Proces za blokadę marszu ONR. Zeznają policjanci
Z tych zeznań wyłania się obraz dość przygnębiający. Policjanci skupili się na zabezpieczeniu przemarszu ONR, zupełnie nie zwracając uwagi na ksenofobiczne hasła i okrzyki wznoszone przez jego uczestników, ani na symbole przez nich niesione
W czwartek 30 sierpnia w Sądzie Rejonowym Warszawa Śródmieście odbyła się kolejna rozprawa w związku z blokowaniem marszu Obozu Narodowo – Radykalnego (ONR) 29 kwietnia zeszłego roku. Ponad sto osób protestowało przeciwko manifestacji ONR, która przeszła wtedy przez Warszawę wykrzykując rasistowskie i ksenofobiczne hasła.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Proces za blokadę marszu ONR. Policja nie widziała nacjonalistycznych symboli
Osiemnaście osób, w tym czworo Obywateli RP: Kingę Kamińską, Michała Szymanderskiego-Pastryka, Lucynę Łukian i Arkadiusza Szczurka obwiniono o to, że przeszkadzali lub usiłowali przeszkodzić w organizowaniu lub w przebiegu niezakazanego zgromadzenia, co podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny (art. 52 par. 2 pkt 1 kw). Rozprawie przewodniczył sędzia Łukasz Biliński, a obwinionych reprezentowali adwokaci Marta Seredyńska, Maria Sankowska – Borman, Ewelina Zdunek, Maria Radziejowska i Adam Ploszka. W imieniu policji – oskarżyciela publicznego występowała aspirant Judyta Prokopowicz.
Cała kilkugodzinna rozprawa poświęcona była przesłuchaniom świadków, policjantów z wydziałów prewencji i ruchu drogowego, którzy „zabezpieczali” marsz ONR 29 kwietnia zeszłego roku. Z ich zeznań wyłania się obraz dość przygnębiający. Policjanci skupili się na zabezpieczeniu przemarszu zarejestrowanego zgromadzenia ONR, zupełnie nie zwracając uwagi na ksenofobiczne hasła i okrzyki wznoszone przez jego uczestników, ani na symbole przez nich niesione. Za to bardzo szybko i gorliwie przystąpili do usuwania ze skrzyżowania osób, które je zablokowały w proteście przeciwko ideom rasistowskim, ksenofobicznym czy wręcz faszystowskim, głoszonym przez ONR.
.
Policjantami dowodził inspektor Tomasz Znajdek, który zeznał, że po przybyciu na skrzyżowanie Nowego Światu i Świętokrzyskiej uznał sytuację za kryzysową i zarządził akcję policyjną. Policja kontaktowała się z przewodniczącym marszu ONR, pytała czy zgodzi się na zmianę trasy przemarszu, by ominąć skrzyżowanie z protestującymi, ale „prośba została odrzucona”. Ściągnięto więcej policjantów i „przystąpiono do odblokowania skrzyżowania”.
Inspektor Znajdek nie pamięta, ile trwało legitymowanie zatrzymanych, a szkoda, bo trwało długo. Podobno rozpoczęło się bezzwłocznie „gdy nie było możliwości, że ktoś wymknie się z kordonu”. Dowodzący nie pamięta, co krzyczeli uczestnicy marszu, ani jakie nieśli flagi. Dopytywany przez pełnomocników obwinionych stwierdził, że uczestniczył w szkoleniach dotyczących mowy nienawiści, ale nie widział, by uczestnicy marszu ONR mieli jakieś zakazane symbole, ani nikt go o takich symbolach nie informował. Jednak, jak stwierdził, policjanci są zobowiązani o informowaniu, gdy łamane są przepisy kodeksu wykroczeń lub kodeksu karnego.
[sc name=”wesprzyj” naglowek=”Walczymy z mową nienawiści!” tresc=”Jeżeli popierasz nasze działania, dołącz do nas albo wesprzyj. Dzięki Twojej pomocy będziemy mogli działać dalej i bronić naszych praw!”]
Może jednak policji przydałoby się kolejne szkolenie, skoro art. 256 kk mówi:
§ 1. Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Odpowiadając na kolejne pytania adwokatów, dowodzący przyznał, że nie wie, czy policjanci biorący udział w akcji byli szkoleni z zakresu mowy nienawiści, a z tego wynika, że nie brano w ogóle pod uwagę, że takie przestępstwo może być popełnione. To trochę dziwne w przypadku marszu ONR… Inspektor nie wie, czy policjanci dysponowali broszurą z symbolami nienawiści i nie wie, czy została ona wycofana. Kolejny policjant nie pamiętał już niczego, także tego czy brał udział w jakimś szkoleniu dotyczącym mowy nienawiści, bo „mamy wiele szkoleń”.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Proces o blokadę marszu ONR. Policjanci nie pamiętają, co zabezpieczali
Zeznawał też policjant z drogówki, który przypomniał sobie, że pilotował jakiś marsz w kwietniu w zeszłym roku i że ten marsz był kilka razy zatrzymywany. On też nie zwracał uwagi na żadne okrzyki i transparenty. Miał szkolenie z mowy nienawiści, ale nie pamięta, czy w czasie szkolenia uczono ich jak reagować.
Mecenas Maria Radziejowska złożyła wniosek, by sąd zapytał policję, ilu uczestników marszu ONR wylegitymowano lub zatrzymano. Temu wnioskowi sprzeciwiła się w imieniu policji aspirant Prokopowicz. Czyżby prawda była taka, że nie wylegitymowano żadnego uczestnika marszu? Chyba niewiele policjanci wynoszą z tych swoich szkoleń.
I na koniec pani aspirant wniosła o przesłuchanie przewodniczącego marszu ONR na okoliczność wstrzymania marszu. Czy policja chce udowodnić, jak bardzo ONRowcy ucierpieli przez protestujących, którzy usiedli na ulicy?
Następne posiedzenie sąd wyznaczył na 27 września – może być ciekawie.
Agnieszka Dzikowska
fot. Piotr Stańczak
Szkolenia też im się zlewają? Prewencja o nich nie pamięta, inspektor nie pamięta, a drogówka pamięta?
Rozumiem, że wniosek pani aspirant został przyjęty. Ciekawe, jaka będzie wiedza przewodniczącego marszu ONR dotycząca kwestii zw. z art. 256 kk.