Z satysfakcją przyjmę każdy wyrok, również skazujący
Czekam na rozprawę za 10 czerwca bez żalu. W sądzie zapytają mnie po raz kolejny, czy przyznaję się do czynu i do winy. Tak, przyznaję się do czynu, jak zawsze, ale również do winy. Czy i na co należy mnie w związku z tym skazać, to sprawa osobna. Ocena musi tu zależeć od innych okoliczności, a te wyznacza powód naszego protestu
W piątek sąd rozpatrywał zażalenie policji na umorzenie postępowania w sprawie miesięcznicy z 10 czerwca 2017, kiedy po raz pierwszy policja wyniosła ponad setkę osób blokujących trasę smoleńskiego przemarszu. Sąd uwzględnił wniosek policji i skierował sprawę na proces. Proszę się nie oburzać, bo choć samemu mi przykro z powodu podważenia decyzji sędziego Łukasza Bilińskiego, wyrok miał swoje silne uzasadnienie.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Sprawa za czerwcową miesięcznicę będzie ponownie rozpatrzona
Po pierwsze przedmiotem dyskusji była rzeczywista rola przewodniczącego smoleńskiego zgromadzenia Cezarego Jurkiewicza. Sędzia Biliński orzekł, że jego rola nie była znana naszym demonstrantom, którzy wobec tego nie mieli powodu reagować na jego polecenie. Sąd Okręgowy stwierdził w tej sprawie, że przypadkiem nie w pełni widoczny spod poły marynarki identyfikator Jurkiewicza mógł powodować trudności, jednak jego komunikat, asysta policji oraz nasza (m.in. moja) znajomość osoby Jurkiewicza raczej wyjaśniały sprawę, a ustawa nie precyzuje sposobu oznaczenia przewodniczącego zgromadzenia. Trudno temu odmówić słuszności – zresztą Jurkiewicz z całą sprawą blokady marszu miał niewiele wspólnego i jego wynikające z niekonstytucyjnej ustawy „władcze uprawnienia” niewiele nas obchodziły. Czy słusznie, czy nie – tym się sąd nie zajmował: ani w pierwszej, ani w drugiej instancji. Fakty są zaś takie, że wezwania Jurkiewicza mieliśmy gdzieś nie dlatego, że coś było nie tak z jego oznaczeniem. Mieliśmy gdzieś niekonstytucyjne prawo, które świadomie łamaliśmy.
Po drugie ocena Sądu Okręgowego dotyczyła samej logiki procesu rządzącego się prawami kodeksu powstępowania o wykroczeniach i różnic w stosunku do kodeksu postępowań karnych. To skomplikowana materia – konkluzja jest wszakże taka, że umorzenia spraw o wykroczenia bez procesu powinny być z uwagi na istotne różnice w postępowaniu przygotowawczym rzadsze niż w sprawach karnych. Sąd Okręgowy uznał, że materiał dowodowy nie dawał szans na ocenę podstawowych dla sprawy faktów. I również tej ocenie nie da się odmówić słuszności. Ale niezależnie od tych procesowych szczegółów, ja dobrze pamiętam okoliczności sprawy. A one w sposób bardzo jednoznaczny stawiają podstawowe pytania, które nijak się mają do procesowych szczegółów.
Zapadł niedawno wyrok za miesięcznicę 10 marca – uniewinniający, jeszcze nieprawomocny. W odróżnieniu od wcześniejszych miesięcznic jeszcze z 2016 roku, kiedy po prostu staliśmy naprzeciw, najlżejszym gestem nie przeszkadzając smoleńskim, a i tak policja interweniowała, 10 marca próbowaliśmy smoleński przemarsz blokować. Odbywało się to wszystko jednak po rządami starej ustawy o zgromadzeniach. Nasza manifestacja miała prawo odbywać się dokładnie tam, gdzie stał na podeście Kaczyński. Mieliśmy w świetle ustawy większe niż on prawo do zajęcia tego miejsca, bo po prostu zgłosiliśmy je pierwsi. Wyniesiono kilkoro z nas z terenu naszej absolutnie legalnej demonstracji. Pozostałych kordon policji ściskał, usuwając z drogi Kaczyńskiego i zasłaniając przed jego wzrokiem z jawnym i brutalnym naruszeniem prawa. Dowodzący tą akcją policjant powinien za te działania odpowiadać karnie. Przekroczył uprawnienia, naruszył nasze prawa, naszą godność i cielesną nietykalność. Absolutnie nie wolno tego pozostawić bez konsekwencji.
