Europa potrzebuje nas, a my jej
Jeżeli to pisowskie nieszczęście uda się szybko obalić, przez co uratujemy naszą obecność w Europie, trzeba będzie natychmiast posklejać to, co w tej chwili wydaje się beznadziejnie i na wieki rozdzielone
Może chodzi też o coś większego, niż tylko polski dramat wewnętrznego rozdarcia i klasycznej bratersko-siostrzanej nienawiści. Europa potrzebuje przecież, jak nigdy przedtem, mądrej i silnej tożsamości. I Polska, ten kraj przedmurza i pogranicza, może w jej tworzeniu (odbudowywaniu?) rzeczywiście pomóc. Może, a pewnie nawet musi, choćby przez własny bolesny i bijący po oczach – tu i teraz – przykład. Przed chwilą prymusa europejskiej poprawności, a po chwili zadręczające wszystkich enfant terrible nacjonalizmu i prymitywnego religianctwa w najgorszym wydaniu. Owszem zdarzył się po drodze kryzys uchodźczy i faszystowskie wzmożenie na całym Zachodzie, ale to jedynie silniej pokazuje, jak bardzo jesteśmy barometrem cywilizowanego świata.
Brzmi to mocno mesjanistycznie, ale w tym przypadku nie trzeba akurat bać się patosu. Przecież jeżeli Kaczyński, z jego kieszonkowym formatem i kieszonkową rewolucją zwycięży, to szybko zapomnimy o jakimkolwiek mesjanizmie: znajdziemy się dokładnie pomiędzy Białorusią starzejącego się batki w dresie, Węgrami Orbana, a Austrią młodocianego kanclerza, który wypłynął na temacie uchodźców. Czyli znajdziemy się tam, gdzie być może nasze i naszych sąsiadów miejsce, ulubione przez Haidera, Babisza, Mecziara i księdza Tiso.
Popierasz nasze działania? Wpłać darowiznę!
Jeżeli poradzimy sobie sami z wewnętrznym skarleniem i triumfem narodowo-katolickim, czeka nas najcięższa praca: odbudowania, a być może stworzenia na nowo naszej narodowej wspólnoty. Nie powrócimy już nigdy do politycznej poprawności ożenionej z mentalnością korporacyjną. Sprowadza się ona do tego, że wielcy tego świata wiedzą lepiej, przecież nie przypadkiem są wielkimi. Otóż nie wiedzą, niczego poza własnym interesem nie rozumieją, a i ten łatwo pada przy kompletnym braku politycznej i duchowej wyobraźni. 2008 rok był tego najbardziej dramatycznym i wyrazistym przykładem.
Jako narodowa wspólnota i jako pełnoprawna już i pełnoletnia część Europy mamy do spełnienia misję wyjątkową. Oby obecne nihilistyczno-egoistyczne (Czechy, Austria, Słowacja) i endeckie (Polska, Węgry) turbulencje i miazmaty posłużyły głębokiemu przełomowi, powrócimy wtedy do wspólnej Europy z własnym przesłaniem.
Kto się bardziej nadaje do podobnej roboty, jeśli nie jagiellońska Polska? W jej granicach kilka religii i kilkanaście narodów, w tym przynajmniej trzy dopuszczone do politycznej władzy: koroniarze, Litwini i Rusini. Prawdziwa Unia Europejska na wschodzie kontynentu czterysta lat przed jej powstaniem. Do tego Konfederacja Warszawska (bezwzględna wolność religijna) u szczytu religijnych wojen, rok po rzezi hugenotów w noc św. Bartłomieja. Wiemy, że potem górę wzięła kontrreformacja, ksiądz Skarga, a potem dużo głupsi od niego, ale tradycje – historyczną i narodowa mamy najpiękniejszą i najbardziej zobowiązującą z możliwych.
Europa potrzebuje nas, a my jej. Po raz pierwszy od 500 lat możemy wnieść jej w wianie potężną i wiarygodną tradycję, prawdziwy fundament wspólnoty. Chrześcijaństwo otwarte i czułe na każdą krzywdę, męstwo i bezkompromisowość przedmurza, mądrość i poczucie humoru nieustannej ofiary imperialistycznych potęg. Zanim jednak cokolwiek wniesiemy, musimy odrobinę popracować nad sobą sami. Stać się nieco mądrzejsi, po pisowskim doświadczeniu, ale również dzięki niemu.
fot. Michał Osmenda, Wikimiedia
To co sie stalo w Polsce to jest poklosie postkomunistyczne.Kaczynski wraz ze swoimi kolegami komunistami doskonale wiedzial, ze jak przeciwstawi Polakow sobie szczegolnie na tle finansowym
i jeszcze tym bogatym zabierze ,wszyscy przeciez potrzebuja, przedsiebiorcow wsadzi do wiezienia i tym biednym da ich firmy to beda szczesliwymi ludzmi. Kosciol tez jest biedny i tez potrzebuje,i w ten sposob powstala koalicja biednych, ale do tego potrzebni sa wrogowie no to jaki problem oni tez sa,Unia, Sady,Trybunal Konstytucyjny Konstytucja ,ktorej Polacy nieznaja wiec jest latwo manipulowac,Konstytucja dla Elit.Opozycja,ktora dziala jak dziecko we mgle.Spolecznstwo,ktore nie jest obywatelskie, mozna szybko przestraszyc, praktycznie wszystkim, no i mamy co mamy.Kasa dla miernych , biernych ale wiernych Pisowi. Czy ci co kochaja wolnosc ,sprawiedliwe Sadyi niezalezne od partii nie byli nigdy niewolnikami czy dadza rade prekonac Polakow do wolnosci, niewiem, dluga chyba przed nami praca.
Dlaczego ciągle mówicie o obaleniu PiS-u a nie mówicie o obaleniu systemu dyktatury wirtualnych partyjek, wodzowskich wiernych kopii partii stalinowskich i hitlerowskich, które postawiły się ponad konstytucją, prawem i demokracją, których to PiS jedynie najdoskonalszą formą, ukoronowaniem, końcowym wynikiem?
Mamy obalać prywatny gang kryminalistów Kaczyńskiego, aby dać władzę prywatnemu gangowi Kukiza, Czarzastego lub Schetyny? Mamy przepędzić z telewizji hordy propagandystów Kurskiego, aby do telewizji znowu wpuścić hordy propagandystów innego Kurskiego? Mamy wywalić sędziów służących jednej partii a nie konstytucji by wstawić tam innych sędziów, którzy będą pilnować interesów innych partii, ale nadal nie będą służyć obywatelom, prawu i konstytucji?
Być przeciwko PiS-owi a nie być przeciwko dyktaturze wodzowskich partii w ogóle działających niemal bez wyjątku jak kryminalne mafie stojące ponad prawem jest kompletnie bezcelowe i niewiarygodne.
Ja na PiS nigdy nie zagłosowałem i nie zagłosuję. Ręka by mi z obrzydzenia zgniła. Ale zapewniam, że nigdy też nie zagłosuję na bandę Lubnauer, Czarzastego lub Schetyny. Ręka by mi ze wstrętu uschła.
W ogóle na żadną listę partyjną i partię nie zagłosuję, jeśli nie staną one do powszechnych, równych i wolnych wyborów, w których wszyscy obywatele nie będą dysponowali równymi wyborczymi i obywatelskimi prawami i w których partie nie mają odwagi, by zweryfikować swoją faktyczną reprezentatywność i legitymizację w wolnej konkurencji z bezpartyjnymi.
Europie już od dawna sporo dajemy, czyli mnóstwo taniej siły roboczej. Obawiam się, że raczej tak pozostanie, lepiej zejdźmy na ziemię. W sprawie chrześcijaństwa Polaków bezpieczniej się nie wypowiadać, bo my mamy je na ustach, a stara Europa głęboko w sercu. Lepiej bez najmniejszej megalomanii dołączmy do Zachodu, uczmy się cierpliwie od niego, to za dwa pokolenia staniemy się naprawdę jego częścią.
POPiS się wyczerpał. Próby reanimacji nic nie dadzą.
Tożsamość i duma są piekielnie ważne, a siła ideowa jeszcze ważniejsza. Bez tego nic na dłuższą metę nie zrobimy. Musimy odwojować polską duszę, jeszcze nie jest za późno. Jeżeli dopuścimy do trwałej dychotomii liberalna Bruksela kontra prawdziwi Polacy, już przegraliśmy.
ObywateleRP okazali się kolejną nieudaną inicjatywą podsycania plemiennej wojny i utrwalania władzy POPiS-u. Coś takiego jak KOD. Nie chodzi o demokrację, konstytucję, czy społeczeństwo obywatelskie, ale o naganianie motłochu do hord na potrzeby POPiS-owego reżimu.
Myślę, że ludzie się na tę kolejną mistyfikację nie nabiorą. Polacy mają dobrze wyczuloną intuicję.
Walcie się sami z tym swoim PiS-em.
Bisnetusie, ja Cię proszę. Zachowaj minimum obiektywizmu, pomimo swoich przekonań, które – wierz mi – mogą podzielać i podzielają głównie osoby pokrewne Obywatelom. Taki sens będą miały prawybory, potem – zmiana ordynacji i głęboka reforma partii politycznych. Wszystko to krok po kroku i wyłącznie – po politycznym zmiażdżeniu PiSu, który myśli dokładnie odwrotnie niż Ty. Skąd u Ciebie ta okropna i narastająca gorycz? Jeszcze nie umarliśmy, żyjemy.
Czegoś tu gruntownie nie rozumiem. PO-PIS jako pomysł organizujący nasze życie polityczne zdycha na naszych oczach i na pewno nie zmartwychwstanie. Za to PiS jest potężniejszy niż kiedykolwiek i likwiduje właśnie arbitra, czyli sądy i PKW. My będziemy walić się ze „swoim” PiSem, a ty co? Pomachasz na pożegnanie?
Słabo, oj słabo. My Polacy jak zawsze albo o chlebie albo o niebie. Trzeba zdobyć się na prawdziwy, nieudawany wysiłek umysłowy. Dedykuję to bisnetusowi.
No, możemy sobie pogadać. Niedobrze, wiemy, że jest słabo. Trzeba pracować ideowo dzień i noc, bo jak widać przekonuje się ludzi o ilorazie od 75 do 175.
Ja się odnosiłem do tego konkretnego wpisu, który jest ujęty w konwencji „wojny polsko-polskiej”, którą ja nazywam inscenizowaną przez POPiS „wojną kibolsko-kibolską” i który fałszywie sugeruje, że łamanie konstytucji, państwo bezprawia i metodyczne ogłupianie społeczeństwa zaczęło się od przejęcia władzy przez PiS. Tak jakby PiS zrzucili na Polskę kosmici w 2015 roku z wagonami wypełnionymi setkami milionów polskich złotych, tysiącami sfaszywiałych kiboli oraz setkami lewych „dziennikarzy”, „sędziów” i „prokuratorów”. No i z fałszywym przesłaniem, że wystarczy „obalić PiS”, by powrócić do demokracji, praworządności i normalnej debaty publicznej.
O co to za gadka, że najpierw prawybory, a potem się zobaczy (z partiami i tym podobnym). Akurat prawybory są bez miliardów i własnych mediów niewykonalne, a w wypadku wyborów samorządowych praktycznie zbyteczne. Ludzie sobie doskonale poradzą na dole bez pomocy z góry i odgórnie narzuconej ideologicznej czapy.
Natomiast sprawy takie jak ustrój partii politycznych, ustrój wyborów demokratycznych, ustrój mediów publicznych można uzgodnić od samego początku bez tytanicznego wysiłku i to zarówno w postaci postulatów jak i konkretnych rzetelnie skonsultowanych i dopracowanych projektów ustaw. I tylko takie „konkrety” mogłyby stanowić jasną deklarację kierunku, woli i rzeczywistych intencji. A nie jakaś idiotyczna antypisowska lista partyjna „od Biedronia do Giertycha”. Z wodzem Schetyną na czele.
Uporządkujmy to. I tak po kolei: wojna polsko-polska jest faktem, który ustawia i betonuje naszą scenę polityczną. To, że dwanaście lat temu wykreował ją świadomie Kaczyński z dużą pomocą Tuska, nie ma w tej chwili najmniejszego znaczenia. Z faktami się nie dyskutuje. W tej zabetonowanej rzeczywistości prawybory mają trzy fundamentalne cele: stworzenie wspólnej listy, która pokona jedną przecież listę pisowską, a nie będzie produktem partyjniackich przetargów; wciągnięcie ludzi i społeczników w proces polityczny; stworzenie nowej jakości, która ograniczy i ucywilizuje partyjniactwo. Wybory samorządowe będą dla idei prawyborów jedynie poligonem przed parlamentarnymi, choć przydałyby się bardzo w kilku miastach (Wrocław, Poznań, Gdańsk) i bezwzględnie w wyborach do sejmików. Pełen symetryzm nie wytrzymuje najmniejszej próby krytyki: Tusk był szkodliwy przez swoje lenistwo i nieustające zaniechania, Kaczyński stanowi śmiertelne zagrożenie. Dla niego kompletnie bez różnicy, czy będzie dorzynał platformersów czy szlachetnych symetrystów. Dorżnie z przyjemnością jednych i drugich.
