Do Roberta Biedronia
Szanowny Panie!
Na zdjęciu obraz, który z pewnością dobrze Pan zna. Jest często używany przeciw Panu. Arytmetykę d’Hondta często przywoływałem sam i robili to inni Obywatele RP, argumentując na rzecz wspólnej listy demokratów przeciw PiS. To niestety jest twarda rzeczywistość, z którą musimy się mierzyć. Widzą ją wyborcy
Nawet w wyborach jednomandatowych, choć ordynacja wyborcza tego nie wymuszała, a politycy nie potrafili przełamać partyjnych partykularyzmów i kandydatów wystawiło wiele partii, to wyborcy wykonali zadanie polityków i typowali wspólnego kandydata przeciw PiS. W Warszawie na Rafała Trzaskowskiego zagłosowali więc niemal wszyscy demokraci – domyślać się trzeba, że również potencjalni wyborcy lewicy. Poza nim i Patrykiem Jakim dwunastka pozostałych kandydatów zebrała w sumie niecałe 15% głosów – żaden nie osiągnął nawet 3%.
Z pewnością dobrze zna Pan również ten obraz i podobnie jak ja widzi Pan, że w plemiennej wojnie, która trwa w Polsce znacznie dłużej niż od 2015 roku, przede wszystkim przegrywa demokracja i realny wpływ obywateli na politykę kraju. Być może dostrzega Pan w tym zagrożenia dla Pańskiego projektu – bo one istnieją. W starciu dwóch wrogich obozów ma Pan po prostu wszelkie szanse przegrać, jak przegrali w Warszawie i innych miastach wszyscy, którzy nie brali udziału w wojnie.
Widzi Pan z pewnością także inne zjawiska ujawnione w ostatnich wyborach. Na przykład to, że w drugiej turze, gdziekolwiek był wybór między kandydatem rekomendowanym przez którąś z dwóch zwalczających się partii, a kandydatem rzekomo lub rzeczywiście bezpartyjnym, wyborcy głosowali przeciw partiom – zarówno zresztą przeciw PiS, jak przeciw PO. PiS przegrał w ten sposób nawet w Przemyślu, gdzie jednak władzę zdobył nie żaden demokrata, a skrajny nacjonalista.
Domyślam się, że zamierza Pan apelować przede wszystkim do tych, dla których totemy PiS i PO są po prostu obce, którzy przecież nie bez powodów nie ufają partyjnej polityce i którzy w związku z tym albo nie głosują wcale, albo stają się łatwym łupem populistów twierdzących np., że demokracja bez partii jest możliwa. Wyniki drugiej tury pokazują potencjalną siłę tej części wyborców. Te Pańskie poszukiwania uważam zatem za być może cenniejsze niż sama tylko próba odbudowy tożsamości lewicy, której nieobecność w parlamentarnej polityce przesądza o braku rzeczywistego pluralizmu, pełnej reprezentacji obywateli i dlatego stanowi trwałe zagrożenie dla stabilności polskiej demokracji.
Kibicuję Panu z bardzo wielu podobnych powodów, choć jako aktywista ruchu obywatelskiego unikam wyrażania jakichkolwiek partyjnych sympatii i zachowuję równy dystans do każdej partii, popierając demokratyczne reguły gry, a nie żadnego z jej uczestników. Wciąż optując za wspólną listą przeciw PiS, zdaję sobie również w pełni sprawę z powodów, dla których nie może się Pan zgodzić na udział w sojuszu znanym dziś jako Koalicja Obywatelska. Są wśród nich sprawy ważne dla Polski, a nie tylko Pańskie ryzyko utraty tożsamości i wiarygodności.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Kto powinien bać się Roberta Biedronia
Wyjaśniając własne przystąpienie do Koalicji Obywatelskiej Barbara Nowacka powołała się na powagę sytuacji zagrożenia państwa i fundamentów demokracji. Zademonstrowała w ten sposób godną uznania odpowiedzialność. Pozostali przedstawiciele KO stwierdzili jednak natychmiast, że żadnego „skrętu w lewo” nie będzie i że żadne postulaty Nowackiej np. w sprawie dostępności aborcji nie będą nawet rozważane. Również to stanowisko należy zrozumieć, bo zostało podyktowane tą samą wojenną logiką i rachunkiem d’Hondta. Wypowiedzieć się jasno za lub przeciw postulatom ruchów kobiecych oznaczało zniechęcić jedną lub drugą grupę wyborców. Skutek jest jednak taki – obaj dobrze to wiemy – że te istotne dla Polski i polskich obywateli problemy w ogóle nie zostaną podjęte. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w Lublinie, kiedy przed wyborami odbywała się tam Parada Równości, a skrajni nacjonaliści zapowiedzieli kontrmanifestację. Starający się o reelekcję prezydent Lublina stanął w sytuacji, w której każda decyzja niosła ze sobą graniczące z pewnością ryzyko utraty części poparcia – elektoratu umiarkowanie postępowego lub umiarkowanie konserwatywnego. Proszę jednakże zwrócić uwagę, że pomimo fatalnych decyzji nic takiego w Lublinie się w rzeczywistości nie stało. Obie grupy poparły prezydenta – stając oko w oko z groźbą zwycięstwa PiS, wyborcy odstawili na bok własne poglądy, sympatie i antypatie.
Wie Pan jednak równie dobrze jak ja, że ta sama sytuacja niemożliwego do podjęcia ryzyka, jaką widzieliśmy w Lublinie, powtarzać się będzie również po wyborach, jeśli Koalicja Obywatelska, rozszerzona lub nie, przejmie władzę w kraju. Populiści bowiem nie znikną i będą wciąż stali u drzwi, dysponując wciąż potężniejącym zapleczem ludzi rozczarowanych do demokracji i polityki w ogóle. Ten sam rachunek strat, przed którym stanął prezydent Lublina, zamieni obóz demokratów w oblężoną twierdzę, uniemożliwiając stawienie czoła najbardziej zasadniczym polskim problemom. Dotyczyć one będą nie tylko praw kobiet czy rozdziału Kościoła od państwa, ale również wieku emerytalnego, służby zdrowia, ochrony środowiska, 500+ i polityki socjalnej, szkolnictwa – wszystkiego, co naprawdę ważne.
Niemniej od rzeczywistości nie uciekniemy i narzekać na nią byłoby równie nierozsądnie, co na padający deszcz. Rządy PiS naprawdę zagrażają w Polsce wszystkiemu. Nawet jeśli rządy prawa nie obchodzą nas wcale, a troszczymy się wyłącznie choćby o poważniejszą od PiS katastrofę wynikającą z globalnego ocieplenia – i tak PiS należy odsunąć, bo ta władza również do tej tragedii nas prowadzi. W starciu z PiS podział głosów może zaś rzeczywiście przesądzić o klęsce. Obraz ze zdjęcia w nagłówku wciąż pozostaje potencjalnie prawdziwy.
Szanowny Panie!
W całej tej trudnej i pełnej sprzeczności sytuacji to właśnie Pan ma w ręku – jak mało kto dzisiaj – rozwiązanie sytuacji, które może zdecydować nie tylko o sukcesie Pańskiej formacji, nie tylko o końcu koszmaru obecnych rządów, ale również o wyjściu z prawdziwego kryzysu demokracji, w którym znalazła się Polska i którego korzenie są oczywiście starsze i głębsze niż rządy PiS. One są przecież skutkiem, a nie przyczyną polskich kłopotów. Pozwalam sobie sądzić, że jest to również szansa nie tylko dla Polski, ale i dla Europy zmagającej się z tym samym kryzysem i poszukującej obywatelskiego wsparcia w budowie takiej demokracji, która jest przede wszystkim wiarygodna, skoro elity i mechanizmy demokracji właśnie wiarygodność tracą.
Skutecznie buduje Pan potencjał wiarygodnego, otwartego polityka i nowoczesnej formacji, która jest własnością swoich wyborców. Ma Pan jednak szansę wyłącznie wtedy, kiedy wybory w Polsce będą rzeczywiście wolne i kiedy zniknie powód, by każdego, kto jak Pan sprzeciwia się podporządkowaniu wyborów wojnie z PiS, nazywać „pożytecznym idiotą” i źródłem radości Kaczyńskiego. Wbrew zapowiedziom partyjnych liderów opozycji nie stanie się to po ich zwycięstwie wyborczym, bo wojna z populistami trwać będzie nadal. To jest możliwe tylko teraz.
Konieczna w Polsce wspólna lista demokratów musi zachować pluralistyczny charakter dokładnie w ten sam sposób, w jaki kształtuje się pluralizm w parlamencie. Jedynym programowym spoiwem tej listy powinna być konstytucja i rządy prawa. Partie współtworzące listę nie tworzą koalicji w żadnej sprawie innej niż tylko konstytucja i po wyborach rozchodzą się każda do swojego klubu. Udział na liście nie może oznaczać utraty tożsamości i jakichkolwiek ustępstw programowych.
O miejscach na liście decydować muszą demokratyczne procedury, a nie targi partyjnych bossów, dokonujących podziału politycznych łupów. Najlepszą formą – choć możliwych jest wiele innych – byłyby otwarte, międzypartyjne prawybory, do których w konkurencji ze sobą stanęłyby wszystkie partie demokratycznej opozycji, przedstawiając własne listy kandydatów, jak w każdych wolnych wyborach. Celem tej konkurencji byłyby miejsca na wspólnej liście demokratów wystawionej przeciw populistom. W prawyborach głosują wyborcy. W takich wyborach Pańska formacja mogłaby stanąć z otwartą krytyką partii liberalnych. Głosować na nią dałoby się bez ryzyka rozbicia lub zmarnowania głosów i oddania władzy w ręce PiS. W takich wyborach wynik różniłby się od tego znanego z Warszawy bez zagrożenia porażką w konfrontacji z populistami. W takich wyborach Pańska formacja ma szansę dostać tyle głosów, na ile zasługuje – w starciu przeciw PiS tych głosów Pan nie dostanie, jak nie dostał ich w Warszawie nikt poza Rafałem Trzaskowskim.
Przy tym wszystkim wspólna lista i wszyscy kandydaci, którzy się na niej znajdą, zyskują w ten sposób w oczach wyborców to, czego im dzisiaj brakuje najbardziej. Wiarygodność. To przy okazji jedyny sposób na podniesienie zaangażowania i frekwencji wyborczej ponad poziom osiągnięty w ostatnich wyborach samorządowych. To sposób na demokrację tu i teraz, a nie w odległej i mglistej przyszłości. Na budowę poczucia obywatelskiego sprawstwa, na obywatelską własność nad instytucjami demokracji. Wreszcie to metoda wymuszenia demokratyzacji na wodzowskich partiach, z którymi mamy dzisiaj w Polsce do czynienia i które odpowiadają za absolutny brak społecznego zaufania do partyjnej polityki.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Polska wymaga terapii. Nie da się tego zrobić bez obywateli
Przekazanie obywatelom selekcji kandydatów w wyborach przecina tę absolutną władzę, którą partyjni liderzy mają dziś nad politykami swych partii. Z tego powodu ideę prawyborów lub innego demokratycznego sposobu kształtowania wspólnej listy odrzucają kierownictwa wszystkich istniejących partii. Dlatego może ona powstać wyłącznie w wyniku presji zorganizowanej opinii publicznej.
Wśród partyjnych liderów jest Pan pod tym względem jedynym wyjątkiem. Idea obywatelskiej własności nad demokracją jest dokładnie tym, co proponuje Pan dzisiaj Polakom. Własną formację dopiero Pan tworzy, a wiarygodność jest Pańską jedyną bronią i jedynym atutem. To potężna broń i potężny atut. Wie Pan z pewnością, że ustępstwa na rzecz wyborczych sojuszy pozbawiłyby Pana wszystkiego, czym Pan może dysponować. Osobny start z kolei niesie ryzyko graniczące z pewnością porażki – albo oznacza śmiertelne zagrożenie dla kraju, dzieląc głosy demokratów. Oczekujemy, że wesprze Pan starania o decydujący głos obywateli w formowaniu listy demokratów przeciw dyktaturze. Z Pańskim wsparciem wiążemy ogromne nadzieje, bo ono jest w stanie przesądzić o powodzeniu. Obywatelskim ruchom nie wolno popierać partyjnych programów. Ale bez wahania i z całym przekonaniem poprzemy każdego, kto pomoże uczynić wybory prawdziwym świętem demokracji, zamiast karykaturalnej kpiny.
Przedsięwzięcie jest pilne i fundamentalnie ważne. Chodzi o więcej niż tylko o zatrzymanie złowrogiego marszu fundamentalistycznych populistów. Chcemy, by to demokracja wyrwała Polskę i Europę z wyniszczającego zderzenia kultur. Demokracja, w której obywatele przejmują na własność wszystkie jej instytucje, czyniąc je wspólnymi dla wszystkich. W której poczucie sprawstwa w historii oznacza nie mroczny marsz z pochodniami, a udział we władzy, jak ją określa Artykuł 4. Konstytucji RP. To nie tylko strategia wyborcza. To odważna wizja przyszłego państwa, które naprawdę, a nie tylko z nazwy jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli.
Proszę przyjąć wyrazy uznania dla rozmachu i odwagi Pańskiego projektu
Obywatele RP, 2 grudnia 2018
[sc name=”newsletter” naglowek=” Bądź dobrze poinformowany!” tresc=” Najnowsze informacje o nas, analizy i diagnozy sytuacji w kraju trafią prosto na Twoją skrzynkę!”]
Ciekaw jestem, czy będzie jakaś poważna reakcja i odpowiedź na ten list. To będzie też papierek lakmusowy .. na wiarygodność Biedronia.
Czekając …
Szanuję i rozumiem te poglądy ale ich nie podzielam. Nie widzę obecnie podstaw do twierdzenia, że jedynie przystąpienie do Platformy (bo ona de facto zje wszystko co znajdzie się w KO) jest szansą na pokonanie PiS, a już tym bardziej – jakąkolwiek szansą dla ruchu Roberta. Ten ruch dopiero się tworzy, a już ma się dać wchłonąć. Jego partia jeszcze nie powstała, do najbliższych wyborów jest pół roku, a już wieszczy się, że przez niego pisowcy wygrają. To zdecydowanie przedwczesne osądy. Na dodatek trącą strachem, który nigdy nie jest dobrym suflerem. Jeśli chce się wygrać i zmienić kraj, to nie ze strachu, ale w poczuciu wiary w lepszą przyszłość. Ta wiara towarzyszy ludziom, którzy przychodzą na spotkania z RB i znim tę wiarę wiążą. To jest także wiara w odsunięcie PO, która wielu biorących udział w burzach mózgów, wykluczyła, nie dała szansy na godne życie i nie oferuje niczego nowego. Nie da się tworzyć nowej wartości z kolejnymi wcieleniami tych samych starszych panów konserwatystów uzależnionych od kościoła. Na spotkaniach są setki młodych ludzi, do których RB potrafi dotrzeć i wobec których ma zobowiązania. Nie kupią oni Grzegorza S. i związek z nim potraktują jako zdradę ich potrzeb. Tym bardziej, że już dziś możemy być pewni, że KO ustali listy tak, że szansę na wybór mieć będą wyłącznie politycy PO. Nie panikujmy – PiS wcale nie musi wygrać, a RB wcale nie musi przystępować do KO. To dwie całkiem różne siły polityczne. Konserwatywna i progresywna. Ta pierwsza chciałaby pozbyć się drugiej i pewnie na rękę jej wzbudzanie takich nastrojów jak w tym apelu, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. PiS to autentyczne zagrozenie dla kraju, zgoda. Ale PO wcale nie musi mieć jedynej recepty na rozwiazanie tego problemu. Świat sie zmienia i polityka moze byc inna. Trzeba w to wierzyć. RB to przyszłość. KO to powrót do przeszłości.
Ten tekst jest przeciw przystąpieniu Biedronia do KO. Jest za zupełnie innym rozwiązaniem sprawy.
Ale ta przyszlosc moze byc bardzo odlegla, Biedron moze spowodowac oddanie PIS-owi Polski na wiele lat. Wygrana PIS pozwoli mu na taka zmiane prawa, ze znikna z polskiej sceny politycznej wszystkie ugrupowania opozycyjne z partia Biedronia wlacznie. Tak bywa w panstwach autorytarnych, a oni juz wprowadzili system autorytarny.
Kto tego nie pojmuje dziala na szkode demokracji.
Mam takie same wrażenie jak Pan, ale sam R.B. nie jest w stanie pogonić PiSu a to jest podstawą wyborów na jesieni, bo nie chcielibysmy zostać z ręką w nocniku. Moim zdaniem politycy powinni się dogadać co do wyborów i uzgodnić czas powyborczy, bo inaczej nas zniszczą. Tak ja myslę!!!
Możecie na szczęście tylko pomarzyć. Żadna koalicja obywatelska nie wygra wyborów gdyż nikt rozsądny nie chce powrotu do władzy ludzi którzy bardziej wsłuchują się w głos brukselskich decydentów niż własnego narodu.
Trzeba robić wszystko żeby po wyborach PIS miał co najmniej 276 posłów. Wtedy możemy być spokojni o przyszłość Polski
Muszelka26 grozi nam inwazją brukselki na nasz bohaterski i uskrzydlony Naród. Tak bredzi suweren jak za duzo wypije.
A co to w ogóle znaczy „głos brukselskich decydentów niż własnego narodu” Co Pani ma na myśli? Czy uważa Pani, że mamy wyjść z Unii i zostać sami w środku Europy, bez żadnych sojuszników? To Pani ma na myśli pisząc o głosie własnego narodu? No, więc Panią informuję, że życie nie zna pustki, odwrócenie się od Europy oznacza wejście w łapy Rosji. W naszej historii wiele razy to przeżyliśmy. Więc proszę się nad tym zastanowić, dokąd z tym PiSem chcecie dojść. Bo ja mam wrażenie, że Wy nie wiecie dokąd idziecie, a prowadzicie kraj na skraj przepaści.
Muszelka jest „tanim” agentem, kiedyś produkował się na WP, a dzisiaj za mniejsza gaze, bo zużyl się troszkę, udziela się tutaj. Argumenty mu wiszą…
Problem jest o tyle poważny, że Muszelka stosuje zbitke „bruksela” zarówno na Radę Europy jak i na biurokrację UE. Ta druga jest po to by wszystkie państwa jednakowo przestrzegaly traktatów, co ma na celu wprzegnięcie Niemiec w europejski kierat. Lepiej by tę ich energię użyć na coś pożytecznego niż ciągle się bać kolejnej konfrontacji. Niemcy na to przystały, dały się permanentnie rozzbroic, łoża też na innych europejskich nieudaczników, ale pod dwoma warunkami: a) mają swobodę inwestowania poza granicami Niemiec, b) zawsze będą bronić swojego imperium eksportowego.
Jeżeli ktoś w Europie podważa sens istnienia Komisji, to niech pomyśli o tym, że Niemcy bez Europy sobie poradzą, jest takie jedno państwo, co chętnie powróci do współpracy politycznej z nimi, a wtedy to przy pierwszym konflikcie Niemcy, Rosjanie et consortes nas po prostu rozjada.
Tak, jeśli PiS zdobędzie co najmniej 276 miejsc w parlamencie, to faktycznie o przyszłość Polski możemy być spokojni.
Tak samo jak spokojni mogą być Białorusini pod władzą Łukaszenki.
Na pewno prędzej czy później staniemy się słowiańską wspólnotą pod wodzą Moskwy, i żadna Europa nawet w tej sprawie nie zaprotestuje!
Nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki.
KW
Po tym co napisał pan Kasprzak pomyślałam, że skoro koalicja prodemokratyczna nawet nie ma zamiaru zmierzyć się z najważniejszymi dla Polaków problemami, to…jest mi już wszystko jedno kto rządzi. Pan Kasprzak namawia Polaków aby znów wybierali mniejsze zło. Uważam, że skoro koalicja ma się nadal kurczowo trzymać wszystkich poprzednich błędów, które doprowadziły do wygrania wyborów przez PiS, to wbrew oczekiwaniom demokratów wyborcy kolejny raz postawią na PiS. Pan Biedroń tworzy partię, która być może prócz zadeklarowania przestrzegania zasad demokracji zechce się podjąć takich spraw jak bezwzględne przestrzeganie konstytucyjnej rozdzielności państwa od Kościoła, prawa kobiet do suwerennego decydowania o tym czy chcą być matkami, czy nie, dzięki pełnej dostępności do wszystkich znanych i stosowanych na świecie środków antykoncepcyjnych, oraz autentycznej możliwości dokonania aborcji w przypadku zagrożenia dla zdrowia lub życia kobiety a także w przypadku ciąży pochodzącej z gwałtu, a ponadto zajmie się sprawą przestrzegania konstytucyjnej równości wobec prawa wszystkich obywateli bez wyjątków, sprawą zwalczania nietolerancji i dyskryminacji, ksenofobii oraz coraz częściej pojawiającego się zjawiska terroryzowania wolnych obywateli przez religijnych fanatyków. Jeśli partia pana Biedronia zadeklaruje dążenie do zapewnienia obywatelom socjalnego bezpieczeństwa w postaci emerytur i rent umożliwiających ludziom starym i niepełnosprawnym godne życie oraz zapewnienia polskim dzieciom znaczących a nie tylko symbolicznych zasiłków rodzinnych, alimentów z funduszu alimentacyjnego, a dla dzieci z biedniejszych rodzin zapewnienia im niewymienialnych talonów na posiłki, odzież i obuwie oraz na wszystkie książki, zeszyty i pomoce szkolne oraz na opłacenie dostępu do internetu, czyli zapewnienia tym dzieciom równego startu z dziećmi z zamożniejszych rodzin, a także podejmie się naprawy systemu opieki zdrowotnej i zamiany go na powszechny system opieki zdrowotnej na miarę XXI wieku, to w krótkim czasie zdobędzie popularność pomimo oskarżeń ze strony koalicji i PiS-u o lewicowość. Gdyby na dodatek ta partia zajęła się poza wzmocnieniem więzi Polski z Unią Europejską także zaangażowaniem Polski w utrzymanie pokoju na kontynencie europejskim i na świecie, to stanowiłaby nadzieję dla większości zwykłych Polaków na taką Rzeczpospolitą o jakiej marzą. Dlatego uważam, że ta tworząca się dopiero partia nie powinna przystępować do koalicji, której jedynym celem jest przywrócenie sytuacji z lat 2008-2015. Polacy potrzebują nadziei na lepsze jutro a nie tylko odsunięcia od władzy PiS-u. Tworzenie takiej partii nadziei, jeśli ma ona być kształtowana przez obywateli i wyborców, potrwa jakiś czas ale za to przyjdzie czas gdy wbrew oczekiwaniom pana Kasprzaka wygra samodzielnie wybory, choć zapewne nie te najbliższe. To związanie się z koalicją może sprawić, że dozna wraz z nią gorzkiej porażki. Polacy tym razem oczekują znacznie więcej niż tylko odebrania władzy PiS-owi, przywrócenia demokracji, niezależnych sądów i wolności obywatelskich, a wszystko wskazuje na to, że koalicja demokratów nie ma zamiaru nam niczego więcej zaoferować. Kokietowanie przez koalicję Kościoła, klerykałów i konserwatystów może sprawić, że wyborcy w odpowiedzi na brak znaczących zmian zagłosują nogami, co zapewne da ponownie wygraną PiS-owi.
Pani nie zrozumiała. Namawiam do wszystkiego, tylko nie do wyboru mniejszego zła.
Pan Paweł Kasprzak chyba przecenia możliwości Ruchu Roberta Biedronia, obecnie Partii Wiosna. Replika Ruchu Palikota, potem Twojego Ruchu, gdzie R. Biedroń zasiadał, bez skutku. Oczywiście „na tle” tego co wyprawia PiS, na bezrybiu i rak ryba. Czy to wystarczy? Nie. Ruch RB nie ma żadnych walorów obywatelskich, demokratycznych, parlamentarnych. Nic nie wnosi ponad to co kontestuje cały PiS, Kukiz 15 oraz prawe części PO i Nowoczesnej. Typowo hipsterska pseudo-lewica neoliberalna, obyczajowa. To ważne, ale nie wystarczy. Wyjdzie z tego tyle co z Ruchów Palikota i/lub Kukiza. Nie chcę się wyrażać.
Z poważaniem – Robert Dymkowski
Paweł Kasprzak przede wszystkim sprawa nie jest pilna. Do wyborów jeszcze kilka miesięcy, a niech w ogóle ta partia Biedronia powstanie, ogłosi program i w ogóle choć odrobinkę okrzepnie, zanim zacznie rozmawiać o koalicjach. A niestety tworzenie list koalicyjnych będzie wyglądać tak jak dotychczas – wielomiesięczne deliberacje po czym i tak zostaną zarejestrowane listy odgórnie narzucone przez PO. Bardzo polecam tekst https://kulturaliberalna.pl/2018/12/03/sawczuk-biedron-koalicja-obywatelska/#
Zaangażowanie w Projekt Roberta Biedronia uważam za swój osobisty obywatelski obowiązek… Każdy widzi, jaka jest sytuacja w Polsce. Wyrazy szacunku dla tych. którzy już wiele zrobili dla Wolności, Praw Człowieka i Demokracji…
Ileż razy ja słyszałem to samo. Tylko pajace medialne się zmieniają. Kiedyś był to Lepper i Tusk. Niedawno Palikot, Petru, Kukiz. Teraz Biedroń.
Klasyczna przysłowiowa sytuacja tonącego łapiącego się brzytwy. Brzytwy podsuniętej przez handlarza brzytw. Ot taki marketing.
Tekst o kilometr za długi, moja odpowiedź też.
Prawybory bywają przekłamane przez prowadzenie ich w niereprezentatywnej grupie, innej niż wyborcy. Pamiętam gigantyczny wynik Kuronia w prawyborach, zweryfikowany jednocyfrowo.
Konkrety:
W wyborach europejskich d’Hondt nie ma wielkiego wpływu, więc samodzielny start „biedronek” pozwoli im policzyć własne poparcie.
Jeśli PiS zmanipuluje ordynację, dzieląc Polskę na 100 okręgów, to wybory parlamentarne wygra tylko jedną koalicja.
Gdyby pozostało ich 41 to dwie koalicję mają szansę, ale podział wśród demokratów zwiększy wynik PiS.
Czyli do wyborów parlamentarnych koniecznie trzeba iść razem.
No i wyobraźmy sobie ze RB uzyska nawet 7% w wyborach do PE. Otrzyma z tego 7% „polskich miejsc” w PE (5-6). Podbudowany tym osiągnięciem uzna, ze w wyborach do Sejmu/Senatu uzyska samodzielnie jeszcze więcej (10%+? tj 30-40 miejsc). Jeśli tak by się stało, to odniesie tym samym wielki sukces, „odbuduje lewa, nowoczesna nogę”. Az tyle i TYLKO tyle ponieważ wraz/osobno z tzw Koalicja Obywatelska (z lub bez PSL) łącznie uzyskają poniżej 50% a bardzo prawdopodobnie oddadzą PiS większość konstytucyjna. (Takie sa prawa ordynacji d’Honta i nie trzeba być wytrawnym politykiem czy matematykiem by to zrozumieć). I wtedy wielkie nadzieje na sprawczośc, otwartość, obywatelskość, prawa kobiet, laickość rządów itp zostaną tylko na sztandarach RB a PiS urządzi nam Polske na dziesięciolecia. Tylko w wielkiej obywatelskiej koalicji demokratycznej jesteśmy w stanie odsunąć PiS od władzy. Polski i Polaków nie stać na kontynuacje rzadow PiS! Tak jak w czerwcu 1989 roku zjednoczyliśmy się pod hasłem „musimy wygrać te wybory” jako jeden komitet obywatelski, tak i w wyborach do Sejmu/Senatu 2019 to hasło jest aktualne lub nawet jeszcze bardziej aktualne. Nauczeni jednak doświadczeniem 30 lat musimy spowodować by „zjednoczonych kandydatów” poddać preselekcji, w której na równi z równym wezmą udział zarówno członkowie partii politycznych jak i nie zrzeszeni w partie obywatele. Uważam tez, ze po wyłonieniu w prawyborach kandydatów na kandydatów ich usytuowanie na wspólnej liście wyborczej można by przeprowadzić losowo. Pytanie najważniejsze – jak skłonić partie polityczne do zgody na prawybory czy, w dalszej kolejności, na losowe miejsca na listach. Uda się to jedynie wtedy, gdy partie polityczne uznają/przyznają, ze bez ruchow obywatelskich ani PO ani żadna inna partia (poza PiS) nie będzie w stanie wyborów parlamentarnych skutecznie wygrać. Nie odmawiajmy partiom opozycyjnym i ich przywódcom patriotyzmu – oni tez wiedza, ze PiS to śmiertelne zagrożenie dla Polski. Demokratyczne ruchy obywatelskie są wielka szansa odnowienia życia politycznego, nadania mu nowych barw, smaków, zapachów a przedewszystkim przywrócenia wiary, uzyskania pewności, ze obywatele stana się w wymiarze kraju siła sprawcza aktywnie a nie tylko przedmiotowo. Zadaniem numer 1 na dzis jest stworzenie wspólnej platformy ruchów obywatelskich, ustalenie zasad współdziałania i minimow programowych. Styczniowy KORD2 może/powinien ten cel postawić otwarcie i jednoznacznie. Nie zapominajmy o różnicach ale odłóżmy je na chwile na bok. Musimy sami pokazać, ze potrafimy być jednością (przy zachowaniu różnorodności). Gdy następnie jako jedna wielka partyjno-obywatelska koalicja odsuniemy PiS od władzy, to nasi, obywatelscy przedstawiciele w parlamencie upominać się będą o realizacje ich postulatów programowych. Napewno z większa szansa niż mieliby to robić bez parlamentu lub w parlamencie opanowanym przez PiS.
Gdy pali się dom to nie ważne jakiego koloru są wozy strażackie i to, w których siedzi więcej czy mniej strażaków. Wszyscy są ważni i wszyscy są potrzebni. Byle w tych wozach siedzieli najlepsi z najlepszych a nie zasłużeni. I akcja gaszenia musi być skoordynowana. Wielka obywatelska koalicja demokratyczna to nie wybór drogi, to konieczność! i jedyna szansa na Nowa Polskę.
Program pana Biedronia zaskakujący. Małe firmy stanowiące fundamenty naszej gospodarki nie będą kontrolowane przez urzędy skarbowe. Nareszcie nie będą płacić podatków, bo nikt nie będzie od nich tego wymagał. Dobry pomył na rozwalenie Polski. Panie Biedroń więcej takich pomysłów. Jestem mieszkańcem Słupska, ale nie żałuję pana odejścia ze stanowiska prezydenta, a po zaproponowanym przez pana programie tym bardziej.
Proszę staranniej zapoznać się z programem Pana Biedronia. Małe firmy stanowiące fundamenty naszej gospodarki będą kontrolowane przez internetową weryfikację rozliczeń. Ta kontrola zastąpi dotychczasową wykonywaną przez urzędy skarbowe. A wolne moce przerobowe urzędy skarbowe przeznaczą na ściąganie alimentów. Trzeba czytać staranniej mieszkańcu Słupska. Albo w lepszych okularach. Pozdrawiam. Mieszkanka Warszawy.
Może dlatego, że najwybitniejszym astronomem w historii był M. Kopernik, Polak (niektórzy Niemcy polemizują) – Polacy lubią asteroidy, meteoryty. Pierwszym takim był kiedyś Stan Tymiński, wzięty nie wiadomo skąd i po co, który dawno temu w I turze wyborów prezydenckich dostał więcej głosów niż T. Mazowiecki. Inny meteor to aktualny prezydent A. Duda. Może i było coś na rzeczy, bo T. Mazowiecki był przez wiele kadencji posłem Sejmu PRL, tzw. reżimowym katolikiem, a B. Komorowski rzeczywiście był „strażnikiem żyrandola”, ale okazało się, że zastąpiliśmy go „strażnikiem lampki nocnej”.
Z dziwnych powodów astralnych dajemy się nabierać na nowości: Lepper, Palikot, Kukiz, Petru, Biedroń. I trudno się dziwić, że wolimy ryzykować nowe, skoro stare jest znane. Choć może warto przy okazji myśleć. Np. J. Palikot wspierał ekonomicznie skrajnie prawicowy podatek liniowy (ta sama stawka dla miliardera i dla biedaka). P. Kukiz w imię (?!) demokracji promował jednomandatowe okręgi wyborcze, JOW-y, o których poza intelektualistą estradowym każdy kto się zna, wie, że są jedną z 4 głównych blokad demokracji. R. Petru, wieloletni przyboczny L. Balcerowicza, stworzył z dnia na dzień Nowoczesną, która pierwotnie miała nosić nazwę „lista Balcerowicza”.
Mniejsza o to. Miała tu miejsce jakaś dyskusja. Nie zgadzam się z Pawłem Kasprzakiem. Ale żeby z jego tekstu i wymiany zdań jak wyżej wynikła jakaś korzyść. Szanowni Państwo bądźcie uprzejmi przeczytać lub przeczytać jeszcze raz dwa wpisy. Wg mnie najwięcej wnoszące i dające do myślenia. Wpis Freona z 02/12/2018 g. 22:13 i wpis Krystyny z 03/12/2018 g. 10:02. Pomimo, że R. Biedroń temat przesądził – raczej Partia Wiosna nie weźmie udziału we wspólnej Koalicji Europejskiej od Sasa do Lasa (pseudo-lewicowa SLD z centro-prawicą PO i PSL oraz fundamentalistami wolno-rynkowymi z Nowoczesnej) – to właśnie dlatego jest nad czym myśleć. Łączę ukłony.