Nasza odmowa cofnięcia z miejsca zajmowanego zwykle przez smoleński „ołtarzyk” naruszała jednak prawa „smoleńskich żałobników” ograniczając ich wolność robienia tego, co uważają za stosowne. Tę ich wolność szanowaliśmy poprzednio widząc w tym dużą i fundamentalnie ważną wartość: nie chcemy, by ktokolwiek ingerował w ten sposób w nasze wolności. Czy mu na to przepisy prawa pozwalają, czy nie. W grudniu 2016 r. zdecydowaliśmy się z „miejsca smoleńskiego krzyża” jednak nie zejść dobrowolnie, ponieważ nasze prawa naruszano coraz brutalniej i ponieważ właśnie rozpoczęły się ekshumacje wbrew protestom rodzin. Chcieliśmy je zatrzymać, niesłusznie zakładając, że ta sprawa znajdzie zrozumienie i wsparcie w opinii publicznej. Zrobiliśmy to mając pełną świadomość, że tym czynem naruszamy istotną wolność przeciwników, choć jeszcze nie żaden przepis prawa. Ten protest przypomina raczej strajk — działanie legalne, choć on każdy strajk z definicji narusza cudze wolności i cudzą własność — a nie demonstrację legalną w świetle wolności zgromadzeń publicznych. Ówczesne prawo było jednak jeszcze wtedy po naszej stronie.
ZOBACZ: Paweł Deresz: Został mi jeszcze Trybunał Sprawiedliwości [WIDEO]
Poczynając od maja 2017 roku sytuacja się zmieniła — nasze protesty rozgrywały się pod rządami nowej, pisowskiej, niekonstytucyjnej ustawy, która pisowskie miesięcznice chroniła specjalnym statusem „zgromadzeń cyklicznych”, a naszych demonstracji po prostu zakazywała. Tę ustawę od tego czasu łamaliśmy. Świadomie. Tak było również 10 czerwca. Przez chyba dwie godziny powtarzałem w kółko komunikat, że każdy, kto w tej demonstracji zajmie miejsce na jezdni obok nas, złamie prawo i narazi się na konsekwencje, którym trzeba będzie stawić czoła. Ponad 300 osób się na to wtedy zdecydowało – bardzo świadomie, wiem to na pewno – z tego dobrze ponad setkę wyniesiono, a kilkadziesiąt osób staje z tego powodu przed sądem. Było obok jeszcze dobrze ponad tysiąc osób, które w blokadzie nie wzięły udziału, a tylko było dla niej bezcennym moralnym wsparciem. Ci ludzie, w odróżnieniu od nas „strajkujących”, realizowali własną wolność słowa. Nie tworzyli zgromadzenia naruszającego stumetrową „strefę ochronną” wokół „zgromadzenia cyklicznego”. Stali, każdy osobno, za pomocą białej róży demonstrując swoje poglądy i korzystając w ten sposób z wolności słowa należnej każdemu i w każdych okolicznościach.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Sąd nie zgodził się, by Frasyniuk był straszakiem na obywateli
Ja wobec tego czekam na rozprawę za 10 czerwca bez żalu. W sądzie zapytają mnie po raz kolejny, czy przyznaję się do czynu i do winy. Wreszcie doczekam się więc tego, na co czekałem od dawna, bo tak – przyznaję się i do czynu, jak zawsze, ale również do winy. Tak, próbowałem zablokować niezakazane zgromadzenie smoleńskie, naruszając w ten sposób art. 52 kw. Należy mnie uznać winnym jego naruszenia. Byłbym winny również — i to jest ważne uzupełnienie — pod rządami starej ustawy, którą w pełni przecież respektowaliśmy. Czy i na co należy mnie w związku z tym skazać, to sprawa osobna. Ocena musi tu zależeć od innych okoliczności, a te wyznacza powód naszego protestu. Otóż blokowałem smoleński marsz, ponieważ:
1. Wbrew każdym przepisom będę się sprzeciwiał demonstracjom każdej totalitarnej idei, a idea smoleńska jest bliska faszyzmowi;
2. Niekonstytucyjne prawo o zgromadzeniach narusza wolność zgromadzeń i ustanawia nierówność wobec prawa – odmawiam mu posłuszeństwa, świadomie łamiąc jego przepisy;
3. Haniebne ekshumacje naruszały wszelkie ludzkie wartości i odbywały się z rażącym pogwałceniem praw protestujących rodzin – w ich obronie stawałem.
Można na tej podstawie – koniecznie wziąwszy pod uwagę demonstracyjnie pokojowy charakter naszego protestu – uznać mnie za niewinnego, choć sam się do winy przyznaję. Oznaczać to jednak musi przyznanie racji powodom mojego protestu. Można również uznać mnie za niewinnego nie dlatego, że Jurkiewiczowi identyfikator odwinął się na wietrze, ale dlatego, że pisowska ustawa o zgromadzeniach cyklicznych w drastyczny sposób narusza art. 57 polskiej Konstytucji.
Z satysfakcją przyjmę każdy wyrok, również skazujący. Żadnej grzywny nie zapłacę i z chęcią ją odsiedzę. Do cholery, trzeci już rok usiłuję doprowadzić właśnie do takiej konfrontacji obywatela z państwem.
