Lex Miesięcznice – skuteczna odpowiedź
PiS odbiera kolejną porcję obywatelskich praw. Dobrze wiemy, jak się temu sprzeciwić. Trzeba te prawa po prostu sobie wziąć. Czy PiS na to pozwoli, czy nie.
Pisowskie ustawy i rozporządzenia
W Sejmie leży projekt ustawy nowelizującej prawo o demonstracjach. Jest kuriozalny. Nadaje uprawnienia decyzyjne wojewodom, a zatem rządowi, a nie samorządom. I wyposaża rząd w możliwość zablokowania każdego zgromadzenia. Wystarczy, że miejscowy proboszcz ustawi ołtarzyk i skrzyknie gromadkę parafian, by w promieniu 100 metrów nie mogła się odbyć żadna demonstracja. Szczególną ochronę zyskały ulubione przez Kaczyńskiego miesięcznice smoleńskie oraz doroczny marsz narodowców. Uprzywilejowanie w stosunku do obywatelskich demonstracji uzyskały oczywiście imprezy organizowane przez władzę. To jawne pogwałcenie wszelkich konstytucyjnych i międzynarodowych norm.
Gołym okiem widać w tym skutek naszych działań wobec miesięcznic. Kuriozalna definicja cyklicznych zgromadzeń została skonstruowana tak, by objąć miesięcznice i nic więcej – ONR ze swoimi marszami załapał się być może przypadkiem, ale żadnych innych wydarzeń już się w ten uprzywilejowany sposób potraktować nie da. Nikt nie ma wątpliwości, że jest to skutek dziewięciomiesięcznej historii kontr-miesięcznic Obywateli RP.
Jest niewykluczone, że PiS zechce w ekspresowym tempie przepchnąć nowelizację – tak, by zapowiedziana przez nas blokada miesięcznicy 10.12 w obronie 17 rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej protestujących bezsilnie przeciw ekshumacjom ciał ich bliskich była już nielegalna. Jeśli ustawa do tego czasu nie przejdzie, jest jasne, że 10.12 PiS zechce „burdami i prowokacjami” uzasadnić jej sens.
To nie jest pierwszy przypadek, kiedy działania Obywateli RP powodują legislacyjną inicjatywę PiS. Kiedy w lipcu przez Sejm i Senat przechodziła kolejna nowelizacja ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, w ramach protestu najpierw złamaliśmy obowiązujący w trakcie szczytu NATO zakaz zgromadzeń, a potem zmusiliśmy straż marszałkowską do interwencji, rozwijając przed głównym wejściem do Sejmu protestacyjny transparent. W następstwie tej akcji kilka dni później Marszałek Kuchciński uregulował zasady wstępu do Sejmu, zamykając obywatelom dostęp na teren przed sejmowymi budynkami. Wymagane są przepustki i straż marszałkowska obejmuje zakazem ich wydania wszystkich, którzy protestowali w sejmowej strefie chronionej. Kuchciński zakończył w ten sposób niemal wiekową tradycję kompleksu – ten teren był publiczny przez cały okres II RP, włącznie z momentami tak dramatycznymi jak zabójstwo Narutowicza i Zamach Majowy oraz w PRL – również np. w stanie wojennym.
Nasza odpowiedź
Odbieranych nam właśnie praw obywatelskich nie należy się domagać, ani o nie prosić. Nie ma już żadnych parlamentarnych mechanizmów, by rządzącą większość PiS powstrzymać. Parlamentarna opozycja się dla PiS nie liczy, a jej wyrazy oburzenia budzą wyłącznie satysfakcję szalonego prezesa, który lubi patrzeć na bezsiłę przeciwników. Podobny skutek mają pozaparlamentarne protesty oburzonych. Czasem – z rzadka – masowe demonstracje potrafią skłonić PiS do zwolnienia tempa, jak to się zdarzyło w przypadku protestu kobiet oraz w początkowym okresie, kiedy marsze KOD miały rosnącą i niepokojącą dla władz dynamikę. PiS jednak umie ignorować i przeczekiwać również takie protesty.
Odbierane nam właśnie obywatelskie prawa można i należy po prostu sobie wziąć. To bardzo prosta droga, o której wiemy, że zadziała na pewno, o ile tylko stać nas będzie na to, by ją wybrać.
