Polskie państwo nie istnieje. Widzimy to w Hajnówce

Polskie państwo nie istnieje w rozumieniu arystoteleskiej politycznej wspólnoty obywateli

Jesteśmy podzieleni, ograniczeni własnymi, większymi lub mniejszymi tożsamościowymi bańkami. Od kato-etniczno-narodowych skrajnych ONR-owców i Konfederatów, przez PiS-sowskich wyznawców zamachu smoleńskiego po obrońców praw kobiet i środowisk LGBT+ i przeciwników kościoła katolickiego. O dobru wspólnym, o wspólnej przyszłości, o wspólnej politycznej polskiej tożsamości nikt nie ma odwagi nawet powiedzieć.

Polskie państwo nie istnieje również w rozumieniu instytucjonalnym. Sejm jest maszynką do głosowania, o żadnej rzetelnej debacie na temat wyzwań, jakie przed nami stoją — mowy nie ma. Senat? Szczyci się (chwilową?) większością, ale jego faktyczna, polityczna moc sprawcza jest żadna. Prezydent? — Ulepiona z plasteliny przez PR-owców Kaczyńskiego marionetka — hańbiąca sprawowany przez siebie urząd łgarstwami, łamaniem Konstytucji, ciągłym ośmieszaniem siebie i nas wszystkich, którzy się na to godzimy.

O takich instytucjach państwa, jak NIK, KNF, NBP, służby (ABW, CBA, ABC, XYZ) — szkoda gadać. Hektolitry tonera i atramentu zostały na ich temat zużyte.

Prokuratura — partyjny organ w rękach nieudaczników. Policja — służba na usługach przestępcy Mariusza K.

Służba cywilna, edukacja, służba zdrowia — szkoda pisać. Nawet program „Rodzina 500 plus” przynosi przeciwne do zakładanych skutki.

Ostatnim bastionem państwa są sądy i sędziowie. Ale już nie sądownictwo jako instytucja. Trybunał Konstytucyjny — ośmieszony pod rządami „odkrycia towarzyskiego” i wsparty aparatczykami (na nazwiska szkoda miejsca). System „trzeciej władzy” — w kompletnej rozsypce. Najważniejsze Uchwały Sądu Najwyższego oraz wyroki Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej — ignorowane. Nawackie i Schaby stają się obrońcami niezależności. Kpina z państwa jako takiego. Kpina z nas wszystkich. Obywatel przed sądem nie wie, czy jest sądzony przez sędziego, czy przez partyjnego nominata bez uprawnień.

Czwartej władzy nie ma. I nie o TVPiS jedynie chodzi.

Rabacja ludowa szaleje. Zmiotła państwo do szczętu, na jej falach próbują się jeszcze utrzymać rządzący, ale jak długo to potrwa?

Rząd jeszcze zbiera podatki i nakłada mandaty. Dzieli pieniądze, ale wyłącznie według rozdzielnika własnych korzyści.

Statek zwany Polską dryfuje miotany sztormem — bez kapitana, z niekompetentną załogą. Zgodnie z zasadami fizyki może albo na długo utknąć na mieliźnie, albo roztrzaskać się na pierwszej napotkanej przeszkodzie. Z historii znamy doskonale, jak to się kończy.

A co w tej sytuacji robią demokraci? Literalnie nic mądrego. Udają, że nic się nie stało, że wystarczy, jak zwykle zrobić „dobrą kampanię” i wszystko wróci do „normy”.

Robert Biedroń — w swej banieczce podbija sobie bębenek i własne ego szkodząc zarówno swojej formacji, jak i Polsce.

Władysław Kosiniak-Kamysz zawiązał spółkę z populistą Kukizem i uważa, że „kompromis aborcyjny jest świetnym rozwiązaniem”.

Małgorzata Kidawa-Błońska — na wszelki wypadek nie robi nic. Jeździ po kraju i „rozmawia z ludźmi”.

potrzebujemy całkowicie nowych rozwiązań, wszystkie stare metody się nie sprawdziły. Kolejne „wybory” o tym świadczą dobitnie. Pięć razy z rzędu przegrane sromotnie.

Nikt nie ma gotowych rozwiązań. Przed takim problemem nikt wcześniej skutecznie nie stawał. Sytuacja jest całkowicie nowa i rozwiązania muszą być nowatorskie. Trzeba eksperymentować.

Jeden demokratyczny, liberalny kandydat na prezydenta. Wybrany w transparentnej, demokratycznej procedurze. Z jasnym programem naprawy państwa i (od)-(z)budowania narodowej wspólnoty politycznej. Może mieć w ręku „złoty róg”. Wiele będzie mógł. Będzie mógł powoływać ciała doradcze — od zalążka nowego Trybunału Konstytucyjnego złożonego z autorytetów, które w zastępstwie Julii P., Krystyny P. i Stanisława P. — będzie oceniać rzeczywistą zgodność pomysłów ustawodawczych z Konstytucją, przez powołanie pluralistycznego, demokratycznego ciała politycznego złożonego z przedstawicieli wszystkich sił — do kreowania nowej polityki, do paneli obywatelskich i referendów włącznie.

A problemów do rozwiązania przed Polską wiele. Od tych lokalnych — podstawowe prawa obywatelskie kobiet i mniejszości seksualnych, stosunków państwo-kościół, kształt opieki zdrowotnej, pomoc socjalna, edukacja, po wyzwania globalne — kryzys klimatyczny, na przykład.

Jeszcze nie jest za późno. To wszystko da się jeszcze zrobić. Statkowi można znaleźć właściwy kurs. I można go nim poprowadzić. Trzeba mieć w sobie odpowiedzialność (za innych i za przyszłość), odwagę (podejmowania ryzykownych decyzji), rozum (zdolność podejmowania właściwych decyzji) i chęć (zwyczajnie chcieć)

Nie ma demokracji bez demos.demos to my wszyscy opisani w polskiej Konstytucji.

Nie bądźmy obojętni!

Zdjęcie: Katarzyna Kwiatkowska, Obywatele RP w Hajnówce, 2019

3 komentarze do “Polskie państwo nie istnieje. Widzimy to w Hajnówce

  • 23 lutego, 2020 o 13:19
    Bezpośredni odnośnik

    Po miesiącu milczenia wyjeżdżacie na portalu z tekstem, który obraża prokuratorów, sędziów, policję no i oczywiście oponentów politycznych.
    Ponadto z dziecięcą naiwnością proponuje Pan „kandydata, wybranego w transparentnej i demokratycznej procedurze”..

    W sumie nie wiem czy to jeszcze naiwność czy już głupota.

    Odpowiedz
  • 24 lutego, 2020 o 02:43
    Bezpośredni odnośnik

    Od najdawniejszych czasów istniały dwa rodzaje państwa. Pierwszy to ten w którym władzę mieli wyłącznie najbogatsi obywatele, mocno zdominowani przez szamanów. Obywatele ci mieli prawo wybierać sobie wodza, którego zaakceptował posiadający wielkie wpływy szaman, dając mu władzę ograniczaną jedynie przez szamana, drugi rodzaj państwa, zwany demokracją, stworzony został przez starożytnych Greków. To państwo było niejako własnością wszystkich obywateli niezależnie od ich zamożności, a jego obywatele nie zawsze licząc się z wolą szamana, sami wybierali swoich wodzów, których władzę mieli prawo ograniczać, nakładając jednocześnie na nich obowiązki. Przez tysiące lat powstawały państwa będące różnymi wariantami tych dwóch podstawowych rodzajów. Jednak w pewnym momencie usiłowano wmówić ludziom, że powstał trzeci rodzaj państwa, w którym to obywatele sami sprawują rządy, nazywając to władzą ludu. W rzeczywistości jednak zmiana polegała jedynie na zamianie tradycyjnej dwuwładzy wodzów i szamanów na jedynowładztwo wodzów, z całkowitym pominięciem władzy szamanów oraz na powołaniu całego szeregu instytucji pozorujących rzekomą władzę ludu. Ten trzeci system władzy był naszym udziałem przez blisko dwa pokolenia. Po jego obaleniu próbowano przejść gładko do demokracji ale jednoczesne przywrócenie wpływów szamanom sprawiło, że demokracja dość szybko stała się fikcją. Szamani bowiem, uznając, że częściowe ograniczenie ich władzy w ramach demokracji doprowadziło w końcu do całkowitej utraty ich wielkich wpływów na blisko pół wieku, postanowili się raz na zawsze zabezpieczyć przed powtórką takiej możliwości. Zaczęli organizować państwo, w którym to oni będą decydowali o wyborze wodza oraz o zakresie jego władzy. Aby nie dopuścić do jakichkolwiek sprzeciwów szamani dołożyli ogromnych starań do tego by skłócić ze sobą wszystkich obywateli w ramach odwiecznej zasady „dziel i rządź”. Podziały grup interesów, lekceważenie społecznych norm, podsycanie zabobonów, zawiści, ksenofobii, homofobii oraz podżeganie do nienawiści i pogarda dla uczciwości rozbiły jedność narodu, jego poczucie wspólnoty i uczyniły naród niezdolnym do obrony, do jakiegokolwiek sprzeciwu. Teraz, szansę na władzę mają jedynie typowi karierowicze, dobrowolnie i całkowicie podporządkowani szamanom. Atutem aspirujących do władzy stała się amoralność, pogarda dla współobywateli oraz gotowość do atakowania, prześladowania i dyskryminowania każdego, kogo szamani im wskażą. Tak więc zamiast demokracji państwo znalazło się we władzy szamanów reprezentowanych przez podporządkowanego im wodza i jego niezbyt etyczne ugrupowanie. Politycy ubiegający się poparcie szamanów prześcigają się w gorliwym demonstrowaniu swojej pochwały dla amoralnych postaw a nawet dla zbrodni, jak np w Hajnówce, które przedstawiają jako wierność szamanizmowi. Jako, że większość obywateli nie potrafi niestety dostrzec przejawów spisku szamanów, czeka nas życie w państwie utworzonym dla ochrony interesów szamanów, w którym nie ma miejsca dla dobra skłóconych obywateli, pałających do siebie nienawiścią i zdolnych zabijania z nienawiści. Wszystko, co może zagrozić władzy szamanów, będzie niszczone bez względu na nadrzędność interesu państwa czy obywateli. Jeśli to właśnie wskazuje na nie istnienie, bądź dryfowanie, czy upadek państwa, to w pełni się zgadzam. Normalne państwo, stanowiące własność swoich obywateli, którzy mogą sami wybierać przywódców, nakładając na nich obowiązek dbania o ich dobro oraz dobro przyszłych pokoleń i całego kraju, nie istnieje.

    Odpowiedz
  • 24 lutego, 2020 o 19:42
    Bezpośredni odnośnik

    Ależ ma Pan refleks. Od 15 lat mówię, że w tym państwie wszystko jest fasadowe. Prawdziwy jest tylko postkomunistyczny „prywatny chlew partyjnych świń” nieusuwalny metodami demokratycznymi.

    Z tym demosem i nie bycia obojętnym, to już straszliwie nudzicie. Czyste pustosłowie. Nie ma demosu i sensu jakiejkolwiek aktywności, gdy nie ma wolnych wyborów (wolności każdego obywatela do kandydowania i swobodnego wybierania z wolno zgłoszonych kandydatów). Więc po co to lanie wody z pustego w próżne. Już dawno wyczułem, że ORP jako całość jest przeciwko wolnym wyborom i podstawowym prawom obywatelskim, ja jest za dyktaturą partyjnych świń (w komunie zwaną przewodnią rolą partii w narodzie)

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *