Policja wnioskuje o karę dla Frasyniuka za „Jana Józefa Grzyba”
Oskarżyciel wnioskował o tysiąc złotych grzywny dla Władysława Frasyniuka. Obrońca domaga się uniewinnienia. Wyrok zapadnie 30 sierpnia
W czwartek w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia odbyło się drugie posiedzenie sądu w sprawie wydarzeń z 10 czerwca 2017 r. Obwinionym jest Władysław Frasyniuk, legenda Solidarności. Policja zarzuca mu, że podczas legitymowania wprowadził w błąd funkcjonariusza mówiąc, że nazywa się „Jan Józef Grzyb” [pseudonim z czasów konspiracji w PRL – red.]
Władysław Frasyniuk podczas kontrmiesięcznicy smoleńskiej w czerwcu ub. roku usiadł wraz z kilkudziesięcioma osobami na trasie marszu pochodu smoleńskiego, nieopodal Placu Zamkowego. Policja ich stamtąd wyniosła, a za próbę blokowania miesięcznicy postawiła zarzuty legendarnemu działaczowi Solidarności i innym protestującym. Sąd sprawę umorzył, ale do odrębnego postępowania wyłączył jeden zarzut przeciwko Frasyniukowi, związany z legitymowaniem.
Rozprawie przewodniczy sędzia Łukasz Biliński. Oskarżyciela publicznego reprezentowała aspirant Judyta Prokopowicz, zaś Frasyniuka mecenas Piotr Schramm.
– Nie było moim zamiarem ani ukrywanie tożsamości, ani wprowadzanie w błąd kogokolwiek. Przedstawiłem się tak, by pokazać groteskowość tej sytuacji. Policjanci powtarzali, że wiedzą, że tak się nie nazywam – mówił pod koniec lipca przed sądem Władysław Frasyniuk.
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Pomóż nam bronić polskiej demokracji. Dołącz do nas albo nas wesprzyj!” tresc=” Twoje wsparcie pomoże nam dalej działać! „]
W czwartek zeznawali świadkowie (w tym ponownie dwaj policjanci). Mówili, że Władysław Frasyniuk został wyniesiony z grupy, która siedziała na Krakowskim Przedmieściu i blokowała przemarsz miesięcznicy smoleńskiej. Nie chciał się wylegitymować, podał jakieś nazwisko na odczepne. Na jakiś czas odstąpiono od sprawdzania jego danych osobowych, jako osoby publicznie znanej. Funkcjonariusze przystąpili do legitymowania innych, potem stanęli w kordonie, aby osoby legitymowane nie mogły się oddalić. Kolejni protestujący byli donoszeni do miejsca otoczonego kordonem i tam sprawdzano ich dokumenty. Po przerwie trwającej godzinę, półtorej przystąpiono ponownie do legitymowania Frasyniuka. Pokazał dokumenty, ale kwestionował zasadność legitymowania.
Na rozprawie odtworzono filmy z tamtego dnia. Na pierwszym widać, jak Władysław Frasyniuk siada na jezdni wśród innych osób skandujących „Frasyniuk, Frasyniuk”. Na drugim policjanci wynoszą go i krzyczą „Panie Frasyniuk niech się pan nie szarpie”. Trzeci film przedstawiał pierwszą próbę legitymowania legendy wrocławskiej Solidarności. Wszyscy rozmawiają, żartują. Frasyniuk klepiąc policjanta po ramieniu mówi: „Ta władza ma w dupie prawo i ja tak samo mam w dupie prawo”.
Na tym postępowanie zakończono, wygłoszone zostały mowy końcowe. Oskarżyciel przywołał artykuł 32 Konstytucji mówiący, że wszyscy są równi wobec prawa. Również Władysław Frasyniuk jest zobowiązany do przestrzegania go. – Na Krakowskim przedmieściu to nie był piknik, ale miejsce, gdzie funkcjonariusze przeprowadzali czynności. Obwiniony oświadczył, że „ma w dupie prawo”. Świadomie wprowadził w błąd legitymującego go funkcjonariusza i nie jest istotne czy organ dał mu wiarę – mówił oskarżyciel i wniósł o karę grzywny 1000 zł.
Z kolei obrońca wyjaśniał, że Władysław Frasyniuk został wyniesiony z miejsca, gdzie miał prawo siedzieć. Policjanci mówili do niego „Panie Frasyniuk, niech pan się nie szarpie”. Zgromadzeni krzyczeli „zostaw Władka”, „puśćcie Władka”. Osoba legitymująca miała więc pełną świadomość, kogo legitymowała. Władysław Frasyniuk pokazywał groteskowość całej sytuacji i między innymi dlatego podał nazwisko Kowalski, a potem Jan Józef Grzyb. – Skuteczność działań policji nie została zakłócona, interwencja trwała około dwóch i pół godziny, nie została przedłużona poprzez działania Władysława Frasyniuka – argumentował obrońca i wniósł o uniewinnienie.
Wyrok zostanie ogłoszony 30 sierpnia o godz. 15 (w sali 361).
Piotr Stańczak
fot. Katarzyna Pierzchała, Piotr Stańczak
Nieco zbędne walczakostwo. Może zagrały emocje, wspomnienia kontaktów z milicją w PRL-u.
Niemniej podoba mi się, jak W. Frasyniuk ujął gdzie władza ma prawo i jego swoiste obywatelskie nieposłuszeństwo, bo skoro władza łamie prawo, czemu obywatel ma go przestrzegać?
Pani aspirant Prokopowicz bardzo omija pierwszą część wypowiedzi naszego bohatera i nieco wybiórczo widzi art. 32 Konstytucji.
Wszyscy równi wobec prawa, niektórzy zaś równiejsi.