Moje przyjaciółki lesbijki
Pierwszą poznałam w szpitalu. Jak mi potem powiedziała, postanowiła mnie poderwać, bo wyglądałam bardzo seksownie w piżamie. Studiowała w klasie fletu. Polubiłam ją, bo była wesoła i trochę zwariowana.
Równie weseli i zwariowani byli odwiedzający ją w szpitalu koledzy i koleżanki z Akademii Muzycznej. Szybko wyjaśniłyśmy sobie, że jestem „heteryczką”. Zaprzyjaźniłyśmy się. Jeździłyśmy razem w Tatry. Nauczyłam mnie grać na flecie prostym, a jej szaleni przyjaciele robili desanty na moje maleńkie mieszkanie, gdzie muzykowaliśmy. I mimo, że niczego poza przyjaźnią już ode mnie nie oczekiwała, ciągle o mnie dbała. Jak żaden facet. Płyty, bilety do kina i na koncerty. I ta odrobina szaleństwa: wejść przez okno na premierę do Polskiego, zagrać na ulicy. I te wyzwania: – Powiedz mi, co to jest ta całka.
To Kasia zaprowadziła mnie na początku lat 90. na spotkanie Klubu Lambda. Lesbijek było mało, większość stanowili geje. Niektórzy przystojni i męscy jak diabli. Przez kilka godzin opowiadali mi o sobie: o miłości, dramatach, oczekiwaniach, o odkrywaniu własnej seksualności, o tym jak na coming out zareagowali ich rodzice, rodzeństwo, heteroseksualni przyjaciele. Byli nieprawdopodobnie szczerzy. Zrozumiałam. Zapamiętałam. Do dziś jestem im wdzięczna.
– Czy na górskie wycieczki też musicie jeździć w swoim gronie? – pytałam. – Idziesz w góry z chłopakiem. Zdobywacie Świnicę albo Śnieżkę i na szczycie szczęśliwi obejmujecie się, że spojrzeć razem na przebytą drogę, na panoramę u waszych stóp. A my musimy się pilnować, stale uważać, kontrolować gesty. Wśród swoich czujemy się bezpiecznie i swobodnie – usłyszałam.
Inny chłopak o wychodzeniu z szafy: – Bardzo kocham moją siostrę. Uwielbiam jej synka. To ona była pierwszą osobą w rodzinie, której odważyłem się powiedzieć, że jestem gejem. Reakcja: „ Boże, to czy ja mogę zostawiać pod twoją opieką Stasia?” Zamurowało mnie. Czy ja jestem jakimś zboczeńcem, żeby dzieci gwałcić?
Lesbijki mają lepiej. Im wolno więcej. Mogą się objąć. Uścisnąć. Mogą razem zamieszkać. Nie wzbudzają podejrzeń. Tak, tak: podejrzeń. Bo inni nas nie ciekawią. Inni są zawsze podejrzani.
Kasia kilka lat po studiach wyjechała do Niemiec. Żeby żyć normalnie. Po licznych szalonych perypetiach zawarła szczęśliwy związek z osobą bardzo poukładaną i zupełnie nie szaloną. – Popatrz Gosiu – zwierzała się szczerze zdumiona – zakochałam się w dziewczynie, która nic nie wie o sztuce i pracuje w banku. Coś niesamowitego!
Agatę poznałam jako młodą mężatkę. Kończyła wtedy filologię. Trochę nieśmiała, miała subtelne poczucie humoru, cudowny dystans do siebie i świata, lubiła abstrakcyjne dowcipy. Mogłaby być moją córką, ale świetnie się rozumiałyśmy, podobały nam się te same książki i te same filmy. Miała fantastycznego męża. Urodziła dwoje dzieci nim zrozumiała, że jest lesbijką. Tak bywa. Chęć zostania matką tłumi ekspresję orientacji seksualnej. To był dramat i dla niej, i dla jej męża. Oboje pozostali naszymi przyjaciółmi. Ja patrzę z przyjemnością jak z nieśmiałej dziewczyny zmienia się w dojrzałą kobietę. Jest wspaniałym, wrażliwym człowiekiem i mądrą matką. Pracuje jako nauczycielka. Chciałabym mieć taką córkę.
Odkąd nastały manify i marsze równości wybieram tęczową flagę. Z tęczową flagą paraduje także mój mąż. Razem nieśliśmy transparent z żądaniem legalizacji związków partnerskich. Chcemy, aby Polska była krajem, w którym nasi przyjaciele geje i nasze przyjaciółki lesbijki mogą żyć normalnie. Chcemy, żeby tej normalności nie musieli szukać za granicą.
Małgorzata Porada-Labuda
Foto by Noita: Manifa we Wrocławiu, marzec 2013