Sąd nie zgodził się, by Frasyniuk był straszakiem na obywateli

Z racji jego zasług nie można stosować surowszych standardów i oceniać go bardziej rygorystycznie – orzekł sąd i uniewinnił Władysława Frasyniuka uznając, że nie wprowadzał w błąd policjanta, kiedy przedstawiał się podziemnym pseudonimem Jan Józef Grzyb
 
Który to już raz w sądzie przy ul. Żurawiej w Warszawie wolna Polska spierała się z opresyjną atrapą państwa budowanego przez PiS. Reprezentująca oskarżyciela aspirant Judyta Prokopowicz kontra obrońca mecenas Piotr Schramm, występujący w imieniu Władysława Frasyniuka. Tak tego Frasyniuka! Bo w Polsce każdy spór musi być zatopiony w historii, choćby tej najnowszej z końca ubiegłego wieku.

Trudnym zadaniem jest opisać ten proces, gdyż wszystko tu podszyte jest patosem, wszystko niezwykle ważne, a uzasadnienie wyroku autorstwa sędziego Łukasza Bilińskiego znajdzie się w przyszłości w podręcznika prawa. Sam sędzia już dawno tam trafił i dziś tylko pozostaje otwartym pytanie, jak dużo będzie miał odniesień w indeksie nazwisk. Jednocześnie cały anturaż wydarzenia sprawiał, że obserwujący pytali nieustannie: „To się nie dzieje naprawdę?”, a piszący nie mogli powstrzymać palców, które wybijały na klawiaturze grafomańskie frazy, inaczej bowiem trudno oddać groteskowość tego, co obserwowaliśmy. Proszę mi więc wybaczyć, że patos i imponderabilia przeplatał będę opisami niczym z serwisów plotkarskich, tworząc kabaretowy pitawal w rytmie disco polo.
 
PRZECZYTAJ TAKŻE: Sprawa za czerwcową miesięcznicę będzie ponownie rozpatrzona
 
Trzecie piętro sądu rejonowego w Warszawie. Wąski, niski korytarz pełen dziesiątków kamer i mikrofonów, dziennikarzy, i publiczność. Jest słynny Ariznona w charakterystycznym kapeluszu z australijskiego outbacku i w koszulce „Konstytucja”, Arek Szczurek – tu opis nie jest potrzebny, jest Ela Podleśna, której najwyraźniej mało własnych procesów. Są jak zawsze Obywatele RP z Agnieszką Dzikowską na czele, którzy w ObyPomocy dokumentują wszelkie opresyjne działania sądowe „dobrej zmiany”. Dziś ich ciut mniej, bo w tym samym czasie Sąd Okręgowy rozpatruje odwołanie policji od wyroku uniewinniającego w pierwszej instancji 22 osoby w sprawie tej samej blokady 10 czerwca (tam poszli m.in. Kinga Kamińska, Agnieszka Markowska, Paweł Kasprzak, Tadeusz Jakrzewski, Bogna Blankenberg, Tadeusz Szcześniewicz, a reprezentował ich mecenas Michał Zacharski). Jednym słowem tour de sąd.

Sam obwiniony Frasyniuk nie pojawił się na Żurawiej, gdyż miał sprawę ważniejszą – rocznicę ślubu. Trudno się dziwić, że wybierając los swój wybrał małżeństwo. Bo proces jest absurdalny, aż trudno uwierzyć, że sąd się musi tym zajmować. I chyba poza panią aspirant nikt nie wierzy, że nie jest to program „ukryta kamera”. Bohaterem jest Władek Frasyniuk, a może my wszyscy?

Zniesiony z blokady 10 czerwca 2017 roku znalazł się w grupie kilkudziesięciu osób, które policja wprowadziła do tzw., „kotła”, by pod pozorem spisywania przetrzymać do końca smoleńskiej procesji. Wokoło kordonu policji ustawił się krąg demonstrantów, tych nie zatrzymanych. Było więc jak w bitwie Rzymian z Galami pod Alezją. Tłum wewnątrz, rozbawiony, czekał w kolejkach do spisania, a ci z zewnętrznego kręgu skandowali „Uwolnić Frasyniuka”. Dało się zauważyć, że wielu sprawiało to radość, bo jednym okrzykiem przenosili się w czasy słusznie minione, ale i w lata młodości jednocześnie.
 

 
Osób było wiele, więc policjanci podzielili się pracą. Przesłuchanie i spisanie Frasyniuka padło na Grzegorza Pytka, policjanta kulturalnego i jak się okazało posiadającego wiedzę przynajmniej z podstaw historii współczesnej. Zdecydował się jednak złożyć dumę pojętnego ucznia na ołtarzu procedury i zgodnie z nią, po przedstawieniu podstawy zatrzymania, zapytał o imię i nazwisko. Frasyniuk zapewne z podziwu dla służbisty, nie zakrzyknął oburzony, że znają go tu wszyscy, nie strzelił focha, tylko łapiąc konwencję przedstawił się swoim podziemnym pseudonimem Jan Józef Grzyb.

Policjant wiedział, że to nie Grzyb, a Grzyb wiedział, że policjant wie, że on to nie Grzyb. Napięcie rosło, generatory ładowała wrzawa jaka narastała. „Uwolnić Frasyniuka, uwolnić Frasyniuka!”. Na szczęście jakiś rozsądny dowódca przerwał procedurę, obwiniony ochłonął i spisany już pod prawdziwym nazwiskiem został wypuszczony.

Całe to wydarzenie z Grzybem vel Frasyniukiem nie znalazło się w notatkach policji, uznano je za pomijalny incydent. Nazwisk i opisów zdarzeń było i tak nadmiar. Tego dnia spisano bowiem ponad 150 osób. I byłoby po sprawie, gdyby ktoś nie wrzucił do sieci filmiku z legitymowania. A tych filmików było wiele, sam kręciłem drąc się: – Uwolnić Frasyniuka!

Gdzieś wysoko w ministerstwie albo na Nowogrodzkiej, jakiś aparatczyk nudził się i przeglądając Internet trafił na Frasyniukowe spisywanie. Czy to dla kariery, czy z czystej ideologicznej podłości, zdecydował o wszczęciu postępowania z kodeksu wykroczeń. I tu pojawia się aspirująca do miana Piotrowicza III RP, (by dalej nie szukać mocniejszych porównań) aspirant Judyta Prokopowicz. Dzielnie wzięła na pierś kolejne wyzwanie. I tak prócz blokady marszu (kw), naruszenia nietykalności cielesnej (kk – Frasyniuk czeka na rozprawę), pojawiło się kolejne oskarżenie – podanie fałszywych danych osobowych (kw). Wszystko za jeden protest, za niecałą godzinę na ulicy.
 

Aspirant Judyta Prokopowicz

W chwili ogłoszenia wyroku i odczytania uzasadnienia żałowałem, że nie jestem fotografem, bo zdjęcie mówiłoby wszystko. A tak, sam się wstydzę tego co piszę, ale co tam.

Z jednej strony była pani Judyta, wściekła i naburmuszona w mundurze policjantki, który odziera kobietę z seksapilu. A z drugiej strony w todze, niczym Richard Gere, stał mecenas Scharmm, wybitny prawnik, ale też celebryta, były narzeczony Edyty Górniak – obrońca Władka Frasyniuka, legendy solidarnościowego podziemia, którego po stanie wojennym szukała cała Polska policja, ścigając się z wszelkimi obcymi i naszymi służbami. Frasyniuka, który za komuny nie chcąc iść na układ z władzą, zdecydował się na osiem lat odsiadki i niemal cztery w komunistycznym więzieniu przesiedział.
 

Mecenas Piotr Schramm

Nie wiem czy policjant Pytek wiedział, kim dokładnie był Frasyniuk, ale jak sam zeznał, zdawał sobie sprawę, że nie jest to Kowalski ani Grzyb, a jego twarz jest znajoma nie z listów gończych, a z telewizji i może książek. Jego uczciwe zeznanie, co nie jest normą wśród policjantów wysyłanych do sądu, nie pozwoliło sędziemu wydać innego wyroku jak: „Niewinny”.
 
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Pomóż nam walczyć o demokrację w Polsce. Dołącz do nas albo nas wesprzyj!” tresc=” Twoje wsparcie pozwoli nam dalej działać! „]
 

Sprawę sądził Łukasz Bieliński, człowiek autentycznie niezłomny. W uzasadnieniu stwierdził, że obwiniony 10 czerwca około 20.10 rzeczywiście znajdował się na Krakowskim Przedmieściu i na pytanie policjanta Pytka odpowiadał: Jan Kowalski, a potem Jan Józef Grzyb. Ale pan Grzegorz Pytka nie traktował tych informacji jako wiarygodnych i uznał zachowanie Frasyniuka za demonstracyjne.

Po wysłuchaniu zeznań stron i świadków oraz obejrzeniu wideo, sędzia nie miał wątpliwości, że obwiniony nie działał z zamiarem oszukania policji. A tylko z takim zamiarem można popełnić to wykroczenie. Sędzia powołał się na jednoznaczne stanowisko panujące w doktrynie. – To, co działo się wokoło czyniło oczywistym fakt, że nikt przy zdrowych zmysłach nie mógł liczyć, że funkcjonariusze uwierzą w to, co mówił Frasyniuk – tłumaczył sędzia. Nikt nie mógł mieć wątpliwości, że Frasyniuk przekazuje dane nieprawdziwe ze świadomością, że policjant o tym wie. Co sam potwierdził. Zachowanie Frasyniuka było demonstracją i funkcjonariusz trafnie ocenił, że wynika ono ze wzburzenia, po tym jak został on wyniesiony. Policjanci wiedzieli też, że spisywany nie ucieknie, że sytuacja jest nerwowa i że dbając o tonowanie emocji najlepiej przerwać na chwilę czynności, by wszyscy ochłonęli. Tak się stało i potem wszystko poszło sprawnie. Stąd brak opisu tego incydentu w notatkach służbowych policjantów.
 

Protestując stabilizujemy porządek demokratyczny

I tu dochodzimy do sedna, gdzie kończą się żarty, a zaczynają schody. Bo skoro Frasyniuk nie chciał oszukać funkcjonariusza, policja nie ma śladu w notatkach o Grzybie, to skąd proces? Kto i dlaczego uznał, że warto zabierać czas policjantom, sądowi i samemu Władysławowi Frasyniukowi? Kto wysyłał niezastąpioną w służbie władzy aspirant do boju?

Sędzia Biliński sięgnął do orzeczeń Europejskiego Trybunały Praw człowieka, gdzie expressis verbis napisano, że postępowania nie powinno się prowadzić, gdy ich celem jest jedynie efekt odstraszający, czy jak to mówimy w Polsce mrożący. Gdy władzy chodzi o to, by zniechęcić innych do prezentowania w przestrzeni publicznej poglądów sprzecznych z jej oczekiwaniami. Jak wyjaśnił po procesie mecenas Schramm: – Władza chce pokazać, skoro możemy dopaść i uprzykrzyć życie komuś takiemu jak Władysław Frasyniuk, to ty obywatelu zastanów się dwa razy nim wyjdziesz na ulicę, by protestować.

Europejski Trybunał Praw Człowieka radzi, by organy przemyślały, czy ich działanie jest potrzebne i czy nie zostanie osiągnięty skutek, po którym prewencja generalna będzie rozumiana w ten sposób, że społeczeństwo nie będzie chciało uczestniczyć w zgromadzeniach, udzielać się społecznie, jeśli będzie to nie w smak władzy.

I jeszcze jedna rzecz, sąd całkowicie zgodził się z oskarżycielem, że Władysława Frasyniuka, osoby niezwykle zasłużonej w walce o niepodległość, nie powinno się traktować wyjątkowo i to nie może mieć wpływu na ocenę jego działań. Zasada doświadczenia życiowego mówi, że każdy wyniesiony z demonstracji pokojowej i poddany legitymowaniu może czuć wzburzenie i to niezależnie jaką ma pozycję. A skoro obwiniony ma być traktowany jak każdy obywatel, to z racji jego zasług nie można stosować surowszych standardów i oceniać go bardziej rygorystycznie.

Mówiąc jednym zdaniem, sąd nie godzi się na to, by Frasyniuk był straszakiem na obywateli: „Skoro jego skazaliśmy, to powinien się bać każdy, kto demonstruje, bo możemy wszystko”. I tylko w zawieszeniu zostaje pytanie, jak długo jeszcze nie będą mogli wszystkiego?

Wojciech Fusek

23 komentarze do “Sąd nie zgodził się, by Frasyniuk był straszakiem na obywateli

  • 31 sierpnia, 2018 o 16:21
    Bezpośredni odnośnik

    No cóż, myślę, że tzw. „obrońcom demokracji” z Konstytucją w ręku warto przypomnieć stosowny zapis:

    Art. 32. Zasada równości obywatela wobec prawa 1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.

    oraz celny komentarz St. Janeckiego:

    „Sędzia Łukasz Biliński: „Nie da się przyjąć, żeby ktokolwiek racjonalny mógł liczyć na to, że funkcjonariusze uwierzą w to, co mówi obwiniony”. Czyli nikt racjonalny nie powinien wierzyć w to, co mówi Władysław Frasyniuk. Surowa ocena WF, ale sprawiedliwa. :-)”

    Od dzisiaj każdy obywatel może powiedzieć:
    – Nazywam się Bond. James Bond.

    Odpowiedz
    • 31 sierpnia, 2018 o 18:20
      Bezpośredni odnośnik

      Sędziowie to nie komisarze ds. sprawiedliwości społecznej. Może w końcu ich wypchną z tych budynków, ale nie zastąpią ich sędziami, a budynek nadal będzie „publiczny”.

