Przed sądem za próbę blokady marszu Młodzieży Wszechpolskiej i ONR
Stanęli na trasie Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, który szedł 1 marca przez Warszawę. Dzisiaj sądzeni są za przeszkadzanie w przebiegu niezakazanego zgromadzenia. – Przeciwstawianie się szalejącym w Polsce ruchom faszystowskim jest obowiązkiem patriotycznym – mówią obwinieni
Rozprawa odbyła się w piątek 7 września w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa. Obwinieni to: Joanna Gzyra Iskandar, Anna Wieczorek, Kinga Kamińska, Anna Dołgolewska, Piotr Stańczak i Igor Isajew. Policja zarzuca im, że 1 marca na ulicy Rakowieckiej i Puławskiej próbowali powstrzymać Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych, czyli przeszkadzali w przebiegu niezakazanego zgromadzenia (czyn z art 52 par. 2 pkt 1 kw).
Warszawski Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych zorganizowała Młodzież Wszechpolska Warszawa, Stowarzyszenie Marsz Niepodległości oraz Brygada Mazowiecka Obozu Narodowo-Radykalnego.
Piątkowej rozprawie przewodniczyła sędzia Katarzyna Anna Kruk. Obrońcami obwinionych są mecenas Radosław Baszuk i mecenas Artur Pietrycha.
Wszyscy obwinieni potwierdzili swoją obecność 1 marca na ulicy Rakowieckiej i Puławskiej, ale nikt nie przyznał się do winy. Co więcej, twierdzili iż uczestnictwo w przeciwstawianiu się szalejącym w Polsce ruchom faszystowskim jest obowiązkiem patriotycznym.
Podobnie opowiadali o wydarzeniach tamtego dnia: przyszli na demonstrację bez specjalnego umawiania się. Pierwotnym zamiarem było uczestnictwo w zgromadzeniu pod IPN, gdzie odbył się apel poległych dzieci i kobiet – obywateli Rzeczpospolitej narodowości białoruskiej, ofiar „żołnierzy wyklętych” Łupaszki i Burego. Byli tam wszyscy oprócz Kingi Kamińskiej, która dotarła dopiero na Rakowiecką. Około godziny 19 rozpoczęła się demonstracja Młodzieży Wszechpolskiej i ONR, która miała uczcić żołnierzy wyklętych. Skandowane były hasła: „Śmierć wrogom ojczyzny” i „Raz sierpem raz młotem…”.
Około 30 osób stanęło na przejściu dla pieszych i złapało się za ręce. Skandowane były hasła „Warszawa wolna od faszyzmu”. W rękach trzymano białe róże. Otoczyła ich policja, a słychać było przez głośnik znane policyjne wezwanie: „Uwaga, uwaga tu policja…” Wkrótce rozpoczęła się interwencja, więc wszyscy usiedli na jezdni, skąd zostali wyniesieni. Wyjątkiem był Igor Isajew, który nie siedział, a stał na jezdni przy krawężniku. Po poleceniu policjanta, że ma wejść na chodnik, uczynił to, jednak on również został odprowadzony i spisany.
Także Anna Dołgolewska nie dołączyła do siedzących, gdyż stała za kordonem policji. Policja zachowywała się brutalnie, szarpano ludzi. Następnie wszyscy zostali wylegitymowani. Piotr Stańczak i Anna Dołgolewska ruszyli chodnikiem wzdłuż marszu narodowców niosących pochodnie. Tak dotarli do ul. Puławskiej, gdzie zobaczyli grupkę młodych ludzi stojących w poprzek ulicy. Dołączyli do nich, lecz kordon policji zaczął spychać ich z jezdni. Policja robiła to w wyjątkowo brutalny sposób. Ludzie przewracali się na jezdnię jedni na drugich, a potem byli wynoszeni na chodnik. Legitymowanie stłoczonych w ciasnym „kotle” trwało ponad godzinę.
Wszyscy obwinieni okazali swój sprzeciw wobec faktu, iż państwo polskie pozwala na szerzenie się ruchów faszystowskich. Twierdzili, że sam marsz był obrzydliwy w swej wymowie. Przypominał marsze nazistów z lat 30-tych. Nie godzą się, aby grupy nacjonalistyczne czciły pamięć Burego i jemu podobnych.
Piotr Stańczak: – Mam obowiązek protestować, bo władza państwowa zezwala na faszystowskie marsze. Wymazuje się prawdziwych bohaterów, a bandytów nazywa bohaterami.
Zeznawał również policjant Mateusz Rogoziński. Mówił, że nie pamięta szczegółów tamtych wydarzeń. Pamiętał tylko, że było zimno, czekał w odwodzie z bronią gładkolufową. Po otrzymaniu rozkazu przemieszczony został, tam gdzie siedzieli ludzie. Oddział miał za zadanie ich usunąć. Nie pamiętał, ile było tych osób. Nie przypomniał sobie również czy wynosił osobę, którą spisał, czy wyszła sama. Zaproponował mandat, ale odmówiła. Sporządził więc wniosek o ukaranie.
Sąd wyznaczył następny termin rozprawy na 17 października (godz. 12.30 w sali nr 303). Ponieważ policja nie dostarczyła żadnych nagrań z interwencji, sąd wystąpił o dostarczenie ich do wglądu.
Elżbieta Krassowska-Modlinger
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Jeżeli popierasz nasze działania to dołącz do nas albo nas wesprzyj!” tresc=” Twoja pomoc pozwoli nam dalej działać! „]