Wchodzi Pan w polemikę omijając sedno poruszonego problemu, a dotyczyło ono w moim wpisie jasnej deklaracji kierunku, woli i intencji. To jest też kwestia kształtowania zaufania, które w Polsce z uzasadnionych i dobrych powodów jest dobrem absolutnie rarytasowym. Ruchów obywatelskich nie mających aspiracji partyjnych to ja widziałem już dziesiątki z Kukizem, Palikotem a zwłaszcza PO na czele.
Co do „wojny polsko-polskiej” to się Pan podwójnie. Po pierwsze ona nie zaczęła się od POPiS-u tylko od początku III RP a dokładniej od ogłoszenia przez Wałęsę „wojny na górze”. Tylko szyldy i formuły się zmieniają. Jak się formuła „postsolidaruchy – postkomuchy” wyczerpała to ją kontynuowano pod szyldem POPiS-u oraz hasłami „Polska solidarna – liberalna” czy „Ciemnogród – Siły postępowe”.
Poza tym „wojna polsko-polska” nie jest żadnym faktem, lecz fatem medialnym i typową manipulacją socjotechniczną będącą podstawą funkcjonowania pseudodemokratycznego systemu. Wyłącz Pan telewizor i główne portale i wyjdź Pan na miesiąc do normalnych sklepów, na ulice, do urzędów, do szkół, do ludzi. I zrób Pan wideo clipy ze zdarzeń takich jak „Polak strzela zza węgła do Polaków”, „katole robią masowe pogromy na uchodźców i homoseksualistów”, czy „manify lewicowe rozganiają pałami hordy moherowych babć i faszystów”. Wtedy będziemy mogli pogadać o faktach realnych a nie medialnych.
Sądzę, że gdy Pan to zrobi to nie znajdzie Pan śladów „wojny polsko-polskiej”. Natomiast znajdzie Pan większość Polaków, którzy mają te państwo i te medialne wojenki polsko-polskie głęboko gdzieś. Zobaczy Pan naród na wewnętrznej emigracji bez większych związków z państwem. Czasem jak pogada Pan z kimś bliżej to usłyszy Pan wybuchy frustracji poprzez bezmyślne powtarzanie jakiś bzdetów zasłyszanych z nagłówków Gazety Wyborczej, Gazety Polskiej i pasków TVN i TVP.
Myślę nawet, że aktualne nierządy PiS-u i bezradność tzw. „opozycji” wynika właśnie z tego, że ludzie odrzucili politykę ciągłego terroryzowania PiS-em i maltretowania psychicznego zagrożeniami wirtualnymi i zastępczymi. Jedni odpowiedzieli całkowitym bojkotem „wojny polsko-polskiej” i pseudowyborów. Inni ze złości i z przekory wręcz głosują na PiS tym zawzięciej im większa jest skala medialnego terroru. Kaczyński może w telewizji zjadać żywcem małe dzieci, a i tek to nikogo nie wzruszy. To przecież tylko maskarada w telewizji.
Tak więc Pańska diagnoza jest wadliwa, więc wnioski i decyzje będą fałszywe. Natomiast symetryzm stosowany w ocenie nierządów PiS-u i „opozycji” jest jak najbardziej uzasadniony. Różnice są tylko w estetyce i w stylu, ale nie w istocie podejścia do państwa prawa, konstytucji i wymienionych przeze mnie patologicznych ustrojów (działanie ponad prawem wodzowskich partii politycznych, wykluczenie obywateli z procesów demokratycznych i traktowanie mediów publicznych). Tutaj akurat stanowiska i interesy obu plemion są nadzwyczaj solidarne i zgodne.
PS.
Widzę, że po dwóch dniach ukazał się jednak mój pierwszy komentarz. Komentarz drugi i trzeci odnosił się częściowo do faktu „wycięcia” tego komentarza. Jeśli był to tylko przypadek opóźnionej moderacji, to pochopną dezaprobatę i podejrzenia przepraszam.
Tak się to może skończyć! Dlatego trzeba – póki jeszcze możemy – pracować mocno politycznie, na górze i na dole. Mocne głowy są do tego niezbędne, do tego jeszcze pracowite i konsekwentne, co nieczęsto idzie w parze.