Jak może wyglądać Sejm po wyborach w 2019 roku

Rafał Szymczak przeliczył wyniki najnowszego badania Pollster na mandaty w wyborach parlamentarnych i nie wyszło tak różowo. – Nie chcę uchodzić za malkontenta, ale większość hipotetycznej Wielkiej Koalicji wisiałaby na Kałuży (1 głos) – pisze na Facebooku
 
Badanie pokazuje też, że od wyborów niewiele się zmieniło. Zarówno PiS, jak i opozycja łącznie zdobyłyby tyle samo głosów.
 

 
[sc name=”newsletter” naglowek=” Bądź dobrze poinformowany!” tresc=” Najnowsze informacje o nas, analizy i diagnozy sytuacji w kraju trafią prosto na Twoją skrzynkę!”]
 

3 komentarze do “Jak może wyglądać Sejm po wyborach w 2019 roku

  • 5 grudnia, 2018 o 00:09
    Bezpośredni odnośnik

    Polacy w swojej masie olewają ten Sejm. Bo to nie jest ich Sejm. I tak go nie wybierają.

    Moim zdaniem Polscy w swojej masie postępują słusznie i mądrze. Ja się też solidaryzuję w tej sprawie z tymi Polakami.

    Jeden pies jakie są tam procenty w tych ich Sejmie. Te procenty i ten Sejm i tak nie są polskie.

    Odpowiedz
  • 5 grudnia, 2018 o 03:55
    Bezpośredni odnośnik

    Skoro wynik PiS wraz z jego sojusznikiem Kukizem może być właściwie taki sam jak wynik koalicji, to każda ze stron będzie miała szansę stworzyć rząd. I tu natychmiast objawi się słabość koalicji, gdyż osobiste ambicje, różnice światopoglądowe, oraz twarde stanowisko Kościoła i klerykałów mogą uniemożliwić koalicji utworzenie rządu. Dla PiS-u zaś, nie będzie to żaden problem, tym bardziej, że stosowane przez PiS metody kupowania posłów z innych ugrupowań mogą zniweczyć tą równowagę sił wynikającą z wyborów. Wystarczy, że PiS przekupi kilku posłów z koalicji aby już miał większość. Nie ma się co łudzić, większość ludzi zasiadających w Sejmie i Senacie od pierwszej kadencji po 1990 roku zabiegała w swoich partiach o wystawienie ich kandydatur na najlepszej pozycji wyłącznie w nadziei na duże korzyści materialne, a nie dlatego, że zależało im na uczynieniu z Polski państwa, w którym jego obywatelom żyłoby się równie dobrze jak obywatelom Francji czy Niemiec, co oznacza, że ich działalność polityczna i przynależność partyjna zależy tylko od tego kto im da więcej. Idealistów w Parlamencie dałoby się pewnie policzyć na palcach. Aby naprawdę przejąć władzę koalicja z uwagi na swoje zróżnicowanie musiałaby zdobyć dwa razy tyle miejsc w Sejmie co PiS wraz z Partią Kukiza. Tylko wtedy potrafiliby sklecić wspólny rząd w wymaganym czasie, choć z uwagi na różnice chyba nie na całą kadencję. Trwale odebrać władzę PiS-owi mogliby obecni koalicjanci tylko wtedy gdyby zrezygnowali ze swoich partyjnych tożsamości i ambicji przywódców tworząc jedną wspólną partię demokratów, ale to nie jest w Polsce możliwe. Musieliby bowiem zrezygnować ze wszystkiego czego nie popiera większość wyborców i kierować się ideami przyjętymi przez Unię Europejską. Nie wyobrażam sobie jednak aby podporządkowani w dużej mierze Kościołowi członkowie takiej partii zrezygnowali z polityki antyaborcyjnej zwracając kobietom prawo do decydowania o sobie, nie wyobrażam sobie także tego, by politycy podporządkowani interesom Stanów Zjednoczonych skierowali swoje sympatie na większe zbliżenie się z Unią Europejską i z poszczególnymi krajami członkowskimi, zainteresowanymi zachowaniem pokoju na naszym kontynencie przez ułożenie sobie w miarę dobrych stosunków z Rosją. Nacjonalizm i obłędna rusofobia stale podsycane przez USA są u nas bardzo silne nawet wśród najzagorzalszych zwolenników demokracji. Liberałowie raczej nie pozbędą się przekonania, że wszystko samo się ułoży i nie trzeba nic robić, szczególnie w zakresie poprawy warunków życia stanowiących w Polsce zdecydowaną większość ludzi spoza klasy średniej. Z kolei SLD-owcy nie będą potrafili odrzucić chorego poglądu o rzekomej walce klas, mimo że życie pokazuje, iż los przedsiębiorców i ich pracowników jest wzajemnie zależny i identyfikowanie się z firmą zarówno właścicieli jak i pracowników jest jedyną drogą do rozwoju gospodarczego i dobrobytu obywateli. Nie ma nadziei na prawdziwe zjednoczenie się zwolenników demokracji, bowiem demokracja jest dla każdego z członków obecnej koalicji jedynie narzędziem do osiągania ich własnych celów, bez oglądania się na kraj i jego obywateli. Takie rozumienie demokracji przez większość polskich polityków koalicji było przyczyną sukcesu PiS, partii antydemokratycznej, która w swojej prowadzonej od lat propagandzie bardzo podkreślała ten fakt. Problemem Polski jest także i to, że zamieniliśmy dominację Moskwy na dominację Kościoła i Stanów Zjednoczonych i tak naprawdę każdy rząd jaki byśmy nie wybrali będzie podporządkowany naciskom ze strony Kościoła oraz Waszyngtonu. Wymachiwanie transparentami z napisem Konstytucja przez koalicjantów w obliczu faktu łamania przez wszystkie partie wchodzące w skład koalicji zasady rozdzielności państwa od Kościoła wygląda raczej groteskowo. W dodatku część koalicjantów już teraz deklaruje, że nie zamierza dopuścić do przestrzegania Konstytucji w tym konkretnym zakresie. Wszyscy dobrze wiedzą, że jedynie świecka Polska ma szansę na pokonanie piętrzących się problemów społecznych ale mimo to politycy nie dopuszczą do pełnej rozdzielności naszego państwa od Kościoła. Pod tym względem koalicja nie różni się od PiS-u. Nie różni się także pod względem podporządkowania się prowojennej polityce Stanów Zjednoczonych. W sumie zwykli obywatele nie mają poczucia, że zwycięstwo wyborcze koalicji przyniesie im jakieś konkretne zmiany, przekładające się na życie codzienne. Właściwie jedynym wspólnym punktem koalicji jest przywrócenie status quo sprzed roku 2016, a to zdecydowanie za mało dla większości Polaków. Jeśli koalicjanci nie wezmą tego pod uwagę może spotkać ich sromotna klęska.

    Odpowiedz
  • 5 grudnia, 2018 o 10:25
    Bezpośredni odnośnik

    Nie znam sondażu. Czy to na pewno jest wynik PO+N czy szerzej? Co w nim dokładnie było? Coś na temat lewicy było?
    PS. Pojawia się tu fejsbukowy trend opisywania problemów, spraw czy zdarzeń, o których czytelnicy nie muszą wiedzieć, tak jakby wiedzieli. Czyli tu też nie poznają faktów, do których autor się odnosi. Typowy z takich fejsbukowych przykładów: „Słucham TOK FM i płaczę”. Ani o czym ten ktoś słucha, ani kogo/czego, jakiej audycji, ani chociaż z grubsza co słyszy. O dacie i godzinie słuchania można wywnioskować z godziny wpisu, choć jak się go zobaczy dzień później to widzi się tylko, że ten ktoś płakał dzień wcześniej.

    Odpowiedz

Skomentuj Ewa Borguńska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *