2. Przedterminowe wybory – tak, czy nie?
Tę debatę dałoby się przeprowadzić w konwencji debaty oksfordzkiej. Miałaby wtedy doprowadzić do konsensusu lub też ustalenia, gdzie jest racja. Głosowania w takich przypadkach mają niewielki sens, skoro o niczym nie są w stanie przesądzić, ale dobrze byłoby sprawdzić w tej sprawie (decyzja tak lub nie) poglądy uczestników przed i po dyskusji. Jeśli ktoś zmieni zdanie, warto spytać, dlaczego
Panelistami powinni być liderzy i „ideologowie” ruchu demokratycznego o przeciwstawnych poglądach. Parol i Kijowski? Żartuję. Chętnie podejmę się roli adwokata Kijowskiego. Nie żartuję. W każdym razie raczej nie powinni to być politycy dzisiejszych partii.
Temat rozważań poddany byłby bowiem istotnemu ograniczeniu, którego znaczenia często sobie nie uświadamiamy. W dyskusji chodzi mianowicie rzecz jasna o postulat odsunięcia od władzy PiS, czego oczekują i będą oczekiwać wszyscy uczestnicy dyskusji. W tej rozmowie nie chodzi natomiast – i to świadomie wyłączamy z zakresu rozważań – o ocenę np. programu 500+, który rujnuje budżet państwa. Dyskusja odbywa się nie z punktu widzenia partii politycznej, która ma inny niż PiS program, dąży do władzy w normalnej grze politycznej i w związku z tym jest dla PiS konkurentem. Ani nie z punktu widzenia obywateli lub grup obywateli przerażonych skutkami polityki np. finansowej PiS do tego stopnia, że uzasadnia to – ich zdaniem – potrzebę radykalnego przecięcia dewastujących rządów.
Dyskusja odbywa się natomiast z perspektywy obywatelskiego ruchu protestu przeciw łamaniu polskiego prawa ustrojowego, naruszaniu zasad państwa prawa, łamaniu konstytucji i praw człowieka.
- Mandat PiS to w rzeczywistości głos 1/5 uprawnionych wyborców. Wielkość przewagi PiS w parlamencie to „fuks ordynacyjny” wynikający z dużej liczby głosów oddanych na partie, które nie przekroczyły progu wyborczego.
- Jeśli nawet uznać – bo są ważne powody – ważność tego mandatu, to ostentacyjne i z pełną świadomością podejmowane łamanie podstawowych norm demokratycznego ustroju daje podstawę do natychmiastowej i całkowitej delegitymizacji tej i każdej władzy. W szczególności przesądza o tym odebranie możliwości działania Trybunału Konstytucyjnego. Według doktryn prawnych cywilizowanego świata to właśnie ten moment oznacza państwo bezprawia i wymaga natychmiastowej, zdecydowanej reakcji.
- To właśnie takiej reakcji oczekują w istocie ci uczestnicy ruchu demokratycznego, którzy biorą udział w trwających od półrocza protestach. Jest to wyraźny, oczywisty polityczny cel, który powinien dzisiaj jednoczyć demokratów. Nie niewyraźne dywagacje o demokratycznych procedurach i nie oceny III RP sprzed ostatniego przewrotu, ale właśnie jasny i stanowczy postulat jak najszybszego przerwania bezprawia.
- Wszystko w dotychczasowych posunięciach PiS świadczy o tym, że kolejne terminowe wybory nie będą demokratyczne i że nie da się ich wygrać.
- Żadna korekta polityki PiS nie jest możliwa – trzeba najpierw obalić umacnianą właśnie dyktaturę, by jakikolwiek demokratyczny ład dało się w Polsce budować.
- Nie da się również abstrahować od oceny realizowanej przez PiS polityki w kwestiach innych niż ustrojowe: PiS wyprowadzi Polskę z UE, zrujnuje jej pozycję międzynarodową i sprowadzi na nią zagrożenia zewnętrzne; zrujnuje również gospodarkę oraz kompletnie zdewastuje obywatelskie poczucie demokratycznych wartości. To są wszystko zbyt znaczne straty, byśmy sobie mogli pozwolić na komfort zgody na ich rządy.
- Nie jest istotne, jaka była wyborcza frekwencja. Nieistotne są również bieżące sondaże. Albo bronimy polskiej konstytucji i zasad państwa prawa, albo tylko udajemy: te wybory były ważne i ważnymi pozostają niezależnie od takich lub innych wyników sondaży. W demokratycznym duchu konstytucyjnym należy uznać – co jest zresztą nader prawdopodobne – że wynik wyborów byłby ten sam nawet przy frekwencji wynoszącej 100%.
- Istotny niezwykle jest natomiast argument o nielegalności władzy łamiącej konstytucję. On powinien być artykułowany twardo, ponieważ rzeczywiście to on wyznacza tożsamość demokratów i jest jednym z fundamentów demokracji: nie każda władza zasługuje na posłuszeństwo i nie na każdą władzę wolno się godzić ludziom przyzwoitym.
- Z tej fundamentalnej zasady – zarówno w etycznych, politycznych i społecznych kategoriach – nie musi jednak wynikać wyłącznie postulat obalenia władzy. Jego pozorna oczywistość bierze się z niewiary w sprawczą siłę obywatelskiego społeczeństwa. Z niewiary w możliwość wygrania czegokolwiek z władzą. I przy okazji – to właśnie poczucie sprawstwa bywa siłą demokracji. To poczucie jest w Polsce nieobecne: dla wszystkich jest jasne, że nie ma go po stronie PiS-owskich wyborców. Problem wszakże w tym, że i wśród demokratów jest z tym kiepsko.
- Argumentacja przeciw przedterminowym wyborom o tyle jest więc trudna, że aby kogokolwiek przekonać, trzeba pokazać możliwy scenariusz sukcesu. Zwolennicy przedterminowych wyborów z tego obowiązku czują się zwolnieni.
- Przede wszystkim postulat odsunięcia PiS od władzy wydaje się dalece niewystarczający. PiS w opozycji nie zniknie, nie zniknie też jego elektorat. Sekta smoleńska będzie się rozwijać w najlepsze, ksenofobiczna, narodowa ideologia zwana patriotyzmem będzie służyła do definicji podziału na patriotów i zdrajców – wszystkie te dobrze znane mechanizmy będą trwały w najlepsze, nadal rujnując kraj. I choć nie mamy wciąż dobrej diagnozy tego, co się stało w trakcie ostatnich wyborów, widzimy wyraźnie, że ich wynik był raczej bez wątpliwości nieprzypadkowy i jakiś mechanizm do niego doprowadził. Sama zamiana polityczna tego mechanizmu nie usunie. Przeciwnie – utrwali go.
- Utrwali się więc także ów specyficzny dwubiegunowy podział, który kazał nam głosować dotąd na PO w lęku przed PiS. Czy w wyborach miałaby wygrać PO, Nowoczesna, jakaś koalicja demokratów, czy może KOD – antydemokratyczna presja na jedność w obronie przed PiS ulegnie tym większemu wzmocnieniu. PiS wróci do władzy po każdym prostym politycznym przewrocie według dokładnie tego samego mechanizmu, który mu przyniósł obecne rządu.
- Ostatnie wybory coś oznaczały, a choć znów dobrze nie wiemy, co dokładnie (zgodę na narodowo-katolicką dyktaturę, głos na państwo socjalne, głos przeciw establishmentowi, czy jeszcze coś innego), to jasne jest, że ci wyborcy PiS, którzy z Polski nie znikną po przegranej tej partii, muszą mieć polityczną reprezentację, jeśli chcemy przeciąć rewolucyjny cykl pulsującej „polskiej Wandei”. Zarówno więc uczciwe traktowanie demokracji, względy społeczne oraz etycznie motywowany szacunek dla współobywateli – wszystko to każe nam dzisiaj respektować prawa tych wyborców staranniej niż oni sami je respektują. To powinno skłaniać do prób wymuszenia na tej władzy cywilizowanych zachowań i do respektowania prawa, a nie do prób zlikwidowania tej władzy. Jeśli przywrócimy możliwość działania Trybunału Konstytucyjnego i wymusimy na władzy respektowanie jego orzeczeń, jeśli przywrócimy podstawowe normy konstytucyjne, PiS, a raczej wyborcy tej partii, powinni zachować prawo do wypełnienia swojego programu.
- Każdy możliwy scenariusz wyborów przedterminowych, ale także każde dające się wyobrazić ustępstwo tej władzy (np. wymuszona dymisja Kamińskiego lub Ziobry) wymaga złamania solidarności obecnych polityków partii rządzącej. W jednym i drugim przypadku ktoś powinien zacząć głosować niezgodnie z wolą Kaczyńskiego. To na taki rozłam powinniśmy „grać politycznie”. Alternatywą jest scenariusz Majdanu z użyciem nacisku co najmniej na granicy przemocy, albo oczekiwanie wyborów według konstytucyjnego terminu.
- Każdy „PiS-owski reformator” stałby się natychmiast rozłamowcem, a więc zyskałby unikalną i potencjalnie dla siebie wartościową szansę sformułowania takiej politycznej reprezentacji, która realizowałaby elementy PiS-owskiego programu wyborczego bez łamania prawa, zatem miałaby koalicyjną zdolność wśród pozostałych politycznych partnerów. Mógłby też liczyć na uznanie społeczne porzucając apanaże władzy dla sprawy, w imię której wystąpi. To duża szansa – alternatywą powinna być perspektywa odejścia z polityki w niesławie na zawsze.
- Żaden społeczny ruch nawet nie próbuje dzisiaj wywrzeć na władzy PiS tego rodzaju presji. Nikt nie pokazuje politykom PiS wspomnianej alternatywy, a ona powinna być sformułowana dramatycznie: masz szansę zbudować przywracającą nadzieję polityczną formację, albo poniesiesz odpowiedzialność za dzisiejsze przestępstwa PiS.
- Przy okazji: zbudowanie wiarygodnej i równocześnie cywilizowanej, respektującej demokratyczne wartości politycznej reprezentacji PiS-owskiego elektoratu jest zadaniem trudniejszym i równie pilnym, jak niełatwy cel zbudowania wiarygodnej reprezentacji politycznej demokratów.
- Da się wskazać w polskiej historii zarówno strategię skutecznej gry z władzą dysponującą siłą, jak i przykłady sukcesów jej stosowania. Wszystko to pochodzi z czasów komunizmu i zwłaszcza z doświadczeń KOR-owskich, więc też nie da się wprost powtórzyć tamtych metod. Niemniej warto sobie uświadomić skalę ówczesnych sukcesów demokratycznej opozycji, bo one naprawdę były niesłychane. Na tamtej tradycji warto budować. Uświadomić trzeba sobie jednak także to, że tamta strategia, ale również dzisiejsza, jeśli ma być równie skuteczna, wymaga podobnej determinacji i podobnie zdefiniowanych metod – w tym zwłaszcza świadomego wchodzenia w konflikt z „reżimowym prawem”.