      Odpowiedz
  • 31 sierpnia, 2018 o 20:08
    Bezpośredni odnośnik

    Tak a propos filmów pokazujących moment legitymowania Władysława Frasyniuka – tych filmów, które mogły posłużyć za katalizator w wiadomej sprawie: wydaje mi się, że do sieci trafiły dwa. Jeden pochodzi od naszego kolegi z Video-KOD, drugi – ode mnie. Pan Władysław był jedną z pierwszych osób zniesionych do „kotła”, ja tam trafiłem mniej więcej w tym samym czasie, miałem więc – zanim zrobiło się gęsto – okazję zamienić z Panem Władysławem parę zdań. Pamiętam, że bardzo konkretnie spytałem, czy miałby coś przeciwko zamieszczeniu na FB filmu z legitymowania. Wyraził zgodę. Mam nadzieję, że nie żałuje i nie przeklina autorów filmów (podczas naszego przelotnego spotkania miesiąc później, nie wyglądało na to). Z perspektywy czasu męczy mnie pewien dyskomfort, mimo uzyskania zgody na publikację…
    Na pewno cała ta sprawa, z Władysławem Frasyniukiem w roli głównej, przysłużyła się koncentracji uwagi na absurdalnej skali absurdu i krętactwa, do których zdolna jest neo-bolszewicka machina uruchomiona prze PiS. Pan Frasyniuk wszedł w to, chociaż – co oczywiste po tym, co zrobił w procesie wyrywania Polski z komuny – zasłużył na to, aby z wygodnego dystansu oglądać wysiłki młodszych pokoleń.
    P.S. Skoro już zabieram tutaj głos, dodam, że Pan Frasyniuk zachowywał się w tamtej ponaddwugodzinnej sytuacji wspaniale. Nie pompował dystansu, a wręcz przeciwnie – zachowywał się bardzo przyjaźnie i naturalnie, przy tym absolutnie godnie. Zachował się jak honorowy kapitan opuszczanego statku – odszedł z terenu zbiorowego molestowania obywateli przez policję na samym końcu, po sprawdzeniu sytuacji każdej z ostatnich „spisywanych” osób.

    Odpowiedz
  • 31 sierpnia, 2018 o 21:00
    Bezpośredni odnośnik

    Pana Władysława Frasyniuka pamiętam z lat 1980-81. Mądry, szlachetny, zdecydowany człowiek. Zawsze miał rację. Teraz też. Niech się młodzieżówka policji wstydzi, że w szkole jej nie uczono o Panu Frasyniuku. Stąd też bierze się bezradność, a także brutalność działania policji. Współczuć raczej tej formacji należy, że taki parszywy zawód bezkrytycznie obrali. Jest potrzebny, ale do zwalczania przestępców, kryminalistów, a nie niepastliwych protestujących przeciwko dewiacjom tej władzy.

    A aspirantka Judyta? Oceniam po buzi – wiejska baba, raczej zacięta, odgryzająca się na „chłopach” za jej niepowodzenia u nich. Taki „babo-chłop” w mundurze. Skazana na staropanieństwo (jeżeli to ma w ogóle coś do rzeczy w tym kontekście). W sumie żal mi się jej robi, bo też kobieta i należy się jej.

    Na koniec o Panu sędzi Bilińskim i mec. Schrammie – wspaniali, prawi, niezłomni ludzie. Wszystkim prawnikom życzyłbym takiej postawy.

    Odpowiedz
    • 31 sierpnia, 2018 o 21:09
      Bezpośredni odnośnik

      Rola pani aspirant w tej sprawie nie jest specjalnie honorowa, ale takie seksistowskie, wulgarne uwagi wobec kobiety poniżej pasa też specjalnie honorowe nie są.

      Odpowiedz
    • 1 września, 2018 o 01:19
      Bezpośredni odnośnik

      I ty podobno gdzieś wykładałeś na uczelni anonimie? Chyba wykładziny na korytarzu.

      Odpowiedz
      • 1 września, 2018 o 09:36
        Bezpośredni odnośnik

        Pani Aspirant J. Prokopowicz wygląda w rzeczywistosci lepiej niz na zdjęciu, jest przy tym bardzo zadbana, wstrzemięźliwa i może się komuś podobać, w sensie wyglądu.
        Natomiast p. Michalski już któryś raz wyszydza tutaj czyjeś wykształcenie akademickie. Szanowny Panie prosimy o szybkie comptes rendus.
        Pańskie szczytowe osiągnięcia w tym zakresie nam w zupełności wystarczą. Prosimy, śmiało!!!

        Odpowiedz
        • 1 września, 2018 o 10:25
          Bezpośredni odnośnik

          Nie wyszydzam osiagnięć użytkownika WKKOS. Podał on kiedyś, że wykładał na uczelniach w tym zagranicznych. Po prostu styl jego wypowiedzi nie licuje z rzekomo pełnionymi przez niego funkcjami.

          Podaj proszę przykład, gdzie wyszydzałem czyjeś wykształcenie.
          Pozdrawiam

          Odpowiedz
          • 1 września, 2018 o 11:02
            Bezpośredni odnośnik

            Moje, i też było o wykladaniu kafelkow. Ja nie chcę epatowac niczyjego wykształcenia, charakter człowieka czy zwykła przyzwoitość są dla mnie ważniejsze.

        • 1 września, 2018 o 16:01
          Bezpośredni odnośnik

          Moim zdaniem wzmianka o seksapilu p. aspirant nie wnosiła do artykułu. Sąd nie wydaje mi się miejscem stosownym do eksponowania siebie jako obiektu seksualnego. Pani aspirant ma w nim być skuteczna, a nie powodować erotyczne wzmożenia.

          Równi i równiejsi są w partii rządzącej: śledztwo dot. posłanki Zwiercan, nielegalne uchwalenie budżetu państwa, różne wypadki. Nawet jeśli jest to przemilczane w mediach, ludzie pamiętają.

          Odpowiedz
  • 1 września, 2018 o 12:27
    Bezpośredni odnośnik

    Do Jurka. Sformułowanie użyte wyżej przez WKKOS jest prymitywne i obraźliwe. Dlatego też powątpiewam w jego karierę akadamicką. Tego typu wypowiedzi są dla mnie nieprzyzwoite.

    Odpowiedz
    • 2 września, 2018 o 19:39
      Bezpośredni odnośnik

      Zapedzil się, to pewne, Pani Aspirant nie jest taka nieatrakcyjna. Z reszta nie po to tam byla, by mi się podobać. Ale z tym „wykładaniem kafelkow” to jakby recydywa.

      Odpowiedz
  • 1 września, 2018 o 14:42
    Bezpośredni odnośnik

    Jak rozumiem, mają być równi i równiejsi. Taki Frasynuk nie musi podawać personaliów policjantowi, bo jest znany. Zapewne Wałęsa może nie legitymować się w urzędzie, instytucji czy banku dowodem osobistym, bo każdy urzędnik wie jak wygląda Wałęsa. Dowody osobiste i pytania o personalia są dla szarych obywateli. Elicie – wolno więcej.

