Do Przyjaciół Gliniarzy
Cenię osoby, które pełniąc służbę publiczną służą społeczeństwu. Społeczeństwu, a nie władzy
Nauczyciel, pracownik służby zdrowia, prawnik, no i właśnie, policjant – to zawody wymagające działań, które ważą na losach konkretnych ludzi. Sędzia wydaje wyroki. Lekarz podejmuje decyzje, często w warunkach dużej niepewności, licząc się z poważnymi konsekwencjami. Czasami, niestety, są to decyzje błędne. Nie wyobrażam sobie, jak potem radzić sobie z takim brzemieniem. Tym większy więc mój szacunek.
Ale wśród osób pełniących służbę publiczną znajdziemy i takich, którzy nigdy nie powinni tam trafić. Zdarzają się niedouczeni lekarze, przekupni sędziowie czy brutalni policjanci. Protestuję jednak przeciwko wszelkim, niesprawiedliwym uogólnieniom.
Przez ostatnie 30 miesięcy protestów widziałem na ulicy wiele policjantek i policjantów. W większości spotkania z nimi miały charakter neutralny, nawet jeśli musieli mnie nosić. Czasami miałem wrażenie pewnej sympatii, ale widziałem też, niestety, nieuzasadnioną agresję i zachowania nieprofesjonalne, czy wręcz patologiczne. Stanowią one jednak wciąż margines.
Niepokoi mnie co innego. W zachowaniu policjantów coraz częściej odnajduję ślady przystosowywania się do służby w zupełnie nowych warunkach.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Blokada marszu ONR. Zwycięstwo, które nie cieszy
– My zawsze służymy władzy – usłyszałem od członka policyjnej grupy antykonfliktowej na jednej z miesięcznic. Poprosiłem go o interwencję, gdy policjant usiłował wyciągnąć z grupy protestujących osoby do legitymowania. Nic bardziej błędnego, policja ma służyć społeczeństwu! Jednak z punktu widzenia funkcjonariusza, taka postawa uwalnia go od refleksji nad tym, co robi. Ten pan z grupy antykonfliktowej wszedł już na ścieżkę, na końcu której jest hasło „Milicja zbrojnym ramieniem Partii”, czy jak tam to było.
– Gorliwi zawsze się znajdą – powiedziałem funkcjonariuszowi, który zaczął bić po rękach osoby szarpiące barierki przed Sejmem w grudniu zeszłego roku. Bił dłonią w rękawiczce i zachęcał do tego policjantów, którzy stali na podstawkach barierek, stabilizując je przed naporem tłumu. Koledzy gorliwca byli o głowę od niego wyżsi, ale mieli mniej znaczków na pagonach; mimo to żaden nie posłuchał.
Gorliwość sama w sobie nie jest naganna, nawet jeśli ma przyziemne motywy jak nadzieja na awans, czy premię. Ale gorliwość w złej sprawie, czy choćby moralnie wątpliwej, jest obrzydliwa.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Mam na stopach miasto i poczucie wspólnoty
– Bo mogę – odpowiedział posterunkowy, gdy zapytałem dlaczego chce mi dać mandat za 500 zł, podczas gdy wszyscy inni złapani w kotle na Senatorskiej dostawali po 50 zł. Młody człowiek, podpuścili go koledzy, których mogło irytować, że kiedy spisywali pozostałych (byłem ostatni) przez cały czas tłumaczyłem, dlaczego protestujemy i dlaczego nie mają racji. Chyba mu jednak było trochę głupio, bo na koniec dodał: – Pan i tak nie przyjmuje mandatu, a o wysokości grzywny zdecyduje sędzia.
Władza autorytarna korumpuje i wiąże ze sobą służby na wiele sposobów: pieniędzmi – np. większymi dla tych gorliwych, przymykając oko na drobne nadużycia, kryjąc tych, którzy dla niej łamią zasady służby.
14 maja 1983 roku zmarł Grzegorz Przemyk, miał 18 lat. Dwa dni wcześniej został pobity przez dwóch niewiele od niego starszych zomowców, którym sekundował milicjant z posterunku na ul. Jezuickiej w Warszawie. Ten mord nie miał chyba bezpośrednio podłoża politycznego, był raczej wynikiem patologicznych relacji władzy autorytarnej i jej służb, którym w takim systemie więcej wolno. Władza komunistyczna wywiązała się z niepisanej umowy ze swoimi służbami: kryła sprawców, wrabiała niewinnych. Mordercy uniknęli kary, ale do końca życia pozostanie im piętno tej zbrodni.
To groźne memento dla wszystkich policjantów, którzy usiłują sobie tłumaczyć, że to co się dzieje z ich służbą jest normalne albo, że oni są tylko od wykonywania poleceń przełożonych i służenia władzy.
Jarosław Antoni Wiśniewski
Na zdjęciu: Policjanci ochraniający marsz ONR w Warszawie 15 sierpnia 2018. fot. Katarzyna Pierzchała
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Walczymy o praworządność!” tresc=” Twoje wsparcie pomoże nam działać, więc dołącz do nas albo nas wesprzyj!”]
Jako komentarz umieszczam fragmenty artykułu Joanny Lubeckiej p. t. „Efekt Lucyfera. Czy „zwykli ludzie” mogą stać się bestialskimi oprawcami?” :
(…) Zimbardo szukał przyczyn ich zachowań w otoczeniu. W jednym z wywiadów przytoczył wspomnienia żołnierzy niemieckich z pacyfikacji kilku wiosek w Polsce. Otrzymali rozkaz zabicia mieszkańców, lecz dowódca dał im wybór, obiecując, że tym, którzy nie wezmą udziału w akcji, nie grożą żadne sankcje. W pierwszej pacyfikacji wzięło udział 50 proc. żołnierzy, w kolejnej 60 proc., a w ostatniej już cały oddział, co więcej, żołnierze robili sobie przy okazji pamiątkowe zdjęcia. Zimbardo określił kilka okoliczności, które tłumaczą (nie usprawiedliwiają) ich zachowanie. Jako najważniejsze wymienił presję grupy, wpływ autorytetu dowódcy, dehumanizację ofiar, anonimowość sprawców oraz połączenie poczucia władzy z równoczesnym ograniczeniem odpowiedzialności przez fakt wykonywania rozkazu.
(…)
Według Batawii Höss był człowiekiem o przeciętnej inteligencji, „kochał zwierzęta, lubił małe dzieci, łatwo przywiązywał się do ludzi”. Jego bezwzględne posłuszeństwo psycholog przypisał apodyktycznemu ojcu, który w dziecku stłumił indywidualizm, wzmocnił nieśmiałość i zachowania introwertyczne, wpoił absolutne posłuszeństwo wobec rodziców, nauczycieli, księży. Cechy te zostały później wyeksponowane przez szkolenie dla esesmanów, które Batawia nazwał tresurą, a które miało na celu wyrobienie właściwych reakcji na rozkaz przełożonych: „Zrozumienie psychiki esesmańskiej możliwe jest właściwie bardziej na podstawie znajomości praw fizjologii wyższych czynności układu nerwowego aniżeli na gruncie rozważań czysto psychologicznych. Osłabiano w nich samodzielne krytyczne myślenie, zdolność hamowania tendencji agresywnych za pośrednictwem poczuć etycznych. Ideologia narodowosocjalistyczna sprzyjała degradacji intelektu”.
(…)
To ci, którzy się sprzeciwiali temu systemowi, byli „nienormalnymi wyjątkami”. Sam Eichmann tłumaczył to w ten sposób: rozkaz był najważniejszy – wyrzuty sumienia czułby tylko wtedy, gdyby go nie wykonał.
Mi udało się porozmawiać z kilkoma policjantami i wnioski: mają dość pilnowania Sejmu a tym bardziej siedziby partii (szczególnie to jest haniebne bo tutaj już nie da się powiedzieć, że są apolityczni). Niestety, ale rozkazy i polecenia muszą wykonać z wyjątkiem takich które prowadziłyby do popełnienia przestępstwa. Zadowoleni są z zakończenia miesięcznic i to bardzo ale tym faktem cieszy się cała Warszawa bo jeśli ktoś pracuje czy też mieszka w rejonie przemarszu tego zgromadzenia to juz wieczorem 9 każdego miesiąca były znaczne utrudnienia w poruszaniu się!!! Teraz chcą aby zakończyło się pilnowanie SEJMU czy też budynku partii. Myślę że macie szansę ich przekonać ale to musi odvywac sie na zasadzie wspolpracy z tymi policjantami na dole bo z gora się nie dogadacie bo oni tylko tymi szarakami sie wysługuja.
Z wywiadu: opinie.wp.pl/mec-jaroslaw-kaczynski-to-pis-stoi-dzis-tam-gdzie-stalo-zomo-6289292160284289a
„Z KRS wynoszono pana Bogusława, uczestnika wielu demonstracji, który pamięta protesty z lat 80. I on mówi, że nie jest jeszcze tak źle, jak wtedy, bo nie dostaje pałkami po nerkach. Oczywiście, policja się tak nie zachowuje, ale to nie znaczy, że zachowuje się prawidłowo.
Nawet publicyści przeciwni tej władzy pisali, że trzeba zrozumieć policjantów, że nie można ich atakować, bo ci policjanci wcale nie chcą tam być, że mają różne poglądy i nie chcą walczyć z ludźmi.
Oczywiście, nie możemy tutaj generalizować. Ale wśród funkcjonariuszy, którzy zabezpieczają demonstracje, jest bardzo wielu tych, którzy popierają działania obecnej władzy. Policjanci, którzy działań tych nie popierają – gdy tylko szykują się jakieś protesty – biorą L4. Bo to jedyny sposób, żeby nie być na tych protestach.
Żeby była jasność: ja nie mam pretensji do funkcjonariuszy, którzy zachowują się zgodnie z prawem i należycie wykonują swoje obowiązki. Ale bicie opozycjonistów, bicie protestujących, tak jak przed Sejmem w lipcu… Jeden z protestujących został przez policjanta powalony na asfalt, przyciśnięty do ziemi tak mocno, że zaczęła mu cieknąć krew z nosa. A potem usłyszał: „Ile ci za te protesty płaci ci Soros?!”. „