To była najdziwniejsza z 88. miesięcznic
96 ofiar uczcimy 96. miesięcznicami i skończymy – stwierdził Jarosław Kaczyński z drabinki pod prezydenckim pałacem. Pewnie nie wszyscy się ze mną zgodzą, ale uważam to za wielkie zwycięstwo Obywateli RP i wszystkich tych, którzy wspierali ich coraz liczniej podczas kontrmanifestacji
Kaczyński jak zawsze musiał znaleźć pretekst i fortel, by się wycofać udając zwycięstwo, inaczej ten zakompleksiony polityk nie umie. A że coraz więcej takich „zwycięstw” wali mu się na głowę, próbuje więc zamykać fronty, a przynajmniej wyznaczać perspektywę ich końca.
Gdybym był tylko widzem, z zainteresowaniem patrzyłbym, jak wybrnie z jeszcze większego absurdu niż miesięcznica, czyli z „ustaleń parówkowych” komisji smoleńskiej.
Niestety nie umiem chłodno obserwować tego demolowania państwa. Dlatego z trudem utrzymałem nerwy na wodzy, gdy agresywny dziennikarz i kamerzysta Telewizji Republika próbował filmować moją prywatną rozmowę z Majorem Fydrychem, kiedyś liderem Pomarańczowej Alternatywy, antykomunistycznej opozycji, z którym spotykaliśmy się na happeningach we Wrocławiu i Warszawie, dziś niestety zwolennikiem PiS.
Chwilę wcześniej tenże Fydrych mało co nie oberwał od napakowanych, krępych i wytatuowanych zwolenników rządu, którzy w sile sześciu weszli w tłum białych róż. Mieli jeszcze tyle przyzwoitości, by nie bić kobiet ani starszych mężczyzn w okularach, więc gdy zobaczyli gościa w różowej uszatce z gwiazdą, gadającego do kamery, uznali, że nie może się mieścić w standardach pisowskiego lub ONR-owskiego patriotyzmu. Fydrycha uratował mój okrzyk: „Zostawcie go, to wasz człowiek, przecież gada dla TV Republika”. Pomogło.
Niestety, grubawy gość w przyciasnym garniturku, z mikrofonem tej telewizji, nie docenił mojej pomocy i chwilę później próbował manipulacyjnie odpytywać, co się nam nie podoba w demokracji Kaczyńskiego i dlaczego Paweł Kasprzak blokuje miesięcznice.
Gdy odmawialiśmy udzielnia wywiadu, kamerzysta próbował filmować mnie, a dziennikarz podtykał mikrofon wykrzykując: „Ja tu zadaję pytania, a pan ma odpowiadać”. Zrobiło się zamieszanie.
To była dziwna miesięcznica. Bez tej ogromnej energii, jaka towarzyszyła poprzednim demonstracjom, ze zdecydowanie mniejszą liczbą osób po stronie obywatelskiej i chyba też skromną reprezentacją smoleńską.
Z jednej strony nie czuło się tak wielkiego napięcia, z drugiej obrońcy dobrej zmiany próbowali prowokować, jakby zawiedzeni spokojem przemówień i godnym milczeniem protestujących starali się znaleźć pretekst dla prawicowych mediów, by te mogły pisać o eskalacji agresji.
Niestety, policja potwierdza, że zaczyna być najbardziej nieprzewidywalnym elementem tego wydarzenia. Jak widać przykład płynący od ministra Błaszczaka rozlewa zło po funkcjonariuszach. Było ich więcej niż barierek i więcej niż demonstrantów. Najwyraźniej dowódcy z coraz większą przyjemnością oddają się przegrupowaniom oddziałów i zwiększaniem agresywności policjantów, a ci też coraz mniej zachowują pozorów. Nie godzą się na podawanie stopnia, podstawy legitymowania, żądają otwierania toreb. Wchodzą w skupiska kontrmanifestantów stojących spokojnie i legitymują bez powodu. Filmują coraz nachalniej. Przed marszem kazali otworzyć torby kilku Obywatelom RP, ci którzy odmówili otrzymali mandaty w wysokości 500 zł. Było wielu spisanych i wielu ukaranych. Wyglądało jakby minister próbował zmniejszyć kosmiczne koszty tej policyjnej koncentracji sił.
Już praktycznie po demonstracji zatrzymano Rafała R. Suszka z Obywateli RP i przewieziono na komendę na ul. Dzielną. Powód zatrzymania? Nieznany. Prawdopodobnie nie spodobał się duży plecak, jaki miał Rafał. Wojtek Kinasiewicz też nie zna powodu, dla którego trafił do suki. – Kompletna aberracja. Kazali mi wejść do radiowozu. Widać, że nie wiedzieli, co ze mną zrobić, mało nie rozjechali ludzi. Kierowca sprawiał wrażenie jakby pierwszy raz jechał tak dużym autem. Równie surrealistycznie zachowywała się pani aspirant. Rzucała się po radiowozie jak kot z pęcherzem – opowiada Wojtek, jeden z liderów Obywateli RP. – Zawieźli mnie pod komendę na Dzielnej po drodze zahaczając o Wilczą. A potem wypuścili. Wycisnąłem z nich podstawę zatrzymania, czyli Art. 52 pkt 1 KW, ale musiałem się namęczyć, by ich do tego zmusić. Zagroziłem, że będę okupował radiowóz – dodaje.
Pod komendą zgromadziło się około 70 protestujących, stoi tam też 10 radiowozów transportowych i kilka osobowych. Pełna dyskoteka. Demonstranci czekają na wypuszczenie Rafała Suszka, który ma być przesłuchiwany.
Raz jeszcze trzeba podkreślić, że spokojna atmosfera sierpniowej miesięcznicy nie dawała pretekstu do tak absurdalnego zachowania policji, która – jak udało się oszacować – spisała około 50 osób i zatrzymała co najmniej dwie.
Wojciech Fusek
fot. Wojciech Fusek, Katarzyna Pierzchała
PS. Przed północą zatrzymane osoby zostały wypuszczone. Policja twierdzi, że to nie było zatrzymanie.
Żałuję niestety tym razem nie moglem
A jeśli nie to co ?
Muszę przyznać że zarówno miesięcznice jak i kontrmanifestacje doprowadzają mnie do pasji: jedni są głupi (sekta smoleńska), a drudzy jeszcze głupi (towarzysze RP & companeros). Ale do rzeczy. Podstawa legitymowania jest oczywista nawet dla średnio inteligentnej osoby, więc tym bardziej opinia być jasna dla tak oświeconego towarzysza RP, jak autor tych wypocin. Podstawą legitymowania jest ustawa o policji. A swoją drogą, to do której Konstytucji RP odwołuje się ten portal oraz autor artykułu?
Proszę bardzo starać się podpisywać z imienia i nazwiska i nie używać epitetów — jeśli już, to z uzasadnieniem.
Co zaś do podstawy legitymowania. Proszę Pana, oczywiście, że funkcjonariusz ma prawo legitomować i to jest jedyna odpowiedź, jaką z ust funkcjonariusza słyszy legitymowany. Art. 15. — funkcjonariusz umie podać, podobnie jak Pan. Na nieszczęście Pańskie i funkcjonariusza, to nie wystarczy.
Funkcjonariusz powinien się np. przedstawić:
Art. 61. 1. W przypadkach przewidzianych w art. 60 ust. 2 policjant, wykonując czynności dochodzeniowo-śledcze, a także czynności określone w art. 14 ust. 2 i art. 15 ust. 1 pkt 2–4, obowiązany jest okazać legitymację służbową w taki sposób, aby zainteresowany miał możliwość odczytać i zanotować numer i organ, który wydał legitymację, oraz nazwisko policjanta.
Rozumie Pan? Bo funkcjonariusze nie rozumieją i trzeba na nich wymuszać okazanie legitymacji w ten sposób. Bardzo się przy tym robią nerwowi, a jeśli się Pan uprze, może Pan trafić do radiowozu z powykręcanymi kończynami. Policjant ma obowiązek poinformować legitymowanego, dlaczego go legitymuje. To trywialne — wystarczy powiedzieć, że legitymowany z wyglądu przypomina osobę poszukiwaną, ale powód podać trzeba.
10 sierpnia, podczas miesiecznicy, udalo mi się wejść do katedry i po mszy przemaszerowac w poblizu Kaczyńskiego pod pałac prezydencki.
To co zobaczylem, było porażające !
Msza w katedrze z udzilem głównie polityków PiS, duchownych i niewielkiej grupy rodzin katyńskich, robiła wrażenie, ze pod płaszczykiem uroczystości religijnej organizowana jest manifestacja polityczno-koscielna.
Moje spostrzezenia zostały spotęgowane po wyjsciu z katedry, gdzie zobaczyłem tlum, głównie starszych ludzi w towarzystwie duchownych z krzyżami i różańcami w rekach. Niektorzy robili wrażenie, że zostali zebrani pod kościołami i przywiezieni przez księży autokarami do Warszawy.
Oprócz tego etatowi działacze PiS i związkowcy w kamizelkach „Solidarnosci”, albo przebrani za stoczniowców i górników.
Cały pochod idący w korytarzu, odgrodzonym od protestujacych kilometrami metalowych barierek i kordonami policji wyglądał przygnębiająco, ludzie robili wrazenie, jakby należeli do innej, zacofanej Polski rządzonej przez ciemnego, sukienkowego luda.
Po drugiej stronie metalowych barierek inna, nowoczesna Polska, tysiące Warszawiaków i nie tylko, a wśród nich Obywatele RP i ich sympatycy protestujacy pokojowo z białymi różami w ręku. Ludzi zatroskani o losy Polski, broniacy demokrącji, trójpodziału władzy, wolnych sądów, niezależnych mediów, swobod obywatelskich i innych wartosci europejskich; wystepujacy przeciwko klamstwu smolenskiemu, podziałowi i szczuciu Polaków, próbom wprowadzania w Polsce dyktatury i państwa wyznaniowego.
Wszystkie to wyglądało na początek wojny religijnej i podziału Polski na dwie części: Polskę europejska i Polske wyznaniowa, rządzona przez ciemnego, sukienkowego luda.
Niestety moja „misja” została przerwana, przed pałacem prezydenckim zostałem zdemaskowany (zdradziło mnie prawdopodobnie przebranie za górala), wyprowadzony przez tajniaków i wylegitymowany. Przed dalszymi konsekwencjami uratowało mnie prawdopodobnie to, że powiedziałem tajniakom, że protestuje m.in. dlatego, żeby im nigdy w przyszlosci, nikt nie zabrał emerytur, tak jak ich starszym kolegom.
Senior 90+ (nie ubek ani komunista, ale drugi sort)