Polska polityka zagraniczna: rzeczywistość i wizja
Wczoraj zobaczyłem inną twarz polskiej polityki zagranicznej. Wysłuchaniom obywatelskim kandydatów do Parlamentu Europejskiego, obok Urszuli Sary Zielińskiej z Partii Zieloni, poddał się Adam Traczyk, ekspert Wiosny Biedronia od spraw zagranicznych
Jednego z największych ciosów rządów PiS, którego skutki trzeba będzie naprawiać przez długie lata, zaznała polityka zagraniczna i europejska. Kierunek ukraiński jest tu wyrazistym przykładem. Zaczęło się od tego, że w 2015 r. ówczesny kandydat na urząd prezydencki Andrzej Duda krytykował PO za to, że Polska pozostała poza negocjacjami w sprawie uregulowania kryzysu ukraińskiego.
Później, już jako prezydent, Duda cofnął nominację na stanowisko ambasadora RP w Kijowie dla Marcina Wojciechowskiego, który miał już zgodę strony ukraińskiej. Po tym nie było mowy o ambitnych planach wejścia Warszawy w rozwiązanie kryzysu na wschodzie Ukrainy — Warszawa wzięła się za kształtowanie polityki historycznej dla wschodniej sąsiadki, wywołując ciągłe burze w stosunkach.
PRZECZYTAJ o projekcie Obywatele Mają Głos
Miejsce Polski na wschodzie UE zajęła Litwa, która po Warszawie przyjęła rolę rzeczniczki integracji europejskiej dla wschodnich sąsiadów Unii. 10-krotnie mniejsza od Polski Litwa zyskała dzięki temu, że mimo zwycięstwa populistów, którzy wygrali wybory w 2016 r. na fali krytyki ówczesnego rządu, nie prowadzono czystek w MSZ. Linas Linkevičius utrzymał stanowisko szefa dyplomacji także w nowym gabinecie.
Niestety, MSZ w Warszawie padło ofiarą olbrzymich przetasowań politycznych, co sprowadziło doświadczonych ekspertów do roli milczących obserwatorów. Polska polityka zagraniczna stała się wyrażeniem własnych kompleksów, postrzegana z zewnątrz wskrzesiła stare stereotypy o Polakach, zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie.
Wczoraj zobaczyłem jednak inną twarz polskiej polityki zagranicznej. Wysłuchaniom obywatelskim (Obywatele Mają Głos), obok Urszuli Sary Zielińskiej z Partii Zieloni (która dość rozsądnie mówiła o zmianie klimatu) poddał się Adam Traczyk, ekspert Wiosny Biedronia od spraw zagranicznych, kandydat do Parlamentu Europejskiego. Zaczął od tego, że „UE skupiła się na aspekcie ekonomicznym integracji, a zgubił się gdzieś czynnik ludzki”, wobec czego jego zdaniem warto zmienić logikę integracji europejskiej — na taką, gdzie w środku jest człowiek i jego prawa, które są poszerzane.
Wyraźnie opowiedział się za rozszerzeniem Unii na Bałkanach i na Wschodzie. Mimo pytania, czy uda się znajdującej się w kryzysie UE „przetrawić” nowe państwa członkowskie, powiedział, że „mimo nieszczęsnych rządów PiS i Orbanów, rozszerzenie UE przynosi więcej korzyści niż ryzyka”. Ryzykiem pozostawienia państw sąsiednich bez perspektywy członkowskiej jest „scenariusz turecki”, który dzięki braku decyzji Brukseli zrodził rządy Erdogana. „Unia Europejska jest obszarem pokoju, warto rozszerzać ten obszar” — dodał.
Adam Traczyk opowiedział się za walką z dezinformacją rosyjską w UE, która ustawiła budżet na ten cel na niskim poziomie 5 mln euro — mimo że propaganda Kremla jest jednym z największych zagrożeń dla europejskiej demokracji. Optował za powołaniem wspólnej europejskiej telewizji na miarę francusko-niemieckiej ARTE.
Z ciekawostek — powiedział, że się nie boi powstania wielkiej frakcji eurosceptycznej w nowym Parlamencie Europejskim, bo „nacjonaliści mocno bronią własnych interesów narodowych i się nie dogadają”. I tak, relokacja uchodźców dla włoskiego Salviniego jest dobrym rozwiązaniem, bo chce się uchodźców pozbyć, a dla Kaczyńskiego — złym, bo nie chce ich przyjąć.
Poczułem wizję i szansę na naprawę polskiej polityki zagranicznej, bardzo chciałbym, żeby do polskiej polityki zagranicznej przyszło pokolenie takich ludzi jak pan Adam. Wierzę, że potrafiliby rozwiązać problem polityzacji MSZ i konformizmu jego pracowników.
Z drugiej strony, niebezpieczny scenariusz wciąż wisi nad „prodemokratyczną sceną”. Boję się, że w wyniku porażki PiS w jesiennych wyborach, oponenci nie przeprowadzą reformy polityki zagranicznej, tylko urządzą MSZ po swojemu, sprowadzając resort do trwania w konfliktach interpersonalnych i do walki o symulakry, a nie do skutecznej realizacji interesów narodowych.
Mówiąc prościej — do kontrproduktywnej nawalanki PO na PiS i PiS na PO. W wyniku takiej walki o symulakry po stronie opozycji, mogła zaistnieć de facto lobbingowa fundacja „Otwarty Dialog”. PiS teraz wali w opozycję za „Otwarty Dialog” — ale w tym wszystkim, ani po jednej, ani po drugiej stronie nie o polską demokrację chodzi. Przykłady, gdzie w wojnie PiSu z antyPiSem przegrywamy wszyscy, można mnożyć.
Igor Isajew
Ps. Kolejne wysłuchania kandydatek i kandydatów do Parlamentu Europejskiego już w poniedziałek, 29 kwietnia:
– W Warszawie o godz.18 w Auli A Collegium Civitas na XII piętrze Pałacu Kultury i Nauki na pytania wyborców odpowiadać będzie Joanna Scheuring-Wielgus i Urszula Kuczynska.
– W Łodzi o godz. 18 w Teatrze Nowym publicznemu wysłuchaniu poddadzą się prof. Marek Belka i Anita Sowińska.
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Jeśli raz w miesiącu wspierasz finansowo różne organizacje, pomyśl o nas następnym razem trafiając na tę stronę” tresc=” Twoja pomoc pozwoli nam dalej działać! „]
Temat klimatu jest dla nas równie ważny jak kwestia ukraińska, a nawet ważniejszy. Zielona mówiąca rozsądnie o zmianie klimatu byłaby ewenementem. Oczywiście nikt z nich nie kontestuje istnienia zmian antropogenicznych, ale jeżeli chodzi o przeciwdziałanie, to Zieloni dogmatycznie odrzucają niezbędną do tego energię jądrową. Pojedyncze osoby, nawet kandydaci Zielonych mogą być bardziej rozsądni (znam kogoś takiego), ale partia ostatnio znowu ogłaszała na fb, że nie bo nie. Niestety nie jest to tylko problem z Zielonymi. Równie niemądry program energetyczny mają Wiosna i Nowoczesna.
Nie było już czasu na dopytanie się o energię jądrową, a chciałam. (Bo było pytanie o wydatkowanie środków na zapobieganie zmianom klimatycznym). Do nadrobienia w następnych wysłuchaniach.
Niestety, polska polityka zagraniczna nie różni się zbytnio w przypadku rządów PO czy PiS. Jej główną cechą jest podlizywanie się Amerykanom i nieustanne prowokowanie Rosji. Amerykanie mogą sobie pozwalać na prowokacje wobec Rosji, są daleko i póki nie dojdzie do kolejnej wojny światowej, fakt, że znajdują się na innym kontynencie zapewnia im bezpieczeństwo. Z nami jest zupełnie inaczej a mimo to, ufni w amerykańskie obietnice obrony Polski przed Rosją, pozwalamy sobie na obraźliwe prowokacje, jakby nasz kraj znajdował się na Księżycu. Złe stosunki z Rosją kosztują nas ogromne pieniądze, daliśmy się wykolegować z najlepszego rynku na świecie przez naszych przyjaciół z USA i kraje zachodniej Europy. Polityka w której uprzedzenia i fobie są ważniejsze od realnych zysków to dziecinada. Upadły polskie stocznie i wiele fabryk, bo ich najlepszego klienta zaczęliśmy traktować jak wroga. Skorzystały na tym stocznie brytyjskie, francuskie i skandynawskie zarabiając krocie na rosyjskich zamówieniach. Połowa ziem uprawnych leży odłogiem, bo poza Rosją nie ma chętnego na nasze produkty rolne, w Europie każdy kraj ma swoje rolnictwo. Skorzystali na tym Włosi, Hiszpanie, Francuzi i Amerykanie eksportując do Rosji płody rolne. PiS-owi nie podoba się Unia Europejska więc straciliśmy mnóstwo pieniędzy z UE, w tym także naszych podatków, które poszły na kary orzeczone przez Trybunał Europejski. Polaków powinien przerażać fakt, że nasi dyplomaci zwracają się o wskazówki do Waszyngtonu oraz do Opus Dei, zamiast podejmować decyzje zgodne z interesem naszego kraju. Unia Europejska od początku zakładała, że stworzenie ścisłych związków gospodarczych między państwami członkowskimi zapewni Europie życie w pokoju. Okazało się to nie do końca prawdziwe. Poza integracją gospodarczą potrzebna jest także integracja na wszystkich innych polach aby tworzyć strefę wzajemnego zrozumienia i sympatii, potrzebną dla stworzenia z UE autentycznej strefy pokoju. Potrzebujemy pragmatyzmu w naszej polityce zagranicznej a nie wiecznego wymachiwania szabelką. Niestety, polityka zagraniczna prowadzona przez PO, czy deklarowana w programie Nowoczesnej różni się od polityki PiS tylko koncepcją ilości wrogów. PiS bowiem, podobnie jak rząd II Rzeczpospolitej w latach 1936-1939, przyjął koncepcję dwóch wrogów, tj Rosji i Unii Europejskiej, co sprawia, że świat znowu widzi w nas potencjalne zagrożenie dla pokoju. Wygląda na to, że wielu posunięć polskich polityków nie da się już naprawić. Zdecydowanie jednak potrzebujemy zupełnie innej koncepcji polityki zagranicznej, która uwzględni nasze położenie geopolityczne i wynikające z niego możliwości. Nie da się ukryć, że nasza dotychczasowa polityka sprawia wrażenie jak byśmy znajdowali się na kontynencie północno amerykańskim a nie w Europie. Tym bardziej, że mimo obietnic Stany Zjednoczone nie zaproponowały nam takiego układu o wzajemnej pomocy i obronie, jaki mają np z Koreą Południową. Nie wspominając o tym, że obywatele naszego kraju są wciąż uważani za persona non grata w USA. Jeśli najbliższe wybory wygrałaby Koalicja, w której pierwsze skrzypce gra PO, nic się nie zmieni w naszej polityce zagranicznej. O wygranej „Wiosny” Biedronia raczej nie ma co marzyć, bo Koalicja szykuje się do wielkiej kampanii przeciw tej partii i jej liderowi. Na razie zbierają tak zwane „kwity” i delikatnie ośmieszają zwolenników tej partii ale to dopiero początek. Kampania przeciw „Wiośnie” będzie zapewne znacznie bardziej sugestywna od kampanii przeciw PiS-owi, co w efekcie może przynieść kontynuację rządów PiS. Nie sposób uniknąć wrażenia, że większość polskich polityków, zarówno z PiS jak i z PO, PSL, SLD, czy z Nowoczesnej bardziej dba o swój prywatny interes i realizuje własne zobowiązania, niż o interes naszego państwa i jego obywateli. Czy nowi politycy z „Wiosny” będą odporni na pokusy oraz pochlebstwa amerykańskich speców od „opracowywania sojuszników”? Czy w ogóle mamy w Polsce polityków, którym zależy na dobru współobywateli i Rzeczpospolitej? Jak do tej pory polityką zajmują się ludzie chcący się szybko wzbogacić i zaspokoić swoje ambicje. Jeśli pojawi się ktoś uczciwy, kto gotów jest działać pro publico bono, pozostali rzucają się na niego jak wataha wilków i robią wszystko aby zrezygnował z działalności politycznej. Tak było z Włodzimierzem Cimoszewiczem, czy z Januszem Palikotem. Biedroń i jego współpracownicy dopiero zaczynają ale zapewne i oni nie wytrzymają długo zaciekłej nagonki ze wszystkich stron. Większość Polaków nie korzysta z internetu ale ogląda TVP i słucha radia i święcie wierzy w to, co mówili w telewizji. Nietrudno więc manipulować wyborcami. Jak się to może skończyć?