15% i co dalej? Prezydent i najbliższe pół roku

PiS nie jest w stanie odrzucić prezydenckiego weta. Prezydent może rozwiązać parlament w przypadkach takich jak Sala Kolumnowa. Uważa się, że nie może skorzystać z inicjatywy ustawodawczej, skoro w Sejmie większość ma PiS. To nieprawda. Prezydent może za zgodą Senatu ogłaszać referenda. Sejm mu w tym nie przeszkodzi. Prezydent może w ten sposób dokonać fundamentalnych reform polskiej demokracji. Musiałby być kimś, kto nie boi się obywateli i za kim stoi obywatelskie społeczeństwo. Tak da się zatrzymać ofensywę populizmu, zbudować trwałą demokrację, rozwiązać najbardziej palące polskie problemy i zakończyć polską wojnę. Tu i teraz. To jest stawką w tej grze.

85 730 wyborcom, którzy oddali na mnie swój głos, należy się nie tylko moja wielka osobista wdzięczność, ale również wyrazy bardzo szczególnego uznania. Która inicjatywa polityczna debiutowała ostatnio z takim wynikiem? Te głosy padły w atmosferze bardzo silnej presji. Nie głosuj na Kasprzaka – mówiono – bo to rozbije głosy i w efekcie wygra PiS. Oczywiście niepusta była ta teza i ciężar odpowiedzialności towarzyszący temu wyborczemu przedsięwzięciu był ogromny. Prawdopodobnie więc duża większość z tych 85 730 ludzi to bardzo świadoma i silnie zdeterminowana grupa zdecydowana postawić klasie politycznej twarde, choć przecież minimalne wymagania co do przyzwoitości osób, demokratycznych procedur oraz decyzji. To do tych odważnie głosujących ludzi chcę się dzisiaj zwrócić przede wszystkim. Nie tylko o podziękowania mi chodzi, bo piszę do Państwa z kolejną prośbą. To na śmiałych ludzi trzeba stawiać w sytuacji zagrożenia i wtedy, kiedy się szuka nadziei.

Prezydent oporu

Wybory parlamentarne to już historia. Media opozycyjnego mainstreamu konstatują: „Senat jest nasz pomimo wysiłków Kasprzaka”. Cóż, szkoda czasu na dyskusje z tym poglądem. Przede wszystkim jednak niezbyt wierzę w wartość Senatu w nowym składzie. Po pierwsze dlatego, że senacki sprzeciw Sejm odrzuca zwykłą (choć bezwzględną) większością głosów i pisowska demolka prawna nie napotka z tej strony oporu, choć Senat nabiera znaczenia szczególnego np. przy wyborze nowego Rzecznika Praw Obywatelskich. Po drugie jednak i znacznie ważniejsze historia politycznych transferów i zachowań opozycji w głosowaniach każe przede wszystkim wątpić w trwałość i rzeczywiste znaczenie senackiej większości. Tu wszystko zależy od perspektyw wyznaczających morale w szeregach polityków opozycji – a wpływ na nie będą z pewnością miały wybory prezydenckie.

Trzeba je wygrać. I to nie byle jaką większością. Trzeba zrobić wszystko, by do wyborów prezydenckich stanął szeroki obywatelski front, mobilizujący całe możliwe społeczne zaangażowanie i nadzieje na powstrzymanie brunatnej fali populizmu oraz na demokratyczną odnowę państwa.

Wynikające wprost z konstytucji uprawnienia dają prezydentowi kilka przewag w konflikcie z sejmową większością. PiS nie będzie w stanie odrzucić prezydenckich wet. Da się przyjąć ślubowania wybranych sędziów, prezydencki udział w sędziowskich nominacjach daje również niemałe możliwości. Wreszcie, co jest najważniejsze, w skrajnych przypadkach, których w pisowskiej praktyce nie brakuje – takich jak skandal w Sali Kolumnowej – prezydent może po prostu rozwiązać nielegalnie i wbrew konstytucji procedujący parlament. By rzeczywiście mógł to zrobić, potrzebny mu jest silny mandat społecznego poparcia, a nie przewaga kilku procent.

Prezydent odnowy i reformy

Prezydenckiej inicjatywy ustawodawczej nie da się zrealizować w Sejmie zdominowanym przez PiS. Jednakże ta inicjatywa jest możliwa w oparciu o większość senacką i referenda powszechne – również te z mocą stanowiącą. W obecnej sytuacji to właściwie szczęśliwy zbieg tych skądinąd fatalnych okoliczności. Prezydent z prawdziwego zdarzenia mógłby dokonać podstawowych, niezbędnych w Polsce i wymagających społecznego poparcia reform ustrojowych i społecznych. Ale mógłby to zrobić nie w politycznym gabinecie, a z udziałem obywateli. To właśnie taki projekt reformy – głębokiej reformy państwa i polskiej demokracji – powinien się stać osią wyborów prezydenckich. To wtedy one będą miały sens czytelny dla głosujących Polaków i moc wyzwalania społecznej aktywności.

Kilka najpilniejszych zadań związanych z reformą da się przeprowadzić w oparciu o panele obywatelskie – możliwe do zorganizowania przez prezydenta, bo choć one nie są przewidziane prawem, to również nic ich nie zakazuje, a prezydent miałby tu wszystkie możliwości swobodnego działania. Panel obywatelski to zespół ludzi reprezentatywnych dla polskiego społeczeństwa wybranych losowo tak, jak się dobiera próby do badań społecznych. W odróżnieniu od wybieranych polityków, konkurujących o społeczne poparcie i starających się o własne kariery, członków panelu zatrudnia się do wykonania określonego zadania – np. opracowania z pomocą ekspertów projektów ustaw we wskazanych dziedzinach. Dysponując wiedzą ekspertów, panele obywatelskie są zdolne do podejmowania decyzji optymalnych, niekoniecznie zaś łatwych i popularnych. W odróżnieniu od ludzi uczestniczących w badaniach i sondażach, członkowie panelu są zatrudniani do pracy – wymaga się od nich nabycia gruntownej wiedzy. Ich decyzje są zatem racjonalne, co potwierdza szereg doświadczeń i badań. Ich decyzje są również wiarygodne w oczach współobywateli – dlatego, że podjęli je ludzie „tacy, jak my”, którzy zamiast nas samych zadali sobie niemożliwy dla nas trud szczegółowej analizy problemu.

Przełożony na projekty ustaw efekt pracy paneli obywatelskich prezydent może za zgodą Senatu skierować do referendum powszechnego. Pisowska większość w Sejmie nie może się temu przeciwstawić. Zgoda Senatu wystarcza. Referendum z udziałem ponad połowy uprawnionych ma zaś moc stanowiącą i musi się stać obowiązującym w Polsce prawem. Da się w ten sposób zreformować polskie państwo, zbudować demokrację, której wartości są powszechnie obecne w społecznej świadomości. Da się zakończyć polską wojnę po prostu rozwiązując polskie zapalne problemy.

Prezydencki program może i powinien zawierać zaplanowane na określony okres np. dwóch lat panele obywatelskie, referenda i decyzje w sprawach:

  • Katastrofy klimatycznej i projektu jej powstrzymania w granicach możliwości kraju;
  • Praw człowieka i obywatela w Polsce, w tym prawa o aborcji, zasad wykluczających przemoc fizyczną, ekonomiczną, prawną i kulturową wobec kobiet i wszelkich mniejszości;
  • Ustroju partii politycznych wymuszających ich demokratyzację i kontrolę obywatelską wraz z zasadami ordynacji wyborczej;
  • Stosunków państwa i kościoła;
  • Wielkości, charakteru i zakresu programów pomocy społecznej oraz bezpieczeństwa socjalnego rozumianego jako jedno z praw człowieka;
  • Rzeczywistego trójpodziału władzy obejmującego nie tylko niezawisłość sądów, ale również kontrolę władzy wykonawczej przez ustawodawczą oraz innych konstytucyjnych norm ustrojowych;
  • Szkolnictwa i ochrony zdrowia.

Po raz pierwszy w nowożytnych dziejach Polacy będą mogli w sporze i debacie zdecydować o kształcie swojego państwa i własnej w nim roli. Ustrój państwa i jego prawo będą się mogły stać, czym być powinny – paktem społecznym, w którym obywatele wyznaczają granice władzy i zawierają między sobą umowę, w myśl której silniejsi wspomagają słabszych, a wszyscy szanują wzajem swoje wolności i niekwestionowane prawa, powierzając ich strzeżenie niezawisłym sądom. Mamy unikalną szansę zrobić to właśnie teraz. Zróbmy to więc.

Komu powierzyć misję?

Nie chodzi o wskazanie najwłaściwszej osoby: czy miałby nią być Adam Bodnar, Małgorzata Kidawa-Błońska, Donald Tusk, Władysław Kosiniak-Kamysz, Robert Biedroń, czy może ktoś jeszcze. Nie może to być „prezydent lewicy”, czy politycznego centrum. Nie może to nawet być „prezydent demokratów”. To musi być prezydent odnowy wspólnego państwa Polaków.

Program tej prezydentury musi się zrodzić w prawdziwej społecznej debacie, a nie w zamkniętych gabinetach partyjnych liderów opozycji, która właśnie przegrała piąte z rzędu wybory. Kandydat musi być wskazany przez wyborców. Dwie tury oficjalnych wyborów tu nie wystarczą. Pisowski marionetkowy nominat jest dzisiaj w stanie wygrać w pierwszej turze. A przede wszystkim chodzić tu musi nie o wygraną – samą w sobie wątpliwą po pięciu wyborczych porażkach – w każdym razie nie o wygraną rzędu ułamka procenta głosujących. W grę wchodzi wyłącznie silny ruch społeczny i wygrana rzędu 10 – 20%. Da się to zrobić z jasnym programem reformy o ustalonym w debacie zakresie.

Program i kandydata na prezydenta odnowy państwa muszą wyłonić powszechne, otwarte na wyborców prawybory pomiędzy partiami politycznymi i innymi środowiskami wystawiającymi własnych kandydatów. Tylko taki ruch będzie zdolny powstrzymać populistyczny żywioł, pozbyć się bandytów u władzy, odnowić polską demokrację i zakończyć polską wojnę. Trzeba się będzie urobić po łokcie na ulicach polskich miast, miasteczek i na wiejskich drogach. Inaczej nie da się wygrać Polski.

Zacznijmy debatę dziś, sformułujmy żądania jutro

Polska i jej przyszłość to zbyt poważna sprawa, by ją pozostawić partyjnym liderom i ich gabinetowym, interesownym układankom. Tu głos musi należeć do zorganizowanego, obywatelskiego społeczeństwa. Policzmy się raz jeszcze. Te 85 730 osób oddało głos przecież nie na mnie, ale na ideę obywatelskiego sprawstwa. To potężna idea. Policzmy się w całej Polsce i wśród Polaków za granicą. Ustalmy program niezbędnej w Polsce reformy, która nie tylko odwróci pisowską demolkę, ale zbuduje trwałe podstawy demokracji odpornej na populistyczne wstrząsy. Wymuśmy uznanie obywatelskiej woli. Jeśli będzie trzeba, wskażmy własnego kandydata w demokratycznym procesie.

Zapraszam wszystkich demokratów. Chodzi nie o ruch Obywateli RP, ale o wszystkie te środowiska, które z nami sympatyzowały i wspierały nas w sprzeciwie wobec partyjnego dyktatu. Polskę da się wygrać dla Polaków. Nie za cztery lata. Teraz. Zróbmy to wreszcie.

W najbliższych dniach stworzymy platformę debaty i prawyborów. Pokażmy siłę stojących za ideą ludzi. Wygramy. My nigdy nie przegrywamy. Jeśli opór partyjnych interesów po raz kolejny przeważy nad dobrem Polski i doprowadzi do kolejnej wyborczej przegranej, plan B jest oczywisty. To z naszym programem odnowy państwa i demokracji pójdziemy do każdych następnych wyborów, robiąc wszystko, by odbyły się wcześniej niż w konstytucyjnym terminie, skoro konstytucję i tak nam wielokrotnie połamią. Tej walki przegrać się nie da. Nasze racje są w niej jasne i jednoznaczne.

Warszawa, 17 października
Paweł Kasprzak

[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Buduj z nami patriotyzm obywatelski” tresc=” Twoja pomoc pozwoli nam dalej działać! „]

7 komentarzy do “15% i co dalej? Prezydent i najbliższe pół roku

  • 17 października, 2019 o 17:08
    Bezpośredni odnośnik

    Wydaje mi się, ze ze względu na duże „upartyjnienie” elektoratu (przywiązanie do polityków), będą duże trudności w rozpowszechnianiu debat obywatelskich. Dlatego niezbędne jest, w moim przekonaniu pozyskanie znanych postaci życia publicznego do czynnego udziału w debatach. Zapewne, jak dotychczas, wsparcie będzie np. od Pani Holland, Pana Żakowskiego, ale to ciągle mało. Myślę, ze więcej autorytetów będzie chciało przyłączyć się, nie umniejszając oczywiście roli tych, co już są. I tu widzę zadanie dla Obywateli.RP – pozyskać tych ludzi. Należy Wam się wielki szacunek za działalność uliczną, ale teraz rola Wasza chyba powinna być inna. Początek z kandydaturą do Senatu był super! Pozdrawiam.

    Odpowiedz
  • 19 października, 2019 o 19:42
    Bezpośredni odnośnik

    Panie Kasprzak, to są mrzonki co Pan wypisuje. Duda ma prawie 50% popularności i jest traktowany przez obóz PiS jak półbóg. Nie ma co liczyć na wygrana z 10-20% przewaga, daj Bóg 1% i już będzie super. To co Pan proponuje to bujdy na resorach na które potrzeba czasu i zaangażowaniu tysięcy ludzi. Jak Pan widzi dostał Pan poparcie spore ale to Warszawa nie Polska. niestety nie wycofał Pan się mimo oczywistych sondaży kto ma większe szanse narażając nas na wygrana PiS. Proszę popatrzeć ile osób przychodzi na wasze eventy i mierzyć siły i zadania na możliwości…traktuje Pan się jak wyrocznie a przegrał Pan z Ujazdowskim który niby miał być obraza dla warszawiaków.

    Odpowiedz
    • 20 października, 2019 o 08:13
      Bezpośredni odnośnik

      Nie zauważył Pan być może, ale my nie organizujemy „eventów”. Cokolwiek robimy, robimy po to, żeby osiągnąć wyraźnie postawiony cel. Frekwencja nie ma w takich razach znaczenia, a cele często osiągamy. W wyborach chodzi o frekwencję oczywiście, bo ten, kto ma większą — wygrywa. Naszym i moim celem w tych wyborach, było dać ludziom wybór. Skorzystało z tego 15% uprawnionych. Pracuję nad tym, żeby ich było więcej — bo wtedy wygramy i to tak, żeby wybrany w ten sposób prezydent czuł i miał mandat do rzeczywistej reformy.Owszem, trzeba zaangażowania tysięcy ludzi. Bez tego przewagę 1% może rzeczywiście zapewnić wyłącznie Bóg. Problem w tym, że Jego królestwo nie jest z tego świata 😉

      Odpowiedz
  • 20 października, 2019 o 22:43
    Bezpośredni odnośnik

    1.Obniżenie progu referendalnego nie powinno spotkać się z oporem nawet obecnie wybranego sejmu – czy nie powinno się tego zawrzeć w programie? 2.Najtrudniejsze: realny trójpodział władzy (zakaz łączenia mandatu posła i senatora z teką ministra/sekretarza stanu). Kiedyś wyjaśniano, że nie jest możliwe godne wynagradzanie ministrów, więc należy im się również pensja poselska z dodatkami. 3. Nie wiem, w jaki sposób mamy szukać chętnych do podjęcia wyzwania kandydatów – kandydatek do pełnienia urzędu Prezydenta RP. Bez „giełdy nazwisk trudno przekonywać ludzi. Musi to być człowiek wyjątkowo odporny na hejt, powszechnie rozpoznawalny, nie kojarzony z jedną opcją polityczną, uczciwy i odważnie broniący swoich poglądów. Tu żartobliwie: nie przesadnie bogaty, bo to rodzi podejrzenia.

    Odpowiedz
  • 23 października, 2019 o 07:25
    Bezpośredni odnośnik

    Opozycja powinna od początku wysunąć wspólnego kandydata bezpartyjnego demokratę o uznanym autorytecie np. Frasyniuka. Jeżeli każda partia czy ruch wystąpi oddzielnie narażamy się na przegraną w pierwszej turze wyborów.

    Odpowiedz
  • 27 października, 2019 o 16:02
    Bezpośredni odnośnik

    Sądzę , że realia majowych wyborów prezydenckich już się powoli kształtują. Partie w obecnym kształcie i sposobie działania nigdy się nie zgodzą na nie wystawienie w pierwszej turze swojego kandydata. Lewica zapewne wystawi Biedronia, PSL-KP Kosiniaka- Kamysza a KO wyłoni swojego kandydata. Dlatego mało realne aby poparły one w pierwszej turze” kandydata obywatelskiego”. Ale jeśli uda się w debatach obywatelskich wyłonić takiego kandydata to pewnie będzie on po stronie opozycji konkurował z kandydatami partyjnymi. Czekamy na rozpoczęcie debat i będziemy je wspierać

    Odpowiedz

Skomentuj Roman Pawłowski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *