Krytyka nie oznacza symetryzmu
Dojrzeliśmy na tyle, aby przyznać, że arogancji polityków jesteśmy winni my sami. Żadna partia nie zrobi niczego ponad to, na co pozwalają jej wyborcy
Zaufanie do partii politycznych w społeczeństwie spada drastycznie. Nie ma chyba co do tego żadnych wątpliwości. Arogancja prezentowana przez liderów jest tak wielka i tak nieumiejętnie skrywana (jeśli w ogóle się ktoś o to stara), że stała się oczywistością, wręcz normą.
Przed wyborami samorządowymi wielu z nas „uliczników” próbowało przekonać polityków do podpisania deklaracji zawierających postulaty obywatelskie, a tym samym do złożenia obietnicy ich przestrzegania. Niestety, najczęściej spotykaliśmy się z odmową. Już sam fakt niechęci do obywatelskich postulatów jest lekceważeniem i brakiem szacunku dla nich. Z jednej strony słyszymy „spadajcie, mamy swój plan i nie interesują nas wasze postulaty (czyt. potrzeby), z drugiej zaś „pomóżcie w kampanii, oddajcie na nas głos i namawiajcie do tego innych, bo inaczej wygra PiS, a was nie będzie komu reprezentować”.
[sc name=”wesprzyj” naglowek=” Dorzuć swoją cegiełkę do walki o demokrację i państwo prawa!” tresc=” Twoja pomoc pozwoli nam dalej działać! „]
Kandydatka na prezydenta miasta odmówiła zgody na referenda i każde inne panele obywatelskie, gdyż jej zdaniem są stratą pieniędzy. A ja pytam: to w jaki sposób zamierzasz komunikować się z mieszkańcami? Telepatycznie? Kolejny kandydat na prezydenta (ten wygrał) na propozycję, aby jego wiceprezydenta od spraw społecznych wskazały np. NGO-sy odpowiedział, że „wice” to on musi mieć możliwość w każdej chwili odwołać. Jeśli zgodzi się na wskazanie człowieka, zwyczajnie wyrzucić się go nie da. Deklaracja nie została podpisana. Słyszeliśmy również, że na ulicy możemy sobie robić co chcemy, ba, jesteśmy nawet potrzebni, ale od polityki mamy trzymać się z daleka.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Polska wymaga terapii. Nie da się tego zrobić bez obywateli
Jakie miejsce (ze wskazaniem szeregu) przewidują dla nas politycy bardzo wyraźnie powiedziała Kamila Gasiuk – Pihowicz. W sobotę 10 listopada podczas Igrzysk Wolności miał miejsce panel z udziałem jej, Pawła Kasprzaka, Borysa Budki i dwójki gości z Węgier (nazwisk niestety nie pamiętam).
Gasiuk – Pihowicz z uznaniem wyraziła się o ciężkiej pracy środowisk opozycji ulicznej, doceniając trud, jaki włożyło wielu z nas przed wyborami w roznoszenie politykom ulotek oraz zasiadając w komisjach wyborczych. Był to prawdziwy popis bezczelności. Ludzi, którzy ostatnie trzy lata spędzili w różnych działaniach na ulicach, jedna z liderek .N i koalicjantka PO sprowadziła do roli partyjnych żołnierzy. Błyskawiczna reakcja Pawła Kasprzaka wydawała się być nieskuteczna, Gasiuk – Pihowicz po raz drugi powtórzyła to samo. Aż trudno było uwierzyć, że takie wypowiedzi padają publicznie.
Dość! Jeśli ktoś tu nie dorósł do uprawiania polityki według demokratycznych standardów, to jesteście to Wy, szanowni parlamentarzyści. My wiemy, czego chcemy. Potrafimy sprecyzować nasze żądania i mamy konkretne oczekiwania wobec Was. Dojrzeliśmy na tyle, aby przyznać, że Waszej arogancji jesteśmy winni my sami. Żadna partia nie zrobi niczego ponad to, na co pozwalają jej wyborcy. Lata całe spoglądania przez palce na poczynania polityków, dziś przynoszą skutki.
Podstawą udanego dialogu musi być traktowanie przez polityków obywateli, jak równych sobie partnerów. Zdanie obywateli musi być wytyczną dla ich działań, bo elektoratem jesteśmy my.
Magdalena Kik
fot. Iwona Wyszogrodzka
[sc name=”newsletter” naglowek=” Bądź dobrze poinformowany!” tresc=” Najnowsze informacje o nas, analizy i diagnozy sytuacji w kraju trafią prosto na Twoją skrzynkę!”]
Współczuję. Ulotki. Listonoszy z Was (i nas też) zrobiono.
Patrzę się na zdjęcie , widzę B. Budkę, który wedle słów ludzi udzielających się w opozycji obywatelskiej, powiedział, że pod płachty nie wchodzi . „Płachtami” nazwał namioty organizacji opozycyjnych pod Sejmem.
Tenże P. Budka tuż przed wyborami zmienił listy i wyrzucił część działaczy PO, którzy wg niego mogli kolaborować z obecnie rządzącymi. Potem nastąpił manewr, dzięki któremu niejaki P. Kałuża po zgarnięciu głosów jako polityk KO przeszedł do obecnie rządzącej partii. Ponoć to zagrywka Schetyny, który nie mógł u Łukasza Kohuta (ten miał mieć miejsce P. Kałuży) wymusić zaniechania współpracy z inicjatywą R. Biedronia.
Wygląda na to, że P. Kałuża wykonał skuteczną robotę, zaczynając od wygryzienia R. Petru z prowadzenia .N. Skorzystała n tym m. in. P. Gasiuk – Pihowicz.
Pogratulować G.Schetynie i B. Budce znajomości własnych kadr.
Nigdy nie zgodzę się na obwinianie społeczeństwa za chamstwo i arogancję polityków. Są dorośli , odpowiadają za swoje zachowanie, dobrze wiedzą, co robią.
Ja im odpowiem przy urnach, w tym wyborczych. W wyborach samorządowych nie dano mi zdrowego wyboru, ale pamiętam, spisuję czyny i rozmowy ( cytat za Cz. Miłoszem).
Nie obwiniać siebie, nie batożyć. Na zimno wyciągać konsekwencje.
Presja ma sens. Wymaganie ma sens. Może część wyżej uwiecznionych parlamentarzystów ze zdjęcia już mości sobie miejsce do europarlamantu, gdzie wygodnie pożyje na nasz koszt i może nas mieć w dudzie.
Dlatego podobała mi się reakcja warszawskiego Strajku Kobiet, który powiedział, że partyjnym wiecom nie będzie sprzyjał i nie będzie takich urządzał.
„Od polityki mamy trzymać się z daleka” – pyszne twierdzenie. Ustawianie obywateli jak dzieci, przeganianie od swojej piaskownicy, sypanie piaskiem w oczy , a potem zmuszanie do płacenia za ich foremki i zabawę.
Diagnoza wydaje się niewłaściwa. Żadna partia nie zrobi niczego dla kraju i obywateli z własnej inicjatywy. Każdy robi dla innych tylko to, co musi, za to dla siebie robi co tylko się da. Jeśli nadal nie będziemy wyraźnie formułowali naszych żądań wobec partii nic z tego nie będzie. Trzeba sporządzić spis najpilniejszych zadań dla rządzących a następnie podpisać z wybraną przez nas partią lub koalicją umowę społeczną polegającą na zobowiązaniu się przyszłych rządzących do wykonania przedstawionych zadań w okresie 4 lat kadencji w zamian za głosy wyborców. Tylko tak partia otrzyma pakiet konkretnych zadań do wykonania, których właściwą realizację wyborcy będą mogli kontrolować na bieżąco. Wszystkie, tak zwane stare demokracje funkcjonują w ten sposób, dlatego tamtejsi wyborcy utrzymują stały bezpośredni kontakt z posłami partii, na którą głosowali, komentując wykonanie zadań i informując o niedoróbkach. W demokracji rola wyborców nie kończy się na pójściu do lokali wyborczych i oddaniu głosów, czas to już zrozumieć. Wyborcy na podstawie zawartej umowy społecznej powinni stanowić czynnik kontrolny a to oznacza, że co najmniej połowa obywateli musi być zaangażowana w proces rządzenia. „Oni” sami z siebie nic dla nas nie zrobią jeśli „ich” nie zmusimy do działania. Zresztą skąd jakikolwiek rząd ma wiedzieć czego chcą obywatele skoro go o tym nie poinformują. W demokracji trzeba ze sobą rozmawiać, uzgadniać cele i metody działania. Program partii