Rozmowy Obywatelskie. Jak władza pozyskuje nasze dane osobowe
Danymi osobowymi można nie tylko handlować, za ich pomocą można wywierać na nas wpływ. Zarówno, kiedy te dane są w rękach korporacji, jak i w rękach państwa – mówi Wojciech Klicki z fundacji Panoptykon
Wojciech Klicki był gościem naszych Rozmów Obywatelskich. O tym, w jaki sposób obecna władza pozyskuje nasze dane osobowe oraz jaki wpływ na nasze życie na tzw. ustawa antyterrorystyczna, czy inwigilacyjna, opowiada Michałowi Szymanderskiemu – Pastrykowi.
Wojciech Klicki: – Dane osobowe są wykorzystywane po to, żeby sprzedać nam buty, komputer, ale także by „sprzedać nam polityka”. Wiedząc na ich podstawie, jakie mamy preferencje, można dopasować polityka tak, żebyśmy go „kupili”, czyli na niego zagłosowali.
Nigdy nie było za dobrze z danymi, które są pobierane z naszych telefonów komórkowych. Policja i wiele innych służb trzyliterowych mogło (i może dalej) pobierać te dane za pomocą komputera. Tzn. funkcjonariusz otwiera swojego laptopa i ściąga dane. A to nie są byle jakie dane. Mówią one np. o naszej lokalizacji, czy o tym z kim się kontaktujemy. Na ich podstawie można stworzyć kompleksowy profil osobowy. Jakie mamy zwyczaje, gdzie się przemieszczamy itd. Dostęp do tych danych nigdy nie był kontrolowany. Trybunał Konstytucyjny jeszcze przed wyborami stwierdził, że tę sytuację należy zmienić, że trzeba stworzyć niezależny, zewnętrzny organ, który będzie kontrolował, w jaki sposób służby sięgają po nasze dane.
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Dorzuć swoją cegiełkę do walki o demokrację i państwo prawa!” tresc=” Twoja pomoc pozwoli nam dalej działać! „]
Platforma Obywatelska przez długi czas nie wykonywała tego wyroku. Ostatni moment wyznaczony przez Trybunał przypadł już na początek rządów nowej władzy i wtedy – w styczniu 2016 roku – uchwalono pierwszą z ustaw, które wzbudziły duże protesty, tzw. ustawę inwigilacyjną. Ta ustawa absolutnie nie rozwiązała problemu braku kontroli, który wskazał TK. Stworzono absolutnie fasadowy, fikcyjny mechanizm kontroli. Polega on na tym, że policja i służby wysyłają do sądów co 6 miesięcy tabelkę z excela, w której jest informacja, że pobrały tyle a tyle razy bilingi i lokalizację. Na tej podstawie sąd ma zweryfikować, czy to było zasadne. Same sądy mówią, że to jest fikcja.
Nie rozwiązano starego problemu, natomiast stworzono nowy. Ułatwiony został dostęp do danych internetowych. To są dane, które przechowują firmy, które prowadzą portale internetowe, fora, pocztę elektroniczną. Na te firmy nałożono konieczność zawierania porozumień ze służbami, w ramach których służby mogą – tak jak przy bilingach – zasysać dane bez konieczności pytania o zgodę – opowiada Wojciech Klicki.
Posłuchaj rozmowy z Wojciechem Klickim:
fot. Pixabay
Dzięki za standard YouTube. Czasem sobie wrzucam na YouTube hasło „dyskusje polityczne” itp. i 95% tego co tam wyskakuje to produkty prawicowej i faszystowskiej brunatnej propagandy z Ziemkiewiczem i Michalkiewiczem na czele. Szukanie czegoś normalnego to szukanie igły w stogu siana. A więc to kroczek w dobrym kierunku. O przestrzeń publiczną trzeba się też trochę starać.
Algorytm działa w oparciu o trendy. Akurat Google nie posądzałbym o propagowanie prawicowej publicystyki.
Wrzuca Ci to, co ludzie oglądają. Ziemkiewicz i Michalkiewicz mają ogromną publiczność. Algorytm przypuszcza, że chcesz oglądać popularne materiały, a nie wybitnie niszowe filmiki Obywateli RP z siedmioma wyświetleniami przez pół roku. Dla pocieszenia powiem, że prawackie filmiki pokazujące Obywateli RP są bardzo popularne. Polecam komentarze.
Czy instytucje państwowe pozyskują dane ludzi z tego forum?