Uniewinnienie, które jest oskarżeniem władzy
Po ponad półtora roku od wydarzeń, po 10 miesiącach od rozpoczęcia procesu, po 9 posiedzeniach Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieście uniewinnił obwinionych o blokowanie Sejmu w nocy z 16 na 17 grudnia 20016 roku
To wyrok ważny dla 13 osób. Dla obywateli ważniejsze jest uzasadnienie sądu. Jest ono kolejną lekcją demokracji i oskarżeniem władzy o łamanie prawa i wykorzystywanie podległych jej służby do partyjnych celów.
Wszyscy pamiętamy te gorące dni przed Sejmem w grudniu 2016 roku. PiS już wcześniej pokazał swoją prawdziwą twarz rozpoczynając demolowanie Trybunału Konstytucyjnego, uniewinniając jeszcze przed skazaniem Mariusza Kamińskiego, niszcząc stadninę koni w Janowie, wyrzucając bezprawnie niezależnych dziennikarzy z TVP i polskiego radia. Już wtedy w najlepsze trwało obsadzanie swoimi ludźmi spółek skarbu państwa.
Ale jeszcze wielu z nas uważało, że to tylko mocniejsza wersja falandyzacji prawa, że są granice, których się nie przekracza i których nie naruszy też ta władza. Dlatego tak wielu ludzi, nie tylko z Warszawy, zaczęło ściągać pod Sejm, gdy w telewizji zobaczyli jak Marek Kuchciński, wtedy jeszcze tytułowany przez wszystkich marszałkiem, zabiera głos posłowi Michałowi Szczerbie (PO), jak odcina dziennikarzy od dostępu do sali obrad, jak po zablokowaniu mównicy przez opozycję przenosi obrady do Sali Kolumnowej, nie wpuszcza posłów PO, Nowoczesnej i PSL, zatwierdza nielegalne głosowanie, którego tryb przeprowadzenia urągał standardom państwa prawa.
Władza PiS – w typowym dla siebie stylu – nazwała puczem opozycji to, co działo się przed Sejmem i w Sejmie, choć tak można nazwać jedynie działania PiS. Policjanci na usługach władzy obwołali spontaniczne zgromadzenie kilkunastu tysięcy ludzi sterowaną i zorganizowaną z zewnątrz grupą. Kłamało im się tym łatwiej, że w ich głowach nie mieści się fakt, że można wyjść z domu w porywie serca, by bronić wolności, czy prawa.
Rozumieli to ich koledzy, których widziałem wtedy pod Sejmem, gdy ze łzami w oczach wydawali podwładnym rozkazy spychania czy zatrzymywania grup i pojedynczych demonstrantów w desperacji blokujących wyjazd posłów PiS. A ci, jak szczury po przegryzieniu tętnicy demokracji, cichcem usiłowali wyjechać z parlamentu. Takiej energii, obywatelskiej determinacji, tak wielu gotowych do obrony demokracji nie było nigdy wcześniej i chyba, niestety, nigdy później.
Gdyby ci zgromadzeni wtedy oraz ci, którzy nie ruszyli się sprzed telewizorów, wiedzieli co nas czeka w następnych latach, być może zrobiliby więcej i wydarzenia potoczyłyby się inaczej, a zablokowana w Sejmie PiS-owska wierchuszka cofnęłaby się zdecydowanie.
Niestety, wtedy jeszcze Strajk Kobiet swoją wielką energię koncentrował niemal wyłącznie na postulatach równościowych, ich wspaniała walka pod Senatem wydarzył się później. Obywatele RP dopiero budowali swoją tożsamość stając na Krakowskim Przedmieściu w liczbie kilkunastu osób, a pies z kulawą nogą nie chciał o nich wspominać. Biała róża, milczące protesty, zwycięstwo na Krakowskim, blokady ONR i płomienne przemówienia Pawła Kasprzaka, to wszystko było jeszcze przed nami. OSA liczyła kilku zdeterminowanych członków i nie miała szans zapanować nad tłumem.
