Wierzący uczestnicy ruchu Obywatele RP o miesięcznicach smoleńskich
Do braci chrześcijan
Piszemy niniejsze jako ci z uczestników ruchu Obywatele RP, którzy są wierzącymi chrześcijanami. Piszemy w imieniu tej grupy, nie w imieniu ruchu. Czujemy się zobowiązani zająć stanowisko w sprawie dla nas trudnej i bolesnej w związku z podejmowanymi przez nas akcjami, zwłaszcza kontrmanifestacjami w trakcie tzw. miesięcznic smoleńskich i marszów ONR
Smoleńskie ceremonie są trudne do zaakceptowania z powodu gwałcenia najbardziej podstawowych wartości konstytucyjnych, które tam regularnie następuje. Powodem szanowania tych zgromadzeń ma być ich rzekomo religijny charakter. W rzeczywistości z chrześcijańskiej perspektywy pogodzić się z nimi jest jeszcze trudniej. I właśnie o tym piszemy.
To nie modlitwa, lecz polityczny wiec
Nasze wystąpienia mają swój wymiar polityczny i etyczny. Tak widzieliśmy ich cel – on nie ma i nigdy nie miał mieć związku z jakimikolwiek religijnymi treściami smoleńskich obchodów. Z ogromną wdzięcznością i dużą satysfakcją stajemy obok naszych niewierzących przyjaciół i współobywateli, widząc, z jaką determinacją respektowali gwarantowane przez polską konstytucję wolności przynależne naszym politycznym przeciwnikom – a więc ich wolność słowa, wolność zgromadzeń publicznych i także wolność kultu religijnego w przestrzeni publicznej. Trzeba dzisiaj przypominać współobywatelom licznie występującym w obronie konstytucji, że swoboda publicznego kultu religijnego jest w niej jedną z istotniejszych wartości, a szanującym konstytucję demokratom nie wolno tej wartości deptać w imię prymitywnie pojmowanego antyklerykalizmu.
Wspólne jest dla nas przekonanie, że swobody obywatelskie mogą być ograniczone wyłącznie wtedy, gdy naruszają cudze prawa i wolności. Stojąc na gruncie wartości konstytucyjnych, nie przypisujemy więc sobie prawa do oceny, co w smoleńskich obrzędach i smoleńskiej żałobie jest modlitwą, a co ją tylko udaje. Żaden z nas w żaden sposób nie zakłóca i nigdy nie zakłócił żadnej modlitwy, każdej z nich okazywaliśmy zawsze szacunek, również wtedy, kiedy jej treść głęboko obrażała nasze poczucie sacrum.
To jednak, co wydaje się nam jasne albo chociaż stosunkowo proste na gruncie świeckich praw konstytucyjnych, jest równocześnie głęboko bolesne i trudne dla tych z nas, którzy są chrześcijanami i nierzadko praktykującymi katolikami. Z bólem patrzymy więc, kiedy krzyż wykorzystywany jest jako znak potępienia, pogardy i nienawiści, kiedy w imię Boga odmawia się człowieczeństwa ludziom, kiedy sacrum liturgii staje się opakowaniem dla obelg i jawnego kłamstwa. Wielu z nas, przychodząc do kościoła w trakcie smoleńskich obchodów, ma poczucie uczestnictwa w zwyrodniałej celebrze, jakbyśmy brali udział w obrzędach złowrogiej sekty. Nienawiść, a nie miłosierdzie, jest istotną treścią smoleńskich rytuałów, a poniżenie godności politycznych przeciwników jest celem zdecydowanie bardziej widocznym niż wspomnienie zmarłych.
Charakter smoleńskich obrzędów niemal dosłownie odpowiada biblijnym opisom modlitwy obłudnej: „Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać” (Mt 6, 5). Nie nam oceniać i nie nam wskazywać faryzeuszy w Kościele. Naszą akcję rozpoczęliśmy, mając pełną świadomość groźby głębokich podziałów, które możemy nie tyle spowodować, ile raczej, niestety, ujawnić. Stajemy więc w kościołach w trakcie smoleńskich mszy, starając się, by następujący w ich trakcie znak pokoju stał się rzeczywiście wyrazem chrześcijańskiego pojednania, i z satysfakcją odnotowujemy każdy widoczny znak ewolucji postaw w tym kierunku. Wrogość „smoleńskich wyznawców” wydaje się ustępować.
Tym bardziej niepokojące są oficjalne wypowiedzi ludzi władzy. Przywykliśmy już do dzielenia nas na Polaków prawdziwych i zdrajców Ojczyzny. Jednak wskazywanie przez urzędników państwa dobrych i złych katolików jest niedopuszczalną ingerencją państwowej władzy w jedność chrześcijan w Kościele.
Wyrażamy ubolewanie z tego powodu i zapewniamy, że nie jest i nigdy nie było naszą intencją godzić w jedność Kościoła ani doprowadzać do sytuacji, w której ta jedność mogłaby być zagrożona. Uważamy jedynie we własnych chrześcijańskich sumieniach, że człowiek świadomy i prawy nie może podążać drogą, którą o. Tadeusz Rydzyk, były już ksiądz Międlar czy wciąż aktywny ksiądz Małkowski – i wielu innych – uważają za jedyną właściwą. Jesteśmy ludźmi czynu i wierzymy, że nasz głos sumienia powinni słyszeć ci, którzy sądzą inaczej; że wzbierającego konfliktu w Kościele ukrywać nie wolno. To nie milczenie, a raczej dialog ma szansę zachować jedność Kościoła. Różni nas bardzo wiele bardzo ważnych rzeczy – dialog nie będzie łatwy. Niemniej podjąć go trzeba.
Powiedziano oficjalnie – minister Mariusz Błaszczak to zrobił – że smoleńskie obchody są obrzędami Kościoła katolickiego, a my jesteśmy jego dzikimi wrogami. Protestujemy! Jakkolwiek oburzające i bolesne bywają dla nas zachowania naszych „smoleńskich braci”, Kościół jest jeden, czujemy się w nim obecni i tej obecności sami nie odmawiamy nikomu.
Ręce precz od grobów
Jednym z celów naszej kontrmanifestacji pod Pałacem Prezydenckim jest postulat wysuwany pod adresem władz państwa i faktycznie nim rządzącego prezesa PiS: domagamy się natychmiastowego zaprzestania ekshumacji tych ofiar smoleńskiej katastrofy, których rodziny w bólu protestują. To z tego powodu postanowiliśmy w grudniu ubiegłego roku nie cofać się z naszą legalną demonstracją spod Pałacu Prezydenckiego, gdzie mieliśmy prawo stać, pod położony naprzeciw budynek Galerii Kordegarda, dając smoleńskim zgromadzeniom swobodny dostęp do ich tradycyjnego miejsca. Nadal wiemy to, co wiedzieliśmy przez pierwszy okres naszego protestu – nasza wolność kończy się tam, gdzie narusza ona wolność i prawa innych ludzi. Tę cudzą wolność zdecydowaliśmy się świadomie naruszyć w obronie brutalnie deptanej naszej wolności i w obronie godności samotnie protestujących rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
Rozkopywanie grobów i zbijanie na tym politycznego kapitału jest haniebnym procederem, który nie licuje z chrześcijańską postawą. Spokój grobów i godność żałoby jest wartością, w obronie której występujemy. Nie żądamy bezwarunkowego zaniechania ekshumacji, w szczególności nie kwestionujemy prawa do poszukiwania szczątków ciał w cudzych grobach. Żądamy jedynie uwzględnienia protestów w sytuacji ostrego konfliktu wartości i poddania tej niesłychanie trudnej sprawy sądowej ocenie, a nie samowoli prokuratorów na usługach władzy. Żądamy elementarnej ludzkiej przyzwoitości, która nic nikogo nie kosztuje.
Z podobnych powodów uczestniczymy w protestach pod Wawelem. Mieszkańców Krakowa słusznie oburza fakt, iż prezes PiS wykorzystuje narodowy panteon do partyjnych celów propagandowych. Domagają się, by zrezygnował z ministerialno-poselskiej świty i odwiedzał grób brata jako prywatna osoba, jak to od zawsze robi jego bratanica.
Żałoba
Powtarzane co miesiąc celebracje każe się nam traktować jako akty żałobne. Ze świeckiego, konstytucyjnego punktu widzenia należy te deklaracje traktować poważnie, bo nie da się na gruncie prawa odróżniać religii prawdziwej od fałszywej – każdą należy traktować równo. W naszych demonstracjach w smoleńskie miesięcznice tak właśnie traktujemy więc wszystko, co się dzieje po drugiej stronie policyjnych kordonów i barierek.
Jako chrześcijanie zauważyć jednak musimy cały szereg budzących zdumienie wynaturzeń smoleńskich obrzędów, w tym zwłaszcza ich trwanie poza czas zrozumiały w świetle tego, co chrześcijaństwo wie o życiu i śmierci. To się powinno było skończyć już dawno temu.
Uzasadnieniem trwania tych ceremonii, wielokrotnie i na wiele sposobów wypowiadanym, ma być poszukiwanie rzekomej prawdy i sprawiedliwości – ceremonie trwają, słyszymy, dopóki prawda nie jest znana, a winni nie ponoszą kary. Istotą chrześcijańskiego pojednania, które jest też główną treścią ostatniego z sakramentów, jakie przyjmuje chrześcijanin, odchodząc z tego świata, jest wybaczenie win, a nie żądanie zadośćuczynienia krzywd – choćby nawet te krzywdy były niewątpliwe i istotnie nierozliczone. Uzależnianie spokoju zmarłych od odwetu na rzekomo winnych ich śmierci jest zaprzeczeniem sensu chrześcijańskiej żałoby, a nie jej wyrazem. To pogaństwo – oburzające, kiedy się samo nazywa chrześcijaństwem.
Tu są granice przyzwoitości
Stajemy na trasie marszów ONR z transparentem „Tu są granice przyzwoitości”. Tych granic w demokratycznym kraju w wymiarze praktycznym powinny strzec instytucje państwa, ale również instytucjonalny Kościół katolicki, krzewiąc wśród wiernych społeczną naukę zawartą w papieskich encyklikach. Od dwóch lat rząd PiS oraz wywodząca się z tej partii głowa państwa uprawiają politykę całkowicie z nią sprzeczną. Ta polityka sprzyja rozwojowi postaw ksenofobicznych i rasistowskich, daje przyzwolenie na przemoc wobec bliźniego. U podstaw kształtującej się na naszych oczach złowrogiej ideologii i ulegającego jej społecznego żywiołu leży przede wszystkim zaprzeczenie ludzkiej godności, co jest absolutną negacją chrześcijaństwa. Dochodzi do legitymizacji zła i dokonuje się to za przyzwoleniem, a nawet z udziałem ludzi Kościoła. Nie są to tylko szeregowi kapłani, ale i niektórzy hierarchowie, do których zaliczyć należy przeora paulinów, co roku witającego i błogosławiącego faszystów na Jasnej Górze. Jako osoby wierzące jesteśmy takimi postawami wstrząśnięci.
Kupcy w świątyni
10 kwietnia 2017 roku obchodzono w Warszawie kolejną smoleńską rocznicę. Obecne władze uczyniły z tego wydarzenia uroczystość państwową. Zjawiliśmy się na niej tłumnie. Nieśliśmy nasze białe róże i transparenty z napisem „o godny spokój żałoby”. Nie przepuszczono nas – obywateli państwa, które te obchody organizowało – przez fortyfikacje wzniesione na tę okoliczność. Nie wpuszczono do kościołów tych z nas, którzy jako ludzie wierzący chcieli przeżyć liturgię. Nie tylko nas nie wpuszczono. Także smoleńscy wyznawcy i „obrońcy krzyża” nie weszli tego dnia – pierwszy raz od siedmiu lat – do kościołów.
10 kwietnia 2017 roku był akurat Wielki Poniedziałek. Dzień, w którym Jezus przepędził kupców z jerozolimskiej świątyni. Patrzyliśmy przerażeni na obraz smoleńskich ceremonii, na panującą tam wrzawę, która nie miała związku ani z żałobą, ani z modlitewnym skupieniem, i wiedzieliśmy dobrze, że wielkoponiedziałkowa scena z Ewangelii opisuje współczesność równie adekwatnie, jak ów przywołany tu już fragment Kazania na Górze. Wyłącznie Chrystusowi wolno przepędzać kogokolwiek ze świątyń – to wiemy przede wszystkim. Nie nazywamy więc kupcami kapłanów i uczestników smoleńskich ceremonii, bo choć taki obraz nasuwa nam się z całą mocą, to przecież nie nam oceniać.
Ze świątyń przepędza się jednak nas. To nas nazywa się wrogami Kościoła, odsądza od wiary. Robią to służby państwa i jego urzędnicy.
Ktoś powinien zdecydowanie wypowiedzieć głos Kościoła. O tym jesteśmy przekonani i o to prosimy. Was, Siostry i Bracia, i Was, czcigodni Hierarchowie Kościoła.
W imieniu wierzących spośród uczestników ruchu Obywatele RP: Paweł Wrabec, Paweł Kasprzak, Paweł Drozd, Dagmara Drozd, Mariusz Pokora, Bogusław Zalewski, Jerzy Dramowicz, Jolanta Łukasiewicz, Magdalena Pecul-Kudelska