Monika Płatek: Kasprzak vs. Ujazdowski?
Monika Płatek, której postawę i poglądy bardzo cenię, którą ponadto uważam za osobowość i umysłowość ważną i cenną dla Polski oraz którą osobiście uwielbiam, właśnie napisała, że powinienem kandydować do Senatu z tego okręgu wyborczego w Warszawie, w którym Koalicja Obywatelska wystawia Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Powinienem, jej zdaniem, kandydować niezależnie od list partyjnych, wysunięty przez Obywateli RP. Monika uważa – i ten jej pogląd w pełni podzielam – że wystawiając Kazimierza Michała Ujazdowskiego, zwłaszcza w Warszawie, przekroczono granice przyzwoitości na kilka sposobów, między innymi odbierając tutejszym wyborcom wybór i każąc im głosować na któregoś z dwóch pisowców. Moim zdaniem to nie jest zresztą pierwsza tego rodzaju sytuacja i obawiam się bardzo, że nie ostatnia.
Monika Płatek to osoba poważna, a jeszcze bardziej poważny jest jej gniew, który podzielam. Wiem – rozmawialiśmy przez chwilę – że poważna jest również jej zawarta w apelu propozycja. Odpowiadam zatem najpoważniej jak umiem, a jest to niezwykle trudne z wielu względów, o których poniżej.
Przede wszystkim dziękuję. Propozycja jest dla mnie zaszczytem, nie wiem, czy zasłużonym. Nie kryguję się, znam wartość tego, czego dokonały w Polsce ostatnich smutnych lat ruchy obywatelskie, w tym Obywatele RP. Ich osiągnięcia umiem wymienić – szczerze mówiąc, w odróżnieniu od osiągnięć zawodowych polityków opozycji parlamentarnej – i uważam je za doniosłe. Jestem dumny również z własnych dokonań i uważam, że mam prawo śmiało patrzeć w oczy tym, którzy mi przez ostatnie lata pomagali, słuchali, co mam do zaproponowania i z zaufaniem odpowiadali na moje wezwania do wspólnych działań. Niemniej nie jestem pewien, czy niezależny, obywatelski kandydat powinien na pewno pochodzić ze środowiska Obywateli RP i czy to akurat ja powinienem nim być. Wymieniłbym choćby Ciebie, Moniko, nie wspominając o walczących środowiskach kobiecych, które arogancko pomijają wszystkie dzisiaj prezentowane listy opozycji. To nie są grzecznościowe formuły – ja zresztą niezupełnie umiem być grzeczny i raczej na byciu niegrzecznym niż zdolnym do dyplomacji polegała moja rola dotychczas.
Moja odpowiedź na tę zaszczycającą mnie propozycję na dwa sposoby nie do mnie należy. Po pierwsze nie wolno mi – jako uczestnikowi Obywateli RP – samodzielnie podejmować decyzji. Decyzja będzie nasza wspólna, nastąpi błyskawicznie, natomiast nie natychmiast. Po drugie uważaliśmy zawsze i domagamy się tego od wielu miesięcy, arogancko zbywani lub ignorowani przez partyjnych liderów – że każde z trzech obecnych politycznych ugrupowań powinno publicznie pokazać własnych kandydatów i koniecznie nad stołem, a nie pod nim ustalić sposób wyłaniania tego jednego, który zostanie wystawiony w wyborczym plebiscycie przeciw PiS. To nie może być ani dyktat najsilniejszej partii opozycji, ani przedmiot kontraktu zawartego ponad głowami demokratycznych wyborców przez partyjnych bossów. Jedno i drugie obrażałoby demokrację i to na tym polega skandal związany z warszawską kandydaturą Ujazdowskiego, że jest kandydatem narzuconym wyborcom, a nie na tym, że jego ideowy profil rozczarowuje, choć i to jest faktem, w dodatku takim, który odczuwamy jak policzek wymierzony warszawskim wyborcom szczególnie wyraziście. Obywatele RP chętnie przyjmą każdą ofertę kandydowania, ponieważ wiedzą, co z taką ofertą powinien zrobić demokrata. Powinien ją mianowicie przekazać tym, do których zgodnie z duchem demokracji i jej konstytucyjnymi zasadami należy decyzja o polityce państwa: wyborcom.
To, ile miejsc w Senacie przypadnie konserwatystom, a ile „progresywistom”, nie może zależeć od woli partyjnych liderów i targów pomiędzy nimi. W wielu sprawach dotyczących choćby praw kobiet, prawa aborcyjnego, praw wszelkich mniejszości, decyzja musi należeć do wyborców. Oni muszą mieć jasność, kogo wybierają i za jakimi postulatami się opowiadają. To działa w obie strony. Nie tylko w Warszawie nie wolno ignorować woli wyraźnie progresywnej większości demokratycznej, ale i na Podkarpaciu nie wolno pomijać woli tych, których możemy uważać za zwolenników anachronicznego patriarchalizmu, ale którzy mają prawo chcieć konserwatywnej polityki, będąc równocześnie demokratami szanującymi zasady praworządnego państwa. Dotyczy to w równym stopniu wszystkich innych spraw ważnych dla Polski oraz jej obywatelek i obywateli: wieku emerytalnego, polityki klimatycznej i energetycznej, rozstrzygnięć ustrojowych, sądownictwa – każdej ze spraw, o które toczy się polski spór, nierzadko wręcz wojna. Tę wojnę musimy wreszcie zakończyć, a da się to zrobić wyłącznie decyzją obywateli. Nie dealem liderów.
Te oczywiste, zdawałoby się, zasady są w arogancki sposób ignorowane przez liderów opozycyjnych partii. Po raz kolejny proponuje się nam „kompromisy” zawierane na wzór niegdysiejszego „kompromisu aborcyjnego”. Nie uczestniczyliśmy w nim, nie zapytano nas o zdanie, nie toczyliśmy sporu próbując osiągnąć konsensus, nikt z nas nie szedł na ustępstwa dla zawarcia porozumienia, nie głosowaliśmy – zamiast tego ponad naszymi głowami, w gronie kilku facetów zamkniętych za drzwiami czyjegoś gabinetu i poubieranych w biskupie sutanny zawarto w tej sprawie kontrakt. Dziś Ujazdowski ma być kompromisem pomiędzy postępową Warszawą, a konserwatywną zagraniczną polonią, której głosy liczy się w tym samym okręgu wyborczym.
By tę pragmatykę politycznych kuluarów przerwać, Obywatele RP mogą podjąć decyzję o wystawieniu własnych kandydatów, wymuszając w ten sposób dialog na warunkach otwartości i udziału obywateli. Nie zdecydujemy się jednak na wojnę wśród demokratów. Zwłaszcza w jednomandatowych wyborach do Senatu uważamy za niedopuszczalne, by opozycja wystawiła więcej niż jednego kandydata w okręgu. Sami też tego nie zrobimy. Możemy zarejestrować własnego kandydata w Warszawie. Zgodzę się nim być, jeśli to właśnie postanowią Obywatele RP. Zażądamy jednakże prawyborów, paneli obywatelskich lub publicznych wysłuchań podsumowanych badaniem opinii po to, by umożliwić wyłonienie – w konkurencji osób i ich programów – kandydata wspólnego. Wciąż jest jeszcze na to czas. Będzie czas również po zarejestrowaniu kandydatów. Każdy z nich może się bowiem wycofać, ustępując miejsca i udzielając poparcia temu, który zostanie wyłoniony. Każdy nasz ewentualny kandydat tego właśnie zażąda. W Warszawie wystawilibyśmy go zatem nie po to, by w wyborach konkurować z Kazimierzem Michałem Ujazdowskim, ale by z nim konkurować przed wyborami i by wymusić odejście od praktyki gabinetowych targów.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Nad stołem, nie pod. Nasze postulaty wobec partii demokratycznych
Taką decyzję podjęlibyśmy natychmiast bez większych wahań w obliczu skandalu z kandydaturą Ujazdowskiego i wciąż bezczelnie ignorowanych postulatów decydowania o koalicjach, listach i kandydatach przynajmniej na oczach wyborców, jeśli nie z ich udziałem. Trudnością są dla nas jednak kolejne, bardzo poważne sprawy.
Jesteśmy ruchem obywatelskim, a nie partią. Naszą rolą jest strzec podstawowych demokratycznych wartości i minimalnych standardów demokratycznej praktyki. Nigdy nie mieliśmy złudzeń i zawsze wiedzieliśmy, że o demokrację należy walczyć również po naszej stronie, mając naprzeciw siebie cały zespół zjawisk związanych z głęboką chorobą demokracji. Ruchom obywatelskim nie wolno przy tym nigdy pomylić ról – albo jesteśmy sędziami, albo zawodnikami w grze. Kandydowanie oznacza zaś to drugie.
Akurat jednak Senat mógłby być dość naturalnym miejscem, w którym misja ruchów obywatelskich mogłaby się realizować. Gdyby parlament – ten wyłoniony w tych wyborach, zwłaszcza gdyby udało się w nich odzyskać państwo zagarnięte przez PiS – zajął się rozstrzyganiem konstytucyjnych problemów ustrojowych (a jest ich w Polsce do rozwiązania niemało) i rozsadzających demokrację, nabrzmiałych problemów społecznych; gdyby jego celem była głęboka reforma ustrojowa oraz być może konstytucyjna; gdyby miejscem debaty i sporu między reprezentowanymi przez polityczne partie obywatelami był Sejm – to Senat mógłby pełnić niezwykle ważną funkcję mediatora i strażnika uczciwości oraz praworządności debaty. Mógłby gwarantować udział obywateli, dbałby o to, by nikt nie został wykluczony z debaty o kształcie wspólnego państwa. W takiej izbie i w takiej polityce widzielibyśmy miejsce dla siebie. Nie widzimy go w realizacji ogłaszanych dzisiaj partyjnych programów.
Nie wiemy niczego o tym, jaką faktycznie rolę zamierzają pełnić w Senacie ci, którzy doń kandydują w imieniu swych partii. Czy zamierzają wspierać realizację szóstki Schetyny, dbać o wypełnienie obietnicy dobrowolnych ubezpieczeń złożonej przez Koalicję Polską, czy może wspierać jeszcze inne pomysły, z którymi wychodzi dzisiaj lewica. Zupełnie natomiast nie wiemy, co zamierzają robić w parlamencie politycy opozycji, jeśli ona opozycją pozostanie. Nasz własny program opisuje konieczność i kierunki głębokiej, również konstytucyjnej reformy kraju, którego ustrój jest przedmiotem świadomie zawartej umowy społecznej kończącej polską wojnę. Kluczowe dla naszej decyzji o odpowiedzi Monice Płatek będzie to, czy wystawienie senackiego kandydata może w tym pomóc, czy zaszkodzić.
PRZECZYTAJ TAKŻE: II Kongres Obywateli RP. Co postanowiliśmy
Problemem Polski dziś jest nie to, kto sprawniej poradzi sobie w Polsce ze służbą zdrowia, czy kto skuteczniej usprawni system emerytalny. Nawet nie to, jak naprawić zdemolowaną przez PiS oświatę i sądy, których niezawisłość tak bardzo nas przecież obchodzi. Problemem podstawowym nie jest też to, że póki rządzi PiS, destrukcja państwa i podstawowych wartości europejskiej, demokratycznej cywilizacji będzie postępować, a mafia politycznych gangsterów umocni swą władzę. Problemem najpoważniejszym, najpilniejszym – tym, który spowodował sukces PiS i wszystkie późniejsze nieszczęścia – jest kryzys demokracji tak poważny i tak rzeczywisty, że rozczarowani demokracją obywatele odrzucili jej podstawowe zasady w wyborach z 2015 roku i odrzucają je nadal. To temu trzeba stawić czoła. Nie wolno na plan dalszy odsuwać „kwestii światopoglądowych”, jak prawo do aborcji, czy obecność kościelnych hierarchów w polityce, nie wolno pomijać innych nabrzmiałych problemów społecznych, bo ich nierozwiązanie zagraża stabilności państwa, a każdy z nich na równi z instytucjami demokracji i np. zasadą niezawisłości sądów wyznacza polski ustrój. To temu trzeba stawić czoła i określić na nowo podstawy ustroju państwa akceptowanego jako własne przez wszystkie Polki i Polaków.
