Mężowie zaufania powinni spać z urną w objęciach
Wstyd ogarnął przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej Wojciecha Hermelińskiego, że jego dawny przyjaciel z dzieciństwa, a później towarzysz z PC aż tak nisko upadł. Niby z Żoliborza, a jednak wyborczy werdykt chce poprawiać ręcznie
Wielka szkoda, bo przecież naród – póki co – kocha PiS i jego socjalne prezenty, bardziej nawet niż się Kaczyński kiedykolwiek spodziewał. Jednak jego wrodzona nieufność wzięła górę: strzeżonego Pan Bóg strzeże! Naród jest kapryśny, a tu chodzi o władzę na dziesięciolecia!
W świetle najnowszych zmian w kodeksie wyborczym będzie wyglądało to następująco: w przyszłoroczną listopadową niedzielę obwodowe komisje wyborcze wraz z mężami zaufania będą bacznie obserwować, jak obywatele oddają głosy do przezroczystej – a jakże – urny. Dodatkowo wszystko nagrają kamery. W nocy, już na zapleczu, poza zasięgiem kamer, tajemniczy don Pedro poprawi, co trzeba. Rankiem druga komisja, rześka i wypoczęta, przystąpi raźno do liczenia głosów. Może będzie nieco zdziwiona sporą ilością skreśleń i poprawek, ale przecież będą one w pełni legalne i dopuszczalne w obliczu znowelizowanych przepisów. Gdyby coś nie zagrało, problem przesunie się płynnie w kierunku mianowanych przez Błaszczaka komisarzy – już niekoniecznie sędziów, a tak naprawdę wszystkich z wyjątkiem sędziów. Komisarze wykonają, co im polecono, a wtedy nowo powołana izba Sądu Najwyższego uzna ważność wyborów – jeśli ich wynik usatysfakcjonuje naczelnika. Względnie nie uzna w wypadku przeciwnym. Ciąg technologiczny rysuje się jak malowanie, wcale nie gorszy i niemniej zgrabny od tego policyjno-prokuratorsko-sądowo-medialnego.
Fałszowanie wyborów z bolszewicką prostotą
Kluczowa wydaje się tutaj przyjacielska relacja z dzieciństwa Kaczyński – Hermeliński, a więc naczelnika z mianowanym przez Dudę szefem Państwowej Komisji Wyborczej. Niedawny bunt Hermelińskiego otworzył Kaczyńskiemu oczy: subtelne operacje w postaci manipulowania przez komisarzy okręgami (osławiony gerrymandering), ich odpowiednie zmniejszanie (na zachodzie) i powiększanie (na wschodzie) zakończyłyby się kolejną kompromitacją PKW, a w tym przypadku i rządu. Nie ma już czasu na podobną operację, jeżeli miałaby być porządnie przeprowadzona, wraz z wdrożeniem – i solidnym przetestowaniem – nowego oprogramowania. Naczelnik uwierzył więc na słowo przyjacielowi z wczesnej młodości i wyciągnął z całej sytuacji do bólu praktyczne wnioski. Zamiast podejmować ambitną próbę manipulacji systemowej i technologicznie zaawansowanej, poprzestał na mechanizmie najprostszym i starym jak świat. Obsłuży go znakomicie Błaszczak wraz z armią aktywistów Ruchu Kontroli Wyborów, a jeśli do tych zabraknie pełnego zaufania – naczelnik jest przecież chorobliwie podejrzliwy – znajdą się z pewnością właściwe osoby, najchętniej ze służbową legitymacją. Nie o taki efekt chodziło szlachetnemu skądinąd przewodniczącemu PKW.
Minister spraw wewnętrznych zgłasza kandydatów na wyborczych komisarzy, PKW może ich powołać, bądź nie. W tym drugim przypadku minister powoła ich sam. Proste i bezpruderyjne, z godnym uwagi naciskiem na bolszewicką klarowność i prostotę rozwiązań. Poważna partia musi mieć zaufanie do sposobu ustalania wyniku wyborów, musi on być najprostszy z możliwych, nie przemędrkowany, bo ktoś się pogubi albo zawiedzie dla odmiany system. Jest jasne, że Kaczyński nie ma przesadnego wyobrażenia o zdolnościach swoich współpracowników i podległego im aparatu.
Ratujmy się frekwencją i nocnym czuwaniem
Jak się przed tą zabójczą prostotą obronić? Nad tym zagadnieniem usiąść powinien na dłużej sztab speców po stronie demokratycznej, ale parę uwag ciśnie się samych na ustach. Urna w nocy nie może zostać sama, mężowie zaufania powinni spać z nią w objęciach. Niewątpliwym ratunkiem jest też jak najwyższa frekwencja, w końcu skala fałszerstwa na poziomie podstawowym nie będzie raczej masowa. Warto napisać na karcie, na kogo się zagłosowało – dopiski nie powodują teraz nieważności – warto też przedziurawić pozostałe kratki. Wszystkie te sposoby starej ciotki traktować jednak należy z dużym dystansem: fałszerstwo może bowiem przenieść się na szczebel okręgowy czy nawet centralny, jeśli komisarze znajdą się poza społeczną kontrolą.
PiS nieprzypadkowo krzyczał wniebogłosy o domniemanych nadużyciach w roku 2014 i donosił do nich uprzejmie w Brukseli. Była to klasyczna projekcja psychologiczna: wynik okazał się zły, PSL dostał na oko za dużo – aha, wszystko jasne, ludowcy zrobili dokładnie to, co my byśmy zrobili na ich miejscu. Kaczyński wierzy swoim wyborcom w stopniu nader ograniczonym i ma świętą rację.
No pasaran! Polscy faszyści nie przejdą. Teraz czas na pobudkę, nie na symetryzm i żałosne ględzenie.
Tak Panie Januszu. No pasaran!
Ja zrozumiałem z pobieżnego przeglądu ustawy, że komisja od liczenia głosów przystępuje niezwłocznie (po przekazaniu papierów i urny) do liczenia głosów. O przemieszczaniu urny, czy jej przechowywaniu nie było mowy. Wprawdzie w tym całym chaosie mogą być tego typu prawne podrzutki, ale wolałbym konkretne paragrafy, które potwierdzałby podawaną tu tezę.
Ponadto obie komisje są wyznaczane przez pełnomocników wyborczych, niestety z przewagą partyjnych (6 członków) nad resztą (3 członków). Problem będzie, gdy zabraknie kandydatów do komisji wyborczych, a w skali kraju będzie tego 400-500 tysięcy osób. Wtedy toleruje się nawet liczbę 5 członków komisji a nawet wyznaczanie tych członków przez komisarzy wyborczych.
Tak więc nie przesadzajmy. Nie jest tak źle, jeśli będą oddolnie chętni do kontroli. Bardziej mnie martwią kombinacje ze znaczkami X na kartach wyborczych. Ale to też przy kontroli oddolnej nie powinno stanowić poważnego problemu.
Trzeba koniecznie by nasz rodak piastujący najwyższą władzę w Brukseli, przysłał jak najwięcej obserwatorów z ramienia UE. Będą mogli na żywo przekonać się jak w kraju członkowskim Unii Europejskiej nagle zapanowały standardy tow. Łukaszenki ksywa Baćka. Oczywiste jest to, że należy się zgłosić PO lub Nowoczesnej a na wsi i mniejszych miasteczkach PSL jako mąż zaufania i zarwać te dwie noce, warować i patrzeć pisowi na ręce.
Tę noc rozdzielającą pracę obydwu komisji i dopuszczalność skreśleń należy rozpatrywać łącznie. Przecież po coś to robią, nie dla sportu. A to, czy będzie nocna przerwa, czy też nie, zależy od prostej decyzji ich przewodniczących.
Tutaj jest tekst przyjętej ustawy: http://orka.sejm.gov.pl/proc8.nsf/ustawy/2001_u.htm
W art. 5 ustępie 30 i 31 (okolice 40%-ta tekstu) opisany jest proces przechodzenia uprawnień i czynności między I i II komisją wyborczą. Nie ma tam mowy o przechowywaniu urny czy rozdzielających godzinach, czy nocy. Wszelkie czynności wykonuje się niezwłocznie, a więc płynnie bez żadnej przerwy. Ja tak ten proces rozumiem.
Gdzie jest zapisane, że ktoś może zarządzić przerwę w tym procesie?
Walcząc z PiS-em nie upodobniajmy się do PiS-u zwłaszcza w zakresie mistyfikowania rzeczywistości. Ustawa jest dostępna i warto na jej podstawie opierać swoje działania i twierdzenia.
