pewnie byłbym gotów w zgodzić się z Wielce Szanownym Bisnetusem, pod warunkiem że ukonstytuowanie polityczne większej grupy wolnych Obywateli cokolwiek by zmieniło. Otóż w to akurat nie wierzę. Wieloletni magiel informacyjny, przekrzykiwanie się (popatrzcie na debaty w polskich stacjach telewizyjnych, orędzia, wystąpienia w Parlamencie UE itp.), publiczny cynizm zabarwiony patriotyzmem, humorem, a zwłaszcza humorem absurdalnym lub czarnym i doszliśmy do ściany. Zapanowała bezlogika, bo nie pozwolono na dystans do problemów, które trzeba rozwiązywać.
Opozycja, przynajmniej ta oficjalna, to półprodukt parlamentarny, czego dowodów nam nie szczędzi. Nie chcę nikogo obrażać, ale gdzieś naszej symbolice zabrakło albo nocnika, albo spluwaczki, bo to jednak są oznaki jakiejś higieny.
W sytuacji zaboru władzy nie ma mowy o żadnych kompromisach, trzeba to jasno i wyraźnie podkreślać w każdym wystąpieniu.
PIS jak mantrę powtarza swoje racje zastosujmy tę samą logikę wypowiedzi. Żadnych uzgodnień, to nie koronawirus nam zagraża ale mafia która dorwała się do władzy pod pretekstem demokratycznych wyborów.
Są granice których żadni politycy przekraczać nie mogą i jedyne co powinno się zrobić po wsze czasy to ustalić 5, 7, 20 przykazań nie przekraczalnych.
A jak tu piszecie, że ktoś kogoś lubi albo nie lubi to dalej bawicie się jak dzieci w piaskownicy