Obawiam się zatem, że przeciwstawiając się narzuconej Warszawie kandydaturze Ujazdowskiego, zignorowaniu kandydatury Agaty Diduszko-Zyglewskiej, Marty Lempart, pominięciu na listach walczących o demokrację kobiet, które w odróżnieniu od przystrojonych w krawaty facetów wiedzą, że polska wolność i polska demokracja nie są ważniejsze od ich podstawowych praw, tylko się z nich składają – że próbując postawić się tym wszystkim skrajnym nieprzyzwoitościom polityki opozycji, trzeba przede wszystkim o celach polityki pomyśleć inaczej niż tylko przez pryzmat słupków poparcia i wynikających z nich trójkach, piątkach, czy szóstkach w programowych pakietach.
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Buduj z nami patriotyzm obywatelski” tresc=” Tylko Twoja pomoc pozwoli nam dalej działać! „]
Mam nadzieję Pawle, że zrealizujesz swoje jak zarówno i Obywateli RP cele kandydując do Senatu, czego Ci serdecznie życzę. Odwagi i powodzenia!
Może pani Płatek ma rację, może warto spróbować. Obywatelski przedstawicie w Sejmie by się przydał, byłoby to dobre dla obywatelskich ruchów, taki przedstawiciel!
I ja popieram dwie powyzsze opinie, ze Pan Pawel Kasprzak powinien kandydowac. Decyzje liderow partii uwazam za bardzo, bardzo niepokojace.
Pan Schetyna choruje na przerost ego – zdecydowanie więcej sympatyków miałaby dziś Platforma, gdyby zmieniła wodza. Bardzo mi on zresztą przypomina pana Ujazdowskiego – OBAJ NIE NADAJĄ SIĘ DO SWOICH FUNKCJI!! Platformo, przemyśl to, bo zafundujesz naszemu nieszczęsnemu krajowi kolejną kadencję PISLAMU. O to panu chodzi, panie Schetyna? Chce się pan zapisać w historii jako awanturnik Kmicic, czy jako patriota Babinicz?
Jestem daleko od po hop ego oceniania ludzi I wypominania im, ze wczesniej byli
inni (I tacy musza juz po zostac na zawsze?).
Jednakze posuniecia Grzegorza Schetyny
dotyczace obsadzania „nowicjuszy” partyjnych na PIERWSZych miejscach list uwazam za niebezpieczne I niesprawiedliwe deprecjonowanie najbardziej Aktywnych czlonkow partii,
ktorzy od dawna z przekonaniem, determinacja I konsekwencja walcza o Wartosci dla TEJ partii istotne. Decyzje
Grzegorza Schetyny stwarzaja niebezpieczenstwo Powstania PIS-Bis I ut-
rate wiarygodnosci PO, w Tym – przede wszystkim – samego Grzegorza Schetyny!
Wlasciwie od samego poczatku, od jego
Za istnienia w polityce, bylam wobec niego sceptyczna I nie moglam zrozumiec tak silnego poparcia ze strony tzw. bazy.
Z perspektywy czasu interpretuje to jako
efekt manipulacji zewnetrznej owa Baza.
W czasie tworzenia przez Sch. wielkiej
opozycyjnej koalicji wycofalam swoje kry-
tyczne uwagi – dla dobra sprawy.
W obecnej sytuacji, gdy niszczenie Lub usuwani Sa autentyczni, utalentowani
I zasluzeni aktywisci (wlasciwie KONKURENCJA dla Schetyny I zagrozenie
dla obecnie rzadzacych!), wlaczam sygnal
ostrzegawczy I namawiamy do zdecydowanie kontry.
Wiemy przeciez, ze silna opozycja to wielki
wrog rezimow – mialam okazje za obserwowac to np. w Austrii I Niemczech.
To nasuwa podejrzenie, ze G. Schetyna
ulega naciskowi wrogow demokracji I po-
wrotu do normalnosci.
Wystarczyloby przeciez umiescic na pier-
Waszych miejscach tych, ktorzy z ani sa
dzieki swej dzialalnosci z wyraznego pro
filu I konkretnych Dzialan – TU I TERAZ!,
a Panow „renegatow” z Pis-u poddac probie na nizszych miejscach. Inaczej jest to prowokacja I strzal we wlasne kolano
partii PO.
DLATEGO Z CALA SILA POPIERAM POSTAWE I KANDYDATURE PAWLA KAS-
PRZYKA.
Ja dawno o tym mówiłem 🙂
I ja popieram dwie powyzsze opinie, ze Pan Pawel Kasprzak powinien kandydowac. Decyzje liderow partii uwazam za bardzo, bardzo niepokojace.
KMU to jak splunięcie w twarz obywatelom przez PO. Ci którzy mogą, będą brać zaświadczenia i pójdą zagłosować w innych okręgach. Ci którzy nie mogą, będą oddawać glos nieważny, chyba że, pojawi się Paweł Kasprzak.
Tak kończą wszystkie „ruchy obywatelskie” w Polsce. Parę etacików w fasadowym senacie lub sejmie z całkiem niefasadową kolaboracyjną pensyjką. I po zawodach. Cel osiągnięty. Gra pozorów as usual.
1000 razy przerabiane, że aż nudne.
Musimy wygrać z pis. Jaki mamy plan?
WINCYJ KANDYDATÓW, WINCYJ
Jako to on „obywatelski” ? To, że nazwał swoją grupkę „obywatele rp” to nie znaczy, ze reprezentuje obywateli. Tak samo jak „prawo i sprawiedliwość” nie oznacza prawa i sprawiedliwości…
Może własnie takie kandydowanie pokaże, jak to powinno wyglądać. Bo w tekście wyraźnie jest napisane, że Kasprzak chce prawyborów. Może w ten sposób Obywatele RP wytyczają standardy. Może trzeba mieć więcej wiary w człowieka i tak o tym myśleć?
Kandydatury muszą być zgłoszone do 3 września. Z całą biurokracją i 3 tysiącami podpisów. To mniej więcej 2 tygodnie. Jakby zaczęto przed co najmniej rokiem, to może miałoby to sens. Teraz to już tylko kpina z czytelników i „wyborców”.
Jak się zbierze paru kolesi i urządzi sobie w dwa dni „prawybory”, to nie będzie to żaden standard. Będzie taka sama hucpa jak te całe „wybory”. Więc po co bawić się taką niepoważną grę pozorów? Jak już to dzisiaj należałoby zacząć przygotowania do wyborów w 2023 roku, które może wypadną dużo wcześniej.
Ten komentarz…myślę, że raczej świadczy o samym komentatorze,niż jest głosem na temat. Jest też jeszcze jednym głosem ZAWIEDZIONYCH,nieufnych ludzi. Każdy formalnie obywatel Polski nie jest w pełni prawdziwym, świadomym czy aktywnym o b y w a t e l e m.
Panu Pawłowi Kasprzakowi nie można odmówić miana ŻYWEGO OBYWATELA RP.
Czy reprezentuje obywateli? TAK. Formalnie : Wystarczy zebrać odpowiednią liczbę podpisów na liście kandydatów do Senatu. Jestem całym rozumem i sercem ZA.
No to co? Do roboty! Zbierzcie te podpisy, rejestrujcie i gadajcie o prawyborach ze Schetyną czy tam kimś (no bo chyba KMU to nie kandydat Lewicy?). Ja niestety nie pomogę, mieszkam za daleko. A jeszcze, czy ktoś kalkulował w oparciu o sondaże preferencji Warszawa vs zagranica?