Był KOD, ale jak zeznał w sądzie ówczesny lider Mateusz Kijowski, dotarł on pod Sejm w nocy i szybko zajął się apelowaniem przez policyjne megafony do rozejścia się. Niestety wielu go posłuchało, bo Kijowski miał wtedy jeszcze klucze do polskich dusz, szybko to jednak pogubił. Gdy około godz. 22 policja ściągnęła posiłki i zrównoważyła siły, losy kraju potoczyły się w znanym nam kierunku.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Proces trzynastu. We wtorek sąd ogłosi wyrok
Około 3.40 dnia 17 grudnia 2016 jeden z fotografów wykonał to ikoniczne zdjęcie, gdy policjant odciąga siedzących na ul. Wiejskiej demonstrantów, a tuż obok przejeżdża czarne auto, gdzie na przednim siedzeniu widać ledwo wystającą nad brzeg okna głowę Jarosława Kaczyńskiego, a jego twarz wykrzywia sardoniczny uśmiech.
W rocznicę masakry "Wujka" wyjeżdżający z sejmu Kaczyński, śmieje się widząc, jak policja bije protestujących Polaków… pic.twitter.com/jQw87cPbNI
— Październikowa (@Pazdziernikowa) 17 grudnia 2016
Już wtedy wiedział, że wygrał. Widząc brutalność policjantów i garstkę ciągniętych po ziemi zrozpaczonych ludzi był pewien, że nie musi się zatrzymywać w realizacji swych planów przerobienia Polski na pokraczną XIX-wieczną modłę. A jeszcze cztery godziny wcześniej – jak opowiadał mi jedne z posłów PiS – przerażony siedział w gabinecie sejmowym. Patrzył na relacje TVN24 i od kolejnych posłów PiS odbierał meldunki o gromadzącym się tłumie, o zablokowanych wyjazdach, zatrzymywanych autach. Jestem pewien, że przed oczami miał wtedy najgorsze dla dyktatorów obrazki niechlubnego końca.
Oczywiście Ci, którzy tego dnia byli pod Sejmem wiedzą, że tłum był niezwykle – jak na okoliczności – spokojny. Wszak poseł Pięta uciekał nie przed ludźmi, a tylko przed obelgami. Znana z niebywałego chamstwa posłanka Pawłowicz, cicha jak trusia, musiała wysłuchać oskarżeń, ale ani przez moment nic poza jej godnością – jeśli ma – nie było narażone na szwank. Jak uzasadnił we wtorek sąd: – Obywatele po prostu realizowali swoje podstawowe prawo do demonstrowania w obronie Konstytucji, w obronie wolności, w obronie systemu prawnego. Co więcej w ostatnich zdaniach sąd podziękował im za taką postawę. Uznał ją za wzorcową. – Wykazali się wrażliwością społeczną, troską o losy państwa – mówił sędzia Łukasz Biliński. Dlatego też w zachowaniu obwinionych nie doszukał się ładunku społecznej szkodliwości nawet w stopniu minimalnym.
– Trudno zrozumieć działania policji – kontynuował sąd – które miały ograniczyć prawo obywateli do wyrażenia swoich poglądów na temat tego, co dzieje się w Sejmie. A za takie ograniczenie trzeba uznać spisywanie i kierowanie wniosków o ukarania za to, że ktoś korzysta ze swoich osobistych i politycznych praw by demonstrować. Jak słusznie zauważył sędzia Biliński: – Wszystkie organy władzy muszą się liczyć z tym, że ich decyzje mogą się spotkać z reakcją opinii publicznej, wywoływać emocje pozytywne i negatywne. Obywatele mogą chcieć wyrazić sprzeciw.
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Walczymy o praworządność. Dołącz do nas albo nas wesprzyj!” tresc=” Twoje wsparcie pomoże nam dalej działać! „]
Sąd wykazał też absurdalność działań policji: – Nie można powoływać się na zasady ruchu drogowego i traktować ich jako uzasadnione ograniczenie prawa do zgromadzeń, bo to prawo jest podstawą i fundamentem każdego demokratycznego państwa. Obywateli nie można traktować jak intruzów.
Niestety, na sali nie było przedstawiciela oskarżycieli (podkomisarza Andrzeja Jakubczyka, czy zastępującej go Judyty Prokopowicz). Oskarżyciele pewnie spodziewali się takiego wyroku, wszak nadal jeszcze mamy wolne sądy, woleli więc nie przychodzić. Przeczytają w prasie, zobaczą w telewizji, bo media były licznie reprezentowane.
Nikt z policji nie usłyszał więc mądrej lekcji demokracji, jakiej udzielił sędzia Łukasz Biliński. Podkreślił on, że policja nie dopełniła podstawowych procedur przy rozwiązaniu zgromadzenia. Nie dość więc, że nie rozumie praw podstawowych, to jeszcze okazuje się niekompetentna.