Bisnetusie, to naprawdę nie jest mistyfikowanie rzeczywistości, jeno najczystszej wody realizm. Przepis zakreśla ogólne ramy czynności, a przewodniczący drugiej komisji – tej liczącej głosy – po prostu zwoła jej posiedzenie w Gorlicach czy Kolbuszowej na 8 rano, żeby nie zarywać nocy. Jego decyzję zawsze można będzie zaskarżyć do sądu: tu wracamy do finalizowanej właśnie operacji sądowej.
To trochę przykre jak wśród ludzi myślących nie wystarczy podanie linku do źródła, lecz trzeba wszystko malować jak krowie na wrotach. W podanym w linku fragmencie pisze m.in.:
w art. 70:
a) § 1 otrzymuje brzmienie:
„§ 1. Niezwłocznie po zakończeniu głosowania przewodniczący obwodowej komisji wyborczej ds. przeprowadzenia głosowania w obwodzie wspólnie z przewodniczącym obwodowej komisji wyborczej ds. ustalenia wyników głosowania w obwodzie zapieczętowuje otwór urny wyborczej.”,
b) po § 1 dodaje się § 1a i 1b w brzmieniu:
„§ 1a. Po wykonaniu czynności, o której mowa w § 1, przewodniczący obwodowej komisji wyborczej ds. przeprowadzenia głosowania w obwodzie przekazuje przewodniczącemu obwodowej komisji wyborczej ds. ustalenia wyników głosowania w obwodzie w obecności członków każdej z komisji obwodowej spis wyborców, urnę wyborczą wraz ze znajdującymi się w niej kartami do głosowania, egzemplarze protokołu głosowania w obwodzie, niewydane karty do głosowania, otrzymane w trakcie głosownia zaświadczenia o prawie do głosowania, akty pełnomocnictwa do głosowania oraz pieczęć komisji. Członkowie obwodowej komisji wyborczej ds. przeprowadzenia głosowania w obwodzie wraz z członkami obwodowej komisji wyborczej ds. ustalenia wyników głosowania w obwodzie w obecności przewodniczącego każdej z komisji obwodowej ustalają liczbę niewydanych kart do głosowania, zaświadczeń o prawie do głosowania oraz aktów pełnomocnictwa do głosowania.
§ 1b. Z przekazania, o którym mowa w §1a, sporządza się protokół przekazania, w którym wymienia się nazwę komisji, oraz miejsce, datę i godzinę wydania, a także liczbę niewydanych karty do głosowania, zaświadczeń o prawie do głosowania oraz aktów pełnomocnictwa do głosowania oraz inne istotne informacje. Protokół podpisują wszyscy obecni przy przekazaniu członkowie każdej z komisji obwodowej, w tym obowiązkowo przewodniczący obwodowej komisji wyborczej ds. przeprowadzenia głosowania w obwodzie oraz przewodniczący obwodowej komisji wyborczej ds. ustalenia wyników głosowania w obwodzie. Każdy członek komisji i mąż zaufania może zażądać otrzymania kopii protokołu, o którym mowa w zdaniu pierwszym. Z chwilą podpisania protokołu, o którym mowa w zdaniu pierwszym, obwodowa komisja wyborcza ds. przeprowadzenia głosowania w obwodzie kończy pracę. Protokół, o którym mowa w zdaniu pierwszym, przekazuje się właściwej komisji wyborczej wyższego stopnia wraz z protokołem, o którym mowa w art. 75 § 1.”,
To przyzwoicie opisana procedura, ale zapewniam, że sam fakt pracy dwóch komisji i dopuszczalność skreśleń stwarzają duże możliwości. Nikt nie może twierdzić, że rządzący z nich skorzystają na masową skalę, ale okazja zawsze czyni złodzieja. W jakimś celu nowelizacja legalizuje skreślenia – absolutnie nie wierzę, że chodzi zwiększenie w ten sposób ilości głosów ważnych.
Fakt stworzenia podwójnych komisji uprawdopodobnia całkowitą dezorganizację wyborów a nie fałszowanie wyborów. Łapanki na 250.000 chętnych do organizowania wyborów na szczeblu polowym były już dotąd trudne. Teraz trzeba będzie urządzać łapanki na 400-500 tys. chętnych do organizacji wyborów. To może rzeczywiście skończyć się chaosem.
Ale proceduralnie jak znajdą się chętnie do kontrolowania wyborów, to nie będzie problemów z kontrolą uczciwości wyborów. Przepisy nie dają pola do manipulacji.
Gdy jednak nie będzie ludzi chętnych do kontroli wyborów i komisje będą w całości obsadzane zwolennikami jednej opcji lub innych kombinatorów, to żadna procedura nie zagwarantuje uczciwości wyborów. A takie przypadki mogą i mogły zdarzać, jak również zdarzały się zawsze. Od dawna podejrzewam możliwość takich przypadków, gdzie lokalnie w niektórych małych gminach dominują np. działacze PSL-u.
Tyle, że te wyjątkowe przypadki mają znikome znaczenie dla ważności i uczciwości całych wyborów. I to potwierdzały zawsze polskie sądy. Tam gdzie nie ma chętnych obywateli do kontroli wyborów i nie ma pluralizmu w obsadzaniu komisji wyborczych, tam też ważność i uczciwość wyborów nie ma najmniejszego znaczenia i sensu. Więc nie ma się o co spierać.
A PiS nie ma nawet tylu członków, żeby obsadzić każdym swym członkiem wszystkie okręgowe komisje wyborcze. Więc nawet PiS technicznie sfałszować wyborów nie może. Sfałszować je mogą tylko obywatele nie włączając się w procesy wyborcze i pozostawiając kwestie wyborów paru lokalnym cwaniaczkom. PiS może co najwyżej zdezorganizować proces wyborczy, ale nie może go zawłaszczyć lub sfałszować. Nie ma w ogóle kadr by coś takiego zrobić.
Przeczytałem link dwa razy bardzo uważnie i podtrzymuję swoje zdanie. Sęk w sposobie myślenia. Bisnetus myśli jak klasyczny przyzwoity inteligent, opierając się na procedurach i poważnie je traktując. Pisowski fałszerz myśli dokładnie odwrotnie. Samo połączenie legalizowania skreśleń i dwóch komisji stwarza oczywiste pole do nadużyć. Jak to technicznie wykonać? Opiszę je Bisnetusowi, gdy się kiedyś spotkamy, to już nie należy do dyskusji między dżentelmenami. Zgadzam się w 100 procentach z Anną, że forsowanie legalności skreśleń nie wynika z czystego altruizmu.
Organizowałem i nadzorowałem wielokrotnie wybory na różnych poziomach i chcę zauważyć trzy rzeczy. Po pierwsze, nie wierzę, żeby PiS miał na serio plan masowych fałszerstw – jeśli już, to na pewno nie w wyborach samorządowych, w których stawka jest mniejsza, a ryzyko wpadki i afery bardzo poważne. Po drugie zgadzam się, że dopuszczenie skreśleń i dwie komisje stwarzają pokusę; nie musi tego robić PiS, pamiętajmy o lokalnych koteriach i budowanej w wielu gminach oligarchii. Po trzecie powinno się bezwzględnie przestrzegać zasady, że wszelkie nowele ordynacji wchodzą w życie dopiero od następnych wyborów, tj. po minimum czterech latach. To by bardzo ograniczyło zapał nowelizatorów.
Zgadzam się w pełni z papieżem Benedyktem. PiS stukrotnie już udowodnił, że za nic ma instytucje i obywatelski szacunek do nich. Trzeba dmuchać na zimne, zarwać noc i nie spuszczać urny z oka.
Dmuchać na zimne a kłamanie w żywe oczy to jest zasadnicza różnica, która odróżnia POPiSdzielonych od ludzi rozumnych i odpowiedzialnych. Specjalnie podałem cytaty z ustawy, z których wynika, że zasada niespuszczania z urny oka, jest procedurą w ustawie zapewniona. Urna przez ani sekundę nie zmieni miejsca ani możliwości wizualnej kontroli przez członków komisji wyborczych wyznaczonych przez pełnomocników wyborczych i przez mężów zaufania. A przerwach w procedurze, przenosinach czy ukrywaniu urny nie ma w ustawie ani słowa. To będzie proces ciągły pod pełną kontrolą zainteresowanych stron i obywateli.
Podobnie jak Bisnetus uważam, że nie chodzi tu jedynie o PiS i nasze podejrzenia pod jego adresem, związane z dotychczasową praktyką. Po prostu dopuszczenie skreśleń otwiera nowe możliwości dla kombinatorów – mogą to być na przykład zwolennicy dotychczasowego wójta czy burmistrza. Nie zmienia to postaci rzeczy. Drugi problem – i w tym przypadku chodzi już wyłącznie o partię rządzącą – to oddanie pełnej kontroli nad procesem w ręce powoływanych przez Błaszczaka komisarzy i odsunięcie od niego bezstronnych sędziów.