Paweł Kasprzak
fot. Jerzy Szafraniec/Facebook
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Pomóż nam walczyć o demokrację w Polsce. Dołącz do nas albo nas wesprzyj!” tresc=” Twoje wsparcie pozwoli nam dalej działać! „]
 
Jak dla mnie, to trochę kontrowersyjne podejście. Ale bardzo polskie. Jest Pan prawdziwym polskim patriotą. Mesjanizm się kłania. Woli Pan być męczennikiem na ołtarzu świętego zła, niźli zwykłym śmiertelnikiem w krainie normalności. W społeczeństwie chłopskiego pochodzenia i u mnie nie znajdzie za dużo zrozumienia. Ale wśród romantyków i prawdziwych polskich patriotów może tak.
Jest coraz więcej dni w roku, w których całkowicie odcinam się od mediów (bez 100% skuteczności, bo to dzisiaj trudne). Są to tak zwane dni prawdziwych patriotów. Takim dniem był ostatnie 31 sierpnia, w którym prawdziwi patrioci ze styropianu wymienili prawdopodobnie po raz setny między sobą swoje rytualne patriotyczne rzygowiny. Takim dniem jest też 1 września służącym do podobnych okazji, a w których 100.000 poległych zwykłych żołnierzy stawiających pierwszy zaciekły opór Hitlerowi nikt specjalnie nie wspomina. Dla nich nie ma pochodów i apeli poległych. Następny z większych dni prawdziwych patriotów w kalendarzu jest zapewne 11 listopada. Prawdziwi patrioci będą mieli swój wielki dzień do wytrysku rzygowin. Ale chłopi i ich potomkowie wyłączą telewizory i może i przeklną może pod nosem: kiedy w końcu tych prawdziwych patriotów rozdziobią wrony i kruki. Kiedy w Polsce nastanie normalność dla zwyczajnych ludzi.
A po co tyle jadu i obrażania strony przeciwnej? Zgodzę się z tym, że w takie dni jak wczoraj, oficiele zamiast wspominać tych, którym dni te powinny być poświęcone, bawią się w lansowanie swoich światopoglądów i kandydatur. A to niestety trwa od 30 lat, nie ważne kto jest aktualnie u sterów…
Skąd Pan wie co zrobią chłopi i ich potomkowie?
To jest właśnie sedno obywatelskiego nieposłuszeństwa – przeciwko złemu prawu, za łamanie którego jest się gotowym ponieść konsekwencje. Z mesjanizmem nie ma nic wspólnego, z patriotyzmem i owszem: chcę żeby w moim kraju było prawo stanowione zgodnie z konstytucją i w procedurach i w treści.
Mój nieco sarkastyczny ton i poczucie kontrowersji opierało się właśnie na tym szczególe. Co innego jest bycie gotowym na ponoszenie konsekwencji za przeciwstawianie się złu i złemu prawu, a co innego jest pragnąć i marzyć o poniesieniu konsekwencji za przeciwstawianie się złu i złemu prawu. Będziemy otwierali szampany z radości, gdy zło zwycięży a złe prawo pokaże pazury? Dzisiaj sądy na razie dość konsekwencje biorą stronę obywateli i Konstytucji. Czy poczucie sukcesu ma się pojawić, gdy sądy zaczną wykonywać polecenia okupacyjnej władzy i produkować pierwszych więźniów politycznych?
A ja chcę żeby nikt nie rościł sobie prawa do oceny czy dana ustawa jest zgodna z Konstytucją czy nie jest, poza TK. Sformułowanie „mieliśmy gdzieś niekonstytucyjne prawo” – jest wyjątkowo paskudne. Chociaż jeżeli można krzyczeć o działaniu niezgodnym z Konstytucją, a jednocześnie „nie widzieć” odpowiednich zapisów w Konstytucji – chociażby art. 197, to nie ma o czym dyskutować.
Natomiast jeżeli chodzi o kwestie ekshumacji to zacytuję wypowiedź p. Ewy Kochanowskiej:
„Z polskiego kpk jednoznacznie wynika, że kiedy istnieje podejrzenie przestępczego spowodowania śmierci, a takie podejrzenie istniało i istnieje w związku z każdą katastrofą, obowiązkiem polskich prokuratorów było dokonanie po przyjeździe tych zwłok do Polski oględzin zewnętrznych i ewentualne zarządzenie sekcji. Tego nie zrobiono….29 kwietnia 2010 r. przed Sejmem zdaje sprawozdanie ówczesna minister zdrowia. Nie od dziś wiemy, że nazwanie ją przesadną kłamczynią nie jest przesadą. (…) Pod koniec października rodziny składają pierwsze wnioski o ekshumację. Publicznie nazywa się ich „psychopatami”, „hienami cmentarnymi”, „nekrofilami”. Prokuratura wojskowa nigdy nie odpowiedziała na te wnioski. Dopiero na kilka tygodni przed likwidacją wysłała zawiadomienie o oddaleniu tych wniosków.”