    Odpowiedz
    • 1 września, 2018 o 23:13
      Bezpośredni odnośnik

      Skąd to Twoje, Szanowny Dyskutancie, przekonanie że wiesz wszystko bez sprawdzania?

      W ramach treningu, sprawdź może rozporządzenie z 2005 r. „w sprawie sposobu postępowania przy wykonywaniu niektórych uprawnień policjantów”. Znajdziesz tam m.in. par. 6 mówiący o tym, że policjant może odstąpić od legitymowania osoby znanej mu osobiście. Policjant w swoim zeznaniu potwierdził, że rozpoznał Frasyniuka. No to odstąpił, a nazwisko zapisał właściwe. Tak?

      W sprawie równych i równiejszych zajmij sie może (a przynajmniej także) min. Kamińskim, albo sen. Kogutem. Jak traktować po równo to po równo – zacznij od siebie.

      Odpowiedz
      • 3 września, 2018 o 23:31
        Bezpośredni odnośnik

        „może odstąpić od legitymowania osoby znanej mu osobiście. Policjant w swoim zeznaniu potwierdził, że rozpoznał Frasyniuka. No to odstąpił, a nazwisko zapisał właściwe. Tak?”

        Może odstąpić, ale nie musi. Nie wiem, czy policjant ten znał Frasyniuka „osobiście”. Miał z nim wcześniej styczność, mieszka w sąsiedztwie? Nie wiem, co zeznał policjant, ale podejrzewam, że znał Frasyniuka z mediów, przede wszystkim z telewizji. Chyba nie na tym polega „osobista” znajomość. Można rozpoznać kogoś, kogo nie znamy osobiście – to chyba dwie różne rzeczy. „Znać osobiście” to znać osobę, a nie jej (nawet bardzo dokładny) wizerunek na ekranie czy zdjęciu.

        Poza tym Frasyniuk – jako obywatel, a nie jako osoba znana – był zobowiązany do podania prawdziwych personaliów pytającego o nie policjantowi. Jeżeli nie, Proszę podać przepis, pozwalający na podanie błędnych personaliów, gdy się jest o nie pytanym przez policjanta.

        Odpowiedz
        • 4 września, 2018 o 10:17
          Bezpośredni odnośnik

          Dziękuję, że już nie wierszem. Serio. Nie uśmiecha mi się rola Petroniusza, a i Tobie — mam nadzieję — nie pasuje robota Nerona.

          > Może odstąpić, ale nie musi.

          Więc skoro nie musi a może to, Twoim zdaniem, ma jednak drążyć do spodu nawet jeśli i tak to nazwisko zna? Ciekawy pomysł na upierdliwe państwo, które nawet jeśli swoje cele osiąga jakąś jedną metodą to i tak powinno wykorzystać jeszcze trzy inne, tylko dlatego, że ma je do dyspozycji.

          Do rzeczy… Zdroworozsądkowo podejdź do tego. Dlaczego policjant ma tracić czas bez sensu? Znał Frasyniuka więc mógł odstąpić i tak zdecydował nie drążąc tematu zapisał prawdę w kapowniczku. Procedura legitymowania służy bardzo określonemu celowi… ma doprowadzić do ustalenia nazwiska osoby i zapisania tego nazwiska w kapowniczku policjanta.W opisywanej sprawie w kapowniczku policjanta pojawiło się nazwisko Frasyniuka. Cel procedury legitymowania został więc osiągnięty, rozsądnie więc było odpuścić. To co to za wprowadzenie w błąd?

          Ty, Szanowny Dyskutancie, oczywiście byś pominął to wszystko i przyjął najprostsze rozwiązanie: Frasyniuka skazać, bo powiedział Jan Grzyb, a tak się przecież nie nazywa. Moim zdaniem powyższego jednak pominąć się nie da. Natomiast zgodziłbym się, że owszem Frasyniuk nie uszanował policjanta i rzucił w niego „Jan Grzyb” jako „odwal się Pan”. Rozumiałbym więc gdybyś się upierał i wierszem nawet argumentował, że trzeba Frasyniuka sądzić za znieważenie funkcjonariusza. Proszę bardzo. Wprowadzenia w błąd to się nie da tutaj wykazać. Po prostu, żeby popełnić umyślne przestępstwo/wykroczenie to trzeba mieć taką możliwość (np. nie można zablokować ruchu na pustej ulicy) oraz działać z taką intencją.

          Nie myl tego procesu z innymi procesami toczącymi się o samo blokowanie miesięcznicy. To oddzielne sprawy. Piszę o tym dlatego, że bardzo trudno z tej sprawy zrobić pokazówkę jak to są równi i równiejsi. Znacznie lepszych kandydatów na równiejszych wskazałem Ci w poprzednim mailu — olałeś to, Twoja sprawa.

          Odpowiedz
          • 4 września, 2018 o 21:35
            Bezpośredni odnośnik

            „Frasyniuka więc mógł odstąpić i tak zdecydował nie drążąc tematu zapisał prawdę w kapowniczku.”

            .
            Po pierwsze, było dokładnie odwrotnie. Policjant drążył temat i nie zapisał od razu, tylko po prawie trzech minutach. Po drugie, Frasyniuk, jak i Kasprzak zachowywali się wobec policjantów w sposób wyraźnie lekceważący i nonszalancki. Takie zachowanie można potraktować jako zniewagę funkcjonariusza policji.

            https://youtu.be/99Ha_jjzcSg

            „Analizę znieważenia funkcjonariusza Policji należy rozpocząć od ustalenia znaczenia podstawowej przesłanki odpowiedzialności karnej z art. 226 par. 1 k.k., a mianowicie pojęcia znieważenia. J. Makarewicz2 podnosił, że „(…) znieważenie zachodzi nie tylko przy lżeniu lub wyszydzaniu, zachodzi także przy akcie lekceważenia, będąc czymś więcej niż zachowaniem nieprzyzwoitym. Znieważenie jest wyrażeniem pogardy lub lekceważenia w sposób brutalny, jest wręcz negacją jakiegokolwiek poszanowania. Należeć tu będzie zachowanie się zawierające w sobie wyraźne zaprzeczenie uznania autorytetu władzy lub urzędu (…)”. Według W. Woltera3 zniewaga w języku prawa karnego zawiera „(…) ujemną ocenę takich zachowań się, które uwłaczają godności przysługującej każdemu człowiekowi z racji jego człowieczeństwa (…)”. A. Marek4 podkreślał, że „zniewaga jest przestępstwem skierowanym przeciwko godności osobistej człowieka (…) za zniewagę uważa się zachowanie uwłaczające godności, wyrażające lekceważenie lub pogardę (…)”. Zdaniem W. Kuleszy5 „(…) niepodobna zbudować jakiejś uniwersalnej definicji pojęcia godności osobistej, choćby dlatego, że stanowi ono ciągle, i zapewne stanowić będzie, przedmiot żywej, czasami emocjonalnie zabarwionej dyskusji. (…) przepis prawa karnego chroni godność człowieka – rozumianą jako stan dany każdemu podmiotowi – przed takimi naruszeniami, które według zdeterminowanych kulturowo i powszechnie przyjętych ocen stanowią wyraz pogardy dla człowieka niezależnie od odczuć samego pokrzywdzonego (…)”.