Co do komisarzy, to też mam wątpliwości, ale nie tyle co do ich kryminalnego nastawienia, co braku doświadczenia. które może prowadzić do błędów i chaosu. Organizowanie wyborów przez rząd jest powszechną praktyką zwłaszcza w krajach anglosaskich, ale tam są inne zwyczaje i kultura urzędnicza.
W wyborach, tak jak dotąd głosy będą oddawane, po głosowaniu niezwłocznie liczone a po obliczeniu wyników natychmiast w lokalu wyborczym upublicznione. Jeśli będą świadkowie i obywatelska kontrola, to jest to w zasadzie najmocniejsza znana gwarancja uczciwego zliczenia głosów. Te wyniki zostaną też wprowadzone do systemów komputerowych. Mamy więc dwa sposoby kontroli jak w księgowości. Wyniki można spisać „z szyby” w lokalu i potem w internecie porównać.
Jeszcze raz podkreślę, że PiS nie ma nawet kadr w terenie, aby próbować fałszować wybory na poziomie obwodów wyborczych. By to zrobić musieliby wystawić ze 300.000 przeszkolonych gangsterów, którzy opanowaliby większość obwodów wyborczych.
Prawdziwy problem leży w tym, że PiS może doprowadzić do dezorganizacji wyborów (podwójne komisje, nowi komisarze, zupełny brak czasu na tak wielkie zmiany) oraz w tym, że niezależnie od dobrej czy złej organizacji mogą już teraz unieważnić wybory pod byle pretekstem w całości lub punktowo, jeśli wyniki im nie przypasują.
Innym punktem był kształt okręgów wyborczych, ale tutaj dla mnie sytuacja jest niejasna, bo podobno PiS wycofał się z tych planów przynajmniej na te najbliższe wybory. Jednak sytuacja jest tu jeszcze dynamiczna.
Nota bene. Regulacja ze znaczkami – jak ją rozumiem – spowoduje, że jak wyborca zakreśli kratkę przy pomocy „ptaszka” to głos będzie nieważny, a jak wpisze w kratkę „sierp i młot” lub „hitlerowską swastykę” to głos będzie ważny. Może PiS-owi o to chodzi?
Off topic: Sędzina z Opola odwołana faksem pełni nadal swój urząd twierdząc, że odwołanie faksem konstytucyjnego organu władzy jest nieważne.
To jest przykład godny rozpowszechnienia pokazujący jak należy bandycką władzę i ustawy gwałcące jawnie Konstytucję traktować.
Komisarz powołany przez Błaszczaka, a komisarz wyborczy w Wielkiej Brytanii, to jednak zdecydowanie nie to samo. U nas był system sędziowski, sędziów – niezawisłych z racji statusu i stanowiska – mianowała PKW kształtowana przez najważniejsze sądy w państwie. Teraz wszystko będzie w rękach szefa MSWiA, do którego mamy bardzo ograniczone zaufanie. Jeżeli nawet nie sfauluje, atmosfera totalnej nieufności pozostanie. Co do ptaszków, krzyżyków i dopuszczalnych skreśleń i poprawek: PiS otworzył puszkę Pandory – oczywiście nadużycia mogą być w najbliższych wyborach dziełem miejscowych, domorosłych macherów.
Tu podzielam wątpliwości i o tym wspomniałem. Pytanie, co mają robić ci nowi komisarze. Gdyby wyznaczali na nowo okręgi wyborcze, to by była tragedia. Ale w sprawach czysto administracyjnych, trudno narobić większych szkód, chyba że poprzez kompletny dyletantyzm organizacyjny. Ale aspekt kompetencji i zakresu obowiązków komisarzy musiałbym głębiej zbadać. Dotąd była to funkcja czysto porządkowa. Ważniejsze decyzje podejmowały zawsze komisje wyborcze, a komisarze byli od wykonywania i latania.
Pisowskie myślenie jest proste i konkretne: ostateczne decyzje muszą być w rękach naszych ludzi. Moim zdaniem komisarze nie zdążą namieszać w tych wyborach z uwagi na brak czasu i przygotowania – z tego powodu raczej nie będą też mieszać przy kształcie okręgów, choć przy sejmikach mogą to zrobić. Zobaczymy ich za to w pełnej krasie w serii wyborów następnych.
Dokładnie tak. Wybory samorządowe są piekielnie skomplikowane, na razie przekraczają możliwości organizacyjne PiSu. Natomiast istotny jest wyłom w systemie, z legalizacją skreśleń i komisarzami w pierwszej kolejności. To na razie piłka podana miejscowym układom, ale w następnych wyborach będzie już inaczej.
Zgadzam się z tym, że najbliższe wybory będą tylko poligonem doświadczalnym. Przecież nawet porażka PiS’u w tych wyborach nie odbiera im możliwości dalszej destrukcji samorządów w taki sposób jak do tej pory: przez odbieranie kompetencji i centralizację wszystkiego co popadnie. A przez kolejny rok, który zostanie do wyborów parlamentarnych z pewnością wyciągną wnioski i zrobią odpowiednie korekty, żeby powiększyć swoje szanse.
Teraz kluczowa będzie niezależna kontrola na każdym etapie. Tylko tyle i aż tyle. Poza oczywiście zrobieniem wszystkiego, żeby tam ,gdzie wybory będą większościowe wystawiać przeciwko PiS wspólnych kandydatów.
Dla uczciwego przebiegu najbliższych wyborów samorządowych (na dole) decydujący będzie szeroki udział czynnika obywatelskiego w organizacji wyborów. Jak będą w komisjach uczciwi ludzie, to fałszowanie na dole jest praktycznie niemożliwe. Ale jak będą poważne braki i łapanki na członków komisji wyborczych spalą na panewce, co w wielu miejscach jest bardzo prawdopodobne, to wtedy będą dobierać ludzi arbitralnie komisarze wyborczy bądź lokalne układziki. Według nowych przepisów każda komisja musi mieć 9 członków. Licząc dwie komisje pro lokal wyborczy wychodzi z grubsza 27.000 * 18 osób, czyli 486.000 osób. Przy braku kandydatów dopuszczalne minimum to 5 ludzi na komisję (270.000). Jeszcze nigdy nie potrzeba było tak dużo, a już wcześniej były z „łapankami” na ponad 200.000 ludzi kłopoty.
Moim zdaniem, celem ruchów obywatelskich powinno być zachęcanie ludzi do oddolnej kontroli wyborów i to w sposób rozproszony, podkreślając wagę oddolnej kontroli wyborów. Natomiast sienie defetyzmu, plotek o z góry sfałszowanych wyborach będzie miało skutek przeciwny i zniechęci ludzi do mieszania się w „upartyjnione” wybory.
To jest jeden z powodów, dlaczego ten artykuł na portalu ostro krytykuję. Chyba, że chodzi nam o uwalenie pisowskich wyborów do samorządu. Ale może o to najbardziej chodzi też PiS-owi i stanie się pretekstem do zniesienia w Polsce lokalnej samorządności. A to jest naprawdę jedno z jaśniejszych i nielicznych rzeczywistych osiągnięć ustrojowych III RP. Centralnie ustrojowo pozostało niemal wszystko jak w komunizmie (centralizm demokratyczny, serwilistyczny centralizm medialny i w wymiarze sprawiedliwości, przewodnia rola partii politycznych stojących ponad prawem, Konstytucją i demokracją itd. itp.).
Fakt trzeba zmobilizować ponad pół miliona ludzi do pracy w komisjach, będzie to trudne zadanie, ale z drugiej strony 200 zł piechotą nie chodzi, jeszcze jak rozbije się prace na dwa dni to może wyjść dieta ok 400 zł a to już niezłe pieniądze. Trzeba będzie patrzeć władzy na ręce a zwłaszcza przedstawicielom od pana Błaszczaka, bo jak się teraz nie zainterweniuje to otworzy się furtka do „grzebania” przy wyborach do Sejmu i parlamentu europejskiego czy prezydenckich.
Szansa polega więc na wysokiej frekwencji i potężnym, obywatelskim ruchu kontroli wyborów.
Bisnetusie, ponawiam propozycję współpracy, bo będziemy organizować zarówno powszechne prawybory obozu demokratycznego, jak i ruch kontroli wyborów.
Rozumiem, że mam do czynienia z jednym z organizatorów. Mój kontakt to tutajszy_nick@yahoo.com. Tam możemy się bliżej poznać i omówić możliwości współpracy.