Prawa obywatelskie nadają się na podpałkę
Kolejny raz biuro przepustek sejmowych okazało się bastionem nie do sforsowania dla sił demokratycznych. Ofiarą potyczki padł m.in. dowód osobisty jednego z Obywateli RP, Pawła Kasprzaka
Mimo silnej grupy pod wezwaniem demokracji, mimo interwencji przedstawicieli opozycji parlamentarnej w sile dwóch, Obywatele RP z tzw. „zakazem Kuchcińskiego” znów nie zostali wpuszczeni na posiedzenie Zespołu Monitorowania Przestrzegania Praw Człowieka i Obywatela w Polsce. Nawet szef zespołu, poseł Mirosław Suchoń z Nowoczesnej, czy legenda antykomunistycznej opozycji Stanisław Huskowski (Europejscy Demokraci) nie mogli nic poradzić. Sejmowi strażnicy oparli się sile bezsilnych. Marszałek Kuchciński może być dumny z podwładnych, którzy bez mrugnięcia okiem wykonują zadania. Bo nic innego dumą go napawać nie może.
A przypomnijmy, że Zespołu Monitorowania Przestrzegania Praw Człowieka i Obywatela w Polsce został powołany na wniosek i prośbę Obywateli RP, którzy nękani coraz bardziej przez opresyjne działania policji i służb specjalnych zwrócili się do posłów o wsparcie w walce z tym bezprawiem. Przypomnijmy też, że zakazy wejścia do Sejmu rozdaje – niczym pijany bokser ciosy – marszałek Sejmu tym z Obywateli RP, którzy zdecydowali się wejść na teren wokół parlamentu i np. rozciągnąć niewielką flagę biało-czerwoną lub transparent z napisem przypominającym o obowiązku obrony demokracji. Nikt nikomu nic nie blokował, nikt nikogo nie obrażał, nikt nie zakłócał patriotyczno-podniosłego spokoju wokół Sejmu.
Mimo to niektórzy dostali trzyletni zakaz wstępu do parlamentu. Ta kara jest nie tylko absurdalnie nieadekwatna do przewinienia, ale wręcz rodzi pytanie, czy mamy tu do czynienia z jakimkolwiek przewinieniem. Gdzie tu jest choćby minimalna szkodliwość takiego czynu. Ta kara jawi się niczym edukacyjna dyscyplina z 19.wiecznej szkoły, gdy za krytyczne zdanie o poecie można było wylądować w tzw. „kozie”.
Oburzeni, zmartwieni i niedowierzający, że to dzieje się naprawdę, Obywatele RP co i rusz próbują sprawdzać, czy to aby nie zły sen jest li tylko i czy może marszałka nie oświeciło i zakazu nie cofnął. Niestety, nie cofnął, bo surowy to nad wyraz jest pan.
W środę zdesperowany Paweł Kasprzak, po długiej dyskusji ze strażnikiem, gdy wszelkie argumenty, prośby, oczekiwania odbiły się od szklanego okienka kabiny strażniczej, zwrócił się do służbisty tymi słowy:
– Proszę Pana, moje obywatelskie prawa są właśnie tyle warte co ten mój dowód osobisty.
I na oczach zaskoczonych strażników i licznie zgromadzonych w sejmowym biurze przepustek kolegów zaczął palić/topić dowód osobisty.
Ma chłop wprawę, bo w latach 80-tych dokonał podobnego aktu całopalenia na małej zielonej książeczce wojskowej, nie godząc się w ten sposób na zabieranie przez komunistyczne wojsko wolności na dwa lata. Wtedy, jako młody student, należał do wrocławskich sympatyków organizacji WiP (działało w niej wiele znanych dziś na scenie politycznej osób, jak choćby Konstanty Radziwiłł), dziś Paweł lideruje Obywatelom RP.
Finalnie zebrani ustalili, że kolejne spotkanie zespołu do spraw monitorowania przestrzegania praw obywatelskich odbędzie się poza terenem Sejmu, gdyż nie można dopuścić do tego, by Kuchciński blokował pracę tej grupy.
Zgodnie z sejmowym regulaminem, rachunek za wynajęcie sali otrzyma kancelaria parlamentu. I znów za kompletny brak zrozumienia przez PiS czym jest współczesna demokracja zapłacimy wszyscy. Tak, jak dzieje się to w przypadku bezsensowego grodzenia barierkami parlamentu, czy ściągania zastępów policji do ochrony partyjnych obiektów PiS, czy jego politycznych eventów – jak choćby tzw. miesięcznica.
Koszty uczenia PiS idą w miliony, bo uczeń jest mało pojętny i nie rozumie, co to demokracja.
Wojtek pisze:
„… [N]iektórzy dostali trzyletni zakaz wstępu do parlamentu. Ta kara jest nie tylko absurdalnie nieadekwatna do przewinienia, ale wręcz rodzi pytanie, czy mamy tu do czynienia z jakimkolwiek przewinieniem. Gdzie tu jest choćby minimalna szkodliwość takiego czynu. Ta kara jawi się niczym edukacyjna dyscyplina z 19.wiecznej szkoły, gdy za krytyczne zdanie o poecie można było wylądować w tzw. „kozie”. Oburzeni, zmartwieni i niedowierzający, że to dzieje się naprawdę, Obywatele RP co i rusz próbują sprawdzać, czy to aby nie zły sen jest li tylko i czy może marszałka nie oświeciło i zakazu nie cofnął. Niestety, nie cofnął, bo surowy to nad wyraz jest pan.”
To prawda, ale niecała:
1. Kara jest nie tylko nieadekwatna i nie tylko nie mamy do czynienia z przewinieniem. Przede wszystkim karą jest w tym przypadku „pozbawienie praw publicznych” i ograniczenie wolności. Fakt, że karę wymierza nie sąd, narusza wprost konstytucję — od pozbawiania praw i wolności jest w Polsce wyłącznie sąd i tylko na podstawie ustawy może się to dokonać.
2. Nie tylko naszą — „odwiedzających gości” — wolność ta „kara” narusza. Szczerze mówiąc, niespecjalnie się czuję zniewolony. Przede wszystkim naruszona jest wolność parlamentarzystów. Stali tam obok nas — nie po raz pierwszy — i od strażników dowiadywali się, że tych gości zaprosić im nie wolno. Sejmowi strażnicy zamieniają się w ten sposób w sejmowych klawiszy, a posłowie — w więźniów. Szczerze powiedziawszy, jeśli ktoś tu rzeczywiście wygląda na zniewolonego, to właśnie posłowie. To najprzykrzejszy element tego obrazka.
3. Jeśli jesteśmy w tej idiotycznej sytuacji bezsilni, to wyłącznie na własne życzenie. „Zakaz Kuchcińskiego” byłby wyjątkowo łatwy do przełamania, gdybyśmy tylko wiedzieli, jak w takich razach należy postępować. My — nie tylko Obywatele RP (Obywatele akurat wiedzą, co robić), ale właśnie parlamentarzyści i media, organizujące opinię publiczną. Lista objętych zakazem powinna systematycznie rosnąć (to Obywatele RP starają się zapewnić i sporo w tym kierunku zrobili), opinia publiczna powinna być o tym systematycznie informowana (tego zaś media nie robią, bo interesują je protesty od 10 tys. uczestników w górę). W tych samych aktach obywatelskiego nieposłuszeństwa powinni brać udział zawodowi politycy, parlamentarzyści i inni ludzie znani. Przypominam — akcja pole na tym, że uzyskuje się przepustkę, wchodzi na jej podstawie za sejmowe bramki, rozwija jakikolwiek transparent lub choćby narodową flagę i staje z nim/ nią w milczeniu. Rzucają się wtedy strażnicy, należy odmówić schowania flagi / transparentu i opuszczenia terenu Sejmu. Czy zachowujący się w ten sposób np. znany publicysta zostanie usunięty? Czy usuną znanego sędziego? Posła lub senatora? Byłego prezydenta? Jeśli nie — zarządzenie Kuchcińskiego stanie się najpierw martwym prawem, a potem być może zostanie wycofane.
Nie martwi mnie ta sytuacja, zachowanie strażników nie szokuje. Pisał o tym Snyder — pozwalamy władzy wchodzić sobie na głowę, więc ona nabiera rozpędu i zamienia się w tyranię. Na własne życzenie będziemy tyranię mieli. Strażnik zza okienka nie należy ani do najmilszych, ani do najbardziej prawych, ani do najbystrzejszych. Ale też ani nie jest chamem z natury, ani bandytą, ani idiotą. Jest tym, kogo sobie wychowaliśmy i nadal wychowujemy.
podziwiam odwagę tego pana, który spalił swój dowód osobisty, to było mega
Zgadzając się z całą merytoryką stojącą za tym aktem, rozumiejąc stan konieczności dokonania jakiegoś desperackiego gestu, jednak fundamentalnie z takim akurat się nie zgadzam. Być może jako gest jest to czyn spektakularny, ale ja nigdy bym tego nie zrobiła i nie z braku odwagi.
Jestem bardzo przywiązana do swojego obywatelstwa i praw obywatelskich. Dowód osobisty jest w sposób bezpośredni powiązany z Konstytucją RP. Nie jest dowodem poddaństwa władzy czy partii, urzędnikowi temu czy innemu. Wręcz przeciwnie. Rząd, parlament i prezydent nie są emanacją mojego państwa skoro łamią jego najwyższe prawo. Moje i innych prawa obywatelskie i prawa człowieka są ciągle i zawsze będą wartością najwyższą. To nie prawda, że straciły wartość z powodu deptania ich przez tego i owego. To, że dla kogoś nic nie są warte to nie znaczy, że same w sobie upadły. One się podnoszą, otrzepują piórka i furgocą skrzydłami przed nosem prawołamaczy.
O ile książeczka wojskowa była symbolem zniewolenia to dowód osobisty jest symbolem wolności i to akurat szczególnie polskiej wolności. Wypowiadam posłuszeństwo władzom państwa, a nie państwu jako takiemu. W moim sercu dowód osobisty jest symbolem przynależności do państwa, a nie jego władz. Dlatego nigdy bym tego nie zrobiła.
Gdy 7 października cała Polska zostanie okrążona przez łańcuch różańcowy to też nie będzie nasza niewola w zamkniętych przez watykańskich poddanych granicach. To będzie ich uzurpacja. Wtedy należałoby raczej spalić Konkordat.
Dowód osobisty jest także dowodem na formę zniewolenia wolnego człowieka który zgodnie z art. 34 konstytucji ma prawo do bycia APATRYDĄ (jak chłop pańszczyźniany decydował się na opuszczenie swej wsi) ale niestety zgodnie z ta sama Konstytucja art. 137 tej WOLNOŚCI WYBORU jest pozbawiony tak jak naszemu chłopu opuszczenia wsi zabraniał Jego Pan! O jakiej wolności mówimy!