Przewartościowanie. Nic innego nie ma szans w starciu z PiS
Mam przed sobą zaledwie trzy ostatnie dni kampanii wyborczej, więc nabierając oddechu przed rozpoczęciem dzisiejszej gonitwy pozwolę sobie na kilka uwag i ocenę realizmu w tej niezwykle trudnej sytuacji
Sondaż – jedyny, bez debaty i bez żadnej kampanii, dość już stary zważywszy tempo w tej kampanii – dawał p. Ujazdowskiemu przewagę nade mną jak 4 do 1. Gdyby miał się utrzymać – a sondaż raz ogłoszony ma zwłaszcza w takiej sytuacji tendencję do samopotwierdzenia – sprawa byłaby jasna. Większość z nas zagłosuje na Ujazdowskiego, z czego wniosek, że na Ujazdowskiego głosować powinniśmy, bo to on zbiera głosy anty-PiS-u, a przecież PiS musi odejść.
Szanse – Ujazdowski vs. PiS?
Tu się natychmiast włączają oceny aksjologiczne i choć one mają ogromne znaczenie w ocenie realistycznie pojmowanych szans, zostawmy je na razie. O szansach wiadomo bowiem na podstawie tego samego sondażu coś znacznie więcej. Po pierwsze wiadomo to, że wystawiając Ujazdowskiego w Warszawie KO straciła na starcie co najmniej kilkanaście procent ze swojego potencjału – w stosunku do wyborów samorządowych, europejskich i do innych sondaży. Po drugie wynik 4 do 3 – Ujazdowski vs. PiS – w Warszawie oznacza spore prawdopodobieństwo jego porażki w całym okręgu 44.
Trudno powstrzymać się od interpretacji tych wyników – a każda taka interpretacja jest aksjologicznie znaczona. Powiedziałbym, że moja własna interpretacja jest aksjologią znaczona bardzo silnie. Jeśli się jednak zgodzić przynajmniej z tą oceną, że strata na Ujazdowskim wynika z utraconej wiarygodności tak prowadzonej polityki, to obserwacja choćby tego zjawiska w Warszawie da się ekstrapolować na cały kraj, gdzie kondycja KO również niepokoi, mówiąc delikatnie. Utrata mniej więcej 1/3 poparcia KO, jak to się stało w Warszawie, byłaby w skali kraju katastrofą. W wyborach do Sejmu mamy przynajmniej do czynienia ze zjawiskiem przepływania wyborców opozycji z KO do Lewicy, co da się obserwować. Jest więc ok., bo nie na PiS przechodzą te głosy, Lewica przecież nie pójdzie pod próg. Rzecz w tym, że jednak nie w całości te głosy przechodzą, że tego rodzaju sytuacje działają po prostu demobilizująco, czego już żaden tego rodzaju sondaż nie zmierzy. W wyborach senackich natomiast oczywiście żadnych szans przepływu nie ma.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Apel do posłów opozycji: Weźcie udział w ostatnim posiedzeniu tego Sejmu
Realizm każe zapytać, czy i w jakiej sytuacji da się Ujazdowskiemu przekazać te „moje” głosy. Choćby mnie przypiekać żelazem i zmusić do deklaracji poparcia – ja sobie nie wyobrażam takiej sytuacji, zwłaszcza po odmowie debaty, liście Prezydentów itd. Tu już oczywiście odchodzę od twardych danych z jedynego sondażu, ale odchodzę tylko o włos – i twierdzę, że zbieram głosy tych, którzy na Ujazdowskiego za nic nie zagłosują. I to te moje głosy – głosy sprzeciwu wobec Ujazdowskiego – wystarczają, by Ujazdowski przegrał, niestety, z Rudnickim. Bo przejęcie przeze mnie głosów Ujazdowskiego i uzyskanie przewagi nad obydwoma tymi panami wymagałoby bardzo zasadniczego przewartościowania.
Ryzyko nie istnieje, choć wmawiają nam co innego. To jest ocena sytuacji oparta wyłącznie na analizie tego, co wydarzyło się i zostało zmierzone przez IBRiS na samym starcie tych jakże interesujących dyskusji. Abstrahuję tu od aksjologii tak, jak się od niej tylko da abstrahować w tej sytuacji. Pozostając przy tych faktach – o ile to są fakty, ale innych twardych danych przecież nie mamy – pytanie o moje szanse zwycięstwa z Rudnickim niestety nie ma dobrej odpowiedzi. Bez jakiegoś zasadniczego przewartościowania ja – bardziej niż Ujazdowski – nie miałbym szans zwycięstwa. Ale oczywiście właśnie na przewartościowanie liczę. To o to idzie gra. Uważam, że w niej nie ma ryzyk.
Dlaczego? Dlatego, że Ujazdowski i tak przegra, jeśli rzeczywiście sondaż był prawdziwy i KO straciła na tej kandydaturze aż tyle. Oraz dlatego, że w całym kraju we wszystkich ostatnich wyborach opozycja przegrywała tą samą, ciężko zapracowaną utratą wiarygodności. Odejście od ewidentnie przegrywającej strategii nie jest ryzykowne – jest po prostu konieczne.
Możemy się zżymać, że wyborcy są odporni na afery PiS, nie rozumieją sytuacji i nie doceniają strategii jednoczenia przeciw PiS, ale wyniki się od tego narzekania nie zmieniają – ani w sondażach, ani w wyborach. Przegrywamy. Raz za razem. To jest realizm. Wolny od aksjologii.
Przewartościowanie i realna szansa
Mnie ta ocena rzeczywistości i ten rachunek szans przywodzi do wniosku, że to jednak aksjologia – ta niechciana przez „głos rozsądku” – jest tym, na czym przegrywamy. I że to wartości się liczą. Nic innego nie ma szans w starciu z PiS.
Pojawiają się więc natychmiast pytania o granice tego, co w ramach wyborczej strategii wolno robić opozycji. Czy np. wolno byłoby przewerbować Kuchcińskiego, skoro w PiS on stracił pozycję, i wystawić go z własnych list na Podkarpaciu, gdzie on jest przecież popularny. Wbrew wszelkim pozorom to nie jest absurdalne postawienie sytuacji, bo zarówno sondaże, jak wyniki wyborów pokazują, że to właśnie tego rodzaju granica w rzeczywistości już dawno została przekroczona i że to dlatego przegrywamy.
PRZECZYTAJ TAKŻE: W Toruniu i Poznaniu wysłuchaliśmy kandydatów do parlamentu
Przewartościowanie musi nastąpić i na nie pracuję. Nawołujący do „rozsądku” i mojego wycofania pracują przeciw niemu. Wszyscy przy tym wiemy, jaki będzie wynik tych wyborów w skali kraju. Nie mam najmniejszych złudzeń, że za ten wynik to ja będę oskarżany i wiem, jaka łatka zostanie mi przyklejona. Istnieje ryzyko, że łatka przyklei się na dobre nie tylko do mnie, ale i do ruchu Obywateli RP oraz do tego większego, na którego powstanie pracuję – i to na tym polega jedyne prawdziwe ryzyko, które ponoszę sam i które ponoszą Obywatele RP świadomie głosując za jego poniesieniem, bo mówiliśmy o tym, decydując się wystawić kandydaturę i ją utrzymać. Ale zrujnowałbym tożsamość tego ruchu zaraz na samym starcie, gdybym się wycofał zgodnie z „nakazem rozsądku” lub też z lęku przed „wizerunkową katastrofą” ruchu. Ten ruch musi się oprzeć na ludziach, którzy mają nadzieję na zmianę i widzą ją w wartościach. Jest szansa, że się ten ruch narodzi tu i teraz i że pokaże szansę całej Polsce – jeśli mi Państwo wybaczą tak gruby argument.
Nie mam bladego pojęcia jak wyglądają szanse sukcesu w najbliższą niedzielę. To bardzo nieobliczalna sytuacja. Może się równie dobrze skończyć dla mnie wynikiem skrajnie marginalnym, jak bardzo dobrym. Widzę bardzo wiele symptomów przewartościowania, ale już go nie zmierzę i zobaczę jego skalę dopiero w wyniku wyborów. Póki co mogę obserwować wyłącznie reakcje ludzi, kiedy stoję na ulicach i rozdaję ulotki. Różnica w stosunku do początku kampanii, kiedy IBRiS robił swój sondaż, jest uderzająca – i ona daje ogromną nadzieję. Ale oczywiście nie wiadomo, jak to się przełoży na wynik, skoro np. w sieci telefonicznej krążą sms-y o treści „nie głosuj na Kasprzaka”.
Obawiam się, że mój wynik w skali kraju będzie miał bardzo niewielkie znaczenie – jeśli liczyć parlamentarnymi mandatami. „Symboliczne” znaczenie będzie o wiele większe. Z tej perspektywy praca nad utrzymaniem „strategii rozsądku” szkodzi Polsce. Szkodzą Polsce wspomniane sms-y. Tak uważam. Praca nad przewartościowaniem tworzy potencjał zmiany. Ja innego nie widzę po czterech latach zmarnowanych w polityce i jednak niezmarnowanych w ruchach obywatelskich. Uważam też, że w tych wyborach w tym okręgu są akurat szanse i ze wszystkich sił należałoby je wykorzystywać zamiast ze wszystkich sił tłumić. Bo nawet przy porażce wyborczej w kraju ten jeden warszawski wynik potrafiłby wiele zmienić i dać nam przynajmniej perspektywę.
Bardzo proszę wyborców z Warszawy i Polonii o głos. Głos tutaj ma szczególne znaczenie. Chodzi o wielką sprawę. Potrzeba wszystkich sił. Warto. Można głosować w zgodzie z sumieniem. Można głosować z nadzieją. I z zasłużoną dumą uczestnictwa w czymś naprawdę ważnym.
Paweł Kasprzak
fot. Spacerowiczka
Ujazdowski to nie Kuchciński. Szanował konstytucję. Zgłaszał otwarcie propozycje łagodzące skutki zamachu konstytucyjnego. W razie ich przyjęcia szanse na szybkie przywrócenie praworządności po zmianie rządu znacznie by wzrosły. Nie znazłwszy poparcia w PiS z niego wystąpil. Szanuję go za odwagę cywilną i za zręczność dyplomatyczną. 13.X. dokona się wybór między demokracją a autorytaryzmem. Przy tych wyborach inne wartości schodzą na dalszy plan. Kasprzak podobnie jak Ujazdowski odważnie poszedł pod prąd i zamanifestowal swój (i jego środowiska) punkt widzenia. Za to go cenię. Namawiam go do poprzestania na tej manifestacji i do wycofania kandydatury.
Pomimo dość trudnego i przydługiego tekstu Pawła 😉 pozostaję przy decyzji oddania głosu na kandydata ruchu Obywateli RP.
Robię to świadomie i w pełni odpowiedzialnie, jako członek partyjny PO i jako jeden z przedstawicieli Polonii w Kanadzie.
Życzę Warszawie i Polonii aby przyspieszyli przewartościowanie swojej postawy przed wyborami i głosowali na Pawła. Wierzę w jego intencje, i ufam mu.
Powodzenia!
Prawa wyborcze dla Polaków. Prawo do kandydowania i wybieralności dla normalnych obywateli. Nic innego nie ma szans w starciu z konplotem partyjnych mafii.
Widać, że „opozycja” na to jak dotąd nie „wpadła”. To jest to, co ją unifikuje z PiS-em. Widać, że dla „opozycji” są dużo gorsze zagrożenia niż nierządy ich kolesiów z PiS-u. Jest nim wolność wyborcza obywateli.
Swoją drogą solidarność i wspólne interesy „opozycji” i PiS-u uwidacznia się w wściekłej, solidarnej kampanii pro-frekwencyjnej by zapędzić jak najwięcej bezsilnych obywateli na z góry ustawione, niedemokratyczne pseudowybory. W których i tak nie ma żadnego wyboru,
Sondaże nie kłamią, Koalicja Obywatelska, kierowana przez niereformowalnego Schetynę, nie odsunie PiS od władzy. Polacy przetrwali już zabory, okupację, reżim komunistyczny, więc nie boją się PiS-u, który w najgorszym przypadku przywróci reżim PRL-owski, nieco zmieszany z faszystowską III Rzeszą. Wszystko już było i jakoś dało się przeżyć. Nie lubimy arogancji władzy, dzielenia obywateli na lepszych, czyli nieliczną klasę średnią i gorszych, czyli większość Polaków z trudem wiążących koniec z końcem, nie lubimy bezwzględnego poświęcania interesów obywateli nie należących do klasy średniej na rzecz aprobaty snobistycznej Europy i nierealnej wizji Polski, lansowanej przez PO. Od lat wyborcy dokonywali wyboru między mniejszym i większym złem, będąc jednocześnie świadomymi, że oba te zła są wynikiem działania kolejnego w naszej historii hegemona, Kościoła. Dlatego tak znaczna liczba wyborców deklaruje chęć głosowania na lewicę. Bowiem tylko lewica mówi wprost o tym, że już po trzech latach od obalenia hegemonii Moskwy, rząd nomen omen Unii Wolności sprawił Polsce nowego hegemona, podpisując Konkordat. Kościół i jego zwolennicy narzucili Polakom prawa oparte na katolickiej doktrynie religijnej, ponadto Kościół działając z nadzwyczajną bezwzględnością zapewnił sobie ogromne dochody kosztem polskiego społeczeństwa. Nie da się też ukryć, że to Kościół odpowiada za rozwój faszyzmu w Polsce, finansując organizacje faszystowskie i prowadząc nadzwyczajną kampanię przeciw europejskiej cywilizacji, tolerancji, przeciw zwalczaniu dyskryminowania jednych ludzi przez innych na podstawie nie mających znaczenia różnic. Za sprawą narzucania Polsce polityki wewnętrznej przez Kościół i zagranicznej przez USA, nasz kraj mimo stosunkowo wysokich podatków odczuwa nieustanny brak pieniędzy na zaspokojenie podstawowych potrzeb ludności. Z braku środków mamy przestarzałą służbę zdrowia, marne szkolnictwo, niskie zarobki, głodowe emerytury i renty i nieudolną, niedoinwestowaną policję. Większość bowiem podatków idzie na Fundusz Kościelny, uchwalony w sprzeczności z Konstytucją, oraz na finansowanie amerykańskich wojen przez zakup przestarzałej broni oraz innego używanego uzbrojenia z demobilu w ilościach przekraczających potrzeby związane z obronnością naszego kraju. Polacy uważają, że lansowany przez PO i PSL model państwa, w którym tylko obywatele mają obowiązki wobec państwa, zaś państwo nie ma żadnych zobowiązań wobec obywateli, jest nie do przyjęcia. Obywatele naszego kraju podróżują po Europie i świecie, obserwują i wyciągają wnioski. Oto europejskie państwa demokratyczne, wszystkie te tzw stare demokracje funkcjonują znakomicie dzięki temu, że są to państwa w pełni opiekuńcze. Polega to na stanowczym spłaszczaniu różnic społecznych przez zapewnianie obywatelom socjalnego bezpieczeństwa i wspieraniu w ogromnym zakresie najsłabszych członków tamtejszych społeczeństw. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że to właśnie odrzucenie pod naciskiem Kościoła przez polityków PO i PSL modelu europejskiego państwa opiekuńczego i wprowadzenie w to miejsce modelu państwa typowego dla katolickich państw latynoamerykańskich, spowodowało odrzucenie przez wyborców tej dotychczasowej niedoskonałej demokracji na rzecz tzw rządów silnej ręki, których najbardziej eksponowaną przez PiS cechą jest pozorne przywrócenie państwa opiekuńczego. W tych wyborach Polacy będą w gruncie rzeczy wybierali pomiędzy przestarzałym modelem europejskiego państwa narodowego, kontrolowanego przez Kościół ale kładącego duży nacisk na kokietowanie biedoty stanowiącej w Polsce większość, a modelem państwa zależnego kapitalizmu latynoamerykańskiego rządzonego wspólnie przez elity klerykałów i Kościół, które nie interesuje się ubogą większością obywateli, pozostawiając ich samym sobie i skupiając całą uwagę na klasach średnich stanowiących polityczne zaplecze rządzących. Oba te modele państwa stanowczo odrzucają model demokratycznego państwa obywatelskiego, tak dobrze funkcjonującego w większości krajów europejskich, ponieważ ten model opiera się na całkowicie odrzucanych przez Kościół, jako sprzecznych z jego nauką, prawach człowieka i obywatela. Tak więc po wyborach albo cofniemy się do pierwszej połowy XX wieku za sprawą PiS, albo znajdziemy się w równie zacofanym latynoamerykańskim systemie politycznym, preferowanym przez klerykałów z PO i PSL i mocno forsowanym przez Kościół. Tak czy siak, dla państw należących do Unii Europejskiej będziemy krajem egzotycznym, o ustroju i systemie władzy sprzecznymi z zasadami UE, co może negatywnie wpłynąć na rozwój polskiej gospodarki. Mając tak marne perspektywy Polacy mogą w większej mierze niż dotychczas poprzeć lewicę a ci, którzy boją się lewicy po prostu nie pójdą wcale do urn wyborczych. Wygląda na to, że przynajmniej przez najbliższą dekadę Polacy nie mają szans na stworzenie prawdziwie demokratycznego państwa obywatelskiego. Powodem są wciąż bardzo silne wpływy Kościoła na wierzących Polaków oraz niechęć Polaków do zamiany dążenia do zwiększenia stanu posiadania na obywatelską aktywność we współrządzeniu. Prowadzona przez Kościół kampania nietolerancji oraz jego poparcie dla ideologii nienawiści, ma na celu zniszczenie poczucia wspólnoty w polskim społeczeństwie, wywołanie wzajemnej nieufności a nawet wrogości i może w ogóle uniemożliwić polskiemu społeczeństwu dołączenie do cywilizowanych europejskich państw demokratycznych. Dla dwóch pokoleń Polaków, które jako antykomunistyczna opozycja latami walczyły o demokrację i powrót Polski do zachodnioeuropejskiej cywilizacji, wymowa obecnych wyborów stanowi po prostu straszliwą życiową porażkę.
Panie Pawle, głosuję na Pana. Szanuję Obywateli RP za to , co robiciei za to, co już zrobiliście. Przegoniliscie Kaczyńskiego spod Pałacu. Wierzę, ze razem przegonimy tego szkodnika z polityki.