Ludzie z tamtego pokolenia są tam również dla Pana. List do prof. Borodzieja
Szanowny Panie Profesorze,
Głęboko nie zgadzam się z Pana opinią wyrażoną w liście do Gazety Wyborczej, w którym pisał Pan o „ludzkim, współczującym i pełnym godności przemówieniu” Prezydenta Andrzeja Dudy wygłoszonym 8 marca na Uniwersytecie Warszawskim.
Szanuję urząd Prezydenta jako bardzo ważny element systemu konstytucyjnego Rzeczypospolitej. Szanuję, in gremio, wyborców Andrzeja Dudy, którzy mają prawo do własnych sądów, nawet – mojej opinii – błędnych. Ale pana Andrzeja Dudy nie szanuję jako polityka, który wielokrotnie sprzeniewierzył się ślubowaniu prezydenckiemu.
LIST PROF. WŁODZIMIERZA BORODZIEJA DO GAZETY WYBORCZEJ: Ludzie, zacznijcie słuchać, co mówią inni. Inaczej się pozabijamy
Pan Andrzej Duda pewnie uważa się za polityka „elastycznego”, bo potrafi powiedzieć różne, czasami sprzeczne rzeczy, w zależności od oczekiwań osób go słuchających. Na koniec jednak zawsze postępuje według interesu własnej partii. Zarówno podczas kryzysu związanego z przejęciem przez PiS Trybunału Konstytucyjnego jak i podczas przejmowania przez tę partię sądów mówił czasami rzeczy, które można by uznać za sensowne i pojednawcze.
Potem jednak podpisywał ustawy niezgodne z Konstytucją RP i powtarzał przy tym prymitywny przekaz partyjny jak na przykład porównanie pisowskiej ustawy o podporządkowaniu Sądu Najwyższego do systemu prawniczego USA, gdzie sędziów Sądu Najwyższego powołuje Prezydent. Jest to najczystszej wody manipulacja i jawna kpina z ludzi.
Prezydent Andrzej Duda podpisał niedawno nowelizację ustawy o IPN forsowaną przez jego partię. Przyjęcie tej ustawy spowodowało kryzys międzynarodowy osłabiający znaczenie Polski. Spowodowano kryzys polsko-izraelski, wywołano uśpione demony antysemityzmu. Pan Andrzej Duda chyba to widzi, stąd jego koncyliacyjne wystąpienie na UW w rocznicę Marca’68 kiedy antysemityzm też był narzędziem władzy. Ale dla mnie nie jest to wiarygodne. Oceniam nie słowa lecz czyny a te świadczą jednoznacznie za tym, że Andrzej Duda za nic ma Konstytucję, której ma strzec, że nie potrafi odciąć się od swojego środowiska politycznego, które ksenofobię, nietolerancję a nawet antysemityzm, traktuje jako oręż w walce politycznej.
Szanowny Panie Profesorze, czy pamięta Pan debatę prezydencką Duda-Komorowski? Czy pamięta Pan jak w tej debacie Andrzej Duda używał sprawy Jedwabnego? Jak Pan sądzi, który Andrzej Duda jest prawdziwszy: ten który wygłasza „ludzkie, współczujące i pełne godności przemówienie” na UW, czy ten który walczy o kilka procent głosów „na prawej flance” atakując Komorowskiego za przyznanie, że mordercy Żydów z Jedwabnego byli Polakami?
Ja mam na ten temat wyrobione zdanie i dlatego byłem jedną z tych osób, które krzyczały „hańba” w trakcie przemówienia, o którym Pan pisze.
Tak jak Pan słusznie zauważył, wśród osób, które jak ja protestowały przeciwko Andrzejowi Dudzie, przeważały osoby starsze, starsze od Pana.
Trzy godziny później, podczas dyskusji panelowej, która odbyła się w Starym BUWie, wygłosił Pan laudację dla ludzi Marca ’68, korowców i ludzi pierwszej Solidarności, ludzi o pół pokolenia starszych od Pana – cytuję z pamięci – którzy w tamtych czasach poszerzali przestrzeń wolności, również dla Pana.
Nie, to nie przypadek: w tłumie, który stał wraz ze mną, było dużo osób z tamtego pokolenia, osób, które poszerzały dla Pana przestrzeń wolności. A teraz tej wolności bronią. Spotykam ich na ulicy, przed komisariatami i w sądzie. Są tam również dla Pana.
Łączę wyrazy szacunku,
Jarosław Wiśniewski
Trochę to przykre, że protestują głównie osoby starsze. Z drugiej strony osoby starsze protestują, bo wiedzą co można stracić. Młodzi tego nie wiedzą, bo nie doświadczyli
Miejscami podobny w treści list/mail wysmarowałem we wtorek jako reakcję na komentarz red. A. Stankiewicza (z którym się dość często zgadzam) do manifestacji 8 marca na dziedzińcu UW wygłoszony w programie „Loża prasowa” w TVN24 (niedziela, 11 marca br.). Załączam poniżej… może takie reakcje na publiczne wypowiedzi dziennikarzy komentujących aktualne wydarzenia wyrwą ich dziennikarskiej rutyny. A może nie… Spróbowałem.
Oto treść:
_______________
Szanowny Panie Redaktorze,
Z zainteresowaniem obejrzałem program „Loża prasowa” wyemitowany w niedzielę na antenie stacji TVN24. Z uwagą śledziłem zwłaszcza dyskusję nt. obchodów wydarzeń marcowych i komentarze dziennikarzy obecnych w studiu dotyczące wystąpienia z tej okazji Prezydenta A. Dudy na dziedzińcu UW. Zaciekawił mnie Pański komentarz dotyczące obecności grupy osób poza bramą UW, które głośno manifestowały swoje niezadowolenie podczas przemówienia Prezydenta. Jak zrozumiałem był Pan obecnością tych osób zniesmaczony. Faktycznie, niektóre okrzyki wybrzmiały szczególnie głośno podczas gdy Prezydent składał przeprosiny, co mogło zrobić fatalne wrażenie. Pod koniec swojej wypowiedzi przyznał Pan, że kompletnie nie rozumie ich motywacji, nie wie dlaczego oni tam byli i zachowywali się w ten sposób. Ta wypowiedź mnie zmartwiła, ponieważ wydaje mi się, że rolą dziennikarza jest znać argumentację uczestników wydarzeń wokół. Oczywiście, potem można ją odrzucić, skrytykować itp. Ale tak po prostu nie znać… ?
Na dziedzińcu UW (ani w pobliżu) mnie nie było. Skontaktowałem się jednak z częścią osób obecnych i manifestujących — środowiskiem Obywateli RP. Bardzo krótko chciałbym zrelacjonować ich punkt widzenia. Jest dla mnie ważne, aby szanowani dziennikarze komentujący publicznie wydarzenia w naszym kraju posiadali informacje, pozwalające na zrozumienie motywacji osób będących drobną częścią tych wydarzeń.
W wielu relacjach z czwartku powtarza się informacja, że osoby stojące za barierkami (oraz za płotem UW) nie mogły słyszeć wystąpienia Prezydenta. Ich celem nie było zatem manifestowanie sprzeciwu wobec treści wystąpienia ale wobec kolejnych decyzji Prezydenta mających wpływ na ustrój i wizerunek państwa. Myślę, że tłumacząc ten sprzeciw i jego sens warto odwołać się do odpowiedzi teologa prof. S. Obirka (niedawny wywiad w Superstacji TV) na ogólne pytanie dot. stanu społeczeństwa obserwującego systematyczne łamanie norm (np. prawnych, moralnych) zachodzące w długim okresie. Prof. Obirek zwrócił uwagę na znane zjawisko przyzwyczajania się obserwatora. W efekcie wydarzenie, które początkowo mogło stanowić szok, przestaje budzić tak silny sprzeciw, ulega banalizacji, a docelowo otwiera się droga do jeszcze poważniejszych naruszeń. Obrona przed tym znanym zjawiskiem też jest znana i polega na konsekwentnym przypominaniu.
Myślę, że to wyjaśnia dlaczego manifestujący w pobliżu dziedzińca UW tam byli. Nie można bagatelizować zjawiska rozmycia norm konstytucyjnych. Celem manifestujących było przypominanie, że wydarzenia, o których stopniowo zapominamy (np. rola Prezydenta w powoływaniu sędziów tzw. „dublerów” Trybunału Konstytucyjnego, podpisanie szeregu ustaw dot. sądownictwa w Polsce) miały miejsce, nadal stanowią złamanie prawa i nie wolno o tym zapomnieć. Nawet najlepsze wystąpienie nie jest powodem, dla którego można Prezydenta zwolnić z odpowiedzialności za przestrzeganie konstytucji. Tym bardziej, że należy się spodziewać, iż niespodziewany koncyliacyjny ton tego wystąpienia mógł być częściowo spowodowany chęcią zatarcia znaczenia swojego świeżego podpisu pod nowelizacją ustawy o IPN (większość komentatorów jest zgodna, że popsuła międzynarodowy wizerunek Polski) i wpływu tego podpisu na jej dalsze losy.
Mam szczerą nadzieję, że przedstawiony powyżej opis motywacji osób obecnych na dziedzińcu UW w ubiegły czwartek pozwoli na lepsze zrozumienie działania.
Łączę pozdrowienia i wyrazy uznania dla Pana za niedawne dziennikarskie dokonania.
Paweł Kopyt