Ci wstrętni Konstytucjonaliści – Obywatele RP na obchodach 7. rocznicy tragedii Smoleńskiej
Około tysiąca Obywateli RP i ich sympatyków, zgromadziło się w poniedziałek na placu Piłsudskiego, by jak co miesiąc zaprotestować przeciw fałszywym teoriom spiskowym, szerzeniu nienawiści, ekshumacjom grobów nawet tych zmarłych, których rodziny nie zgodziły się na ten proceder. Jak co miesiąc w swoim przemówieniu Jarosław Kaczyński zaatakował wyzwiskami swoich przeciwników i podzielił Polaków na lepszych i gorszych
Nie wszyscy z nas mogli to usłyszeć, ponieważ po raz pierwszy w historii dostęp do bezpośredniego terenu uroczystości ograniczony został przepustkami. A my w uszanowaniu chwili, pamiętając, że normalnym jest, iż ludzie chcą uczcić kolejną rocznicę tragedii, zrezygnowaliśmy ze starań o organizację naszej kontrmiesięcznicy pod Pałacem Prezydenckim i zgromadziliśmy się na placu Piłsudskiego. Stamtąd przemaszerowaliśmy pod katedrę. Spokojny, godny pochód, bez trąbek wuwuzeli, bez gwizdków i transparentów z agresywnymi hasłami, został zatrzymany przez policję tuż przed kolumną Zygmunta. Zwarte kordony policji otoczyły nas z trzech stron nie przepuszczając nikogo na teren placu, gdzie trwała msza.
Kordon był tak szczelny, że odbijali się od niego też zwolennicy PiS z przepustkami. Podczas transmisji live w internecie, jaką prowadziłem, oglądający mogli zobaczyć, jak dwie starsze panie próbowały przejść tłumacząc policjantom, że co miesiąc chodzą w pochodzie i że nie chcą stać w tłumie tych okropnych dzikusów. Nie pomogło. Nie pomogły też nasze prośby, by na ul. Senatorskiej w stronę pomnika Kilińskiego, przepuścić trójkę turystów z Japonii, którzy przyjechali zwiedzać miasto. Policjanci byli niewzruszeni. Tam i w każdym innym miejscu. Nie pomogły czytania konstytucji, apele do sumienia i honoru, groźby o niechlubnym zapisaniu się w historii. Podwójny, a czasem potrójny, kordon stał trzymając się za paski.
Liczba oddziałów policji, jaka ochraniała całość wydarzenia, zbliżała się do liczby protestujących po obu stronach. Gdyby doliczyć koszty barierek, scen, straty, jakie poniosły tego dnia kawiarnie i sklepy wzdłuż trasy przemarszu. Gdyby podliczyć wydatki na dziesiątki wozów TVP, ściągniętych na Stare Miasto oraz koszty ochrony – bo prócz policji i cywilnych porządkowych, prócz BOR i żandarmerii na dachach hotelu Viktoria, oraz w biurowcu po stronie przeciwnej, na hotelu Bristol i na innych dachach umieszczono kilkunastu żołnierzy z lornetkami i najpewniej karabinami snajperskimi – okazało by się, że całość kosztowała wiele milionów złotych. Wszystko po to, by oddzielić nas od smoleńskich braci, by pozwolić Jarosławowi Kaczyńskiemu na kolejną siejącą nienawiść przemowę w warunkach tak komfortowych, jakich nie miał od ponad roku, gdy Obywatele RP po raz pierwszy stanęli z nim twarzą w twarz.
Udało się to połowicznie. Bo choć nasz mars zatrzymano i nie mogliśmy w zwartej grupie wejść w tłum, to pojedyncze transparenty i pojedynczy Obywatele RP przedarli się w pochód idący spod katedry pod Pałac. Szli trzymając w górze białe róże, kartki. Reszta po pół godzinie bezradnych prób pokojowego sforsowania kordonu cofnęła się do ul. Miodowej i tam znów naprzeciw kościoła świętej Anny została zatrzymana przez policję. I znów kolejni obywatele RP i kolejny transparent przeniknęły do pochodu oficjalnego. Pozostali, kierowani przez Pawła Kasprzaka, próbowali protestować na ul. Miodowej.
Kolejny punkt to była ul. Trębacka, gdzie sytuacja się po raz kolejny powtórzyła. Tym razem jednak część ruszyła od razu pod hotel Bristol, tam nieliczni przedarli się w okolice sceny. Tego już było smoleńskim braciom za wiele. Opluci i szarpani musieli się wycofać.
Prosimy wszystkich poszkodowanych, by zgłaszali się do naszego punktu pomocowego ObyPomoc i opisywali przypadki przemocy fizycznej lub te najdrastyczniejsze przypadki agresji słownej.
Na ul. Trębackiej, koło kina Kultura, utknęła większość z nas, otoczona przez policjantów i zepchnięta poza przewężenie przy ulicy Koziej. Jednak tuż przy samych barierkach ustawiliśmy kilka banerów i kilkanaście osób.
Ta zabawa w ciuciubabkę, spowodowana skandalicznym podzieleniem obywateli na lepszych i gorszych, skończyła się około 22.20. Szybko zniknęli uczestnicy oficjalni obchodów, zostaliśmy tylko my i rzesze policjantów.
Było nas chyba mniej niż się spodziewaliśmy i nie udało się nam w większej liczbie podejść pod scenę pod Pałacem, gdzie przemawiał Kaczyński. Ale jego pełne wściekłości słowa o ciemnych siłach i to, że nasze wyważone i spokojne transparenty widziała większość z kilku tysięcy zwiezionych z całej Polski wyznawców, sprawia moim zdaniem, że cel osiągnęliśmy. Liczba nieodpowiednich haseł, skandowanych po naszej stronie, była znikoma. Udało się powściągnąć emocje, choć nie było łatwo.
Policja po raz kolejny opowiedziała się po jednej stronie, choć działała dość łagodnie, mimo wszystko. Byliśmy też opluwani i obrażani przez tych, którzy chwilę wcześniej wyszli z kościoła po modlitwach i wysłuchaniu kazania. Poza czerwoną hołotą i bandziorami oraz warchołami usłyszeliśmy też obelgę jak mód na nasze uczy. Czwórka rozbawionych uczestników oficjalnych obchodów, która zagubiła się po naszej stronie, próbowała przejść przez kordon tłumacząc policji, że nie chcą stać tu z tymi…. Konstytucjonalistami. Policja na szczęście była konsekwentna. Postali z nami co najmniej 20 minut.
Czy to zmieniło ich nastawienie do nas, do obrony demokracji, chyba nie. Droga przed nami daleka, o ile to w ogóle jest możliwe by wyczulić ich na wartości dla jakich stajemy co miesiąc pod Pałacem.
Niestety daleka też droga, choć może ciut bliższa, wiedzie do tego by do protestu przekonać nie tysiąc obecnych i drugi tysiąc wspierających duchem, ale dziesiątki tysięcy, które mijałem w knajpach i sklepach, gdy biegłem na demonstrację i z niej wracałem. Ilu z nich było zainteresowanych tym co działo się na Krakowskim Przedmieściu i w jakim celu tam byliśmy, nie wiem, ale nie spodziewam się by wielu.
Pozdrawiam. Oglądałem z zapartym tchem. Mam nadzieję, że wszyscy cali i zdrowi! Jestem pełen obaw o tego młodego Ukraińca. Czy ta msciwa sekta nie wyrzuci Go z Polski?! Informujcie! Jestem z Was dumny. Mam nadzieję, że zjawicie się 06.maja na manifie w Warszawie.
Oby było Nas Dużo ! Ben.
Nawet jak PIS uda się odsunąć od władzy to podział społeczeństwa zostanie dużo dłużej
Ja uważam, że właśnie z tego powodu należy wymuszać na nich praworządne zachowania i respekt dla praw mniejszości póki jeszcze rządzą.
Wielkie brawa dla wszystkich tych, którzy odwazyli się i przyszli 10 kwietnia na plac Piłsudskiego aby sprzeciwić się nacjonalistycznej i pelnej nienawisci dyktaturze kaczora i pisowcow. „pis” się kończy, pis się nas boi i musi zacząć nas zacząć traktować poważnie. My się nie ulekniemy i będziemy do końca walczyli o nasze konstytucyjne prawa oraz ład i porządek naszego kraju. NIE PODDAMY SIĘ!!!
Poprawcie proszę Piłsudzkiego na Piłsudskiego, bo Was hejterzy zjedzą. Serdecznie pozdrawiam