Demokracja uliczna z ilościowej przechodzi w jakościową
Podczas październikowej miesięcznicy Anno Domini 2017 wydarzyła się rzecz niespotykana. Liczba demonstrantów po obu stronach barykady była zdecydowanie mniejsza niż liczba policjantów i BOR-owców ściągniętych do zapewnienia spokojnego przemarszu zwykłemu posłowi
Tak więc na Krakowskim Przedmieściu i w okolicach były głównie barierki, funkcjonariusze, policyjne auta w różnych rozmiarach i dwie grupki obywateli. Ci z różańcami i krzyżami przeszli metalowym wąwozem, jak to ostatnio mają w zwyczaju, by pod hotelem Bristol uraczyć szacownych gości ekskluzywnego przybytku przemową wodza i religijnym zawodzeniem. Nic tu nie było nowego, poza zdecydowanie mniejszą energią niż w ostatnich miesiącach.
Natomiast po stronie Obywateli RP ilość przeszła zdecydowanie w jakość. Usłyszeliśmy odtwarzane z taśmy fragmenty przemówienia śp. Lecha Kaczyńskiego, były cytaty z tegoż rzucane na ścianę dzwonnicy kościoła św. Anny, były ulotki rozrzucane wśród demonstrantów i białe róże rozdawane na placu.
Po, jak zawsze emocjonalnej, przemowie Pawła Kasprzaka i podobnej reprezentantki organizacji kobiecych, do mikrofonu podeszła Monika Dąbrowska z ruchu Obywateli RP. W porywającym, wyrwanym z trzewi apelu-oskarżeniu zwróciła się do posła Kaczyńskiego z czytelnym komunikatem: „Jest pan zbrodniarzem, bo podzielił pan społeczeństwo, tak zrobił to pan”.
On zapewne nie usłyszał, ale słyszeliśmy my i długo nam to zostanie w pamięci. Chciałoby się napisać, że usłyszy cała Polska, ale niestety może być z tym kłopot, gdyż mediów było jak na lekarstwo, a pobieżny przegląd relacji zaraz po demonstracji pokazał, że formuła tego protestu nie cieszy się zainteresowaniem kolegów dziennikarzy.
Może i lepiej, bo gdy coś piszą, to mylą wszystko z wszystkim, a już na pewno nieposłuszeństwo obywatelskie z zadymami, brutalne interwencje policji z przepychankami demonstrantów itd.
Nie widzą ani obrony głośników pod kolumną, ani aresztowania młodych ludzi za niszczenie elewacji rzucanym z rzutnika napisem. Nie odnotowali odbicia kabla, ani marszu pierwszej kadrowej pod Bristol. Wygląda jakby wpadli na chwilę, by zaraz biec do domu i z telewizora zrobić resztę.
Być może to oni mają wyczucie, może ten szlachetny protest nie wart jest opisywania, może są sprawy ważniejsze. Zobaczymy już zaraz.
W środę o 9.00 w sądzie w Warszawie zaczyna się proces 19 osób blokujących wiosenny marsz ONR. Jeśli tam zobaczę wszystkie tuzy dziennikarstwa, kostki na mikrofony z wszystkimi logami znanych mediów i kamery stacji, zmilczę. Jeśli natomiast pojawi się jedynie garstka stażystów oraz Ewa Siedlecka i Piotr Pytlakowski (bo oni są zawsze), to nie tylko pożałuję popełnionego niedawno tekstu w obronie mediów, ale obiecuję, że z takim samym ogniem napiszę co sądzę o moich kolegach po fachu. Bo, że ludzie z konformizmu, strachu, lenistwa zaczynają się urządzać w tej d… jaką nam tu tworzy PiS, mogę zrozumieć, ale że robią to też dziennikarze, tego zrozumieć i na to zgodzić się nie mogę. I zaprotestuję, nawet jeśli miałaby mnie z tego powodu spotkać infamia zawodowa po kres moich dni.
Dziękuję za ten tekst.
Tylko cz aby przechodząc z ilości w jakość nie zamykamy się w getcie marginalizacji? Czy PiS, który ignorował 100.000 manifestacje, nie zignoruje tym bardziej małych, choć jakże dzielnych, zgromadzeń? Czy Europa zauważy?
Czy, w końcu, wykluczanie i wsobność nie przyczynią się do dłuższego „panowania” PiS?
Dobrze powiedziane: „zaczynaja się urządzać…” straszne! Jaką przyszłość gotujemy naszym dzieciom??