I jeszcze jedno zdanie z tego wstrząsającego wystąpienia:
„Zapowiedziane przez Prokuraturę Krajową ekshumacje szczątków ofiar tragedii 10 kwietnia 2010 r. budzą emocje wśród rodzin ofiar. Co mniej zrozumiałe, a nawet podejrzane, także u osób postronnych, więc z całą pewnością raczej powinny one milczeć. ”
http://m.niezalezna.pl/87978-nazwanie-ja-klamczynia-nie-jest-przesada-mocne-slowa-ewy-kochanowskiej-o-kopacz
Nie istnieje żadna poszlaka techniczną wskazująca na celowe działanie czlowieka w Smolensku. Wyrok WSA wyklucza prawomocności orzeczeń TK. Logika oparta jest na układzie implikacji, a nie na zonglowaniu postprawda. Trzezwiejemy!!!
Szanowna Pani elka26,
niekonstytucyjność ustaw stwierdza TK, ma Pani rację. Z pewnością nie uzna Pani, że TK pod rządami p. Przyłębskiej nie ma żadnych atrybutów sądu, nie wspominając o sądzie niezawisłym. Ja tak właśnie sądzę i w tej sprawie nie mam dobrego wyjścia, bo TK nie uzna za niekonstytucyjne niczego, co sam za rażąco niekonstytucyjne uznam — nawet wtedy, kiedy bez wątpliwości litera konstytucji jest łamana, jak to się dzieje w sprawie SN.
Prawdopodobnie odmówi Pani prawa sądom powszechnym do orzekania wprost z konstytucji, wtedy, jeśli orzeczenia stają się w tedy niezgodne z ustawami. Nazywa się takie coś „rozproszoną kontrolą konstytucyjności”, jest to jeden z naszych postulatów — natomiast to nie jest oczywista zasada, to prawda. Tyle, że jest w konstytucji napisane czarno na białym, że konstytucję stosuje się bezpośrednio, chyba, że konstytucja stanowi inaczej. W kwestii obywatelskich wolności — nie stanowi. W kwestii praw człowieka — nie stanowi.
Oczywiście ma Pani również rację co do tego, że nie da się zaakceptować ładu społecznego, w którym każdy ma prawo dowolnie interpretować przepisy prawa i decydować swobodnie, któremu się podporządkowuje, a któremu nie, uznając samodzielnie dowolny przepis za niekonstytucyjny. W zasadzie o tym jest ten tekst — czego Pani nie zauważyła.
Otóż my właśnie nie decydujemy swobodnie. I nie decydujemy bezkarnie. Każdy akt bojkotu prawa z naszej strony jest równocześnie podkładaniem głowy pod topór wymiaru sprawiedliwości — niezależnie od tego, czy sądy są niezawisłe, czy podporządkowane Ziobrze. To jest ta istotna i przez Panią niezauważona różnica. My wiemy, że nam nie wolno decydować dowolnie i bezkarnie. Wierząc we własne racje jesteśmy gotowi na karę. Na tym ten protest polega.
Kiedyś np. demonstrowaliśmy regularnie, nazywając Andrzeja Dudę łgarzem i krzywoprzysięzcą. Podpisywaliśmy się na transparentach z imienia i nazwiska, informując również, że jesteśmy gotowi ponieść wszelką odpowiedzialność z Art. 135 kk, który zakazuje lżenia urzędującego prezydenta — niezależnie od tego, czy obelżywe oświadczenia o nim są prawdą, czy fałszem. Czym różniliśmy się od tych, którzy jeszcze niedawno, w trakcie zwłaszcza kampanii wyborczej Bronisława Komorowskiego nazywali Komoruskim, sprzedawczykiem, złodziejem, zdrajcą, ścierwem wreszcie? Różnicą w sformułowaniach i ich obelżywością? Nie sądzę, żeby to się dało ustalić w dyskusji — każdy ma swój gust w takich sprawach. No, „ścierwo” da się zobiektywizować, bo to jest słowo, które żadnych domniemanych czynów nie piętnuje, a w dodatku pozbawia nazwanego w ten sposób wszystkich atrybutów ludzkiej osoby — i zgodnie z nazistowskim pierwowzorem tego obrzydliwego bluzga, odczłowiecza ofiarę. Ale zostawmy gust i sformułowania. Czy chodzi o stopień wiary w prawdziwość oskarżeń? Raczej nie — należy uznać, że ci plujący na Komorowskiego wierzyli w prawdę własnych oskarżeń równie mocno, jak ja wierzę w prawocność zarzutów przeciw Dudzie. Na czym więc polega ta różnica — dobrze przecież wyczuwalna — pomiędzy jednym zachowaniem , a drugim? Otóż oczywiście na poczuciu odpowiedzialności za słowo. Lżący Komorowskiego uważali, że im wolno — że prawo do bluzgów daje im konstytucyjna zasada wolności słowa. Ja tak nie uważam. Wiem, że lżyć człowieka nie wolno — żadna wolność, a wolność słowa w szczególności, nie daje mi prawa do bezkarnego odzierania kogokolwiek z godności i dobrego imienia. Dopuszczałem się więc świadomie przestępstwa, ponieważ uważałem czyny Dudy za tak wielki skandal, że decydowałem się ponieść wszelkie konsekwencje, byleby tylko sądy, polska opinia publiczna i polityczne zaplecze tego drania zwróciły uwagę, jak ciężkich przestępstw on się dopuszcza i jak haniebnych zniewag doznaje piastowany przezeń urząd i godność polskiego państwa.
Wszystkie prokuratorskie postępowania — wszczęte na podstawie naszych „autodonosów” — umorzono. Oczywiście władzy nie opłacało się iść na czytelną dla wszystkich kompromitację, jaką byłoby postawienie nas przed sądem. My nie zdołaliśmy eskalować tego protestu tak, by Dudzie te transparenty wystawić przed nos i by nie mógł udawać, że o nich nie wie. Trudno było dojść do niego na odpowiednią odległość. W związku z czym ten protest zawiesiliśmy — właśnie dlatego, żeby z bezkarności nie czynić normy.
Żeby stwierdzić, że nie ma żadnych poszlak trzeba chyba przeprowadzić odpowiednie badania. Odkąd to zakłada się a priori, że nie było takiego działania?
Chyba, że zakładamy istnienie daru prekognicji.
Obrońcy praworzadności twierdzą, że wyrok WSA jest ważniejszy od Konstytucji?? – istne curiosum.
Trzeźwiejemy!!!
Logika dwuwartosciowa jest częścią matematyki, trudno to coś zmienić. Z logiki wynikają szczegółowe reguły wnioskowania i udawadniania kolejnych tez. Odpowiednie badania to badania oparte na empirii i wnioskowaniu. Teoria lotu to zaledwie parę tomów, mechanika + mechanika płynów, dojdziemy do 10 upadłych tomów i paru lat w laboratorium. Teraz, żeby było łatwiej stworzono szkoły i tam dobrym studentom dają po kilku latach dyplomy, jak sie już porzadnie nauczą co powinni w profesjonalnym życiu znać, by pójść do dobrej pracy w zawodzie i tam się wykazać. Ja tak zrobiłem, właśnie w lotnictwie.
Wyrok WSA nie dotyczył Konstytucji, tylko prawa do orzekania, więc pisowska zmyla, po raz kolejny.
Jednym słowem, z prekognicja to proszę do podkomisji Pana A., z interpretacją wyrokow sądów do tego całego politycznego talatajstwa, ale nie do w miare normalnych ludzi. Wiarygodnosci nie zdobywa się kilkoma wpisami na forum, wiedzy z prasy, a przyzwoitości powinni byli nauczyć Rodzice.
Trzeźwość? Żeby spojrzeć na siebie, swoje myślenie, postępowanie krytycznie? No wiesz??
Logika jest wielkim osiagnięciem myśli ludzkiej, po co myśleć.
Smutne, że bezwzględnie wykorzystano emocje społeczeństwa i żałobników. Po katastrofach jest niezmiernie trudno ułożyć ludzkie zwłoki w całości. Jeżeli komuś nie wystarcza wyobraźni albo wiedzy o prawach fizyki, niech obejrzy film akcji.
To, że kompletowanie zwłok po katastrofach jest na ogół niemożliwe, powszechnie wiadomo chociażby w wojsku. Prokuraturze też raczej powinno być to nieobce.
Chodzi o oszczerstwo smoleńskie, po co trzymać się faktów, wiedzy, skoro można grać na emocjach. Najlepiej kneblować społeczeństwo i kazać mu za to sobie płacić.
Termin „oszczerstwo smoleńskie” jest innego Autora niż ja, nie podaję nazwiska Autora z rozmysłem, ponieważ obawiam się o jego bezpieczeństwo na polskich ulicach.
Zresztą po co polityce i mediom prawda, ha ha 🙁
Z przykrością zauważam na forum, także pod tym postem, dużo ocen i argumentów ad personam świadczących o stosujących te argumenty (chociażby nazywanie E.Kopacz „kłamczynią”).
Paweł Kasprzak odnosi się do prawa, wartości, podaje konkretne zapisy w kodeksach. Od razu jest oceniany.
Jeżeli ktoś wie lepiej co robić, jak skutecznie przeciwstawiać się nadużyciom władzy , niech to robi. Ucieszy mnie każdy rozsądny umiejętnie stawiający opór bezprawiu.
