Marsze narodowców przechodzą przez polskie miasta coraz pewniejszym krokiem

Tej rozprawy nie powinno być, bo marsz nie powinien przejść. Powinien zostać rozwiązany przez władze miasta przy wsparciu policji – pisze Ewa Borguńska

We wtorek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uniewinnił 40 osób, które 15 sierpnia 2017 roku blokowały marsz narodowców w Warszawie.

Tego dnia Młodzież Wszechpolska i ONR zorganizowały marsz, dla „uczczenia zwycięstwa Wojska Polskiego nad Bolszewikami w 1920 roku”. Na Nowym Świecie w warszawie około 200 osób (wśród nich Obywatele RP) usiadło na ulicy, w rękach trzymali białe róże. Skandowali: „Warszawa wolna od faszyzmu” i „Faszyzm jest nielegalny”. Policja protestujących usunęła siłą i marsz narodowców przeszedł przez Warszawę (miał tylko kilkanaście minut opóźnienia).

40 osobom policja postawiła zarzuty usiłowania przeszkodzenia w przebiegu niezakazanego zgromadzenia (art. 52 par. 2 pkt 1 Kodeksu wykroczeń). We wtorek wszyscy zostali uniewinnieni.

Sędzia Łukasz Biliński orzekł, że choć siadanie na jezdni ma znamiona wykroczenia, to blokowanie organizacji takich jak Młodzież Wszechpolska i ONR nie jest czynem społecznie szkodliwym, bo są to spadkobiercy przedwojennych organizacji, które były m.in. antysemickie. – Organizacje, które kwestionują fundamentalne wartości, jak m.in. tolerancja, nie mogą korzystać z ochrony wynikającej z wolności zgromadzeń – tłumaczył sędzia.

Mowa końcowa Ewy Borguńskiej, jednej z uczestniczek blokady marszu narodowców:

Wysoki Sądzie,

Na początek chciałabym się odnieść do wystąpienia oskarżyciela publicznego. Otóż powiedział pan, że wszystkie osoby zostały wylegitymowane 15 sierpnia 2017 i na tej podstawie zostały oskarżone. Otóż to jest nieprawda. Ja nie zostałam wylegitymowana. Ja złożyłam skargę na zachowanie policji i na tej podstawie zostałam oskarżona. Ale to tylko dygresja.

Nasza sprawa dotyczy wydarzenia sprzed półtora roku. To wydarzenie miało swoje przyczyny, a te półtora roku pokazało, że one się pogłębiają.

Marsze narodowców, nacjonalistów, faszystów przechodzą przez polskie miasta i miasteczka coraz pewniejszym krokiem, łamiąc obowiązujące prawo i zasady współżycia społecznego. Przechodzą przy bierności władz lokalnych i przy współudziale państwowej policji.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Marsze ku czci Żołnierzy Wyklętych. Naprzeciwko nich Obywatele RP

Nasz protest był powodowany niezgodą na taki stan rzeczy, miał wywołać reakcję właśnie władz. To nie my mieliśmy zatrzymać ten marsz, a władze lokalne i służby stojące na straży prawa.

Tymczasem władze miasta stołecznego Warszawy są do dziś bezradne, a policja wykonuje rozkazy władzy państwowej, jawnie wspierającej nacjonalistyczne i faszystowskie organizacje i inicjatywy. Wykonuje rozkazy ograniczania swobody demonstrowania i kontrmanifestacji przeciwników idei nacjonalistycznych i faszystowskiej, wykonuje rozkazy nękania i szykanowania opozycji.

Tej rozprawy nie powinno być, bo marsz nie powinien przejść. Powinien zostać rozwiązany przez władze miasta przy wsparciu policji.

Tej rozprawy nie powinno być, bo nawet jeśli marsz faszystów może przejść swobodnie przez środek Warszawy, to zadaniem policji jest mu to umożliwić i tyle. A nie szykanować uczestników kontrmanifestacji, nie tylko bezprawnie ich przetrzymując, ale też ciągając po sądach. Policja zachowała się jak służba Młodzieży Wszechpolskiej i ONRu, a nie stróże prawa.

Tej rozprawy nie powinno być, bo wiele podobnych już się odbyło i są wyroki, które określają konstytucyjne prawo obywatelskie do demonstracji, do protestu, do kontrmanifestacji. Te wyroki są ignorowane poprzez stawianie ciągle i ponownie takich samych zarzutów, w porównywalnych sytuacjach, co w mojej ocenie ma na celu jedynie nękanie opozycji, utrudnianie jej życia, stwarzanie poczucia niepewności i zagrożenia w oczekiwaniu, kiedy i który sąd również odbierze nam te prawa.

Policja odebrała nam prawa obywatelskie, prawa do kontrdemonstracji. To policja złamała prawo, prawo konstytucyjne, nie my. To Młodzież Wszechpolska i ONR łamią prawo, jeśli nie dość wyraziście jego literę to ducha polskiego prawa, nie my.

Ewa Borguńska

Na zdjęciu: Ewa Borguńska na blokadzie marszu narodowców 15 sierpnia 2017, fot. JohnBoB & Sophie Art


[sc name=”wesprzyj” naglowek=”Walczymy z mową nienawiści” tresc=” Twoja pomoc pozwoli nam dalej działać! „]

13 komentarzy do “Marsze narodowców przechodzą przez polskie miasta coraz pewniejszym krokiem

  • 6 marca, 2019 o 05:17
    Bezpośredni odnośnik

    A na końcu słowa, które są dowodem waszej buty. To Wy możecie decydować co komu wolno? Kto dał Wam takie prawo?

    Odpowiedz
    • 7 marca, 2019 o 13:43
      Bezpośredni odnośnik

      Konstytucja. Zapis o zakazie propagowania ustrojów totalitarnych oraz ogólna zasada prawa, która zobowiązuje obywatela do reagowania na łamanie prawa. Wystarczy?

      Odpowiedz
  • 6 marca, 2019 o 09:30
    Bezpośredni odnośnik

    Precz z bandami faszyzującymi w Polsce: ONR, MW et consortes. Nie ma dla nich miejsca w naszym kraju tak ciężko doświadczonym przez niemieckich faszystów. Zdelegalizować te bandy!
    Dziękuję Obywatelom RP za ich postawę i działalność!

    Odpowiedz
  • 6 marca, 2019 o 09:57
    Bezpośredni odnośnik

    Proponuję dodać także: ” w naszym kraju tak ciężko doświadczonym przez komunistów”.
    Zadziwiająca łatwość szermowania hasłem „faszyści”. Ponownie więc pozwolę sobie na zacytowanie kilku zdań z książki J. Goldberga który w swojej książce „Lewicowy faszyzm” – jako ciekawostkę podam, ze przedmowe do niej napisał L. Balcerowicz – pisze, że już w 1928 roku III Miedzynarodowka przyjęła doktrynę „socjalfaszyzmu”. Stalin wykorzystał doskonale tę doktrynę do zwalczania swoich przeciwników politycznych.
    Każdego, niezależnie od głoszonych przez niego poglądów określał jako „faszystę”. Czy z podobnym zjawiskiem nie mamy do czynienia dzisiaj?

    „…lewica po prostu zarezerwowała sobie absolutne prawo do nazywania każdego, kogo chciała delegitymizować, faszystą lub nazistą, nie baczą na rozsądek lub fakty.
    Konkluzją tych rozważań jest stwierdzenie, że współczesna lewica oraz liberałowie widzą faszyzm ” wszędzie, nie widzą go tylko wtedy, gdy patrzą w lustro”. – pisze J. Goldberg.

    I jeszcze jedno, macie prawo demonstrować, ale nie macie prawa do blokowania legalnej demonstracji. Nikt wam nie dał prawa do bycia ponad prawem.
    Konstytucja – mówi wam to co coś?

    Brawo dla policji za zdecydowanie, a zwłaszcza za odporność psychiczną.

    Odpowiedz
  • 6 marca, 2019 o 11:58
    Bezpośredni odnośnik

    Dobre argumenty, ale trochę naginane. Prawo przyznaję KONSTYTUCJA, a o winie i karze rozstrzyga sąd. Czyli, było wykroczenie, ale odstapiono od wymierzenia kary, ze względu na dobro społeczne.
    Jeśli oskarżona, Pani B. oskarża drugą stronę o łamanie prawa, to ma dobrego i wielu innych rzeczy prawo, jako oskarżona, a nie jako świadek.
    Prawo do zrównania postaw liberałów, którą nałożył na poglody opozycji obywatelskiej, z faszystowskie punktem widzenia, L.K. 26 przyznał sobie sam.
    To tyle, o poglądach.

    Odpowiedz
  • 6 marca, 2019 o 12:09
    Bezpośredni odnośnik

    Tezy Pani Ewy Borguńskiej – oczywiście (wg mnie) politycznie słuszne – mogą być też prawnie zasadne. Wskazuje na to akapit 5-ty Jej artykułu jak wyżej – gdzie Autorka przytacza uzasadnienie sędziego Łukasza Bilińskiego do wydanego przez Niego wyroku.
    Z przytaczanego uzasadnienia wynikają dwie istotne przesłanki:
    1. że blokowanie manifestacji organizacji tam wymienionych – jak Młodzież Wszechpolska i ONR – nie jest czynem społecznie szkodliwym z uwagi na to co przytoczono;
    2. to może być wyrok precedensowy (abstrahując od problemów z polską jednolitością orzecznictwa sądów powszechnych i administracyjnych).
    Rozumując a contrario. Jeśli przeciwdziałanie, przeciwstawianie się CZEMUŚ – nie jest (!) społecznie szkodliwe – ergo należy logicznie wnosić, że owo COŚ czemu ktoś się przeciwstawia – jest społecznie szkodliwe. W tym konkretnym przypadku MW i ONR.
    To prawnie rzecz biorąc, tym samym w wymiarze legalnej praktyki politycznej, może zmienić naganne kwalifikowanie blokad „narodowców”. O ile nie będzie apelacji i/lub wyrok utrzyma się w II instancji lub nie będzie też wniosku kasacyjnego. Warto mieć na uwadze ten casus. I obserwować kiedy wyrok się uprawomocni lub nie. Za lat ileś.
    Może dla spraw społecznie (ogólnie) ważnych powinna być ustanowiona specjalna „szybka ścieżka” procedowania? Typu, sprawy cywilne, karne, administracyjne o znaczeniu ogólnym powinny być rozpatrywane bez względu na chronologię? Przed – np. sporem Pani i Pana, czyj pies ugryzł, a czyj kot podrapał?
    Ale na pewno niczego nie przyspieszą waleczni „zasiadacze ulic”, którzy programowo nie chcą mieć realnego wpływu na parlament, rząd i sądownictwo.

    Odpowiedz
  • 7 marca, 2019 o 18:26
    Bezpośredni odnośnik

    Szanowny Panie, Drogi Jurku!
    To prawda, że działania Obywateli RP były przyczyną ciekawego wyroku. Gdyby nie Oni – nie byłoby sprawy i werdyktu. Tylko zawsze zastanawiam się nad 3-cim, 4-tym ruchem.
    Chciałbym wierzyć, że będzie inaczej, ale raczej wyrok sędziego Ł. Bilińskiego nie utrzyma się w mocy w apelacji czy kasacji. Będzie to zatem casus prawny przegrany i cała bella razem. Oczywiście trzymam kciuki żeby nie było przegranej. Ale jako ateista jestem słabo wierzący.
    Podziwiam i popieram odwagę moralną i polityczną Sędziego. Jednak nawet prawnicy niechętni PiS widzą w tym orzeczeniu contra legem. Czy nam się podoba (raczej nie) Młodzież Wszechpolska i ONR -to są organizacje działające legalnie. Jakieś organy rzeczowo i terenowo właściwe wydają im zgody na ich legalne marsze.
    Konkretne treści (na banerach, transparentach, skandowane) mogą być przedmiotem zarzutów. Ale nie sam fakt demonstracji. Tu niestety lub stety działa na ich rzecz art. 52 par. 2 Kodeksu wykroczeń i art. 260 Kodeksu karnego. Może sędzia Łukasz Biliński ma jakąś ciekawą wykładnię prawną dla swego wyroku? Póki co chyba zderza się z literą prawa.
    Nawiasem mówiąc – ewentualna delegalizacja zgromadzeń czy istnienia tak niemiłych formacji jak endecka MW czy neo-faszystowski ONR – to może nie jest dobry pomysł? Bo przyjdzie jakaś władza, ot choćby obecna, i skorzysta z takiego ogólnikowego „paragrafu 22”.

    Odpowiedz
    • 7 marca, 2019 o 20:45
      Bezpośredni odnośnik

      Drogi R.
      Nie mogłem się doczekać. Zaczynamy? Zaczynamy.
      Byłem na kilku rozprawach i Sędziego Ł. Bilinskiego, jako obserwator. Uderzył mnie jego spokój, rozwaga i zobaczyłem tę straszną samotność, bo tak wygląda ta sędziowska bezstronność w praniu. Wcale nie byłem zaskoczony, że zanim wydawal wyroki, z ktorymi się przecież zgadzalem, potrafił i naszych szybciutko postawić do pionu. Cóż, sędzia to Sędzia!
      Pisze o tym, bo celem tych bezobjawowych inteligentow jaśnie nam dziś panujących jest uczynienie niektórych sędziów stroną, a nie arbitrem. Ja nie widzę „wyroków po mojej myśli”, ale jeśli jestem w stanie skorzystać z praw, nawet luk prawnych, to to czynię. Uważam, że chociaż nasze prawo nie jest precedensowe, warto wytwarzać ciśnienie i przec do precedensowych wyroków ile tylko się da. Jak się nie utrzymają w apelacji, trudno, po to jest kolejny dzień by nadal walczyć o swoje.
      Natomiast zmartwił mnie Sędzia nie ustosunkowujac się do tezy Pani B. o tym, że późniejsze zachowania dowiodły…. Chyba ten argument może podważyć trwałość precedensowego rozstrzygnięcia, bo rozumiem taki argument przy złagodzeniu odbywania kary, np. wcześniejsze zwolnienie, zawieszenie wykonywania kary, ale przy odstąpieniu od wymierzenia kary…. no nie wiem. Szkoda by przez nieuwagę stracić cenne rozstrzygnięcie.
      Pozdrowienia

      Odpowiedz
  • 7 marca, 2019 o 22:37
    Bezpośredni odnośnik

    Drogi J.
    W dwóch komentarzach jak wyżej wykazałem sympatię dla linii orzeczniczej korzystnej dla Obywateli RP. Próbowałem też na miarę skromnej wiedzy z prawa karnego sugerować pewien tok rozumowania. Ale de iure jest tak, że mamy literę prawa. Sami sędziowie często podkreślają, że są tylko „ustami ustaw” – i dodajmy innych wykonawczych aktów prawnych, praw miejscowych i umów międzynarodowych. Mamy kontynentalny system prawa, nie brytyjski common law czy equity law gdzie rządzą precedensy i w znacznym stopniu de facto sędziowie. Może lepiej? Bo organy orzecznicze stają się wtedy dublerami władzy prawodawczej. Aczkolwiek Monteskiusz, ojciec koncepcji trójpodziału władz mawiał – nie mówcie mi jakie jest prawo, powiedzcie jacy są sędziowie.
    To chyba zaprzeczenie trójpodziału władz – tu: między prawodawczą i sądowniczą – kiedy Sędzia nawet w najlepszych intencjach, orzeka wbrew literze prawa. Albo przedłoży rozsądny wywód, że Jego tok rozumowania jest lub może być zgodny z literą prawa. W przeciwnym razie, niezależnie od antypatii do PiS, nasz system prawno-państwowy stoczy się do poziomu Królestwa Tajlandii, gdzie jak wynik wyborów nie odpowiada obozowi rządzącemu, to Sąd Najwyższy unieważnia wybory. Albo stoczy się do poziomu USA, gdzie swego czasu Al Gore matematycznie ewidentnie wygrał wybory prezydenckie – ale Sąd Najwyższy USA inaczej „przeliczył” wyniki wyborów.

    Odpowiedz
    • 8 marca, 2019 o 14:29
      Bezpośredni odnośnik

      Drogi R.
      Myślę nad Twoja wypowiedzią. Związek między sztywnym kodeksem i stertą innych przepisów z jednej strony, a niezawisłości sędziego z drugiej mi całkowicie umknął. Chyba tutaj jest problem, bo regulacji przybywa. Nie wiem jak jest weryfikowana jakość uzasadnień w polskim sądownictwie, ale podejrzewałbym zapaść, co można znacznie jeszcze pogorszyc metodami administracyjnymi i nieobsadzaniem stanowisk sędziowskich i okołosedziowskich.
      Chcę by wydawano jak najwięcej orzeczeń precedensowych, bo te częściej odzwierciedlają etyczne poglądy sędziów, o co mi przecież chodzi.
      W układzie common law zamysł Wilhelma Zdobywcy był taki, by uczestnictwo ławników w procesie prowadzonym przez zawodowego sędziego wg. pararzymskich kodeksów nadawał orzeczeniu winy ten sam status co wyroki tingów wśród Germanów, Normanów i innych tam zbojów, czyli powszechny i obowiązujący. To trochę uspołecznialo sens uzasadnienia wyroku. Chyba wyroki precedensowe powinny przez podobną procedurę przechodzić?
      U nas w czasie „obrad” funkcjonuje Biuro Legislacyjne, zapraszani (kiedy jest to wygodne) są przedstawiciele władzy sadowniczej), ale to chyba przeczy rozdzielności władz, a samo Biuro jest jedynie „listkiem figowym”, oj żeby tylko nie było, że użyłem określenia „toaletowym”. Właściwe to jakim prawem z demosem komunikuje się głównie władza ustawodawcza lub wykonawczą, skoro sędziowie też są przez nas opłacani?

      Z Alem Gore sytuacja była nietypowa, ale to wynika z wiecznie krytykowanego systemu elektoralnego, który jakoby wynika z federalnej struktury USA.
      Pozdrowienia

      Odpowiedz
  • 8 marca, 2019 o 15:11
    Bezpośredni odnośnik

    Szanowny J.
    Co mam powiedzieć? Masz rację. Ale mamy system prawny inny niż brytyjski. I w ramach tego innego systemu się poruszamy.
    Ciekawe pytanie: „jakim prawem z demosem komunikuje się głównie władza ustawodawcza lub wykonawcza, skoro sędziowie też są przez nas opłacani?”. Ale jaka teza z tego wynika?
    Zliberalizować prawo na rzecz bardziej precedensowego? Przecież w wielu przypadkach to i tak ma miejsce. Skutki bywają opłakane. To jakby poszerzyć zakres tzw. dyskrecjonalnej władzy administracji (może też sensowne), gdzie urzędnik wydaje postanowienia/decyzje, jakby rzec „po uważaniu”? Pozdrawiam!

    Odpowiedz

Skomentuj Jurek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *