EDUKACJA NIEPODLEGŁA: Nacjonalizm w Europie
To, że nacjonalistyczna, patriotyczna i bogoojczyźniana narracja zdecydowanie skuteczniej przemawia do wyobraźni i emocji naszych rodaków, jest faktem. Ale czy my, demokraci, propaństwowcy, obrońcy konstytucji potrafimy stworzyć równie przekonującą narrację?
We wrześniu w niemieckim Mainz odbyła się, zorganizowana przez Federalne Centrum Edukacji Politycznej, dwudniowa konferencja z udziałem 170 badaczy zjawiska nacjonalizmu. Jej tytuł: Najpierw my! – nacjonalizm w Europie i w Niemczech. Tytuł świadomie nawiązujący do zawołania Trumpa „America first!”. Rozwój wydarzeń w Europie pokazuje, że Unia Europejska nie jest gwarantem tłumienia nacjonalizmów. W wielu europejskich państwach nacjonalistyczne partie i organizacje osiągają ostatnio sukcesy
Wybrałem kilka interesujących, skłaniających do zastanowienia, fragmentów z wystąpień wprowadzających do licznych paneli podczas konferencji.
Prof. Christian Geulen, Universität Koblenz-Landau:
Przełamanie nacjonalizmów było fundamentem nowego europejskiego porządku po roku 1945, a także realizacji wielkich światowych projektów, jak ONZ czy EWG (Europejska Wspólnota Gospodarcza). Rozpad Jugosławii był pierwszym nawrotem do starych nacjonalizmów. Nacjonaliści mówią o pożądanym powrocie narodów do utraconej wspólnoty. We wszystkich nacjonalizmach znajdujemy idee mitycznego idealnego początku. Nacjonalizm próbuje od nowa wymyślić demokrację i politykę. Nowe nacjonalistyczne i populistyczne ruchy w Europie prezentują się jako wspólnoty interesów oparte na wykluczeniu innych i nienawiści do obcych. Europejskie procesy integracyjne nie mogą bazować na przezwyciężaniu tego co narodowe, bo w ten sposób pozostawiamy nacjonalistom wolne pole do własnego definiowania idei narodu. Udane wspólnoty polityczne powstaną tam, gdzie nie będzie się wypierać istniejących już form wspólnotowości; to na nich należy budować nowe formy solidarności.
Prof. John Hutchinson, London School of Economics:
Partykularna tożsamość narodowa obejmuje kulturę, historię i wiarę w świętość ojczyzny. Państwo z kolei przekształca elementy narodowej tożsamości w normy społeczne, jak: polityka społeczna, obywatelstwo, polityka edukacyjna czy służba wojskowa. Nacjonalizm nie potrafi aktywnie kształtować państwa. Kompleksowe ideologie (jak liberalizm) przemawiają do rozsądku ludzi, nie do ich emocji, co nacjonalizm dobrze potrafi.
Prof. McCrone, University of Edinburgh:
Czy Europa zrobiła błąd, że nie doceniła wagi narodowej tożsamości i pozostawiła ten temat radykalnej prawicy? Tożsamość narodowa i obywatelstwo to jednak nie to samo. Nie można tożsamości narodowej zastąpić „patriotyzmem konstytucyjnym” (jak to postuluje Jürgen Habermas), bo ignoruje on aspekty kulturowe, będące istotą narodowej tożsamości. Pilnie potrzebna jest społeczna debata o charakterze narodu, żeby nie zostawiać tego tematu prawicowym ekstremistom.
Prof. Timothy Baycroft, University of Sheffield:
Trzeba widzieć różnicę między liberalnym, demokratycznym nacjonalizmem Rewolucji Francuskiej i partykularnym, wykluczającym, konserwatywnym nacjonalizmem panującym w Europie po roku 1848. Dla tego pierwszego wrogiem była władza absolutna króla, dla drugiego wrogiem był inny naród. Po roku 1945 zaczęto odróżniać „dobry“ nacjonalizm obywatelski od „złego“ etnicznego. To ten drugi był odpowiedzialny za wojny światowe.
Prof. Tamir Bar-On, Tecnológico de Monterrey, Mexico:
Współczesna radykalna prawica zaanektowała nacjonalizm na swoje potrzeby. Nie da się jednak jednoznacznie stwierdzić, czy to, co oni teraz robią, to jest neofaszyzm, populizm, czy demokracja w akcji. Nacjonalizm to wiara w kolektyw, silny antyindywidualizm, autorytarna lub totalitarna państwowość oraz agresywny, ekspansjonistyczny militaryzm.Współczesna radykalna prawica odżegnuje się od tak definiowanego nacjonalizmu. Należy ją zatem analizować w kontekście historycznym – ma ona niewątpliwie faszystowską przeszłość, nawiązuje do niej, wyznaje wyższość jednej grupy etnicznej i chce zbudowania czystego etnicznie państwa(nacjonalizm etniczny).
Prof. Christian Jansen, Universität Trier:
Nacjonalizm jako ruch polityczny przechodził trzy fazy. Na początku było literackie i kulturowe rozwijanie idei nacjonalistycznych, tworzenie historii narodowej z jej bohaterami, legendami i propozycjami form identyfikacji z tymi ideami. Powoływanie się na jakoby wspólnie przeżytą historię narodu ma tu szczególne znaczenie. Druga faza to konsekwentna praca agitacyjna nacjonalistów w celu stworzenia masowego ruchu, a trzecia faza to powstanie takiego ruchu. Tak właśnie było w Niemczech w XIX wieku. Poeci, myśliciele, pracowali nad koncepcją nośnego obrazu narodowej historii. Odwoływano się do starych Germanów, średniowiecznych cesarzy, do reformacji oraz wskazywano na Francję, jako „dziedzicznego”wroga. Nacjonalizm można nazwać ideologią mobilizacji.
Prof. Małgorzata Świder, Uniwersytet Opolski i Bartosz Dudek, szef redakcji polskiej w rozgłośni Deutsche Welle:
W Polsce pod zaborami to nacjonaliści próbowali zjednoczyć niepodległościowe wysiłki. Ich przeciwnikami byli demokraci, intelektualiści, socjaliści i zaborcy. Ponieważ religia katolicka miała być podstawą kulturowej i państwowej jedności, jako wrogów wskazano Żydów. Po odzyskaniu niepodległości ideologia nacjonalistyczna „Obozu Wielkiej Polski” zradykalizowała się; Żydzi i socjaliści stali się ofiarami przemocy. Chociaż po roku 1945 zakazano istnienia wszelkich organizacji nacjonalistycznych, ich struktury i idee przetrwały. Po przemianach 1989 powstały/odrodziły się nacjonalistyczne organizacje i partie: NOP, ONR, MW, Ruch Narodowy. Mają swych przedstawicieli w Sejmie i Parlamencie Europejskim. Chociaż nie zawsze ze sobą współpracują, to wszystkie z nich cechuje antykomunizm, antysemityzm, antymuzułmanizm, rasizm, homofobia, katolicki fundamentalizm, odrzucenie Unii Europejskiej i NATO.
Reinhold Vetter, wolny naukowiec i publicysta:
Pojęciu „nacjonalizm“ dość często towarzyszy pojecie „populizm“. Populiści nie potrzebują rygorystycznej ideologii, a raczej pragmatyki i strategii dojścia do władzy. Powołują się przy tym na wolę narodu i są wrogo nastawieni do elit i instytucji państwa. Potrzebują i używają symboli i instrumentalnie wykorzystują historię. Kaczyński i Orban chcą wypełnić historyczną misję i zbudować „system narodowy” oparty na tradycyjnych wartościach: naród, ojczyzna, rodzina i chrześcijaństwo. To nie obywatele, ale naród z silnym poczuciem tożsamości stanowi państwo. Członkami narodu nie są innowiercy, wyznawcy innych światopoglądów, ludzie o innej orientacji seksualnej, uchodźcy, a nawet przeciwnicy polityczni i uliczni demonstranci. Szukając źródeł rządów prawicy w Europie Wschodniej trzeba powiedzieć, że ludzie odpowiedzialni za politykę, edukację, kulturę i media za mało zrobili, żeby pokazać obywatelom sens i rolę państwa prawa, trójpodziału władzy etc. Nadal wielu ludzi uważa się za przegranych nowego wolnorynkowego porządku, winią za to neoliberalizm. Ale też zachodnie państwa i społeczeństwa nie są już najlepszym wzorem do naśladowania.