to tylko ogólny sygnał określający kierunek polityki. Konkrety w programie to tylko kiełbasa wyborcza, bo nie stanowią oferty w sensie handlowym, czy zobowiązania w sensie prawnym i dlatego nie można polegać na tym i oczekiwać ich realizacji. Dzięki internetowi o wiele łatwiej będzie zebrać postulaty obywateli z całego kraju, zebrać je w pakiety zadań i spisać. Potem przyjdzie czas na rozmowy z wybraną partią lub koalicją, w których oni będą usiłowali przekonać wyborców, że większość zadań jest niewykonalna a wyborcy będą musieli bronić każdego punktu na liście zadań. Wspólnie uzgodniona lista zadań do wykonania w danej kadencji stanie się integralną częścią umowy. Jeśli my, wyborcy nie wykażemy się inicjatywą i nadal będziemy czekali aż „oni” nam wszystko sami załatwią, to zaufanie do partii i demokratycznego ustroju zniknie i ludzie pogodzą się z dyktaturą. Zmiana ustroju państwa polskiego w 1990 roku była pożądana i oczekiwana ale nikt nie powiedział obywatelom na czym polega demokracja i jak działa. Dano nam wolność ale nikt nie powiedział jak z niej korzystać. Dlatego dopuściliśmy do obecnej sytuacji, pozwalając siłom przeciwnym demokracji bezpodstawnie oskarżać ją o wszystko co tylko zdołali wymyślić. Czy jednak potrafimy zaangażować się w zarządzanie naszym krajem zamiast biernie oczekiwać na mannę z nieba?
Symetryzm to pojęcie z zakresu kibolskiej nowomowy wyrażające kredo kibolswa „nie jesteś z nami, jesteś przeciwko nam, śmieć podrzędnego sortu, śmiertelny wróg”, czy „stul ryj, boś nie nasz i dostaniesz w ryj”. Na tym samym poziomie intelektualnym, co „raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”, tyle że zawoalowane pod niby poważniej brzmiącymi końcówkami, tutaj „-yzm”.
No akurat z komunistami trzeba walczyć, więc nie rozumiem, co komu przeszkadza w tym haśle.
Tyle, że trzeba ich najpierw wymyślić.
Otóż to: nowomowa, powstała wśród żurnalistów po występach P. Dominiki Wielowieyskiej i jej apelach „Nie straszcie PiS-em!”.
Dla mnie jest obrazą inteligencji, naciąganym „prawda leży pośrodku”. Prawda jest tam, gdzie jest, a nie gdzie ją ktoś przeciąga.
Platon nie znosił sofistów. Tamci wychodzili że skóry by udowodnić, że każda teza może być równie dobrze prawdziwa jak i nieprawdziwa, a filozof szukał podstawowych zasad i ogólnych praw Z drugiej strony sofiści wykazywali się niezwykłą erudycja i sprytem, co im zjednywalo zwolenników.Wkurzony filozof wyjaśnił, że sofistyka nie jest wiedzą (techne) w zrozumieniu np. filozofii, tylko działalnością jak np. gotowanie.
Dokładnie tak jest u nas z symetryzmem, a i kiepskich sofistów, którzy ów symetryzm propagują jest w mediach bez liku.
Symetryzm to jest „sztuka kulinarna” a zupka z tego będzie trująca.
Całkowicie zgadzam się z Krystyną, że diagnoza jest niewłaściwa, gdyż trzeba wyraźnie sobie i wszystkim powiedzieć, iż żadna partia nie zrobi niczego ponad to do czego zmuszą ją wyborcy. Ale aby wymóc na
partii, rządzącej bądź to pretendującej do rządzenia, cokolwiek i kiedykolwiek – trzeba mieć siłę z którą trzeba się liczyć. No to niezadowoleni z działalności partii budujcie taką siłę, np. Bezpartyjny Blok Wolontariuszy Rzeczypospolitej, z wielomilionowym uczestnictwem i sprawną organizacją.
A jeśli tzw. bezpartyjni po wyborach przejdą do PiS, bo tam dostaną sowicie opłacane posady dla żon i pociotków?
Moim zdaniem nie tylko tędy droga.
Odwołuję sie do swojego postu: B. Budka i M. Rosa mogli nie mieć żadnego wpływu na kombinacje z P. Kałużą. Będę uważnie obserwował postępowanie P. Gasiuk – Pihowicz.