Powiedzcie, skąd bierze się faszyzm?
O ci histerycy historii
Rymarze glorii i wiktorii
Dalej będziecie Polskę włóczyć
Po szlakach, misjach, przeznaczeniach
Julian Tuwim
Na cyklicznym spotkaniu w pierwszą środę miesiąca, w siedzibie Obywateli RP gościliśmy profesora Andrzeja Ledera. Spotkaliśmy się, by poszukać odpowiedzi na pytanie: skąd się bierze faszyzm?
Dotychczas nasi goście opisywali nam rzeczywistość, systematyzowali ją. Tym razem z profesorem Lederem udaliśmy się w podróż do źródeł zjawiska, z którym my, Obywatele RP, spotykamy się często blokując marsze ONR.
Oddając hołd ruchom antyfaszystowskim, które od lat ostrzegały przed wzbierająca falą, Obywatele RP są wśród opozycji zrodzonej po zwycięstwie PiS tymi, którzy najkonsekwentniej zwracają uwagę na ten rosnący problem. Po każdej demonstracji zadajemy sobie pytanie, jak to możliwe, by ludzie w dniu 1 sierpnia, czy 11 listopada, szli pod faszystowskimi emblematami nie rozumiejąc, co firmują. I za każdym razem kolejny taki marsz jest większy, lepiej zorganizowany, bardziej agresywny. Czas najwyższy spróbować zrozumieć, gdzie tkwią korzenie tego zjawiska, inaczej nie mamy szans na skuteczne działanie.
Widzimy, że faszyzacja jest elementem paktu, jaki część liderów politycznych zawiera z ludem. Wiemy, że – jak pisał Jan Józef Lipski – „za frazeologią i rekwizytornią, miłą przeważnie Polakowi, czają się cyniczni socjotechnicy, którzy patrzą, czy ryba bierze”. Doszło do tego rozczarowanie do liberalizmu, który umył ręce od obywatelskiej edukacji, od zdrowej dawki patriotyzm. Uznał demokrację za fasadę gospodarki rynkowej, a ta miała rozwiązać wszystkie kłopoty.
Wiemy też, że klasa średnia, ta najbardziej świadoma, która winna być podglebiem zdrowego patriotyzmu, nie czuje się współodpowiedzialna za resztę obywateli, za kraj, a polska demokracja oparta na braku powszechnej partycypacji, demokracja 50-procentowa, musi sypać się przy pierwszych podmuchach niezadowolenia. Ale to nie tłumaczy tego, że oferta XIX-wiecznego nacjonalizmu, autorytaryzmu jaką składa Polakom PiS, trafia do tak wielu młodych ludzi, a kolejna grupa chce iść jeszcze bardziej na prawo, w skrajny faszyzm.
O co pyta Adorno
Podsuwając nam odpowiedzi profesor Leder wyszedł od klasycznego pytania niemieckiego filozofa społecznego Teodora W. Adorno. Czemu masy pragną faszyzmu? Czemu ludziom sprawia taką frajdę ten rodzaj emocji i aktywności politycznej. Zdaniem niemiecko-żydowskiego filozofa Waltera Benjamina dzieje się tak dlatego, że faszyzm jest estetyzacją polityki. Jak wiemy z własnego choćby doświadczenia, to co estetyczne jest źródłem pewnej przyjemności. Dlatego pragniemy obiektów estetycznych.
Przeczuł to już Napoleon III, który – jak podkreśla prof. Leder – po grudniowym zamachu stanu w 1851 roku stworzył państwo będące pierwszą quasi faszystowską dyktaturą. Wtedy to odgrywanie spektakli dla mas, w których są one jednocześnie widzem i aktorem, stało się ważnym elementem prowadzenia polityki. Choć dodałbym tu od siebie, że podobny sposób komunikowania z ludem odnaleźć mogliśmy już wcześniej, choćby w opisach buntu Katyliny, który stanął na czele plebsu przeciw republice rzymskiej.
Ale w tej estetyzacji – zdaniem Ledera – nie chodzi tylko o propagandę, zloty i defilady, czy obnoszenie się z koszulkami z nadrukami lub organizowanie rekonstrukcji. To element głębszego zjawiska estetyzacji. By je opisać i wyjaśnić prof. Leder przypomina o podstawowej regule, jaka zarządza społeczeństwami – o hierarchii.
Rodzaje hierarchii
Zasady konstruowania hierarchii są różne i zmieniają się historycznie. W każdym społeczeństwie jest też tendencja do buntów, oporów i przesuwania tych hierarchii przez ruchy, które je kontestują i wywracają. W nowożytnym społeczeństwie kapitalistycznym klasyczną i fundamentalną jest hierarchia własności – im więcej własności, tym człowiek wyżej. Ale udało się też zidentyfikować i nazwać inny rodzaj – hierarchię zasobów intelektualnych, zwaną kapitałem symbolicznym, inaczej hierarchią merytokracji. Tu też reguła jest prosta. W zależności, ile kto ma zasług i umiejętności, tym jest wyżej. Cały aparat instytucjonalny państwa, z małymi wyjątkami, jest zbudowany na bazie kapitału symbolicznego, czyli wiedzy. Aparaty biurokratyczne też są merytokratyczne, choć praktyka czasem pokazuje, że taki układ hierarchiczny jest umowny i czysto teoretyczny.
W nowożytnych społeczeństwach trwała jest też reguła, że ludzie bez kapitału materialnego mają słaby kapitał symboliczny, to znów nie jest aksjomatyczne, ale ta korelacja istnieje.
Zupełnie osobną grupę stanowią Żydzi – dla faszyzmu i wielu nacjonalizmów to grupa szczególna. Gdy na początku XIX wieku zaczęli zdobywać kapitał materialny, zaczęli też umacniać swój kapitał symboliczny. Ten proces odbywał się w społeczeństwach, które wychodziły z systemu przedłużonego średniowiecza, gdzie istniał tradycyjny układ hierarchii społecznej, określonej przez urodzenie i wyznanie (chrześcijaństwo). W takim społeczeństwie pojawienie się hierarchii opartej na merytokracji i własności musiało spowodować opór.
[sc name=”newsletter” naglowek=” Bądź dobrze poinformowany!” tresc=” Najnowsze informacje o nas, analizy i diagnozy sytuacji w kraju trafią prosto na Twoją skrzynkę!”]
Wyrażali go socjaliści i komuniści, którzy kwestionowali własność prywatną i jej rozdział, ale też tradycjonaliści, którzy byli przeciwni wzrostowi znaczenia kapitału symbolicznego. Odwoływali się oni do hierarchii przednowoczesnych, adresując swój przekaz do arystokracji i kleru. Obie te grupy szły na zwarcie z burżuazją, która za sprawą gromadzonego majątku budowała swoją pozycję.
Okrycie Mussoliniego
W okolicach drugiej dekady XX wieku niektórzy socjaliści odkryli, że nie trzeba iść na zwarcie z – cenną z punktu widzenia kapitału, jakim dysponuje – burżuazją. Można dokonać przesunięć w obrębie kapitału symbolicznego. Tak myślał Benito Mussolini. Rozumiał on wagę mobilizacji mas, ale też wiedział, że konfrontacja z burżuazją nie prowadzi do dobrego. Gdy znalazł drogę, jak ominąć problem, przejął władzę.
Wydziedziczeni, ustawieni na dole hierarchii społecznej, pozbawieni są kapitału materialnego i nie dysponują wielkim kapitałem symbolicznym, ale mają ważny jego element, ten powszechnie dostępny – język i tożsamość. I na tym budują poczucie wspólnoty. Okazało się też, że im mniej innych zasobów, tym mocniej odczuwany jest ten czysto symboliczny kapitał tożsamości.
Mussolini zrozumiał, że dowartościowując zasób symboliczny w postaci języka i przynależności etnicznej, otrzyma walutę, która da frajdę. To był pomysł genialny na swój sposób. Pytanie było jedno – jak można podnieść wartość tego kapitału, by był wyróżnieniem.
Trzeba ludziom wmówić, że mają coś, co jest super, czego nie mają inni. Trzeba było znaleźć tych innych. I tu od razu pojawili się Żydzi, bo oni zawsze byli obcy, a ich sukcesy były traktowane jako coś, co im się nie przynależy. Do tego dochodziła wieczna wina bogobójców, która nakładała na nich kaganiec. To pozwoliło wytworzyć agresję wywołującą przyjemność libidinalną, na granicy rozkoszy.
Inni, element animalny
Atakowanie „innych” stało się czymś, czego zaczęły pragnąć masy. To była przyjemność będąca tak silną nagrodą, że zastępowała wiele innych walut. Nie trzeba było odbierać kapitału by go redystrybuować, budować ścieżek awansu. Chytrość faszyzmu, którą Walter Beniamin nazwał estetyzacją polityki, polegała na nadaniu wartości czemuś powszechnemu przez naznaczenie tych, którzy tego czegoś nie mają albo, o których się skutecznie mówi, że nie mają.
Prof. Andrzej Leder: – Dialog z faszyzmem nie jest możliwy. Faszyści nie są zainteresowani wymianą słów, ale podnoszeniem symbolicznej wartości przez atak na ludzi, których uważają za gorszych. Faszyzm wymaga powstrzymania i do tego potrzebne jest państwo (z aparatem przymusu, ale i z edukacją) i oczywiście opór obywateli.
Tradycyjni dysponenci kapitału, czyli dawne elity arystokracja i chrześcijański kler, sankcjonował to. Trochę inaczej było w Niemczech, gdzie ten flirt nie był tak oczywisty z racji ciągot nazistów do wierzeń pragermańskich. Tak powstał dziwny sojusz elit, które mas nie lubiły i nie szanowały, ale sankcjonowały ich awans, a głównie awans przywódców tych ruchów. W gruncie rzeczy kontrakt z tymi dysponentami zasobów materialnych można sformułować tak: „Nie zabieramy wam majątku jeśli uznacie, że lud ma prawo czuć się równym z wami w ramach wspólnoty etnicznej”.
Globalna wioska faszystowska
Dziś po latach powojennego wygaszenia faszyzmu, współczesna sfera publicznego komunikowania się odrodziła go, bo w naturalny sposób sprzyja temu rodzajowi estetyzacji. Dlaczego?
Współczesna komunikacja jest przesycona informacją, ludzie nie odbierają tego nadmiaru bodźców i w tej masie przebijają się rzeczy skrajne, jak hajlowanie w lesie i swastyki z wafelków. W ten sposób to, co było marginalne, wchodzi do mainstreamu i może się rozwijać. Poza tym media społecznościowe separują różne grupy, a im bardziej jesteśmy rozseparowani, tym łatwiej podsycać wrogość i agresję. A te procesy przyspieszają, gdy przegrywa rewolucja społeczna. Tak było z Napoleonem III, tak było w Niemczech i tak jest Polsce. Rewolucja solidarności to była rewolucja społeczna i to ona, przynajmniej pośrednio, doprowadziła do transformacji. Jednak wygrani byli nie robotnicy, ale inteligencja i biznes. Robotnicy często stracili na zmianie. Dziś ich dzieci i wnuki dokonują akcesu do faszystów. W Polsce po 1989 roku stało się bowiem trochę tak, jak napisał Bertolt Brecht w Elegii Hollywodzkiej: Bóg nie musiał powoływać do istnienia dwóch instytucji – nieba i piekła – i stworzył samo niebo, które ubogim i niezaradnym służyć ma zarazem za piekło.
To piekło nie zawsze musi oznaczać życia na poziomie ubóstwa, czasem wystarczy dewastujące psychikę poczucie krzywdy, że innym jest lepiej, że nas się zmusza do wysiłku, do nauczenia się nowych zasad rynkowych, a są tacy, na których nie dokonała się nawet symboliczna ocena. W tym kontekście pojednanie z komunistami bez jakiejkolwiek sensownej dekomunizacji i lustracji jawi się wielu jako takie piekło.
Specyfiką współczesności jest też idealizacja wojny jako sposobu prowadzenia konfliktu. To słychać w słynnym zwrocie posłanki Joanny Lichockiej, że PiS z każdego zrobi Kmicica. Efektem takiego postrzegania wojny jest paradoks za sprawą którego Muzeum Powstania Warszawskiego staje się świątynią polskiego faszyzmu. Ta militaryzacja jest na razie wyobrażeniowa, bo jesteśmy społeczeństwem, które wojny już nie zaznało, ale to nie znaczy, że militaryzacja nie nastąpi. Faszyzm jest na ścieżce wzrostowej, nie wiadomo, gdzie się zatrzyma.
Jak pisał Primo Levii: „Każda epoka ma swój faszyzm”, dlatego tak trudno nam go zauważyć, bo przykładamy współczesne zjawiska do wzoru sprzed 70 lat, widzimy różnice i mówimy, to nie faszyzm. Tymczasem on się skrada.
Wojciech Fusek
**Prof. Andrzej Leder jest absolwentem medycyny i filozofii. Filozof kultury, psychoterapeuta, profesor w IFiS PAN. Przez lata członek zespołu redakcyjnego pisma „Res Publica Nowa”. W 2015 ukazała się jego książka nominowana do nagród Nike i historycznej Moczarskiego „Prześniona rewolucja, Ćwiczenia z logiki historycznej” . Książka, która ustawiła nasze myślenie wokół tego, z czym mamy dziś do czynienia. Inne jego prace to: „ Przemiana mitów, czyli życie w epoce schyłków”, „Rysa na tafli. Teoria na polu psychoanalitycznym”.
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Walczymy z mową nienawiści” tresc=” Dołącz do nas albo nas wesprzyj. Twoja pomoc pozwoli nam działać! „]
Trochę szkoda, że ORP publikuje swoje video na Fakezbooku. To utrudnia dzielenie się i ładowanie, zwłaszcza dla ludzi, którzy z zasady nie chcą mieć nic do czynienia z Fakezbookiem. Chociaż przy pomocy kilku trików, jest to możliwe.
Dlaczego nie YouTube?
Jest już YT: https://www.youtube.com/watch?v=o42yIJQ-YLk
Wykład był bardzo ciekawy, ale nie poruszono:
a) Roli kryminalnego układu władzy w Polsce na propagowanie faszyzmu jako tematu i problemu zastępczego
b) Faszystowską genealogię polskiego „patriotyzmu”, który podobnie jak hitleryzm wyrósł z dziedzictwa epoki „Romantyzmu” (pogańska ludyczność oparta mrocznych legendach). W przeciwieństwie do Niemiec, gdzie w wyniku przegranej wojny w zasadzie odcięto się od tradycji tego romantycznego i faszystoidalnego „patriotyzmu” w Polsce faszystoidalny romantyzm jest nadal podstawowym kulturowym i mentalnym punktem odniesienia, wpajanym również w państwowej szkole. Stąd „polski patriotyzm” ma ciągle charakter pogański i faszystowski i stąd ekspresja „patriotyzmu” tak mocno skłania się do symboliki nazistowskiej. Kryminalny układ władzy na tym buduje, stąd te marsze w stylistyce faszystowskiej 11 listopada, które okupacyjne władze POPiSu od ponad dekady lansują i legitymizują. To jest nie tylko sprawa PiS-u, co przykład Giertycha, odtworzyciela idei faszyzmu w Polsce, dzisiaj „autorytetu moralnego” sił liberalnych i nadwornego prawnika PO i Tuska najbardziej wykazuje.
OK, będzie i YT. Punkty a) i b) po części zostały poruszone w dyskusji.
„Czas najwyższy spróbować zrozumieć, gdzie tkwią korzenie tego zjawiska, inaczej nie mamy szans na skuteczne działanie”. Jakie może być skutecznie działanie, jeśli pod artykułem komentują DWIE osoby, mimo użycia chwytliwego i mocnego słowa „faszyzm” w tytule. Z czym do ludzi? Kijowski gromadził dziesiątki tysięcy osób i co uzyskał? Kim dzisiaj jest?
Daje się zauważyć prawidłowość, że im mniej Was jest w tych Obywatelach, tym bardziej jesteście przekonani, że macie rację. Mechanizm znany z sekt. Stąd pewnie ta niechęć do szczerego Wujka Staszka – przecież to Wy mieliście „otwierać ludziom oczy”.
Spokojnie. Lider Obywateli RP chyba zrozumiał spadek swojej znaczenia organizacji. Właśnie osierocił swoje dziecko uciekając pod skrzydła Rysia Petru i Joanki „błyszczę intelektem” Sheuring-Wielgus.
Szczerego Wujka całkowicie olewam, a materiał muszę sobie w spokoju przyprawić, dlatego nie komentuję.
A Pan znowu to samo, nie nudzi to Pana, panie Wujku Staszku? Męcący Pan jest!
Kupą panowie, kupą, kupy nikt nie ruszy! Życiowi nieudacznicy, niechętni do pracy, o wybujałym mniemaniu o własnej wyjątkowości, a przy tym zwykli tchórze, którym drżą łydki przed wszystkim czego nie potrafią pojąć, przepełnieni zawiścią i nienawiścią do wszystkich ludzi, którzy odmawiają im uznania, szukają w faszyzmie poczucia bezpieczeństwa i szansy na wywyższenie się. Najczęściej brakuje im talentów i pewności siebie aby samodzielnie zdobyć w społeczeństwie wymarzoną wiodącą pozycję. Szukają więc podobnych sobie frustratów, by wzajem podsycać swoją nienawiść i pogardę dla społeczeństwa. Wspólnie szukają takich, których będą mogli uznać za gorszych od siebie aby podbudować własną samoocenę i poczuć siłę stada. Z uwagą wybierają sobie ofiary, stanowiące w społeczeństwie mniejszość, nie mogące się obronić przed ich zmasowanymi atakami, czyli np ludzi o innym kolorze skóry, innym od zwykłego pochodzeniu etnicznym, o innej wierze, czy światopoglądzie, albo o odmiennych preferencjach seksualnych.Pewni własnego bezpieczeństwa, atakują ich przeważającą siłą, przypisując im głośno rzekome zagrożenie dla społeczeństwa z racji ich odmienności, pomawiają ich też o wrogość i podstępne działanie na szkodę społeczeństwa. Te wymyślone oskarżenia pozwalają faszystom kreować siebie na obrońców społeczeństwa, od którego za tą wyimaginowaną przysługę domagają się wdzięczności, wywyższenia, pozycji przywódców i oczywiście zapłaty, która uczyni ich bogatymi, bogatszymi od tych, którzy swoimi zdolnościami i rzetelną pracą dorobili się ponad przeciętny stan posiadania. Oto cała tajemnica.
Jeszcze jedno, o czym tylko wspomniano na wykładzie. To „mędrca szkiełko i oko”, to dobra ilustracja rdzenia faszyzmu. Po okresie wojen napoleońskich ludzie byli bardzo przerażeni do czego doprowadził ich racjonalizm. Niby wiek rozumu, a tu tysiące ofiar, o po tym nadal bieda i niesprawiedliwość. Nastąpił masowy odwrót od racjonalizmu, zaczęto szukać innych więzi, które mogłyby ludzi zjednoczyć. A więc właśnie rzekomych wiezów krwi, feudalnych mitów, krwawych guseł, właściwie zwykłych bzdur. To z tej bezsilności intelektualnej powstał pewien nurt romantyzmu, a potem jeden krok, posilkujac się Nitschem, Wagnerem i sir Walterem Scotem, rodzi sie faszyzm. Koło historii wrzuciło niedawnych, ciągle jeszcze nieświadomych kmiotków, w środek wiru tworzących się narodów. Stworzono im miejsce gdzie zaistnieli politycznie jako mięso armatnie kapitalizmu, bo nie byli w stanie przetrawic kulturowych aspektow abatrakcji, jaka jest narod. Teraz, gdy się gospodarka globalizuje stają się niepotrzebni, ale są nadal groźni. Ten caly nacjonalizm to objaw desperacji zaciąganych głupków.
Ładnie to przedstawiłeś, chociaż kmiotków takich jak ja, bym nie obrażał i nie lekceważył. Podobno demokracja ma być dla takich jak ja kmiotków.
Racjonalizm ma z nazizmem i komunizmem jedną cechę wspólną. Końcówkę „-izm” co wskazuje na ideologię, doktrynę, czasem fanatyzm. Tak to jest, gdy z jakiejkolwiek myśli zrobi się doktrynerską, fanatyczną ideologię. Również z nadrzędności rozumu można taką toksyczną ideologię stworzyć.
Humanizm i katolicyzm ma podobną końcówkę, ale nie są tak źle kojarzone, chociaż i one mogą się przeobrazić w toksyczną ideologię.
Dzięki, Szanowny „Bisnetusku”!
Nie jesteś „kmiotkiem”, tylko miotkiem, bo często w jednym dla Ciebie ważnym temacie rzucasz bardzo mocne oskarżenia.
„Izmy” są szalenie groźne, a nazizm to już krańcowo groźna sprawa.
U nas, pewnie sam tu nie jestem bez winy, ludzie twardo stojący za modernizacją i europeizacja Polski traktowali pozostałych jak Indian, no to i mamy Cochisa w jednym z kluczowych ministerstw, a podnieconych dzikusow w parlamencie i w mediach.