Od jakiegoś czasu prowadzimy akcję w Sejmie. Jej uczestnicy uzyskują przepustki, wchodzą na teren Sejmu i tam wykonują cokolwiek przez Kuchcińskiego zakazanego. Rozwijają transparent dowolnej treści, powodując natychmiastową interwencję straży. Ostatnio jej funkcjonariusze szarpali się z Ewą Błaszczyk i Marią Kobus o czystą, biało-czerwoną flagę. Uczestnicy protestu zostają pozbawieni przepustek, strażnicy czasem bywają zmuszeni do wyniesienia ich z terenu Sejmu (odmawiają opuszczenia i stawiają bierny opór), następnie zostają objęci rocznym zakazem wstępu. Tworzymy listę „nieobsługiwanych klientów” Sejmu i Kuchcińskiego. Ta lista będzie rosła. Dołączą do niej ludzie znani i zasłużeni. Liczymy na gesty solidarności parlamentarzystów opozycji. Kuriozalne i śmieszne rozporządzenie Kuchcińskiego nie ma się szans utrzymać. Przestanie być wykonywane. Będziemy mieli prawo demonstrowania przed Sejmem. Wzywamy wszystkich do udziału w tym proteście. Wygramy go. Tu i teraz, a nie przy okazji wyborów, które nie wiadomo, czy się odbędą.
10 grudnia staniemy na Krakowskim Przedmieściu. I będziemy stawali w każdą smoleńską miesięcznicę. Czy prawo będzie na to zezwalać, czy nie. Będzie nas stamtąd trzeba wynosić. Karom się poddamy, ale nie ustąpimy. Zakaz demonstracji po prostu się nie uda. Będziemy demonstrować. Nie ma skuteczniejszego sposobu walki o demokratyczne prawa niż je sobie po prostu wziąć.
Podobnie postąpiły środowiska przedsierpniowej opozycji: choć nie były liczne, potrafiły stworzyć drugi obieg wydawniczy i faktycznie zrealizować – wbrew ówczesnemu prawu i represjom policji politycznej – wolność słowa. Kiedy z kolei pod koniec lat osiemdziesiątych ludzie przestali bać się demonstrować, przestali uciekać przed ZOMO i SB, kiedy znów wbrew prawu i represjom powstały jawnie i otwarcie działające komisje nielegalnej „Solidarności”, kiedy na ulicach stanęły na przekór zakazom i represjom protestacyjne pikiety Ruchu Wolność i Pokój i kiedy tą drogą poszły również inne środowiska opozycji – wtedy Kiszczak z Jaruzelskim zaprosili „Solidarność” do rozmów przy Okrągłym Stole. To tak się postępuje z dyktaturą.
10 grudnia chodzi również o inną rzecz. Trwają ekshumacje grobów smoleńskich ofiar. To obrzydliwy, haniebny, propagandowy cyrk na profanowanych grobach. Kaczyński nie ma już jak udawać, że smoleńskie comiesięczne obrzędy mają cokolwiek wspólnego z modlitwą za zmarłych. Własną decyzją niszczy wszelkie pozory chrześcijańskich wartości. W obronie 17 samotnie protestujących rodzin zapowiedzieliśmy mu, że kolejna miesięcznica się nie odbędzie. W miejscu koszmarnego smoleńskiego „ołtarzyka” i tam, gdzie ustawia swoją groteskową drabinkę, zastanie nas – wolnych obywateli stających solidarnie w obronie podstawowych wartości. Wzywamy do udziału również w tej akcji. Wystarczy przyjść i wziąć własne prawa we własne ręce. Tak się wygrywa z dyktatorską władzą. Tu i teraz.
Boję się, że Polacy zmobilizują się dopiero wtedy, gdy władza użyje przeciwko Wam pałek. Młodzi Polacy jak na razie niewiele stracili. Urodzili się w wolnej Polsce. Myślę, że tylko utrata Internetu może wzniecić ich bunt. Cierpię, gdy na to wszystko patrzę. Cierpię, że odległość i problemy zdrowotne nie pozwalają mi być z Wami fizycznie.
Nowa akcyza na auta może skutecznie zmobilizować Polaków do wyrażenia swojego niezadowolenia, czego nie można powiedzieć o Państwa akcjach. Jeśli mogę coś poradzić (chociaż sam nie wiem, dlaczego to robię, zważywszy na mój stosunek do Państwa grupy), to polecam skupić się na aspektach ekonomicznych, ponieważ tutaj rząd nie ma jak się bronić.