Trzy zarzuty w trzy minuty
W Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia 30 stycznia 2020 r. odbyła się rozprawa Tomka Sikory. Tomek został przez policję obwiniony o to, że podczas protestów w obronie niezależności sądów w dniu 18 lipca 2018 r. popełnił trzy wykroczenia:
- „w miejscu publicznym wyrzucił niedopałek papierosa na chodnik, czym je zanieczyścił”, tj. o czyn z art. 145 kw,
- „w miejscu publicznym używał słów nieprzyzwoitych”, tj. o czyn z art. 141 kw,
- „w trakcie interwencji wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi nie udzielił wykonującemu czynność legitymowania funkcjonariuszowi Policji informacji co do miejsca zatrudnienia”, tj. o czyn z art. 65 § 2 kw.
Rozprawę prowadziła SSR Magdalena Zając-Prawica.
Składając wyjaśnienia, Tomek powiedział między innymi, że jest nałogowym palaczem i w związku z tym bardzo często zdarza mu się palić papierosy na ulicy. Niedopałki papierosów stara się wyrzucać do koszy na śmieci, a jeśli ich nie ma, to korzysta z przytroczonej do swojego plecaka specjalnej mikropopieliczki. Stojąc owego dnia pod Sejmem wypalił kilka papierosów, a niedopałki wyrzucał do kosza znajdującego się przy sejmowym płocie niedaleko biura przepustek. Tego dnia przed sejmowym płotem od rana stali policjanci. Kiedy Tomek wypalił kolejnego papierosa i poszedł wyrzucić niedopałek do kosza, policjanci stojący w pobliżu kosza zwarli szereg tak, żeby nie dopuścić do niego Tomka, a kiedy poprosił o umożliwienie mu wrzucenia niedopałka do kosza, o który opierali się plecami — odmówili.
Na pytanie, co ma zrobić z niedopałkiem jeden z funkcjonariuszy poradził mu zgasić go sobie na czole albo wrzucić do kieszeni, no co pozostali mundurowi zarechotali radośnie. Tomek próbował jeszcze przekonać policjantów, by się rozsunęli i umożliwili mu wyrzucenie niedopałka do kosza, o który był tuż za ich plecami, ale jak twierdzi – spotkał się z drwinami, więc w końcu upuścił niedopałek na ziemię, odwrócił się i odszedł. Po kilku krokach usłyszał, jak któryś z policjantów woła, żeby go zatrzymać i po chwili podbiegła do Tomka policjantka, a wraz z nią kilkunastu funkcjonariuszy, którzy go otoczyli.
Policjantka zarzuciła Tomkowi zanieczyszczanie chodnika i wypisała mu mandat w wysokości 500 złotych. W międzyczasie do otoczonego gęstym kordonem Tomka podeszli zaniepokojeni znajomi. Tomek próbował wyjaśnić znajomym z jakiego powodu otacza go policja, a będąc przy tym nieco zdenerwowanym użył zwrotów uznanych powszechnie za nieprzyzwoite. Słysząc to policjantka wypisała Tomkowi następny mandat — za „używanie w miejscu publicznym słów nieprzyzwoitych”.
Legitymująca Tomka funkcjonariuszka zapytała go o miejsce pracy, a kiedy odmówił jego podania, pouczyła Tomka, że udzielanie policji informacji o miejscu zatrudnienia jest obowiązkiem każdego obywatela, co reguluje art. 65 § 2 kw.
Policjantka została na rozprawę wezwana w charakterze świadka. Opisała, jak zdarzenie wyglądało z jej punktu widzenia, między innymi potwierdziła fakt, że spotkawszy się z odmową udzielenia informacji o miejscu pracy, pouczyła jedynie Tomka, że powinien tej informacji udzielić, czyli zastosowała tzw. środek wychowawczy.
Mecenas Jakub Baszuk — obrońca Tomka Sikory zapytał świadka, dlaczego pomimo zastosowania środka wychowawczego (pouczenia) Tomek został na podstawie jej notatki służbowej obwiniony o odmowę podania informacji o miejscu pracy. Funkcjonariuszka jednak nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie.
Rozprawa została odroczona do 24 marca 2020 i wtedy Sąd zapozna się z dowodem przedstawionym przez obronę, czyli z nagraniem sprzed Sejmu.
Mariusz Redlicki