Absurdalny był np. zarzut z art. 90 KW o tamowaniu lub utrudnianiu ruchu na drodze publicznej. Wszak sami policjanci przyznali, że wcześniej ten ruch na ulicach wokoło Sejmu zamknęli.
Obrońca oskarżonych Jarosław Kaczyński (zbieżność nazwisk przypadkowa) – drugim był Przemysław Iwan – zwrócił uwagę, że podczas procesu musieliśmy słuchać policjantów: Łukasza Augustyniaka, Gabriela Olewińskiego i Daniela Kubiaka, którzy gubili się w zeznaniach, mijali z prawdą, nie dopełnili procedur, dziwnie szybko tracili pamięć, gdy fakty były niewygodne. W sumie to ich działania powinny podlegać krytycznemu osądowi, a kto wie czy nie skierowaniu oskarżenia o złamanie prawa i niedopełnienie obowiązków.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Na policyjnych nagraniach nie było obwinionych
Nikt z pisowskich decydentów, prawdziwych sprawców tego zamieszania, nie przejmie się tym wyrokiem, to pewne. Ani tym, że 13. ludzi i wielu uniewinnionych wcześniej traci czas i pieniądze stawiając się na przesłuchaniach, rozprawach, że policja zajmuje się nie tym czym powinna. A na koniec wszyscy po raz kolejny słyszą: „niewinny”.
– Spodziewam się, odwołania od wyroku i kolejnych miesięcy rozpraw – powiedział Arkadiusz Szczurek z ORP. I pewnie tak będzie, gdyż obecna władzy nie troszczy się o publiczne pieniądze, nie martwi losem obywateli, którzy mają inne poglądy niż ona. Celem nie jest też skazanie. Liczy się uciążliwość, opresja wobec przeciwników politycznych. Liczy się tzw. „efekt mrożący”.
Tym razem się nie udało, Ci z uniewinnionych, którzy byli na ogłoszeniu wyroku, jasno zadeklarowali, że nie ustaną w obronie konstytucji i prawa. To jedyna droga, którą najlepiej wyraża popularny hasztag: #presjamasens.
Koszty postepowania obciążą skarb państwa, poniesie on też koszty obrony, bo o taki zwrot wystąpiła część obwinionych.
Wyrok nie jest prawomocny.
Wojciech Fusek
Komu bije dzwon?
Wygląda, że cała nadzieja w sądach. Strach pomyśleć, co będzie jak PiS je zawłaszczy!
I już po strachu… 🙁
Pesymiści.
Ruchy pis były do przewidzenia. Kto na ich miejscu nie chciałby uniknąć kar, więzienia, zwrotu pieniędzy, nie po to przecież je brali.
Nie wiem z kim moje powyższe towarzystwo przebywa (dzień dobry Pani Jadwigo i Jurku! ) , ale mnie spotykają takie zaskoczenia, taka niechęć wobec partii rządzącej, że brak słów.
Rozmawiam z ludźmi z terenów wiejskich, dotkniętych bezrobociem, rozmawiam z ludźmi żyjącymi poza Polską, nie przebywam w wygodnej bańce informacyjnej.
Z powyższego wyroku bardzo cieszę się i gratuluję zwycięzcom: moralnym, sądowym, obywatelskim 🙂
Dlczego nie piszecie o ładnej wygranej Tadeusza Jakrzewskiego? Bardzo mi podoba się takie ujęcie przekroczenia praw przez policję.
Jeśli policjant miałby płacić z własnej kieszeni, albo nawet jego szef wydający niezgodne z prawem rozkazy , policjanci szybciej nauczyli by się znać i prawidłowo stosować prawo.
Brawo jeszcze raz!
Cały kłopot w tym, że tak wielu zwolennikom demokratycznego państwa niezwykle trudno było wchodzić na strony PiS, czy ich politycznego zaplecza z ONR i podobnych organizacji, gdyż zamieszczane tam treści powodują u nich ogromny dyskomfort. Nie czytając tekstów jawnie zapowiadających likwidację demokracji, mogli sobie pozwolić na komfort wiary w to, że „są granice których się nie przekracza”. Jednak rozsądny człowiek stara się poznać poglądy i plany przeciwników więc ci, którzy zaglądali na strony narodowców nie mieli złudzeń, alarmowali, że wybory w 2015 roku mogą być ostatnimi wolnymi i demokratycznymi wyborami w Rzeczpospolitej po roku 1990. Działacze PiS zapowiadali wprowadzenie tzw rządów silnej ręki, podporządkowanie sądownictwa PiS-owi twierdząc, że władza może być tylko jedna, nie ukrywali, iż przekształcą Polskę w państwo policyjne za pomocą niejawnych przywilejów dla mundurowych oraz ponownie znacjonalizują gospodarkę w celu zwiększenia nie podlegających żadnej kontroli dochodów państwa. Jednocześnie PiS wraz z narodowcami posługiwali się typowo komunistyczną propagandą odwołując się do najniższych instynktów ludzi zawistnych choć niezbyt chętnych do pracy, oskarżając PO i polskich przedsiębiorców o celowe nękanie biedaków. Tak więc można powiedzieć, że wszystko co nastąpiło po przejęciu władzy przez PiS było wcześniej zapowiadane. Niestety, zdecydowana większość dzisiejszej opozycji wbrew zdrowemu rozsądkowi twierdziła, że „nie ośmielą się tego wszystkiego wprowadzić, bo oznaczałoby to obalenie demokratycznego ustroju państwa polskiego”. Nie chcieli wierzyć w jawnie zapowiadane działania z wygodnictwa, naiwności lub po prostu z głupoty. Teraz wciąż jeszcze PiS umacnia zakres swojej władzy więc zdaje się na wyroki sądów ale wkrótce to policja bez sądu będzie decydować o wieloletnich aresztach wobec opozycji. Kiedy zapełnią się więzienia, powstaną obozy o różnych stopniach opresyjności a do demonstrujących na ulicach zwykłych obywateli będą…strzelać. PiS i jego polityczne zaplecze złożone z nacjonalistów, komunistów, faszystów i fanatycznych Katolików zawsze należał do tzw eurosceptyków, czyli do wrogów Unii Europejskiej. Nie należy więc mieć złudzeń, że UE będzie mogła wywrzeć jakiś wpływ na ich rządy. Oni przecież tylko czekają na odpowiedni pretekst, który pozwoli im na wystąpienie z UE i wygląda na to, że Parlament Europejski jest tego świadomy, więc opozycyjni działacze na rzecz obrony demokracji nie mogą liczyć na jakieś zdecydowane poparcie ze strony UE. Im dłużej zwolennicy demokracji i pokojowych rozwiązań będą czekać, tym będzie trudniej i gorzej. Mało kto wie, że rządzący przez ponad 40 lat PZPR nie składał się wyłącznie z komunistów. Wzorem KP ZSRR w PZPR znaleźli się również narodowcy czyli polscy faszyści oraz spora grupa Katolików, żonglujących potem cały czas pomiędzy Kościołem a komunistyczną władzą. Ta niewiedza spowodowała, że Polacy nie rozmieli, że PiS skupia w sobie tzw beton PZPR, odsunięty od władzy przez frakcję socjaldemokratyczną PZPR w grudniu 1970 roku. Należy się więc spodziewać, że władza PiS będzie się wzorować na bezwzględnych rządach PZPR-owskiego betonu z lat 1956-1970, odpowiedzialnego m.in. za wydanie rozkazu strzelania z czołgowych karabinów maszynowych do demonstrantów w Szczecinie. Niestety, nie można liczyć na wyniki kolejnych wyborów, gdyż zarówno jawne jak i niejawne zmiany Ordynacji Wyborczej, wzorowane na systemie wyborczym PRL, sprawią, że jakbyśmy nie głosowali i tak wygra PiS. Tak więc im dłużej będziemy czekać na rozwój wypadków, tym więcej ofiar pochłonie walka o przywrócenie demokracji. Teraz kiedy Episkopat polski składa się głównie z hierarchów, którzy w czasach PRL współpracowali z SB nie można liczyć na Kościół, który wręcz zaciekle wspiera rządy PiS. Będzie to stanowiło poważny hamulec dla demokratycznej opozycji, blokujący a nawet uniemożliwiający obalenie władzy PiS. Pewnie dopiero kiedy już w całym kraju nie będzie rodziny, która kogoś traci na skutek działalności reżimu, dojdzie do powstania i wielkiego rozlewu krwi. To nie jest bezpodstawny pesymizm tylko uzasadniony realizm. Albo zdobędziemy się niebawem na zignorowanie propisowskiego stanowiska Kościoła i przystąpimy do zdecydowanych działań na rzecz przywrócenia demokratycznego ustroju naszego państwa, albo czeka nas powtórka z historii. Amerykanie mawiają, że kto nie chce pamiętać historii, ten będzie zmuszony przeżyć ją raz jeszcze i chyba mają rację.