Mija piąta rocznica masakry na Majdanie
Ukraina nie będzie miała „trzeciego Majdanu”. Zagrożenie ze strony Rosji przepędziło ukraińską demokrację z ulicy do parlamentu. Co jest niewątpliwie korzystne dla demokracji
Protest na Majdanie Niepodległości w Kijowie wybuchł w listopadzie 2013 r. Był reakcją na decyzję ekipy ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza, by nie podpisywać umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Pokojowe manifestacje przekształciły się w starcia z milicją i oddziałami specjalnymi.
Najwięcej protestujących zginęło 20 lutego 2014 roku od kuli snajpera, jednak krwawy scenariusz rozpoczął się dwa dni wcześniej – w południe 18 lutego. Wówczas w pobliżu ukraińskiego parlamentu — to tam był bastion broniących władzę sił mundurowych, Majdan położony jest parę kilometrów dalej — mundurowi rozdali broń „tituszkom”, takim ukraińskim „kibolom”.
Wieczorem tego samego dnia mundurowi z pomocą „tituszek” spróbowali otoczyć protestujących. Milicja i jednostki specjalne z pomocą snajperów mieli wypędzić protestujących z centrum Kijowa, zniszczyć zbudowane tam barykady, będące ostoją oporu całej Ukrainy. „Tituszki” pomagali mundurowym łapać, dobijać i zabijać protestujących.
Milicja próbowała rozpędzić Majdan już od kilku miesięcy. Zwykle w nocy, kiedy nie było tam zbyt dużo ludzi. Za każdym razem, kiedy Majdan otaczano, przyjeżdżali ludzie z całego Kijowa, z innych miejsc Ukrainy, żeby swoją obecnością odstraszyć mundurowych.
W połowie lutego było już inaczej. Janukowycz zdecydował się na radykalne kroki, przyjął drakońskie zakazy zgromadzeń, był bliski ogłoszenia operacji antyterrorystycznej przeciwko protestującym. Zachód z kolei szukał porozumienia z Janukowyczem, a Rosja dała mu miliardy dolarów. Janukowycz czuł się coraz bardziej pewny siebie.
Inaczej było wśród protestujących. Byli osamotnieni, w sytuacji bez wyjścia, w dodatku realnym było zagrożenie życia. Od początku stycznia miało miejsce kilka zabójstw oraz pobić działaczy. Protestujący szukali obrony.
Mitem jest, że zorganizowana wówczas grupa nacjonalistów miała broń. Nacjonaliści rzeczywiście szukali broni, robili to dość niechlujnie, wobec czego o tej broni się mówiło. W rzeczywistości byli źle zorganizowanymi, niewyszkolonymi grupami, które posiadały najwyżej broń myśliwską. I byli na Majdanie mniejszością, która swoją sławę zawdzięczała telewizji rosyjskiej.
Ponieważ grup protestujących było dużo, ciężko było nimi zarządzać. 18 lutego kilka grup młodych, w tym ta z „Prawego sektora”, poczuła krew i z bronią poszła bronić się przed milicjantami. Podpalony został budynek związków zawodowych na Majdanie, siedziba demonstrantów, ludzie ginęli w pożarze i w strzelaninie. Na drugiej „flance” Majdanu, przy ul. Instytuckiej, pojawili się już snajperzy. Protestujący z pierwszej linii poszli pod ich kule, trafili w pułapkę zastawioną przez milicję, która zaczęła się wycofywać, a oni zwyczajnie przeszli do ofensywy.
Świadkowie wspominają jednak, że większość protestujących była świadoma niebezpieczeństwa i trzymała się od broni z daleka. W momencie, kiedy milicja otaczała Majdan, zniknęli stąd politycy. Na scenie pozostali jedynie batiuszkowie, którzy odprawiali nabożeństwo. Nie było komu dodawać otuchy protestującym i apelować o rozsądek i bezpieczeństwo, jak to robiła piosenkarka Rusłana w nocy 30 listopada 2013 r., kiedy jednostki specjalne pobiły na Majdanie studentów.
W starciu ze zwartymi szeregami służb mundurowych Majdan nie miał szansy. Pod koniec lutego Janukowycz postanowił stłumić go za każdą cenę — nie zrobił tego wcześniej, bo się bał i wahał, ale w lutym już miał gwarancje [i pieniądze] od Putina.
Janukowycz już przygotował się na to, że będzie krwawszym Łukaszenką w sojuszu z Rosją. Z Ukrainy uciekł nie na widok krwi, tylko po tym, jak kolejne służby zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa. Jako pierwsze odmówiły regionalne jednostki mundurowe, które nie chciały rozbijać Majdanu. To dlatego na zaproszenie Janukowycza przyjechała grupa przedstawicieli rosyjskich jednostek specjalnych. Do dziś toczy się na Ukrainie dyskusja, jaka była jej rola w przestępstwach i czy nie miała ona przypadkiem za zadanie wpędzić Ukrainę w pułapkę bez wyjścia, pod pretekstem obrony Janukowycza.
Mitem jest jednak to, że przestępstwa nie zostały wyjaśnione. Prokuratura Generalna Ukrainy zbadała około 5 tys. przestępstw przeciwko protestującym w tych dniach. W większości ustalono okoliczności, sprawców, organizatorów, wspólników. Są już pierwsze wyroki, toczy się kilkaset procesów. Nie udało się jednak ustalić okoliczności morderstw pierwszych, symbolicznych bohaterów „Niebiańskiej Sotni”, Ormianina Serhija Nihojana oraz Białorusina Michaiła Żiźniewskiego.
Pięć lat po zabójstwie protestujących w Kijowie można wysnuć kilka wniosków, ważnych też dla Polski.
✔ Ukraina nie będzie miała „trzeciego Majdanu”. Przyniósłby on śmierć nie tylko protestującym, ale i całej państwowości ukraińskiej. Zagrożenie ze strony Rosji paradoksalnie przepędziło ukraińską demokrację z ulicy do parlamentu. Co jest niewątpliwie korzystne dla demokracji.
✔ O ile „pomarańczowy” Majdan był protestem politycznym i wodzowskim, to Majdan z roku 2013/14 był głosem społeczeństwa obywatelskiego. Stało się ono mocniejsze. Wyszło z bardzo sowieckiego traktowania działaczy jako opiekunów babć i chorych, zaczęło wpływać na wielką politykę. Owszem, społeczeństwo obywatelskie nie jest jeszcze w stanie pokonać ukraińskiej oligarchii i populizmu w polityce, ale aktywizm szybko rośnie w siłę.
✔ Co byłoby dziś, gdyby nie wydarzył się Majdan? Ukraina z pozycji Polski wydawałaby się znacznie bardziej spokojnym państwem niż jest dzisiaj, które z Janukowyczem notowałoby kolejne niewielkie „sukcesy” gospodarcze, jednocześnie po cichu sprzedawałoby swoją gospodarkę Rosjanom. Po ingerencji Kremla w Syrii Ukraina budowałaby bazę wojskową w pobliżu granicy z Polską. Wojna Putina z Zachodem zaczynałaby się nie w Ługańsku z Donieckiem, tylko pod Lublinem, Białymstokiem i Dyneburgiem.
Igor Isajew
fot. Wikipedia
[sc name=”newsletter” naglowek=” Bądź dobrze poinformowany!” tresc=” Najnowsze informacje o nas, analizy i diagnozy sytuacji w kraju trafią prosto na Twoją skrzynkę!”]
Dużo czytałem o Ukrainie, tej dawniejszej i tej współczesnej. Byłem tam (niestety tylko raz). Darzę naszych sąsiadów wielką sympatią. Pewnie – jak piszesz – trzeciego Majdanu nie będzie, ale to wtedy narodziło się społeczeństwo obywatelskie i nikt, także Putin, nie jest w stanie go zdusić. Ukraina jest największym krajem europejskim i jej miejsce jest w Europie, nie tylko geograficznie, ale cywilizacyjnie, politycznie, kulturowo i pod każdym innym względem.
Bardzo kibicuję Ukrainie i mam nadzieję, że dołączy do Europy. Tu jest jej miejsce.
Jeżeli Majdan był zalążkiem społeczeństwa obywatelskiego to już jest ogromna zmiana na Ukrainie. Ja też im kibicuję. Na Ukrainie spotkałam ciepłych, dobrych, otwartych ludzi, dlatego im kibicuję.