Mała książeczka o wielkich sprawach – lektura obowiązkowa
Bez wielkiej promocji, bez medialnego szumu, tygodnik Polityka dołączył kilka tygodni temu do środowego wydania książkę profesora Timothy Snydera „O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku”
To, że o tym skromnie wydanym dziełku – wygląda jak z drugiego obiegu – nie mówiły i nie pisały reżimowe media, nie dziwi, ale dlaczego tak mało było o nim w mediach opozycyjnych?
Z zazdrości, że to nie oni wydali? Czy w pogoni za prostym przekazem uznali, że to za trudne? A może z beztroski, bo wydało im się, że przygotowane dla obywateli amerykańskich, nie do nas było adresowane?
Redaktorzy, szefowie działów promocji – to nie tylko błąd zaniechania, to grzech, bo jak pisał Leszek Kołakowski: „Być oszukanym w polityce nie jest usprawiedliwieniem”. Jeśli nie zaczniemy się edukować, coraz łatwiej będzie nas oszukać.
Wydanie ukazało się w grudniu 2016 roku, gdy pojawiło się zagrożenie w postaci Trumpa. Pokazuje to, o ile sprawniej pracują amerykańskie elity. Polskie nie potrafią nawet nagłośnić wykonanej przez innych pracy, nie mówiąc już o porządnym przepracowaniu tez z książeczki Snydera.
Każdy ze znajomych, któremu podarowałem lub pożyczyłem egzemplarz, najpierw był zaskoczony, bo o książce nie słyszał, a potem zachwycony tym, co tam znalazł. Każdy, nawet mniej wprawiony w politycznych dysputach, rozumiał o wiele więcej i od żadnego z nich nie usłyszałem już, że polityka ich nie dotyczy.
Pozostawało im tylko zdziwienie, dlaczego tak cicho o tej pracy. A przecież – jak przypomniał mi ostatnio w rozmowie jeden z najszacowniejszych profesorów – podobny pomysł zrodził się przed laty w Polsce, by wyposażać maturzystów w konstytucję i książeczkę zbierającą podstawowe prawa i obowiązki obywatelskie. Zawaliliśmy oświatę koncertowo.
Co więc takiego niezwykłego i ważnego zebrał profesor Snyder na 127 stronach w samizdatowym rozmiarze B6?
We wstępie, w kilku z zachwycającą lekkością skreślonych zdaniach, przypomina proces tworzenia amerykańskiej konstytucji, gdy w oparciu o doświadczenie historyczne starano się zabezpieczyć Stany Zjednoczone Ameryki przed znanym z historii procesem wyradzania się starożytnych republik w oligarchie i tyranie.
Arystoteles ostrzegał przed załamaniami demokracji, wynikającymi z narastających nierówności, a Platon przed demagogami, którzy kłamstwem i manipulacją, wykorzystując wolność słowa, stają się tyranami.
Ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych stawiali budowlę nowego państwa na fundamencie prawa i trójpodziale władzy, czym chcieli zabezpieczyć je właśnie przed tyranią. Jak definiowali tyranię? Jako uzurpację władzy przez jednostkę lub grupę osób i łamanie przez nich prawa dla korzyści. Brzmi znajomo?
Snyder przypomina, że historia demokracji to historia upadku. Pod koniec XIX wieku i na początku XX pojawili się politycy i partie, które twierdziły, że wyrażają bezpośrednio wolę narodu. Chwytliwe, szczególnie dla mniej wyedukowanych hasło, w połączeniu z kilkoma niesprzyjającymi czynnikami, może doprowadzić do upadku każdej – jak dowodzi XX wiek – demokracji. A naród może zatracić etyczne fundamenty i zmienić się w katów swoich rodaków, jak i innych narodów.
Ta implozja demokracji w faszyzm i komunizm nastąpiła po pierwszych objawach ekonomicznej globalizacji. Dziś z globalizacją jesteśmy już oswojeni. Weszliśmy jednak na inny poziom zależności, gdzie Internet zapewnia niezwykłą szybkość przekazu informacji. Współcześnie prawie nigdy i nigdzie nie jesteśmy sami. Co z jednej strony oznacza, że trudno o chwilę wyciszenia, a z drugiej, że zawsze możesz znaleźć grupę, forum, stronę ludzi o podobnych – choćby były najgłupsze – poglądach. A skoro nie jesteśmy sami ze swoimi poglądami, znaczy, że nie musimy się ich wstydzić.
Faszyści odrzucili rozum na rzecz mitów, zastąpili prawdę obiektywną głoszoną propagandą nazywając ją nasza prawda, która była wsłuchaniem się w głos ludu. Komuniści skoncentrowali się na prawdzie dedykowanej wąskiej grupie, która miała ją głosić wszem i wobec, a głównie klasie robotniczej. Oba te ruchy wyciągnęły na świtało dzienne kłamstwa i półprawdy krążące wśród ludzi i zamienili je w wiarę lub quasi naukę. Dziś te wszystkie procesy wzmacnia Internet, a przez to, że jest tak użyteczny, tak wszechobecny, osłabia naszą czujność.
Słabość współczesnych nauk humanistycznych, nie nadążających za postępem, i nieuzasadniona wiara, że te straszne doświadczenia XX wieku i wieków wcześniejszych są już tylko przeszłością, prowadzi nas do tego, że zamiast studiować historię ogłosiliśmy jej koniec, zamiast rozwijać i unowocześniać patriotyzm, uznaliśmy go za wstydliwy relikt. Wiemy więcej od ludzi XX wieku, ale mamy też nowe zagrożenia, a jak pokazują nam nasze elity, nie bardzo lubimy się uczyć i wysilać.
Snyder odrabia za nas kawał roboty, nam pozostało to wydać, przeczytać, przedyskutować i wcielać w życie.
Na razie redakcja Polityki zrobiła kroczek, reszta się nie dzieje. Najwyraźniej nie dotarło do nas jeszcze, w jak trudnej jesteśmy sytuacji.
Co więc radzi Snyder? Wystarczy przeczytać tytuł, by zrozumieć, że daje nam do ręki katechizm prawd i działań, jakie obrońca demokracji wykonywać musi już dzisiaj:
* Nie bądź z góry posłuszny. Pierwsza rada może zaskakiwać, ale gdy przypomni się straszny eksperyment Stanleya Milgrama, trudno nie uznać, że to ważna rada. Na starcie posłuszeństwo jest instynktownym, bezrefleksyjnym dopasowaniem się do sytuacji, próbą wytworzenia komfortu.
* Broń Instytucji. Przypomnijmy sobie, że pod szacownym TK stawiło się maksymalnie 40 tys. Tylko tyle było gotowych bronić fundamentalnej dla demokracji instytucji. A kto bronił TVP przed aparatczykiem Kurskim, gdy PiS wywalał na bruk dziennikarzy, a telewizję zmieniał w propagandową szczekaczkę? Kto walczył o wojsko, o spółki skarbu państwa, o oświatę, o sądy powszechne, o wolne media?
Zamiarem tyranów i rewolucjonistów jest zniszczenie instytucji i sprawienie, by były tylko cieniem dawnej świetności. Czy postawienie na czele TK miernej prawniczki, pani Przyłębskiej, nie jest takim działaniem?
* Strzeż się państwa jednopartyjnego – i nie chodzi tylko o faktyczną monowładzę, ale o przygniatającą przewagę jednej partii. Wszak przez cały PRL mieliśmy trzy partie i kilka kół poselskich, tylko co z tego?
* Głosuj w wyborach, kandyduj. W Polsce to głos wołającego na puszczy. A przecież „Ceną wolności jest wieczna czujność”, wiedzieli to już nasi praojcowie, gromadzący się w strzeżonych zamkach, czuwający przy ogniskach. Wygoda życia sprawiła, że niezwykle szybko zatraciliśmy tę czujność. Zapominamy, że wybory, na które nie chciało nam się pójść, mogły być ostatnimi.
* Weź odpowiedzialność za oblicze świata. Swoje przywiązanie do zasad musimy też manifestować na co dzień – znaczkami, flagami, aktywnym sprzeciwem wobec oznak nienawiści w przestrzeni publicznej.
* Pamiętajmy o etyce zawodowej zarówno, gdy demokracja się wali, jak i wtedy gdy wydaje ci się silna.
* Wystrzegajmy się organizacji paramilitarnych.
* Wyróżniaj się – jak pisze Snyder. Pamiętaj o Rosie Parks, gdy dasz znak, inni pójdą za tobą. Trzeba w to wierzyć, bo gest to jedno, a siła płynąca z determinacji to drugie.
* Dbaj o język – od tego zaczyna się przemoc. To bardzo ważne, my właśnie jesteśmy na etapie, gdy ostrość języka doszła do granic, a słowa nie znaczą tego samego dla wszystkich.
Jak zaleca autor – staraj się nie mówić frazami narzuconymi przez język propagandy. Nie gódź się na to, co mówią inni, jeśli uważasz, że to nie jest prawda. Sięgaj do źródłosłowu, do czystej definicji. Jak bowiem aktem religijnym nazywać można miesięcznice, tak 7. letni proces zakłamywania faktów można nazwać dochodzeniem do prawdy. Świat elektronicznych mediów to świat dwuwymiarowy, nie można się na niego godzić musimy czytać, dyskutować, wracać do źródeł. Porzucenie faktów oznacza porzucenie wolności.
Wrogość wobec sprawdzalnej rzeczywistości pokazuje, że mamy do czynienia z zakłamywaniem. Powtarzanie zaklęć, obelg, które rodzą się i zyskują swoją siłę, akceptacja myślenia magicznego, obietnice bez pokrycia – mamy tego pełno.
* Bądź dociekliwy – to postulat kierowany do wszystkich, ale szczególnie do mediów opozycyjnych, to one pierwsze mają obowiązek sprawdzania (tzw. fact checkingu) – właściwie jest on obowiązkiem stałym, ale zagrożenie tyranią, manipulacją przypomina go dobitnie i pokazuje, jak w czasach dobrobytu nie był wypełniany. Ale z drugiej strony w dobie Internetu każdy jest wydawcą, więc każdy ponosi odpowiedzialność za to, co pisze, mówi, nagrywa.
* Prowadź niezobowiązujące konwersacje i uprawiaj politykę realnie, fizycznie. Musisz spotykać ludzi o innych poglądach i rozmawiać, musisz protestować na ulicy nie tylko w domu przed FB.
* Chroń życie prywatne – to postulat, który trzeba rozumieć dwojako, zabezpieczając się przed tym, by władza ingerowała w twoje sprawy, ale też nie gódź się na to, by wchodzono z butami w życie innych.
Ostatnie obywatelskie zadania, jakie stawia przed nami Snyder, są jak wykute w granicie, jak dzwon wzywający na trwogę, jak trąbka budząca do boju.
* Nowoczesna tyrania polega na zarządzaniu strachem – pisze. Tyrani wykorzystują zamachy, katastrofy, by umocnić swoją władzę. To się dzieje i oznacza, że choćby w tej sprawie nie możesz pozostawać obserwatorem.
* Bądź patriotą, przy tym haśle najdłużej się zatrzymałem. Przez lata uważaliśmy, że tak jak skończyła się historia, tak kończy się patriotyzm rozumiany jako miłość do kraju przejawiająca się w gotowości do poświęceń. Nie chcieliśmy na nowo definiować patriotyzmu. A przecież: „Jeśli nikt nie jest gotowy umierać za wolność wszyscy zginiemy w tyranii”
Wojtek Fusek, ObywatelRP
Książka do kupienia – TUTAJ.
Na zdjęciu: Timothy Snyder, fot. Wikimedia