Prof. Marie-Janine Calic, Ludwig-Maximilian-Universität Monachium:
Partie i ruchy nacjonalistyczne w Europie Wschodniej od lat zyskują na znaczeniu i popularności. Jest tak w jednolitej etnicznie Polsce i wielonarodowej Jugosławii. Chociaż Josip Broz Tito zapewnił udział we władzy wszystkim narodowościom i grupom etnicznym i nieskrępowany rozwój ich kultury, to jednak zwyciężył nacjonalizm. Bo – według prof. Calic – przykład Bałkanów może pokazywać, że nacjonalizm to nie przeszłość, ale przyszłość.
Prof. Dieter Reicher, Karl-Franzens-Universität Graz:
Interesujące są związki nacjonalizmu ze sportem. Widok świętujących zwycięstwo kibiców, okrytych flagami narodowymi budzi lęk. Szczególnie piłka nożna pogłębia nacjonalistyczne podziały na „my” i „oni”. Wokół niej dochodzi także do „ustawek” i innych ekscesów. W środowiskach nacjonalistycznych coraz powszechniej uprawia się sporty walki. W świecie sportu myśli się zerojedynkowo: zwycięstwo albo porażka. Sport, szczególnie piłka nożna wykazuje strukturalne podobieństwa do nacjonalizmu. Szefowie niemieckiej piłki przeciwdziałają temu, przyjmując do kadry narodowej piłkarzy pochodzenia tureckiego.
[sc name=”newsletter” naglowek=” Bądź dobrze poinformowany!” tresc=” Najnowsze informacje o nas, analizy i diagnozy sytuacji w kraju trafią prosto na Twoją skrzynkę!”]
Paneliści z Anglii, Szkocji i Irlandii
wskazywali, że Brexit jest przejawem silnych tendencji nacjonalistycznych w UK. Nacjonaliści ze Szkocji i Płn. Irlandii optują za pozostaniem w Unii Europejskiej, upatrując w tym szanse oddzielenia się od UK. Chociaż stare nacjonalistyczne konflikty w obu Irlandiach są nadal żywe, to pojawiają się spekulacje, że Brexit może być asumptem do zjednoczenia Irlandii w imię pozostania w Unii Europejskiej.
Prof. Philip Barker, Keene State CollegeNew Hamphire, USA:
Jaka jest rola religii we współczesnym europejskim nacjonalizmie? Nacjonalizm to rodzaj civic religion. Nacjonalizm i religię łączy poszukiwanie sensu, mity założycielskie i symbolika. Elity polityczne często wykorzystują religię do legitymizacji swoich punktów widzenia. Religia i nacjonalizm jednoczą się, kiedy narodowi grozi niebezpieczeństwo od „innych religijnie” – tak było po zamachu terrorystycznym w Nowym Jorku 11 września. Europa długie lata uchodziła za największy świecki region świata, w którym religia systematycznie traciła na znaczeniu. Walka z terroryzmem, kryzys światowy, napływ imigrantów z krajów muzułmańskich wywołały niepokój ekonomiczny, socjalny i kulturowy. Ponieważ niepokoje te są wiązane z przybyszami ze świata islamu, powstały warunki do formowania się nowej narodowej tożsamości opartej o elementy religijne.
Andreas Nölke, Goethe Universität Frankfurt:
Zastanawiając się nad przyszłością powstaje pytanie, czy można jakoś pozytywnie zagospodarować nacjonalizm? Czy ludzie rozglądają się za państwem narodowym?
Tak, nadal potrzebujemy narodu! Państwo narodowe jest konieczne mimo fatalnych konsekwencji nacjonalizmu. Jest problematyczne, czy UE może zastąpić państwa narodowe. Jak dotąd demokracja najlepiej działa na poziomie państwa narodowego. To państwo, nie UE gwarantuje bezpieczeństwo obywatelom. Wartości kosmopolityczne prezentują elity, podczas gdy dla zwykłych ludzi ważne są wartości wspólnotowe. „Patriotyzm konstytucyjny” jest zbyt abstrakcyjnym pojęciem. Państwo narodowe może działać także bez silnego powiązania z religią i kulturą. Argumentowanie na rzecz państwa narodowego odnosi się głównie do „państwa”, jako niezbędnej formy organizacyjnej. Opinie prof. Nölke przyjęto na kongresie dość sceptycznie. Na poparcie swoich tez Nölke wskazał na marną frekwencję w wyborach do europarlamentu, znacznie niższą niźli w wyborach do parlamentów krajowych co znaczy, że UE nie jest w stanie zastąpić państw narodowych.
Prof. Tamir Bar-On jest zdania, że nie da się jednoznacznie stwierdzić, czy to co oni [nacjonaliści] teraz robią, to jest neofaszyzm, populizm, czy demokracja w akcji.
Były gorące spory, czy maszerujący w Warszawie 11 listopada 2018 to patrioci, nacjonaliści, czy (neo)faszyści – dość nieostre są granice między tymi postawami. Prof. Marie-Janine Calic uważa, że nacjonalizm to nie przeszłość, ale przyszłość [Europy]. Prof. Susan N. Herman z American Civil Liberties Union na zorganizowanej 8 grudnia 2018 przez Helsińską Fundację Praw Człowieka debacie przestrzegała: nie róbmy świętej z konstytucji, to ona utrwala system wyborczy pozwalający na rządy mniejszości nad większością.
To, że nacjonalistyczna, patriotyczna, bogoojczyźniana narracja zdecydowanie skuteczniej przemawia do wyobraźni, a nade wszystko emocji naszych rodaków, jest faktem. Czy my,demokraci, propaństwowcy, obrońcy konstytucji, potrafimy, czy w ogóle chcemy, stworzyć równie przekonującą narrację? Kto ma to zrobić? Naukowcy, politycy, opozycja parlamentarna, czy może „ulicznicy”? To, że musimy to zrobić, nie ulega dla mnie wątpliwości. Może warto podjąć taką próbę na styczniowym kongresie KORD?
Andrzej Wendrychowicz
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Dorzuć swoją cegiełkę do walki o demokrację i państwo prawa!” tresc=” Twoja pomoc pozwoli nam dalej działać! „]
No cóż, brak politycznej edukacji w ostatnim ćwierćwieczu srodze się zemścił na tych, którzy sądzili, że demokracja i przynależność do Unii Europejskiej uczynią z Polaków światłych Europejczyków. Po 45 latach narzuconego nam ustroju nastąpiły w Polsce ogromne zmiany. Nawet wielu z tych, którzy aktywnie walczyli z tzw komuną nie spodziewało się, że aż tak wszystko się zmieni. Logicznym byłoby aby krok po kroku wyjaśniano Polakom zachodzące zmiany i uzasadniano je bez sięgania po rozmaite uproszczenia, które po kilku latach zaczęły wyglądać na zwykłe oszustwa. Niestety, niewielka grupa wykształconych demokratów i liberałów wyrwała do przodu nie oglądając się na większość społeczeństwa i ani myślała cokolwiek wyjaśniać temu społeczeństwu, które w wielu przypadkach nie było w stanie zrozumieć tego co się dzieje. Coraz więcej było ludzi zagubionych i sfrustrowanych pospiesznymi i radykalnymi przemianami. Liderzy przemian nie przejmowali się rosnącą niechęcią do nowej Rzeczpospolitej. Nie pomyśleli też o tym, że poprzedni system pozostawił po sobie tysiące politycznie wykształconych aktywistów PZPR wywodzących się zarówno z autentycznej lewicy jak i ze zdeklarowanych nacjonalistów, jako że w skład PZPR wchodzili zarówno komuniści z PPR, jak i socjaliści z PPS a ponadto, na wzór sowieckiej KPZR, w ogromnej liczbie faszyzujący nacjonaliści z ONR Legion. Liderzy nowej, demokratycznej Polski sądzili pewnie, że przekazanie władzy przez PZPR sprawi, iż jego członkowie uznają się za przegranych i usuną się z życia społeczno politycznego. I to był istotny błąd. Błąd popełniony nie tylko w Polsce ale również w Niemczech po zjednoczeniu i w wielu pozostałych demoludach. Okazało się, że brak informacji i edukacji politycznej społeczeństwa oraz rosnąca frustracja stały się dla byłych aktywistów PZPR wywodzących się z frakcji nacjonalistycznej doskonałym punktem wyjścia do negowania wszystkich zmian, jakie nastąpiły po 1990 roku, do pomawiania demokracji i Unii Europejskiej o postępującą gwałtownie pauperyzację społeczeństwa, złe warunki pracy i bezrobocie, a także dramatyczny niedostatek opieki medycznej. Wraz z negowaniem zmian byli PZPR-owcy oferowali zniechęconym Polakom nie tyle poprawę w sferze materialnej, która zależy wprost od rozwoju gospodarki powiązanej nierozerwalnymi więzami z UE według modelu gospodarczej wspólnoty europejskiej, ile powrót choćby w niewielkiej mierze do socjalizmu wraz z perspektywą odzyskania poczucia własnej wartości zgodnie z ideologią narodowego socjalizmu. Aby mimo niedostatku i nie zanikającej różnicy w poziomie życia między Polakami a ludnością zachodniej Europy Polacy mogli się dowartościować a nawet poczuć lepszymi od innych, nacjonaliści wskazali im tych „gorszych”, czyli „wrogów”, propagując rasizm, antysemityzm, homofobię, antyislamizm, rusofobię, nienawiść do Unii Europejskiej oraz groźny fundamentalizm katolicki w ramach pochodzącego jeszcze z czasu zaborów hasła, że prawdziwy Polak, to tylko Polak-Katolik. Kościół obawiający się sekularyzacji społeczeństwa na wzór innych krajów członkowskich UE z całą mocą poparł propagandę nacjonalistyczną, hojnie wspierając nacjonalistów finansowo.
Tymczasem elity władzy prodemokratycznej i prounijnej albo lekceważyły wspólną nacjonalistyczno-kościelną krucjatę przeciw demokracji i UE albo w ogóle o niej nie wiedziały zapatrzone w Brukselę i zajęte tworzeniem mitycznego obrazu współczesnej Polski, jako kraju mlekiem i miodem płynącego, w celu błędnie pojmowanego zwiększenia prestiżu naszego kraju na arenie międzynarodowej. Możliwe, że nie przyszło im nawet do głowy, że demokracja nie jest ustrojem danym nam niezmiennie, raz na zawsze, że ten ustrój wymaga zabezpieczeń i ciągłej obrony przed zwolennikami rządów tzw silnej ręki. W końcu stało się najgorsze, przegrane wybory w 2015 roku i przejęcie władzy przez faszyzujących nacjonalistów, dążących do odrzucenia demokratycznego ustroju państwa polskiego i zastąpienia go faszystowskim reżimem. O ile dla wielu Polaków taki obrót spraw był do przewidzenia, o tyle dla polityków PO, Nowoczesnej, PSL a nawet SLD był on szokiem. Co gorsza nic nie wskazuje na to, by ci politycy pojęli swoje błędy, wyciągnęli z nich wnioski i zamierzali dokonać zmian, oczekiwanych obecnie przez społeczeństwo. Wygląda na to, że również politycy z pozostałych państw członkowskich Unii Europejskiej wciąż nie mogą zrozumieć dlaczego akurat teraz nacjonalizm w całej Europie zyskał tak wielu zwolenników i nie wiedzą jak temu zaradzić. Nie pojmują, że póki istniał ZSRR, którego ustrój zapewniał większości ludzi w krajach przezeń zdominowanych socjalne bezpieczeństwo, w postaci emerytur stanowiących sto procent zarobków, bezpłatnej opieki medycznej i wielu innych, ważnych dla ludzi zabezpieczeń, na tzw zachodzie funkcjonował w ramach konkurowania z obozem sowieckim, tzw socjalizm kapitalistyczny zapewniający ludności niemal identyczne bezpieczeństwo socjalne. Jednak po upadku ZSRR, kiedy nie trzeba było już z nikim konkurować, powoli znikały socjalne zabezpieczenia dla ludności i w końcu kapitalistyczny socjalizm zniknął całkowicie, zastąpiony przez ideę kapitalizmu opłacalnego, pozbawionego tzw sentymentów. Socjalne bezpieczeństwo zarówno w byłych demoludach, jak i w kapitalistycznych krajach zachodniej Europy zniknęło i zostało zastąpione przez twardy kapitalizm nie oglądający się na słabszych członków społeczeństwa. Państwa z obrońcy i opiekuna swoich obywateli zmieniły się w inkasentów podatków, którzy prócz żądań wobec obywateli nie mają im niczego do zaoferowania. To była woda na młyn europejskich ruchów nie tyle nacjonalistycznych ile narodowo socjalistycznych, zdobywających coraz większą popularność. O ile prodemokratyczni politycy nie zrozumieją, że jedynie ponowne wprowadzenie w całej Europie socjalizmu kapitalistycznego, dającego ludności poczucie socjalnego bezpieczeństwa, może sprawić, że nacjonalizm i narodowy socjalizm utraci zwolenników a zagrożenie dla demokracji w Europie zniknie. Jest na to szansa gdyż nacjonaliści chwilowo nie są w stanie przywrócić w pełni opiekuńczej roli państwa wobec obywateli. Unia Europejska wprowadzając do swojej polityki elementy socjalizmu i zalecając to rządom państw członkowskich może ocalić europejską demokrację przed zakusami nazistowskich siewców nienawiści i ich rabunkowego socjalizmu. Zlekceważenie niechęci przeciętnych Europejczyków do bezduszności współczesnego kapitalizmu, który pozbawił ich godnej starości, pewności dobrej opieki zdrowotnej, a nawet powszechnego dostępu do kultury, sprawi, że zwolenników nacjonalizm, rasizmu i jednocześnie narodowego socjalizmu gardzącego prawem do prywatnej własności będzie lawinowo przybywało. Pamiętajmy, że nacjonalizm i narodowy socjalizm po wyczerpaniu środków zyskanych w drodze rabunku prywatnej własności na pewno doprowadzi do wojny, dzikiej, niecywilizowanej, której celem będzie obrabowanie zaatakowanych krajów i uczynienie z ich obywateli ludności zniewolonej, pozbawionej praw. Niedostatek i perspektywa pozbawionej godności starości popycha ludzi do zaakceptowania radykalnego nacjonalizmu wraz z całym jego złem, co może w efekcie zagrozić całej naszej cywilizacji. Tylko wprowadzenie ograniczeń dla kapitalizmu i zapewnienie ludziom socjalnego bezpieczeństwa może sprawić, że demokracja stanie się znowu atrakcyjna dla wszystkich Europejczyków, w tym także dla Polaków i ofensywa nacjonalizmu spali na panewce.
Z najwyższą uwagą i uznaniem przeczytałem ten obszerny komentarz. Podzielam Pani opinie z jednym tylko wyjątkiem. Szukanie korzeni dzisiejszego nacjonalizmu w nacjonalistycznej frakcji PZPR jest zbyt łatwym uproszczeniem. Gdyby tak było, to liderzy polskich nacjonalistów i (neo)faszystów byliby co najmniej sześćdziesięciolatkami. To ten sam trop, którym idzie PiS, nawołując do walki z wszechobecnymi – według niego – postkomunistami, winnymi wszelkich nieszczęść i niepowodzeń Polaków. Profesor Zielonka powiedział, że demokrację trzeba wymyślić od nowa, bo ta neoliberalna całkiem zawiodła. Myślę, że wiele rzeczy należy pilnie wymyślić od nowa, bo inaczej tylko nacjonaliści i populiści będą mieć proste rozwiązania na cholernie złożone problemy współczesności. Tyle, że te proste rozwiązania prowadzą – i tu znowu się z Panią zgadzam – prosto do wojny.
Ojej, znowu ten straszny patriotyzm, którego istnienie sprawia, że „światli Europejczycy” budzą się w nocy z krzykiem. Paradne. Proszę dalej żyć w oderwaniu od rzeczywistości, skoro tak bardzo ona Państwa przeraża. Obecna formuła Unii Europejskiej wyczerpała się i nie twierdzą tak tylko „faszyści” z ONR. Unia, jeśli nie chce coraz bardziej tracić na znaczeniu, powinna dokonać głębokiej reformy.
Wielu ludzi zarabia na życie krytykując. Unia ma to nieszczęście, że nie było pierwowzoru dla takiego rozwiązania politycznego i sama UE jest solą w oku Amerykanom, Rosjanom i Chińczykom. W Wielkiej Brytanii, ale nie tylko tam ci sami politycy co innego mówili w Brukseli, a co innego u siebie, bo Unia była chłopcem do bicia. Na ich totalną kompromitację przyjdzie nam jeszcze poczekać parę miesięcy.
Pozostaje tylko jeden problem, jeżeli Unia miała okiełznać najbardziej jaskrawe objawy narodowych egoizmow, pomna doświadczeń historycznych, to co proponują ci narodowcy w zamian? Głębia ich przemyśleń i wnikliwa znajomość historii napawa mnie czarną melancholia.
Ja nie zarabiam w ten sposób na życie. Gdyby Unia trzymała się swoich pierwotnych wytycznych, tj. swobód gospodarczych, to nie byłoby tego problemu. Teraz jednak widzimy, że to walka z państwami narodowymi i próba stworzenia utopii. Do takiego tworu nikt z nas się nie zapisywał i nie możemy się godzić na odbieranie Polsce suwerenności.
Gdzieś Panu odpowiedziałem w innym wątku. Mamy 180° rozbieżności.
Pzdr.
PS. Dodam jeszcze, że cytowani profesorowie opowiadają bajki, np. w temacie rozpadu Jugosławii i polityki Tito. Wywodu o tym, że kibice z narodowymi flagami budzą lęk, chyba nie muszę komentować. Generalnie gratuluję dobrego doboru cytatów, miałem trochę uśmiechu w drodze do pracy.
Dziękuję za przeczytanie tekstu. Nie szukałem wypowiedzi do śmiechu, ale skoro Pan się ubawił, to też pożytek jakiś był.
Generalnie to zawsze myślałem, że kiedy grają dwie drużyny, to kibice dopingują jedną z nich, a nie obie naraz. To chyba nie jest nic strasznego. Ja np. na międzynarodowych zawodach kibicuję Polakom i nie sądzę, żebym robił coś niebezpiecznego.
No tak, ale jeśli Pan kibicuje Unii jako przede wszystkim miejscu swobodnej wymiany gospodarczej, to ma Pan mały zgryz z ogromnym potencjałem gospodarczym Niemiec, i z góry musi się Pan pogodzić, z tym że silniejszy bardziej się lokciami rozpycha.
Jeśli na meczu piłki nożnej kibicuje Pan biało-czerwonym, to pewnie przegapi Pan popisowa zagrywkę jakiegoś tam Murzyna z Brazylii, z resztą jeśli chodzi tylko o kibicowanie, to po co komu znajomość jakiejkolwiek dyscypliny sportu?
Moim zdaniem, a trochę jestem nacjonalista, to zamiast chrzanic głodne głodne kawałki o wyższości tych niskich, Dmowskim jako nieatntysemicie, albo odebranej godności narodowej, nacjonaliści powinni się skupić na wspólnym przeżywaniu w szerokim sensie społecznym, raczej niż przeżywaniu naszej Kultury, której wybrednymi konsumentami na pewno nie są. Lepiej poświęcić się budowaniu wielorakich stowarzyszeń, kol zainteresowań, klubow rotarianskich, z chórkami kościelnymi i związkiem dlugodystansowych pływaków homoseksualnych włącznie, czyli ciągle budować i mnożyć te wiezi. Bo inaczej nacjonalizm to typowe widzenie lunetowe – nie zauważył Brazylijczyka, to i nie docenił kunsztu – a po co komu ta próżnia haseł politycznych, a na końcu prymitywna polityczna manipulacja?
Unii nie kibicuję, ponieważ jej obecna polityka stoi w sprzeczności z polską racją stanu. Niemcy, jak Pan słusznie zauważył, mają ogromny potencjał gospodarczy i raczej nie chcą go stracić – działają zgodnie z narodowym interesem.
Akurat ja żadnych głupot o czyjejkolwiek wyższości nie chrzanię, o Dmowskim piszę sporadycznie i w ogóle staram się skupiać bardziej na kwestiach ekonomicznych oraz polityce zagranicznej. Trzeba myśleć praktycznie, bez zbędnych sentymentów – na zimno. Stąd średnio mnie wzruszają teksty w stylu „Unia dała nam dużo pieniędzy”, „Unia jest dobra”, „bez Unii nie będziemy w Europie”, etc. etc.
Akurat też jestem niskosentymentalny, a w Unii widzę przede wszystkim jedność cywilizacyjną i jakie-takie gwarancje militarne, darowiźnie na rzecz „niespójnych” jestem przeciwny.
Dla mnie alarmujące jest użyte przez Pana pojęcie „Polska Racja Stanu”. Jak „racja”, to nawiazujemy do racjonalności, ale od razu ograniczonej do polskiego postrzegania świata, jak „stan” to odnosimy sie albo do Państwa albo do rzeczywistości, ale tylko polskiej … czyli jeszcze gorzej, bo to trąci intelektualną autarkia.
Pewnie obaj chcielibyśmy by nasz Kraj miał jakąś spójną wizję tego, co powinniśmy robić. Różnica polega na tym, że po setkach okazji, gdzie musiałem za ten nasz zaścianek świecić oczami, mam tego zacofanego talatajstwa serdecznie dosyć. Na każdego Szpotanskiego, Cegielskiego czy Narutowicza wypada setki w ząbek czesanych „racjonalnych Polaków stanowych”, którzy nas katechizuja, zbawiaja lub okładają krzyżem. Cywilizacja ma już ponad 7 tysięcy lat, a ci ciągle te same hasła głoszą, bo to jest jakaś tam „racja”! Skąd ta megalomania narodowa się bierze, z jakich pokładów wiedzy tajemnej czerpią natchnienie te umysły prawe i patriotyczne?
Proszę? Jeśli alarmuje Pana to pojęcie, to raczej nie znajdziemy wspólnego języka. W ogóle to za bardzo nie rozumiem, o co Panu chodzi z tym krzyżem – jestem ateistą.
Bo ta „racja” jest zawsze czyjaś, żaden naród, ani żaden kraj nie mówi sam za siebie. To pojęcie jest manipulacją, bo i jaką jest procedura krystalizowania „polskiej racji stanu”?
Ateizm nie ma tu nic do rzeczy, chodzi o zastępstwo intelektualne.