II Kongres Obywatelskich Ruchów Demokratycznych
W Warszawskim Domu Technika NOT przy ulicy Czackiego odbył się Kongres Obywatelskich Ruchów Demokratycznych. 450 osób dyskutowało o najważniejszych problemach nurtujących nasz kraj
Program kongresu był niezwykle bogaty. Uczestnicy rozmawiali m.in. o roli ruchów obywatelskich, wolnych mediach, bezpieczeństwie narodowym, sądownictwie czy budowaniu państwa prawa, ale również o prawach kobiet czy parlamencie obywatelskim.
Prelegentami byli m.in.: Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, Waldemar Żurek, były rzecznik niezależnej KRS, Paweł Kasprzak z Obywateli RP, Marta Lempart z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, prof. Roman Kuźniar z Uniwersytetu Warszawskiego czy Klementyna Suchanow.
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Dorzuć swoją cegiełkę do walki o demokrację i państwo prawa!” tresc=” Twoja pomoc pozwoli nam dalej działać! „]
„Uczestnicy rozmawiają m.in. o roli ruchów obywatelskich, wolnych mediach, bezpieczeństwie narodowym, sądownictwie czy budowaniu państwa prawa, ale również o prawach kobiet czy parlamencie obywatelskim.” Czyli rozmawiają nie na temat naprawy Rzeczypospolitej. Po prostu biją pianę od 30 niemal lat. Nie jestem na tym Kongresie, ale z tematyki wnioskuję, że dyskutanci chcą naprawiać to co jest nie do naprawienia w tym ustroju, gdzie o wszystkim decyduje większość sejmowa, a obywatele morda w kubeł i słuchać mądrali.
Jeżeli chcemy cokolwiek naprawić w Rzeczypospolitej, to powinniśmy upodmiotowić obywateli i w pierwszej kolejności umożliwić im odwołanie ustawy uchwalonej przez parlament, w stanowiącym i bezprogowym referendum, bez konieczności organizowania nieskutecznych manifestacji. Obywatelskie Ruchy Demokratyczne nie czują tego problemu?
Dokładnie o tym rozmawialiśmy. Została przegłosowana uchwała mówiąca o powołaniu komitetów wyborców, których celem będzie wymuszenie na partiach liczenia się z głosem wyborców.
Uchwała nr 3 jest utopią z kilku powodów. KORD nie jest w mocy prawnej aby tworzyć komitety, bo KORD to organizacje nieformalne. Najpierw trzeba sfromalizować organizację itd. Nie da się tego narzucić uchwałą, która na dobrą sprawę jest przejawem chciejstwa.
Zastanawiam się jaka by była reakcja Pawła Kasprzaka, gdyby PO podjęła uchwałę, że zmusi Obywateli RP do popierania jej działań. Taka sama wydmuszka jak ta o upodmiotowieniu obywateli. Obywatele są podmiotem i mają prawa wyborcze – czynne i bierne. Kuroń powiada „nie burzcie komitetów twórzcie swoje”. Nic nie stoi na przeszkodzie aby OBRP stworzyli KW i startowali w wyborach, weszli do Parlamentu i podmiotowo traktowali obywateli. No ale to zaplecze polityczne i poparcie.
O ile się orientuję idea KORD jest nieco inna. Nie tędy droga drogi Pawle.
Na pójście na KORD-2 w mej W-wie zdecydowałem się późno, głównie z braku alternatyw i by spotkać znajomych. Nie był to główny powód, że się wcześniej nie e-rejestrowałem. Zmotywował mnie też filmik z zaproszeniem „Arizony” – szacunek – gdzie mówił o wszystkich, a nie konieczności rejestracji (na fb.com też mi ten wymóg przeszkadza). Lista mówców była atrakcyjna, ale czy na pewno, gdy sala dostępna na krótko, było priorytetem ich wzajemne spotkanie się, sąsiadowanie przemówień i na żywo odbiór słuchaczy? Dotarłem w momencie, gdy już na sali śpiewano hymn z fortepianem, czyli „czytali mi w myślach”, z góry wypełnili mój planowany wniosek, by na naszych akcjach hymn śpiewać tylko na żywo, a nie do chóru z playbacku, co jest sztuczną sztampą, kojarzy się z PRL, spłyca głębie wspólnego przeżywania, a tej pieśni każdy musi znać tekst i melodię, i tym też różnimy się od fałszującego hymn, znane nagranie. W recepcji, przez ten brak rejestracji, były wątpliwości, czy w ogóle mnie tam chcą, a w końcu „kompromisowo” zarejestrowano mnie bez wydania karty do głosowania, czyli byłem uczestnikiem „gorszego sortu”. W sumie później wyszło to na lepiej, bo nie ponoszę odpowiedzialności za kolejne punkty uchwały końcowej, bym się musiał wczytywać, a nie mogę głosować „w ciemno” lub wbrew sobie. „Zagłosowałem” tylko za uchwałą Henryka Wujca ws. Roku Marka Edelmana, bo przyjęta przez aklamację, to bez tej karty też mogłem – dzięki. Gdy w tej rejestracji wyjąłem plakietkę „media” z niedawnego festiwalu „Watch Docs” (a tam pretekstem do niej był film „Śpiewać” o prawach kobiet w Tuwie do rozwijania się wbrew ograniczeniom tradycji), to – prócz pomysłu, by dać mi tu też znaczek dla mediów, ale zależało mi na uczestnictwie, a opisywać mógłbym co najwyżej sprawy niezależności itp. dla kultury, o ile by ktoś temat rozwinął – wywołało to u pań panikę, czy czasem nie jakieś „media reżimowe” – a rebours, niestety identyczne „tropienie wrogów” usłyszałem 10-VII-2017 r. na Zamku Królewskim od jakiejś dziennikarki pro-rządowej (nie znanej mi i nie miałem ochoty dopytywać), gdy na koncert tam się przedarłem mimo barier i dokuczliwości od stoczniowców z bojówki miesięcznicy (a gdy kontr-miesięcznica tamtym razem odeszła swoją trasą pod Grób Nieznanego Żołnierza, wtedy na placu jeszcze miejskim i niezaśmieconym Disneylandem smoleńskim). Ale wtedy przy tej recepcji to żałowałem, że przyszedłem w koszulce „tylko” Bielsat, a nie TVP SA – następnym razem. Pani wpisująca plakietkę zdziwiła się, że podałem ponad-polityczną organizację muzyczną – tu jestem aktywny i byłoby poniżej mej godności i szacunku dla jej inteligencji, gdybym musiał „uzasadniać” związek, a z kolei, ma partia z wiosny’1989 (o gazetce, którą zawiozłem w VII na HydePark w Lubieszewie, pisali m.in. Anita Gargas i Robert Tekieli) byłaby tutaj jeszcze bardziej nieczytelna i „groźna”, że walka o „nagą prawdę”. Na sali trafiłem na odczytywanie zasad, jak się mamy wobec siebie zachowywać – można było odczytać o spluwaczkach z „Dobrego Wojaka Szwejka”. To „nabuzowanie”, zamiłowanie do procedur, przemów z wielkimi słowami „pod publiczkę”, a nie z treścią do załatwienia oraz być może u części „uwikłanie” w bezmyślną arogancję (co najmniej) poprzednich wielu rządów, momentalnie mi niestety „wyjaśniło”, czemu byłem 1 z młodszych osób na sali (bo na pewno ode mnie młodsza śliczna