Czy tylko prawacy rozumieją?
Szanowni Państwo politycy! Przeczytajcie uważnie, co Jakub Bodziony pisze w Kulturze Liberalnej o prawyborach w Konfederacji. KL nie ma prawackich sympatii. Czytelnicy KL głosują na was. Cóż – ja sam na was głosuję, o ile swoim postępowaniem nie zmuszacie mnie, żebym sam startował. A wtedy dostaję głosy wyborców Konfederacji… Krępujące, ale prawdziwe: mniej więcej połowę z owych zebranych przeze mnie 85 720 głosów dostałem od wyborców Konfederacji. Dostałem więc więcej niż Bosak, czy Winnicki.
Prawyborów po demokratycznej stronie domagaliśmy się od początku. Propozycję ignorowaliście, starannie dbając o to, żeby nie zrobiło się o niej głośno. Media – Kultura Liberalna zresztą też – nie miały ucha na takie pomysły, choć początkowo bardzo liczyliśmy na to, że skłonią was do ustępstw publicznymi pytaniami o powody odmowy i wyjaśnienie, dlaczego o miejsca na listach targujecie się zamknięcie w gabinetach. Potem, nieco bardziej realistycznie wyobrażaliśmy sobie, że takie inicjatywy będą na was w stanie wymusić mniejsze partie. Cóż, słabszych zadeptał hejt, silniejszym zaoferowaliście biorące miejsca bez żadnych prawyborczych hec z udziałem wyborców.
Prawybory nie są już słowem zakazanym w mediach, ale jesteśmy już niemal po wszystkim. Przegraliśmy co było do przegrania. Teraz przed nami dwuturowe wybory prezydenckie i obowiązuje opowieść o tym, że pierwsza tura będzie rodzajem prawyborów. To jeszcze raz – przeczytajcie uważnie tekst w Kulturze Liberalnej. Odpowiedzcie sobie i nam na pytanie, co sprawi, że elektoraty partyjnych kandydatów zsumują się na rzecz tego, kto przejdzie do drugiej tury – bez strat powszechnie obserwowanych w całej Polsce na „pakcie senackim”.
I przyjrzyjcie się, jak Konfederacja poszerza bazę poparcia. Jak wiarygodny jest jej przekaz dla własnych wyborców. Jak pracowicie i celnie poszerzają zasięgi w internecie. Jak pracują, wierząc w to, co robią. Zastanówcie się też, kogo oni zdobywają – a zdobywają dotąd niegłosujących.
Wspólny kandydat opozycji nie będzie drugim przeciw Dudzie. Będzie jednym z dwóch przeciwników Dudy. Konfederacja nie odbierze głosów wam – ona swoje głosy zdobywa zupełnie gdzie indziej. W dalszym ciągu największe polskie stronnictwo polityczne to niegłosujący. To ludzie, którzy w żadną politykę nie wierzą. Moje 15% w Warszawie i za granicą (różnic w głosach tu nie było) to głównie tacy ludzie. Tymi głosami wygrać się nie da – „niszy” nie wspierają media, jej opinii nie próbują ani zrozumieć, ani nie umieją jej wyrazić, ani zorganizować. Oddajemy tych niewierzących w żadną politykę ludzi – a przecież mają wszystkie powody nie wierzyć – we władanie oszalałych prawaków, którzy mimo szaleństwa potrafią być sprytni. Bez tych niewierzących w nic ludzi też się jednak nie da wygrać – betonowe elektoraty partii to 40% głosujących po naszej stronie, pułap możliwości został już osiągnięty, „zapasu” jest więcej po prawej stronie.
Ale Konfederacja nie odbierze waszych głosów, a tylko przyprowadzi nowych głosujących, być może kosztem Dudy, który też ich trochę przyprowadził. Wiarygodny kandydat obywatelski ma w tej sytuacji szansę zająć pierwsze miejsce w pierwszej turze. Tę szansę zmarnujecie. Bo uparliście się powystawiać własnych kandydatów. W imię własnych celów. To nie są nasze cele.
Przynajmniej we własnym imieniu mogę powiedzieć zdecydowanie – ja już Państwu serdecznie dziękuję. Choć wciąż mam nadzieję pogadać. Nie mam złudzeń – pogadamy naprawdę wtedy dopiero, kiedy się nam uda zebrać takie poparcie, które was wreszcie skłoni do słuchania.
Sytuacja jest wręcz beznadziejna. „Nasi” (antypisowscy) politycy nas zdradzili. Musimy ich „olać”, bo tylko na to zasługują. Musimy uciec się do rozwiązania siłowego. Nie ma już drogi demokratycznej. Pozostaje nam zatem wezwać prawdziwych (nieskażonych należnością partyjną) Polaków do zdecydowanego wystąpienia przeciwko dewastującemu nasz kraj reżimowi obłąkanych szaleńców-uzurpatorów wspieranych przez przygniatającą wiekszość hierarchów kościelnych. Opracujemy nasz scenariusz przygotowań i działań gwarantujących osiągnięcie tego celu. Opublikuję go wkrótce z upoważnienia i w imieniu naszej grupy obywateli zaangażowanych.
Jak czytam o tych „oszalałych prawakach”, to aż się uśmiecham. Najwyraźniej autor nadal nie wyzbył się plemiennej nienawiści.
Autor dostał co najmniej 30 tys. głosów od wyborców Konfederacji i o tym wie. Rozmawiał z nimi i nadal rozmawia, kiedy się nadarzy okazja. Autor rezerwuje sobie prawo pisać „prawak” o tych, którzy nazywają go nieodmiennie „lewakiem”, choć śladu deklaracji lewicowych poglądów nie sposób u niego znaleźć. Oszalałym nazwie każdego, kto pomstuje na „zboczeńców” oraz „dewiantów” na ulicach, obsesyjnie gada o międzynarodowym spisku żydowskim wymierzonym w polskie mienie itd.