            Zatem pojęcie zniewagi mieści w sobie rozmaite rodzaje zachowań, których wspólną cechą jest to, że wyrażają pogardę dla godności drugiego człowieka6. Pamiętać przy tym należy, że nie każde zachowanie zawierające nieposzanowanie godności ludzkiej oraz naruszające pewne standardy kultury, obyczaju, przyzwoitości może być traktowane jako zachowanie znieważające. Nie jest dopuszczalne bowiem utożsamianie zniewag z lekceważeniem. Gdyż, (…) istotą znieważenia jest okazanie pogardy, która głębiej wyraża ujemny stosunek do wartości, jaką reprezentuje człowiek, aniżeli lekceważenie (…)7. Chodzi tu zatem o coś więcej niż tylko brak okazania szacunku drugiej osobie. Nie można więc zaliczyć do zachowań znieważających np. okazania lekceważenia przez założenie nogi na nogę, gwizdanie, wydymanie ust itd.

            Szeroki zakres czynności policyjnych, a w rezultacie także zachowań policjantów w trakcie wypełniania obowiązków służbowych, wywołuje niejednokrotnie wiele emocji. Funkcjonariusze Policji mogą stosować np. środki przymusu bezpośredniego, jednakże w ściśle określonych przypadkach, wkraczając w ten sposób w sferę praw i wolności obywatelskich8. Uprawnienia te niosą ze sobą pewien bagaż działań represyjnych, wywołując niejednokrotnie niezadowolenie. Mogą one znaleźć swoje odzwierciedlenie w zewnętrznym postępowaniu człowieka i przybierać różne środki wyrazu. Przy czym dla odpowiedzialności karnej sprawcy jest obojętne, jakimi się posłużył podczas dokonania przestępstwa. Znieważenie może zatem przybrać postać np.:

            – wypowiedzi słownej (posłużenie się wulgarnym słownictwem);
            – gestu;
            – rysunku (karykatura);
            – symboli, znaku lub innego środka przekazu (fotografia);
            – pisma, jak również strony w internecie.

            Przy stwierdzeniu, że dane zachowanie stanowi zniewagę, brane są pod uwagę ocenne i zmienne kryteria. Każdy obywatel ma przecież prawo do wyrażenia swojego niezadowolenia o zachowaniu czy podjętych czynnościach funkcjonariusza Policji. Jak jednak oddzielić mocno krytyczne czy negatywne wypowiedzi lub gesty na temat działalności policjanta od ocen, które zawierają w sobie treści znieważające? Jaki poziom treści negatywnych powinny one zawierać, aby można było uznać je za znieważające?

            Bez wątpienia powinny mieścić w sobie taki ładunek złych, brutalnych treści, które godziłyby nie tylko w dobre imię, cześć, honor czy godność samego funkcjonariusza Policji, ale przede wszystkim podważałyby autorytet organów władzy publicznej oraz porządek publiczny9. Policjant bowiem reprezentuje państwo i w jego imieniu realizuje swoje działania. Pamiętając, że karna ochrona funkcjonariusza Policji określona w art. 226 par. 1 k.k. obejmuje dwa dobra: poszanowanie dla osób realizujących działalność instytucji państwowych i samorządowych, jak również godność samych osób pełniących obowiązki służbowe, zauważyć należy, że nie ogranicza ona prawa każdego obywatela do zgłoszenia swoich zastrzeżeń czy skargi na działania funkcjonariuszy Policji. W przypadku ich stwierdzenia, w zależności od stopnia naruszenia norm prawa, obywatel ma prawo złożyć skargę u przełożonych jednostek organizacyjnych10 bądź zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

            Uwłaczająca godności treść ma charakter względny. Zależy ona od wrażliwości grupy społecznej czy całego społeczeństwa. Jest zmienna, zależna od czasu, miejsca i okoliczności oraz ocen funkcjonujących w danym środowisku, znaczenia, jakie może nadawać im specyficzna sytuacja, a także stosunków, jakie łączą adresata zniewagi ze sprawcą11. W przypadku użycia wobec policjanta słów powszechnie uznanych za wulgarne, bez wątpienia autorytet i powaga państwa, w imieniu którego funkcjonariusz występuje, są naruszone. Nie jest tak jednak w przypadku posłużenia się słowami mocnymi i wyrazistymi czy wręcz obraźliwymi. Czy często stosowane w obecnych czasach wyrażenia skierowane pod adresem policjantów, jak np. „psy” czy napisy „HWDP” – stanowią zniewagę? Jak będzie w przypadku użycia słów, które w danym regionie kraju są obraźliwe, a w innym nieznane?

            Dokonując oceny, należy brać pod uwagę generalnie akceptowane normy obyczajowe. Niektóre słowa dopiero w pewnej sytuacji lub w określonych kręgach towarzyskich zostaną uznane za znieważające. Trafnie zatem wskazuje się w doktrynie, że (…) zniewagą będą nie tylko zachowania powszechnie uznane w społeczeństwie lub danym regionie za wyrażające pogardę dla człowieka (np., jak nazwanie kogoś „świnią”, „padalcem”, „idiotą”), lecz także zachowanie się, które w środowisku, w którym obracają się obrażający i obrażony jest uznane za znieważające”12. W tym znaczeniu użycie słów pod adresem funkcjonariuszy Policji, takich właśnie jak np.: „psy”, stanowi ich znieważenie.

            KRYTERIA OCENY

            Czy chronioną przepisem prawa godność osobistą należy rozumieć subiektywnie według odczuć bezpośrednio pokrzywdzonego policjanta, czy też w rozpoznawaniu zniewagi brać pod uwagę kryteria obiektywne? Czy omawiane przestępstwo znieważenia jest przestępstwem skutkowym?

            W judykaturze i orzecznictwie zgodnie przyjmuje się, że decydujące w tej kwestii są kryteria obiektywne. Nastąpienie czynu sprawczego znieważenia powinno być całkowicie oderwane od kryteriów subiektywnych, odczuć bezpośrednio pokrzywdzonego funkcjonariusza. Popełnienie czynu zabronionego następuje także w sytuacji, w której funkcjonariusz nie tylko nie odczuł subiektywnie zachowania sprawcy jako naruszenia swego dobra osobistego, ale nawet wtedy, kiedy nie miał najmniejszej świadomości nastąpienia zdarzenia wypełniającego hipotezę przepisu. Ma ono bowiem charakter przestępstwa bezskutkowego, dokonanego w momencie wykonania przez sprawcę działania znieważającego13.

            Konkludując, przepisy prawa karnego chronią godność człowieka, rozumianą jako stan dany każdemu podmiotowi, przed takimi naruszeniami, które według zdeterminowanych kulturowo i powszechnie przyjętych ocen stanowią wyraz pogardy dla człowieka, niezależnie od odczuć samego pokrzywdzonego. Zatem, prawo chroni godność poniżonego człowieka w imię innych wartości aniżeli indywidualne, subiektywne mniemanie o sobie14.

            Podobne stanowisko zajął Sąd Najwyższy, stwierdzając, że „chroniona godność, powinna być pojmowana w sposób zobiektywizowany, określony przez powszechnie przyjęte normy kulturowo-obyczajowe. Rzeczowe kryterium oceny w tym zakresie stanowią zatem normy społeczne, a nie subiektywne mniemanie o sobie (indywidualne odczucie własnej godności) określonej osoby, które z oczywistych powodów mogą być określane przez nadwrażliwość czy nadmierne wyobrażenie o swojej godności”15.

            Zatem, w przestępstwie znieważenia funkcjonariusza Policji nie chodzi o ochronę subiektywnego odczucia własnej godności przez policjanta. Subiektywizm ocen prowadziłby do oderwania tego przestępstwa od jego materialnej treści – ochrony prawnej dóbr nadrzędnych.

            Z ustaleń16 poczynionych przez autorkę opracowania wynika, że policjanci nie w pełni zdają sobie sprawę z obiektywizmu, jaki jest wymagany w tej kwestii. Nie do końca uświadamiają sobie, że ich odczucia jako osoby fizycznej nie mają tutaj znaczenia. Podchodzą do tematu subiektywnie i indywidualnie. Funkcjonariusze z dłuższym stażem służby twierdzą, że „nikt nie jest w stanie ich znieważyć”, natomiast inni policjanci, szczególnie młodzi, czują się znieważani bardzo często.

            Każdy policjant w przypadku skierowania wobec niego zniewagi powinien dokonać analizy jej treści, podjąć decyzję i stwierdzić: kto ją wypowiedział, czy naruszyła ona autorytet państwa i czy wyczerpuje znamiona przestępstwa znieważenia. I nie ma tu znaczenia miejsce wykonywania czynności (interwencja domowa, zabezpieczanie zgromadzenia czy imprezy masowej) bądź liczba osób (wypowiedź jednej osoby bądź kilku). Zdolność do podejmowania takich decyzji, szybkość i właściwa ich obiektywna interpretacja pod względem prawnym, obyczajowym, związana jest z predyspozycjami do służby w Policji i przygotowaniem zawodowym policjantów. Brak takich uwarunkowań może często rodzić w społeczeństwie przekonanie, że policjanci nie mają kwalifikacji i nie umieją fachowo wykonywać swego zawodu17. Kolejnym powodem jest bez wątpienia niechęć do uczestniczenia w procesie sądowym. W ocenie policjantów, „nie wychodziliby z sądów”, gdyby reagowali na każde naruszenie godności instytucji, której zadania realizują.

            Rozwiązania tego problemu należy doszukiwać się na kilku płaszczyznach. Jedną z nich, bez wątpienia najważniejszą, jest kształtowanie postaw i nabycie wiedzy przez policjantów w taki sposób, aby dostrzegali oni wagę swojej służby połączoną z prestiżem społecznym. O taki stan powinni dbać sami policjanci, jak również państwo reprezentowane przez przełożonych policjantów.

            Funkcjonariusze Policji powinni także pamiętać o zgłoszeniu i właściwym udokumentowaniu zaistnienia przestępstwa znieważenia. Policjant, którego znieważono, w pierwszej kolejności powinien poinformować o tym dyżurnego bądź bezpośredniego przełożonego, w zależności gdzie i w jakich warunkach pełni służbę. W przypadku zaistnienia przesłanek zawartych w k.p.k. funkcjonariusz ma prawo zatrzymania osoby podejrzanej o dokonanie przestępstwa znieważenia. Następnie powinien złożyć w tej sprawie zawiadomienie o przestępstwie i być przesłuchany w charakterze świadka. Gdy do znieważenia doszło wobec kilku funkcjonariuszy, każdy z nich powinien być przesłuchany w charakterze świadka. Na miejscu zdarzenia powinni zostać ustaleni świadkowie zdarzenia oraz powinny zostać zabezpieczone ślady i dowody przestępstwa, np. nagranie monitoringu. Policja powinna dążyć do tego, aby zebrać jak najwięcej materiału dowodowego, a nie opierać się tylko na samych zeznaniach funkcjonariuszy. Cały przebieg zdarzenia i wykonywane przez niego czynności powinny oczywiście zostać udokumentowane w notatniku służbowym policjanta. Dalsze czynności powinny być wykonywane zgodnie z k.p.k.

            ZNAMIONA MODALNE

            Znieważenie funkcjonariusza Policji realizuje znamiona określone w art. 226 par. 1 k.k. tylko wtedy, gdy zostało dokonane podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych. Jak wynika z dyspozycji omawianego przepisu oba warunki muszą być spełnione łącznie.

            Znamię „podczas” oznacza zbieżność czasową i miejscową zachowania sprawcy i wykonywania obowiązków służbowych przez funkcjonariusza publicznego18. Nie jest ono uzależnione od „(…) wykonywania ich w godzinach urzędowania, lecz uzależnione jest od istoty samych czynności, oraz od tego, czy formalnie wchodzą one w zakres działania funkcjonariusza, który w charakterze organu publicznego te czynności wykonuje (…)”19.

            W przypadku funkcjonariuszy Policji wykonują oni swoje obowiązki służbowe, przebywając w siedzibie komendy, komisariatu czy posterunku. Najczęściej jednak, zgodnie z poleceniem służbowym, realizują oni swoje zadania w terenie, miejscem pracy będzie więc nie tylko budynek instytucji, lecz również np. ulica, radiowóz policyjny, a nawet mieszkanie sprawcy, w którym wykonują oni swoje czynności służbowe.

            W tym czasie bez wątpienia podlegają prawnokarnej ochronie zawartej w art. 226 par. 1 k.k, pod jednym wszakże warunkiem – muszą pełnić obowiązki służbowe. Nie wolno przy tym zapominać, że termin „obowiązki” użyty przez ustawodawcę jest pojęciem o szerszym znaczeniu niż „czynność” i nie należy ich używać jako synonimów.

            Taką wykładnię potwierdzają przedstawiciele doktryny, stwierdzając, że „urzędnik przybyły na miejsce celem spełnienia czynności służbowych korzysta z przewidzianej mu ochrony w pełnym zakresie i w zasadzie przez cały czas pobytu, chyba że pobyt ten zupełnie utraci charakter służbowy”20. Podobne stanowisko podzielił J. Wojciechowski21, uznając, że w przypadku gdy w oficjalnym miejscu i czasie pracy funkcjonariusz publiczny nie zajmuje się sprawami służbowymi, a załatwia swoje prywatne sprawy, nie podlega karnej ochronie przysługującej funkcjonariuszom publicznym, gdyż jego zachowanie nie wyczerpuje znamienia – podczas pełnienia obowiązków służbowych.

            Jak przedstawia się sytuacja, gdy funkcjonariusz Policji, działając zgodnie z poleceniem służbowym przełożonych, wykonuje czynności, które nie należą do jego zakresu obowiązków? W tym przypadku w doktrynie i orzecznictwie przyjmuje się, że czynności przez niego wykonywane nie tracą charakteru czynności służbowych, gdyż pojęcie pełnienia obowiązków służbowych jest szersze od pojęcia spełnienia czynności urzędowej22. Podlega on więc pełnej karnej ochronie prawem przewidzianej. Rozciąga się ona również na czynności bezpośrednio przed nimi, jak i po ich wykonaniu, jeśli pozostają one w związku z pełnionymi obowiązkami. Toteż znieważenie funkcjonariusza Policji może być dokonane w miejscu jego służby, w chwili, w której przystępuje on do wykonywania swych obowiązków służbowych, w przerwie między dokonywanymi czynnościami oraz bezpośrednio po ich zakończeniu, czy też gdy opuszcza on miejsce służby23.

            Pojawia się więc pytanie, czy chodzi o samo wykonywanie obowiązków służbowych, czy też o konkretną czynność funkcjonariusza Policji? W doktrynie przyjmuje się, że związek musi zachodzić między czynnością służbową, jaką funkcjonariusz Policji wykonał, a znieważeniem. Znieważenie więc musi zachodzić w czasie służby i mieć związek z określonymi czynnościami służbowymi. Zachodzić musi kumulacja obu tych przesłanek. Sam fakt, że dana osoba jest policjantem, nie wystarcza do stwierdzenia realizacji znamion omawianego czynu zabronionego24. Musi on podczas pełnienia obowiązków służbowych wykonywać określoną czynność, w związku z którą zostanie znieważony.

            Co jednak w sytuacji, gdy podczas pełnienia przez funkcjonariusza Policji obowiązków służbowych sprawca dopuszcza się znieważenia niezwiązanego z konkretną czynnością, lecz z całokształtem pełnionych obowiązków?

            W praktyce nie należą do wyjątków sytuacje, gdy sprawca dopuszcza się agresji wobec funkcjonariusza z uwagi na to, że posiada on pewien zakres uprawnień i obowiązków należących do jego funkcji. Dla przykładu, można by wskazać sytuację, gdy stojący w bramie mężczyzna używa wobec dzielnicowego dokonującego obchodu słów wulgarnych, w związku z tym, że był przez niego w przeszłości zatrzymany.

            Odnosząc te rozważania do wyrażonego przez Sąd Najwyższy stanowiska, uznać należy, że „związek zachodzi także wtedy, kiedy motywem działania sprawcy jest fakt, że funkcjonariusz publiczny zobowiązany jest do wykonywania określonych czynności, ma określony zakres kompetencji. Ponadto, sprawcy należy udowodnić, że obejmował swoim zamiarem, iż dopuszcza się napadu na osobę, która jest funkcjonariuszem publicznym, a także udowodnić, że swoim zamiarem obejmował, że funkcjonariusz jest w trakcie wykonywania obowiązków służbowych”25. Dlatego tak ważne jest, aby funkcjonariusze Policji, a w szczególności ci wykonujący obowiązki służbowe bez umundurowania służbowego, przed rozpoczęciem czynności, do których są uprawnieni, podjęli je zgodnie z przepisami służbowymi26.

            Obowiązki służbowe funkcjonariusz Policji wykonuje w czasie pełnienia służby. Zgodnie jednak z nałożonymi na niego obowiązkami27 może je wykonywać, a nawet jest zobligowany do ich podjęcia, w czasie wolnym. Jak w takim przypadku kształtuje się jego karna ochrona?

            Kluczowe w tej kwestii stało się orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które zawęziło ochronę karną funkcjonariuszy Policji przy przestępstwie znieważenia. Mimo wcześniej obowiązującej penalizacji znieważenia, które mogło mieć miejsce w związku ze służbą, została ona zmieniona jako niezgodna z Konstytucją RP. Trybunał uznał, że „(…) niedopuszczalne staje się ściganie z tytułu zniewagi funkcjonariusza publicznego dokonanej, czy to publicznie, czy niepublicznie, wyłącznie w związku z jego czynnościami służbowymi, a nie podczas wykonywania tych czynności. Utrzymany w mocy zakres kwestionowanego przepisu umożliwia ściganie z oskarżenia publicznego zniewagi funkcjonariusza dokonanej podczas wykonywania czynności służbowych. Poza hipotezą tego przepisu pozostają natomiast znieważające wypowiedzi publiczne i niepubliczne formułowane poza czasem pełnienia funkcji służbowych, bez względu na to, czy pozostają one w związku, czy też nie z pełnieniem tej funkcji (…)”28.

            Uznać należy, że penalizacji podlegają czyny polegające na znieważeniu funkcjonariusza Policji jedynie podczas wykonywania obowiązków służbowych. Poza nim pozostają wszelkie czyny popełnione poza czasem pełnienia służby, bez względu na to, czy pozostają one w związku, czy też nie z pełnieniem tej funkcji. Toteż policjant podejmujący w czasie wolnym od służby działania zmierzające do ochrony porządku prawnego w zgodzie z nałożonymi na niego obowiązkami i zgodnie z wymogami regulującymi wykonywanie tych czynności, korzysta ze wzmożonej ochrony przewidzianej z przepisie art. 226 par. 1 k.k.29. Natomiast policjant, który w czasie wolnym od służby nie podejmuje żadnych czynności służbowych i zostaje znieważony tylko w związku ze służbą, takiej ochronie nie podlega. W zależności od charakteru naruszeń może dochodzić on swoich praw z art. 212 k.k. bądź art. 216 k.k.

            Nie można zapominać o tym, że ustawodawca nie ogranicza znieważenia funkcjonariusza publicznego tylko i wyłącznie do sytuacji, gdy zaistniało ono publicznie, a więc w miejscu, w którym przekaz informacyjny i użyte w nim środki wyrazu dostępne były bliżej nieokreślonemu kręgowi osób. Zarówno publiczne, jak i niepubliczne znieważenie funkcjonariusza Policji podlega takiej samej odpowiedzialności karnej.

            Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię: jak postąpić w przypadku zniewag kierowanych w stosunku do funkcjonariusza Policji np. przez internet czy listownie? W kontekście omawianego wyroku wydaje się wskazane przyjęcie warunku fizycznej obecności funkcjonariusza podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych. W ocenie autorki nie jest to wykładnia właściwa, gdyż w takim przypadku poza penalizacją pozostawałyby wszystkie czyny znieważenia dokonane bez kontaktu osobistego, czyli właśnie przez internet czy też listownie.

            PODSUMOWANIE

            Obywatele mają prawo do wyrażania swojego zdania na temat działalności organów państwowych. Użyte przy tym krytyczne środki wyrazu nie powinny jednak przekraczać obowiązujących norm prawnych. Dlatego tak ważne jest, aby społeczeństwo zadbało o właściwy dobór osób, którym powierza władzę i obowiązki funkcjonariuszy Policji. Obywatele powinni wymagać od funkcjonariuszy Policji właściwego wywiązywania się z powierzonych im zadań, nieprzekraczania nakreślonych w nich granic, bycia lojalnym wobec społeczeństwa i zasad, które w tym społeczeństwie są uznane za normę.

            Aby zapewnić właściwą ochronę funkcjonariuszom Policji, potrzeba odpowiednio wyważonej reakcji prawnej państwa oraz działań ze strony wielu instytucji ukierunkowanych na wzmacnianie autorytetu i poszanowanie pozycji wszystkich funkcjonariuszy publicznych. Należy pamiętać, że dobrze wyszkolony, wyposażony i przygotowany do służby policjant jest wizytówką państwa, wzmacnia autorytet i poszanowanie dla instytucji publicznych. Sposób, w jaki państwo wskazuje dbałość o swoich funkcjonariuszy, przekłada się we współczesnym społeczeństwie na pojmowanie roli policjanta, kształtuje postawy nie tylko funkcjonariuszy, ale i obywateli. Potrzebna jest przy tym edukacja społeczeństwa, by należycie pojmowało rolę i zadania policjantów. By obywatele nie przyglądali się biernie agresji wobec policjantów, ale współpracowali z organami ścigania dla wspólnego dobra, jakim jest bezpieczeństwo publiczne. Nie ma i nie powinno być bowiem zarówno prawnego, jak i moralnego usprawiedliwienia dla agresji i zniewag kierowanych pod adresem funkcjonariuszy publicznych.

            dr EDYTA KIMERA
            Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa im. prof. Edwarda F. Szczepanika w Suwałkach”

            Myślę, że sprawa do wygrania (dla policji), jeżeliby zatrudnić zręcznego adwokata.

            Na filmie, obrazującym całe zdarzenie, Frasyniuk sprawia wrażenie człowieka na lekkim rauszu – być może fakt ten (jeżeli jest to fakt) tłumaczy (tłumaczy, nie: usprawiedliwia) jego w istocie niemądre i bezsensowne zachowanie. Jest to generalnie – głupek.

          • 4 września, 2018 o 21:54
            Bezpośredni odnośnik

            @Przemek

            Brawo! W końcu zacząłeś grzebać gdzieś głębiej niż tylko we własnej głowie. Wprawdzie nie musiałeś od razu kopiować tutaj całego internetu, ale i tak brawo!

            Więc zróbmy krok kolejny… Teraz zgadnij Szerlocku dlaczego policja nie zdecydowała się oskarżyć Frasyniuka o znieważenie policjanta, a zamiast tego wybrali beznadziejną sprawę o wprowadzenie w błąd. Beznadziejną, bo od razu było wiadomo, że nic z tego nie będzie. A jednak wybrali to. Jak myślisz, dlaczego?

  • 1 września, 2018 o 23:00
    Bezpośredni odnośnik

    Moja mowa będzie gładka:
    Kulsonie, odwal się od
    – Frasyniuka Władka.

    Jak to możliwe, że Kulson Marek,
    albo Zenobiusz, czy tam znów Tadek
    nie wie, kto to Frasyniuk Władek!?

    Jakim to trzeba być nieukiem,
    ażeby gardzić W. Frasyniukiem,
    go zapytując o imię znane!
    Przecież wiadomo, przecież to – W-ładek!

    Wszak nie kto inny, jak tenże Władek,
    zręcznie dał strasznej komunie radę,
    kryjąc się przed W. Jaruzelem,
    tak w dni powszednie, jak i w niedziele.

    Odważny Władek, nie: byle jaki,
    samemu „Bolkowi” dowoził koniaki
    do kazamatów Arłamowa
    (można się zlęknąć samego słowa!)
    Ażeby bałagan nie nastał wielki,
    w drogę powrotną zabierał butelki.

    A w końcu i nam dał – demokrację,
    nie omieszkając przyłożyć ręki
    do pieriestrojki (czyt. Magdalenki).
    Wszakże przez zręczne ruchy ramieniem,
    alkohol i tam lał się strumieniem!

    Frasyniuk Władek – kurier wolności,
    (tudzież alkoholowych znakomitości),
    tuz opozycji, tuż za Bolesławem,
    cal za Adamem i Bronisławem…
    ma pełne prawo do czołobitności
    ze strony Kulsonów bylejakości.

    Grać musi tylko taka muzyka:
    „Żaden tam Kulson Władka nie tyka,
    nie pyta nigdy o personalia,
    bo dobrze znane są mu archiwalia.”

    Sąd doskonale to zważył i zmierzył
    (i musi przyjąć to Kulson Jerzy,
    albo Zenobiusz, czy jakiś Tadek)
    i orzekł: „Grzyb Józef? Frasyniuk Władek!”
    „człowiek tak wielki” (wycedził zdanie)
    „musi, no musi być ponad prawem!”.
    „Nie można jedną miarą wymierzyć
    dokonań Władka, mizerii Jerzych,
    czy Zenobiusza, albo tam Tadka” –
    tak się kończyła sentencja gładka.

    A teraz sąd to i obywatele
    czuwając i w dni powszednie, i w niedziele,
    chronią przed zakusami starego potwora,
    co się przyoblekł w pióra Kaczora.
    Tym bardziej Gerstdorf nie pozwoli,
    by jakiś Kuslonik sobie swawolił,
    ani Tuleya nie dopuści,
    by byle Kulson na Władka brużdził,
    i to gdzie? W sądzie! Co nie bez racji
    zwie się „ostoją demokracji”.
    A kiedy zło kacze się dalej posunie,
    Władek ponownie obali (komunę).

    Odpowiedz
    • 1 września, 2018 o 23:19
      Bezpośredni odnośnik

      O masz… Niech zgadnę, chciałeś, Szanowny…, nawiązać do filmowego wesołego romka, co to i zagra i zaśpiewa, bo wtedy tłumaczyć nie musi?

      Tylko czemu tutaj? Do „Mam Talent”, Cię nie chcieli? Nie rezygnuj, szlifuj formę – jeszcze się na Tobie poznają!

      Odpowiedz
      • 2 września, 2018 o 14:29
        Bezpośredni odnośnik

        W „Mam talent” chyba szybciej parodię przepuszczą niz paszkwil. Piszę „chyba”, bo nie oglądam tego programu.
        Do tego błędy w nazwiskach zupełnie jak w materiałach bezpieki, może to są źródła trolli.

        Nie żebym wad Wałęsy nie widziała, ale do skakania przez ogrodzenie , internowania, siedzenia w więzieniu to niektórzy w latach 80-tych chętni nie byli, tylko po latach kombatanci się znajdują .

        Policjant rozpoznał W. F., wiedział, wobec kogo rozpoczyna czynności, zeznał to. Kolejny proces na koszt Skarbu Państwa, nękanie stawiających opór.
        Jeżeli policja uważa, że to się jej opłaca… Koszt tych decyzji ponosi podatnik. Chodzi o zostawienie zrujnowanego kraju, bez pieniędzy.

        Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *