Kara grzywny za przerwanie mszy w kościele św. Anny
Anka Zawadzka w kwietniu 2016 roku, krzycząc, wyszła demonstracyjnie z kościoła św. Anny w Warszawie. Została oskarżona o przeszkadzanie w wykonywaniu aktu religijnego. W czwartek są uznał ją za winną i skazał na karę grzywny
3 kwietnia 2016 roku w kościołach w całej Polsce księża odczytywali list biskupów w sprawie aborcji. W wielu miejscach kobiety na znak protestu wyszły demonstracyjnie w tym czasie z kościołów. Również Anka Zawadzka (feministka, działaczka na rzecz ruchów LGBT), która przerwała czytającemu list księdzu i po wypowiedzeniu kilku zdań o tym, że kościół powinien myśleć o pedofilii w swoich szeregach wraz z kilkoma osobami wyszła z kościoła.
Prokuratura wszczęła śledztwo na podstawie doniesienia m.in. posła PiS Stanisława Pięty, który nie był świadkiem zdarzenia. Sprawa toczyła się w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieście. Oskarżając Ankę Zawadzką prokurator powołał się na artykuł 195 par. 1 Kodeksu karnego: „Kto złośliwie przeszkadza publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Pomóż nam bronić polskiej demokracji. Dołącz do nas albo nas wesprzyj!” tresc=” Twoje wsparcie pomoże nam dalej działać! „]
W czwartek 13 września został ogłoszony wyrok. Rozprawie przewodniczył sędzia Maciej Kur, a oskarżoną reprezentował mecenas Maciej Pietrzak i aplikantka Kamila Marciniak. Prokuraturę reprezentowała Agnieszka Bortkiewicz.
Prokuratura żądała dla Anki Zawadzkiej kary grzywny w wysokości 8000 zł. Sąd uznał ją za winną zarzucanych czynów i skazał na karę 50 stawek dziennych po 10 złotych, to jest karę grzywny w wysokości 500 zł. Zwolnił oskarżoną od pokrycia kosztów sądowych.
Decyzję swoją sędzia Maciej Kur argumentował:
– materiał dowodowy wskazuje, że oskarżona dopuściła się zarzucanego czynu,
– czyn ten w sposób oczywisty wypełnił znamiona czynu zabronionego, to znaczy złośliwego przeszkadzanie w akcie religijnym,
– nikt nie zabrania wyrażania poglądów, ale niewłaściwe było miejsce,
– oskarżona zeznała, że nie miała zamiaru nikogo obrazić, ale jej zachowanie było obraźliwe.
Sąd stwierdził nieznaczną społeczną szkodliwość czynu. Chciał umorzyć postępowanie karne, ale oskarżona swoją postawą podczas procesu nie dała takiej możliwości – wyjaśniał sędzia i dlatego skazał ją na minimalną karę grzywny.
Anka Zawadzka ma zamiar odwołać się od wyroku.
Piotr Stańczak