blondynka w straży przy recepcji, znana mi z mi z „Marszu Milczenia” 1-VIII) i że jeśli już, to bliższa mi np. „Akcja Demokracja” – i mentalnie, i w roboczym doraźnym rozumieniu się, co jak uzgodnić i zrobić (ale nie próbuje wymyślać barier wobec starszych, ani „za łatwo” idealizować młodszych). Przeskoczę chronologię, że stało się za dość tradycji i obskoczyła mnie ochrona, gdy na początku wyczekiwanego najbardziej bloku pytań po minucie z tyłu zawołałem, by wyłączyć automat do wyłączania mikrofonu, bo zachowujemy się jak w Sejmie, zamiast po ludzku, z szacunkiem i na temat. Podsumowując te sprawy formalne, czyli ad rem:
– skoro do dyspozycji był 1 dzień, to ze względu zwłaszcza na różne „Siłaczki” z prowincji, ważniejsze od wykładów „o wszystkim” byłoby poświęcenie gros czasu na grupy robocze i prezentację tych „małych”;
– te wszystkie wykłady należało nagrać w W-wie, Wrocławiu, Łodzi itp. „wielkich” wcześniej (w W-wie na te nagrania bym przyszedł poklaskać, mam praktykę) i dać na www jako tezy do dyskusji w panelach;
– o 10.30 witają się moderatorzy paneli, a o 11.00 mamy obok np. 4 sale wielkości klas szkolnych i w nich kolejno po 2 godziny (bez 5 minut, by móc wybrać sobie inną następną salę, ale muszą rygorystycznie trwać równo) trwają te panele, np. w 3 lub 4 blokach, czyli 6 lub 8 godzin, a potem moderatorzy piszą ich jakieś podsumowanie, pozbieranie (jak ktoś potrzebuje formalne deklaracje, typu „Przesłanie do robotników Europy Wsch.”, czy projekt „Samorządna Rzeczpospolita”), a w międzyczasie debata w sali dużej, jakich działów spraw na tych panelach zabrakło lub właśnie prezentacja tych „małych”, bo – jw. z wykładami, nawet najmądrzejszymi – ci duzi są znani i takiego „powtarzania się” aż tak nie potrzebują.
Powyższe skopiowałem z udziału w Konwencjach Muzyki Polskiej, org. przez IMiT w BN, gdzie są po 3 dni, czyli nacisk położyłem na ten środkowy, roboczy, a może lepiej, że nie zdążyłem przemówić, bo jak ost. skrytykowałem tam przedstawiciela MKiDN (za lekceważenie problemu „kocich oczu” – nagranie 1. i 3. dnia na youtube), to pół roku później właśnie ten pan (z imieniem pisanym przez „x”) wygryzł z posady dyr. IMiT, tak się za gościnę odwdzięczył, a jeszcze uzasadnił, że tamten (twórca IMiT i dla mnie b. konserwatywny, ale merytoryczny i uczciwy) jakoby za bardzo promował muzykę współczesną, a nie dość kanony patriotyczne – mamy Rok Stanisława Moniuszki. To jakbym teraz znów skrytykował, to by się to komuś mogło w karierze przydać. Inna sprawa, że jak 2-VI-1992 r. podwładni MSW Macierewicza mnie z 3 kolegami wrzucili na noc do Mostowskich (zabrali do depozytu „groźną” melodykę – jak pióro G. Lukacsa w Budapeszcie’1956, gdy kazali mu „oddać broń”) do celi z kryminalistami i w przeraźliwym brudzie, to 2 noce później upadł ten rząd – lepiej nie zadzierać ze mną i w ogóle szanować obywateli.
Za to spotkanie dziękuję. Ciekawych wykładów parę, ale jw. opisałem, większy pożytek byłby z paneli tematycznych i maks. umożliwienia zbliżenia się i uzyskania wzajemnego wsparcia przez tych „małych z daleka”. Nie piszę „Zdążyć przed Panem Bogiem”, ale „Biada nam, zbiegi, na paryskim bruku”, jeśli się pokłócimy przez takie drobiazgi (dyskryminować mnie za przedstawianie się org. muz., gdy „muzyka łagodzi obyczaje” to nasze hasło do Rewolucji Godności) i nie zdążymy ocalić demokratycznej Polski.