Głupie prawo, to martwe prawo. Ekspresowa nowelizacja ustawy o IPN
W środę rano w trybie pilnym rząd złożył projekt zmiany ustawy o IPN. Dwie godziny później Sejm, podczas nadzwyczajnego posiedzenia, przegłosował nowelizację polegającą na skreśleniu art. 55a i 55b. To one zawierały przepisy karne dotyczące „przypisywania Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie”
Za usunięciem znowelizowanych uprzednio artykułów głosowało 388 posłów. Opozycja nie miała żadnej szansy nie tylko na skuteczne wprowadzenie poprawek, ale również zabranie głosu. Marszałek Kuchciński korzystając z zablokowania mównicy przez posła Winnickiego [tego samego, który zaprosił do Sejmu RP na obchody Dnia Niepodległości węgierskiego neofaszystę gloryfikującego Waffen SS – red.] poddawał pod głosowanie i odrzucał kolejne poprawki bez odczytania ich treści, nie udzielając głosu opozycyjnym posłom. Ustawa tego samego dnia została przekazana pod obrady i głosowanie w Senacie. Prezydent zadeklarował, że ją podpisze.
Przed wejściem w życie nowelizacji wraz z innymi uczestnikami ruchów obywatelskich apelowaliśmy o wycofanie tej nowelizacji. Bezskutecznie. W pierwszych dniach obowiązywania nowelizacji IPN, jako Obywatele RP zainicjowaliśmy akcję składania autodonosów. Przed budynkami prokuratur i w innych miejscach publicznych wygłaszaliśmy oświadczenie, w którym świadomie naruszaliśmy znowelizowaną ustawę o IPN.
Jako uczestnicy ruchu Obywatele RP zdawaliśmy sobie sprawę, że skoro zbrojnym orężem »nowej polityki historycznej« stała się, poza IPN, także prokuratura, to obywatele mają w swoim arsenale już tylko jedną możliwość skutecznego nacisku na władzę – obywatelskie nieposłuszeństwo i to niezależnie od tego, że nowelizacja wprowadzała za podobny czyn karę do 3 lat więzienia.
Rządzący najwyraźniej uznali, że nie jesteśmy dość zdeterminowani by wystawić się na podobną próbę. I po raz kolejny mylili się. Tak jak organizatorzy miesięcznic zeszli z Krakowskiego Przedmieścia zabierając ze sobą barierki, tak obecnie rządzący zwijają sztandary nieprzytomnych mitów o powszechnej, nadludzkiej postawie rodaków w czasie wojennej zawieruchy, obwarowane nimbem bezwzględności kodeksu karnego. Wystarczyła stanowcza reakcja opinii międzynarodowej, protesty społeczne – w tym presja i determinacja 53 osób (uczestników lub sympatyków ruchu Obywatele RP, ale też WSK, partii Zielonych, OSA).
Kilka miesięcy temu prezes Jarosław Kaczyński zapowiadał w wywiadach prasowych, że nie wycofa się z nowelizacji IPN ani o krok. Prominentni działacze Prawa i Sprawiedliwości, w ślad za głosem Kaczyńskiego, równie gorliwie zapewniali, że do czasu gdy obecny „Trybunał Konstytucyjny” nie wypowie się o konstytucyjności nowelizacji ustawy o IPN, nie będą podejmowane żadne kroki zmierzające do zmiany treści tych przepisów. Co się zatem stało, że w trybie pilnym, w ciągu kilku godzin domyka się na naszych oczach paniczna ucieczka rządzących z tych jakże „przełomowych” rozwiązań prawnych? I tu państwa zmartwię, bo to jest źle postawione pytanie.
CZYTAJ TEŻ: Sprawdzamy ustawę o IPN. Złożyliśmy samodoniesienia do prokuratury
Wiedzieliśmy, że nowelizacja ustawy o IPN będzie skierowana w pierwszej kolejności przeciwko historykom. Przedstawiciel Ministerstwa Sprawiedliwości, Patryk Jaki, był łaskaw podczas prac komisji sejmowej nad poprzednią nowelizacją wyklarować intencję rządzących wprost: „jeżeli pan Gross w ramach swojej działalności publicystycznej, (…), napisze książkę i tak jak stanowi art. 55 powie, że Polacy odpowiadają za Holocaust, przypisze nam odpowiedzialność lub współodpowiedzialność, to wtedy będzie podpadał pod ten paragraf”.
Kolejne kroki rządzących nie pozostawiały wątpliwości: z powodu wydania książki „Dalej jest noc” premier Morawiecki nie przedłuży – wedle doniesień prasowych – kadencji jej współautorki prof. Barbary Engelking na stanowisku przewodniczącej Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej; pozbawiono dotacji rocznik „Zagłada Żydów. Studia i Materiały”, wydawany przez będących na celowniku rządzących badaczy z Centrum Badań nad Zagładą Żydów, z IPN-u są zaś odsuwani, bądź skłaniani do rezygnacji, niewygodni historycy specjalizujący się w badaniach nad Zagładą (dr Adam Puławski).
Metodyczne próby niszczenia środowiska historyków badających Zagładę na ziemiach polskich mają swój cel – niepowstrzymane kultywowanie mitów o powszechnym bohaterstwie Polaków w stosunku do żydowskich współobywateli podczas II Wojny Światowej. W tej „nowej wersji” historii miało nie być miejsca na refleksje i badania odnośnie udziału Polaków w nazistowskich zbrodniach, nieznanych dotąd sąsiedzkich pogromach, czy dotąd nieobecnej w publicznej świadomości kwestii, jak rola sądów cywilnych z czasów okupacji, w których orzekali polscy sędziowie, legalizujący przejmowanie majątków pożydowskich na podstawie przedwojennych kodeksów.
Inicjatywa samodonosów Obywateli RP miała na celu zagwarantowanie, że skutki tej ustawy nie dotkną właśnie w pierwszej kolejności historyków zajmujących się Zagładą i że nie zostaną oni sami z bezwzględną machiną państwa rządzonego przez Jarosława Kaczyńskiego.
Przez 5 miesięcy autodonosy Obywateli RP były przekazywane z prokuratury do IPN, z IPN do Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, aby następnie – w niektórych przypadkach zakończyć się odmową podjęcia śledztwa przez prokuratora. W większości pozostałych przypadków – nadal czekamy na decyzję prokuratorów.
Jarosław Kaczyński jest w stanie, co nam dobitnie udowodnił, w ciągu zaledwie kilku tygodni przeorać mentalność społeczeństwa, które w niemałej części, często z entuzjazmem i bez cienia wstydu podchwyciło przekazy rządowej telewizji publicznej, w których padały słowa o „parchach”, niewybredne żarty z obozów koncentracyjnych, dopuszczające jako równoprawny głos w debacie odrażające antysemickie wypowiedzi. Próżno było dzisiaj czekać na przeprosiny premiera za kuriozalną ustawę o IPN, słowa o „żydowskich sprawcach” czy uznania przezeń za co najmniej niestosowne złożenie hołdu żołnierzom Brygady Świętokrzyskiej, kolaborujących z nazistami.
Wbrew pozorom nie zostajemy z pytaniem co się stało, że Jarosław Kaczyński nagle zmienił zdanie i za jaką cenę, ale zostajemy z otwartą kwestią, na którą nie ma obecnie odpowiedzi – „Co się z nami stało?”.
Michał Wojcieszczuk
Na zdjęciu: Obywatele RP składają samodonosy do prokuratury w Warszawie, 5 marca 2018 r.
Bardzo dobrze postawione pytanie. Przez lata naukowcy będą szukali na nie odpowiedzi. Akcja z autodonosami była świetna. Gratuluję pomysłu.