Osobiście Pawła podziwiam: z uporem, konsekwencją robił i robi swoje. Z wielką klasą zniósł głupotę szefostwa KOD-u w lipcu pod Sejmem ob. roku. Podpadł mediom, bo „Wyborcza” zakochana w Kijowskim marginalizowała Ob. RP działając (co często jej sie zdarza) krótkowzrocznie. Potem śmiał więcej wiedzieć na temat fizyki u red. Lisa i nie dał się przeczołgać temuż to redaktorowi, co więcej: publicznie pokazał swoją klasę, której zabrakło rozmówcy.
Jako że rozdęte ego boli, Ob. Rp zostali zmarginalizowani także w „Newsweeku”. Ciekawe, ilu dziennikarzy umie przyznać się, że źle zdecydowali, mniemali lub popełnili błąd.
Paweł i spora część Ob. RP działa w imię wartości wyższych i pięknie to udowadnia w sądach .
Jestem pochodzenia chłopskiego i mieszkam na wsi . Wpłynęło i wpływa to na szacunek do wiedzy, przyrody, a także ciężkiej, konsekwentnej pracy. Rolnicy, z którymi rozmawiam, widzą co się dzieje i nie muszą mieć przekładane z języka inteligenckiego na inny.
Oczywiście są różne poglądy, ale nie wszystkimi rolnikami pleban rządzi.
Wolałabym, aby Paweł do odsiadki się nie wpychał, bo tzw. media partii obecnie rządzącej spożytkują ten fakt ze szkodą dla Ob. RP.
Pawła zaś będę oceniać, jeśli będę w Jego sytuacji i będę robić tyle, co on.
1. Oczywiście wpis kolejnego najemnika jest obliczony na konkretne zachowania odbiorców i (notoryczną) zmianę tematu dyskusji.
Proszę moderatora, aby skutecznie zwracał uwagę kolejnej osobie piszącej nie na temat w oczywistym celu.
2. Zróbmy referendum na forum:
kto jest za tym, aby zwolennicy teorii o zamachu smoleńskim z własnej kieszeni finansowali komisje parlamentarne, polityków oraz ekspertów zajmujących się weryfikowaniem tej hipotezy?
Sprawa wypadku smoleńskiego została profesjonalnie i ostatecznie wyjaśniona przez najlepszych ekspertów jakich miała Polska według standardów międzynarodowych obowiązujących w lotnictwie. Wszelkie dyskusje na ten temat są bezprzedmiotowe a ich podejmowanie jest szkodliwe, bo służą pisowskiej sekcie w jej taktyce rozbijania podstaw racjonalności i mentalnej destrukcji swoich potencjalnych ofiar (rozbijanie, implementacja protez, fiksowanie).
Dla przypomnienia za raportem Millera:
Przyczyną wypadku było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią.
Czynniki mające wpływ na zdarzenie lotnicze
1. niekontrolowanie wysokości za pomocą wysokościomierza barometrycznego podczas wykonywania podejścia nieprecyzyjnego;
2. brak reakcji załogi na komunikaty PULL UP generowane przez TAWS;
3. próba odejścia na drugi krąg przy wykorzystaniu zakresu pracy ABSU – automatyczne „odejście”;
4. przekazywanie przez KSL załodze informacji o prawidłowym położeniu samolotu względem progu DS, ścieżki schodzenia i kursu, co mogło utwierdzać załogę w przekonaniu o prawidłowym wykonywaniu podejścia, gdy w rzeczywistości samolot znajdował się poza strefą dopuszczalnych odchyleń;
5. niepoinformowanie załogi przez KSL o zejściu poniżej ścieżki schodzenia i zbyt późne wydanie komendy do przejścia do lotu poziomego;
6. nieprawidłowe szkolenie lotnicze załóg w 36 splt na samolotach Tu-154M.
Okoliczności sprzyjające:
1. niewłaściwa współpraca załogi powodująca nadmierne obciążenie dowódcy statku powietrznego w ostatniej fazie lotu;
2. niedostateczne przygotowanie załogi do lotu;
3. niedostateczna wiedza członków załogi w zakresie funkcjonowania systemów samolotu oraz ich ograniczeń;
4. niewłaściwe wzajemne monitorowanie czynności członków załogi oraz brak reakcji na popełniane błędy;
5. nieprawidłowy dobór składu załogi do realizacji zaplanowanego zadania;
6. nieskuteczny bezpośredni nadzór DSP nad szkoleniem lotniczym w 36 splt;
7. nieopracowanie w 36 splt procedur dotyczących działania załogi w przypadku:
a. niespełnienia kryteriów ustabilizowanego podejścia;
b. korzystania z RW przy wyznaczaniu wysokości alarmowej dla różnych rodzajów podejść;
c. podziału czynności w załodze wieloosobowej.
8. sporadyczne zabezpieczanie lotów przez KSL w ciągu ostatnich 12 miesięcy, w szczególności w TWA, oraz brak praktycznego przygotowania na stanowisku KSL na lotnisku SMOLEŃSK PÓŁNOCNY.
„Odbywało się to wszystko jednak po rządami starej ustawy o zgromadzeniach. Nasza manifestacja miała prawo odbywać się dokładnie tam, gdzie stał na podeście Kaczyński. Mieliśmy w świetle ustawy większe niż on prawo do zajęcia tego miejsca, bo po prostu zgłosiliśmy je pierwsi. Wyniesiono kilkoro z nas z terenu naszej absolutnie legalnej demonstracji. Pozostałych kordon policji ściskał, usuwając z drogi Kaczyńskiego i zasłaniając przed jego wzrokiem z jawnym i brutalnym naruszeniem prawa. Dowodzący tą akcją policjant powinien za te działania odpowiadać karnie. Przekroczył uprawnienia, naruszył nasze prawa, naszą godność i cielesną nietykalność. Absolutnie nie wolno tego pozostawić bez konsekwencji.”
Wszędzie brak zastrzeżenia: „uważam, że”, „sądzę, moim zdaniem”, „w mojej opinii”. Wypowiada się Pan niczym sędzia, którym Pan nie jest.
„Nasza odmowa cofnięcia z miejsca zajmowanego zwykle przez smoleński „ołtarzyk” naruszała jednak prawa „smoleńskich żałobników” ograniczając ich wolność robienia tego, co uważają za stosowne. Tę ich wolność szanowaliśmy poprzednio widząc w tym dużą i fundamentalnie ważną wartość: nie chcemy, by ktokolwiek ingerował w ten sposób w nasze wolności. Czy mu na to przepisy prawa pozwalają, czy nie. W grudniu 2016 r. zdecydowaliśmy się z „miejsca smoleńskiego krzyża” jednak nie zejść dobrowolnie, ponieważ nasze prawa naruszano coraz brutalniej i ponieważ właśnie rozpoczęły się ekshumacje wbrew protestom rodzin. Chcieliśmy je zatrzymać, niesłusznie zakładając, że ta sprawa znajdzie zrozumienie i wsparcie w opinii publicznej. Zrobiliśmy to mając pełną świadomość, że tym czynem naruszamy istotną wolność przeciwników, choć jeszcze nie żaden przepis prawa. Ten protest przypomina raczej strajk — działanie legalne, choć on każdy strajk z definicji narusza cudze wolności i cudzą własność — a nie demonstrację legalną w świetle wolności zgromadzeń publicznych. Ówczesne prawo było jednak jeszcze wtedy po naszej stronie.”
.
To wszystko zaczyna przypominać demokratyczną czerezwyczajkę. Nasuwa mi się propozycja, by po Polsce chodziły partole Obywateli RP i przeszkadzały w wykonywaniu ustaw, które uważają one za niekonstytucyjne – byłyby takimi doraźnymi sądami w kwestii tego, co konstytucyjne, a co nie.
Przy okazji chętnie zapytam p. Kasprzaka: 1) czy Pan i obywatele RP uważaliście budżet na rok 2017 za nielegalny (była to sprawa bardzo podnoszona przez opozycję parlamentarną), jeżeli tak, to 2) czy w ramach obywatelskiego nieposłuszeństwa odstępowaliście od korzystania we własnej mierze z tego budżetu i w jakiś sposób utrudnialiście w ogóle wykonywanie go? Jeżeli należy ignorować nielegalną ustawę o zgromadzeniach, należałoby także (przynajmniej we własnym zakresie) ignorować ustawę budżetową, czyż nie?
Jakkolwiek nie patrzeć, widać, skąd ideowo wywodzą się Obywatele RP – wzorem dla ich działania są poczynania bolszewików w Rosji, a swoistym pasem transmisyjnym dla tych idei jest świadomość „demokratów” z „Agory”, „Gazety Wyborczej” i jej środowiska w rodzaju A. Michnika, S. Blumsztajna, czy A. Smolara.
„Poczynając od maja 2017 roku sytuacja się zmieniła — nasze protesty rozgrywały się pod rządami nowej, pisowskiej…”
Nie ma ustawy pisowskiej, tak jak nie ma ustawy poniedziałkowej czy pomarańczowej. Ustawę przyjął polski Sejm. Zachodzi więc domniemanie konstytucyjności. Swoimi wypowiedziami łamie Pan tę kardynalną zasadę.
„niekonstytucyjnej ustawy, która pisowskie miesięcznice chroniła specjalnym statusem „zgromadzeń cyklicznych”, a naszych demonstracji po prostu zakazywała.”
Przecież tak samo będzie chronić cykliczne miesięcznice Obywateli RP przed kontrmanifestacjami np. ONRu czy PiSu. Jeżeli tylko ORP będą takie organizować, a kto inny będzie się akurat starać w nich przeszkadzać. Chroni każde zgromadzenie cykliczne przed uciążliwymi kontrmanifestacjami. W tym znaczeniu chroni każdego obywatela – który chce lub chciałby w takim zgromadzeniu uczestniczyć.
„Tę ustawę od tego czasu łamaliśmy. Świadomie. Tak było również 10 czerwca. Przez chyba dwie godziny powtarzałem w kółko komunikat, że każdy, kto w tej demonstracji zajmie miejsce na jezdni obok nas, złamie prawo i narazi się na konsekwencje, którym trzeba będzie stawić czoła. Ponad 300 osób się na to wtedy zdecydowało – bardzo świadomie, wiem to na pewno – z tego dobrze ponad setkę wyniesiono, a kilkadziesiąt osób staje z tego powodu przed sądem. Było obok jeszcze dobrze ponad tysiąc osób, które w blokadzie nie wzięły udziału, a tylko było dla niej bezcennym moralnym wsparciem. Ci ludzie, w odróżnieniu od nas „strajkujących”, realizowali własną wolność słowa. Nie tworzyli zgromadzenia naruszającego stumetrową „strefę ochronną” wokół „zgromadzenia cyklicznego”. Stali, każdy osobno, za pomocą białej róży demonstrując swoje poglądy i korzystając w ten sposób z wolności słowa należnej każdemu i w każdych okolicznościach.
„a wobec tego czekam na rozprawę za 10 czerwca bez żalu. W sądzie zapytają mnie po raz kolejny, czy przyznaję się do czynu i do winy. Wreszcie doczekam się więc tego, na co czekałem od dawna, bo tak – przyznaję się i do czynu, jak zawsze, ale również do winy. Tak, próbowałem zablokować niezakazane zgromadzenie smoleńskie, naruszając w ten sposób art. 52 kw. Należy mnie uznać winnym jego naruszenia. Byłbym winny również — i to jest ważne uzupełnienie — pod rządami starej ustawy, którą w pełni przecież respektowaliśmy. Czy i na co należy mnie w związku z tym skazać, to sprawa osobna.”
Ocena musi tu zależeć od innych okoliczności, a te wyznacza powód naszego protestu. Otóż blokowałem smoleński marsz, ponieważ:
„1. Wbrew każdym przepisom będę się sprzeciwiał demonstracjom każdej totalitarnej idei, a idea smoleńska jest bliska faszyzmowi;
2. Niekonstytucyjne prawo o zgromadzeniach narusza wolność zgromadzeń i ustanawia nierówność wobec prawa – odmawiam mu posłuszeństwa, świadomie łamiąc jego przepisy;
3. Haniebne ekshumacje naruszały wszelkie ludzkie wartości i odbywały się z rażącym pogwałceniem praw protestujących rodzin – w ich obronie stawałem.”
Albo zapomina Pan, że cel nie uświęca środków, albo świadomie łamie Pan i tę zasadę. Skłonny jestem sądzić, że zachodzi druga ewentualność. Można bowiem jej zachodzenie w koherentny sposób połączyć z hipotezą o bolszewickich inspiracjach ruchu „Obywateli RP”. Bolszewicy też łamali prawo dla osiągnięcia celów, które uważali za ważne. Pan akurat ten cel nazywa „obroną Konstytucji” oni – „sukcesem Rewolucji”.
„Można na tej podstawie – koniecznie wziąwszy pod uwagę demonstracyjnie pokojowy charakter naszego protestu – uznać mnie za niewinnego, choć sam się do winy przyznaję. Oznaczać to jednak musi przyznanie racji powodom mojego protestu. Można również uznać mnie za niewinnego nie dlatego, że Jurkiewiczowi identyfikator odwinął się na wietrze, ale dlatego, że pisowska ustawa o zgromadzeniach cyklicznych w drastyczny sposób narusza art. 57 polskiej Konstytucji.”
To już – jak rozumiem – linia Pańskiej obrony. Nie sądzę, aby odniosła ona w sądzie pożądany skutek, tzn. by przekonała rozsądnego sędziego.
„Z satysfakcją przyjmę każdy wyrok, również skazujący. Żadnej grzywny nie zapłacę i z chęcią ją odsiedzę. Do cholery, trzeci już rok usiłuję doprowadzić właśnie do takiej konfrontacji obywatela z państwem.”
Dwoi się Pan i troi, a ta totalitarna władza jak na złość nie chce Pana wsadzić do więzienia! Jak nie było odsiadki, tak nie ma. To chyba kolejny dowód na cynizm, okrucieństwo pisowskiej władzy, a przede wszystkim – na jej niewyobrażalną pogardę dla aspiracji, marzeń i pragnień obywatela (RP).
Gdybyśmy do tej pory w Europie uznawali wszystkie ustawy, które kiedykolwiek korzystały z domniemania konstytucyjnosci to Berlin nadal byłby stolicą III Rzeszy.