Gabriela Lazarek protestuje przed siedzibą PiS w Cieszynie
Gabriela Lazarek jest aktywistką Obywateli RP, mieszka w Cieszynie. Od prawie tygodnia codziennie protestuje przed siedzibą PiS. – Jeżeli nie jesteś obojętny, stań przy mnie na 5 minut – apeluje
19 października pod warszawskim Pałacem Kultury i Nauki podpalił się Piotr S. z Niepołomic. Wcześniej opublikował manifest, w którym tłumaczy powody swojej decyzji. Jego akt samospalenia był protestem przeciwko ograniczaniu przez władzę wolności obywatelskich. Dwa dni później na cieszyński rynek z hasłem „Ja, zwykły szary obywatel wzywam Was. Nie czekajcie dłużej” wyszła Gabriela Lazarek.
Swój protest tak opisuje na FB:
Trzy metry strachu
Dzisiaj znów stanęliśmy pod siedzibą PiSu z manifestem pana Piotra. Tuż przed 17.00 przyszła kilkuosobowa grupa ludzi udająca się na spotkanie, wspierająca nasz protest. Pomimo tego, że bardzo się spieszyli, stanęli na chwilę z nami, trzymając w dłoni kartki z manifestem.
O 17.00 stanęłyśmy we trójkę. Dobiegł do nas po kilku minutach Leszek, który pomimo tego, że uczestniczył akurat w zajęciach, postanowił przyjść do nas chociaż na chwilę. Ta chwila przeciągnęła się i został z nami praktycznie do końca.
Podeszła do nas kobieta z synem, w skupieniu słuchając manifestu. Odchodząc, podziękowała nam za naszą obecność. Przystanęła też jedna pani, wyraźnie przejęta i wzruszona, słysząc czytane przez nas słowa. Po chwili dołączył również pewien pan, na początku wyraźnie się wahając. Stanął w pewnej odległości komentując, że to straszne, co się dzieje. – Zapraszamy, niech pan dołączy do nas na chwilę – zaproponowałam.
Zobaczyłam przerażenie w oczach. Spojrzał na tę odległość dzielącą nas od niego. Na te trzy metry między nami. – Ale to nic da proszę pani!
– Ale dlaczego pan tak mówi? Jak to nie da? Uważa pan, że to, że tutaj stoimy jest bezsensu? Ten manifest jest bezsensu? Mamy po prostu przejść z tym do porządku dziennego i udawać, że nic się nie dzieje?- zaczęłam się unosić. Niestety ostatnio nic na mnie nie działa tak źle, jak zdanie “to nic nie da”. Czuję się wtedy, jakby ktoś napluł w twarz wszystkim tym ludziom, którzy od dwóch lat, kosztem własnego życia prywatnego i pracy, robią co w ich mocy, żeby się dało!
– Ale ja piszę na fb o tym co się dzieje! Opisuję znajomym, jak sytuacja wygląda!
– I boi się pan pokonać trzy metry odległości, by wyrazić swój protest? Czyli jak? Ten manifest można po prostu wyrzucić, skoro już nic się nie da zrobić?
– Za młoda pani jest! Tak się tego nie robi! Ja mam swoje lata i wiele już widziałem.
– Skoro za dużym wyczynem jest przekroczenie trzech metrów, to możemy być pewni, że to nic nie da! – uniosłam się już wyraźnie wzburzona.
Popierasz nasze działania? Wpłać darowiznę!
Oboje z rozczarowaniem odwróciliśmy głowy w przeciwnym kierunku. Przypadkowy pan odszedł, a ja zostałam tam ze swoją goryczą i rozczarowaniem. Czuł pewnie to samo, co ja.
W drodze powrotnej uświadomiłam sobie, w czym tkwi problem. To strach. Paniczny strach. To nie jest już kwestia niedoinformowania, że jest nas tak mało. Wiele osób wie, że tam stoimy. Bardzo chciałabym móc przeprosić tego pana za moją reakcję. Przeprosić za to, że niechcący obwiniłam go za to, jak straszną krzywdę nam wyrządzili.
Mało kto przyzna, że się boi. Lepiej powiedzieć, że “to nic nie da”. Bezpieczniej. Przez jakiś czas przynajmniej będzie można jeszcze udawać normalność. Chodzić do restauracji, do kina, na spotkania z przyjaciółmi. Tak, jakbyśmy już się poddali i przyjęli taką rzeczywistość i wszystko to, co się wydarzy. Byle jakoś przeżyć. Tak, jakbyśmy starali się jeszcze korzystać na ile się da z tej normalności, ze świadomością, że to niebawem się skończy i szkoda ten pozostały czas zmarnować na wystawanie na protestach. Manifest pana Piotra, jeżeli ktoś wydrukował, wyląduje głęboko zakopany w jakiejś szufladzie na strychu, w obawie, że znajdzie go ktoś u nas i stanie się to pretekstem, by nas oczernić i zniszczyć życie nasze i naszej rodziny. Wyląduje w jednej szufladzie z Konstytucją, z flagą UE i wieloma symbolami wolności, bądź też w końcu sami to wszystko spalimy, by czuć się “bezpiecznie”.
Ja się nie poddam. Nie mogę. Mam syna. Wiem, czego uczyłam go całe życie. Wiem, jaki świat chciałam mu pokazać. Chciałam, by mógł być szczęśliwym, wolnym człowiekiem. Żeby mógł przeżyć to życie tak, jak sobie tylko wymarzy. By sam mógł sobie stawiać cele i je realizować. By wierzył w ludzi i w marzenia.
Moi rodzice nauczyli mnie bezwarunkowej miłości. Byli zawsze, bez względu na to, co zrobiłam i jakie podejmowałam w życiu decyzje. Bez względu na to, jakie mieli zdanie na dany temat, zawsze wiedziałam, że mogę na nich liczyć. Pozwalali mi się buntować i walczyć o swoje zdanie. To dzięki nim jestem taka, jaka jestem. Wolna. Obecna rzeczywistość jest mi tak obca i nie do przyjęcia, że nie wyobrażam sobie spędzić w niej reszty życia. Nie wyobrażam sobie, by musiał w niej żyć mój syn.
Dlatego nigdy nie dam się zastraszyć. Żadnemu faszyście, ani politykowi. Żadnemu przechodniowi na ulicy.
Dzisiaj z Izą chciałyśmy stanąć na środku ulicy z plakatem „STOP AGRESJI I NIENAWIŚĆI! OBOJĘTNOŚĆ JEST PRZYZWOLENIEM. JEŻELI NIE JESTEŚ OBOJĘTNY, STAŃ PRZY MNIE NA 5 MIN”. Chciałyśmy stanąć wśród mijających nas ludzi, by zobaczyć ich reakcje. Niestety, było już za późno. Ulice były puste. Zrobimy to jutro w środku dnia. Jutro, pojutrze i za tydzień. Nie damy się zastraszyć.
26 października. Kolejny dzień pod biurem PiS w Cieszynie. Nie jestem sama. Ponownie przeczytaliśmy manifest Pana Piotra. Są ze mną wyjątkowi ludzie, dlatego ilość ma dużo mniejsze znaczenie. Najbardziej wzruszyła mnie obecność pana Jerzego z 95-letnią mamą. Wiem, że nie pojawili się przypadkiem, byli na wielu naszych cieszyńskich protestach. Wiem, że od początku gorąco nas wspierają. Bardzo dziękuję panu Jerzemu i jego wspaniałej mamie!
Gabriela Lazarek
O proteście w Cieszynie również TUTAJ.
Niech ktoś nauczy mnie godnego zachowania się w razie, gdy będę stał na widoku, manifestując w obronie wolności i demokracji.
Bo gdy podejdzie do mnie jeden z drugim i zaczną wyzywać od głupków, komuchów, esbeków, zdradzieckich mord (…) będę się bał, że mnie pobiją, sfotografują, zamieszczą karykaturę w Internecie, obśmieją (…).
Mam prawo się bać. Nie jestem ani silny (nie nauczyłem się walić w mordę, choć czasem mam ochotę), ani odważny, ani gadatliwy. Każdy nachalny „redaktor” z reżimowych mediów zagnie mnie na jakimkolwiek pytaniu o to, o co właściwie mi chodzi. Bo nie potrafię od ręki wskazać w ustawach zapisów wrogich wolności, nawet gdybym potrafił, to i tak tylko kilku na milion ze strony prorządowej potrafi zrozumieć. A rozmowa przy pomocy argumentów merytorycznych, wobec ataków personalnych na mój wygląd czy nazwisko, nie prowadzi do niczego.
Znam wielu, o takim widzeniu świata, jak ja. Nie potrafią się przemóc, chociażby bardzo chcieli. Nauczcie nas.
Witam serdecznie.
Daleko mi do Waszej determinacji i odwagi. Z całego serca Was popieram, wspieram nie tylko słowami.
Myślę, że nie powinniśmy się bać. Podziwiam panią Gabrielę. Powinniśmy brać z niej przykład.
Pozdrawiam.
Jasne. Powinniśmy, powinniśmy. Ale się boimy. Ja i parę milionów innych. Chcemy wyjść i pomanifestować, ale się boimy. „I co Pan zrobisz?” Proszę mnie nauczyć.
Pozdrawiam.
Witam. O co Panu chodzi z tym: proszę mnie nauczyć.?
Jeżeli nie czuje Pan takiej potrzeby to trudno będzie wskazać tę właściwą drogę. Niekiedy oderwanie się od zbędnych używek np.telewizora, internetu itp. da Panu czas i ukierunkuje w tym, co powinno się w życiu zrobić w danym momencie. Życzę powodzenia i wytrwałości po to, aby za kilka lat nie miał PAN wyrzutów, bo nic PAN ze strachu albo z lenistwa nie zrobił.
Moim celem nie jest obrażanie Pana. Jeżeli odebrał to PAN w inny sposób to serdecznie przepraszam.
Nawiasem mówiąc, już w momencie pisania tych komentarzy zrobił PAN już pierwszy krok 🙂
Staramy się przedstawiać, dobrze?
Skończyłem niedawno 82 rok życia. Moje życie było pełne strachu. Do dziś pamiętam strach czterolatka w piwnicy , nocą, przerażonego wybuchami bomb, strach siedmiolatka zostawionego obcej osobie w tramwaju a później przez cała noc w obcym domu, bo ojciec musiał uciekać przed łapanką i dopiero po godzinie policyjnej mógł mnie odebrać rano od przypadkowej opiekunki. Później w dorosłym życiu było wiele różnych strachów, pod ziemią w kopalni i wysoko w górach, a także w tramwaju, gdy łobuz molestujący nachalnie dziewczynę, lekceważący jej głośny sprzeciw, nie spowodował swym zachowaniem żadnej reakcji licznych pasażerów, a okazało się, że wystarczyło zdecydowane zganienie jego postępowania przez jedna osobę. Ostatnio bałem się, bardzo się bałem wczoraj, gdy to pod komendą rejonowa policji stanąłem z banerem „Mamy prawa, prawa fizyki, prawa logiki, prawa człowieka” i w chwilę po tym potężnej budowy mężczyzna nakazywał mi wyniesienie się z tego miejsca, spychał mnie korpusem swego ciała pomiędzy parkujące samochody, a moje głośne wołania: POLICJA, POLICJA…. , z komendy nikogo nie wywołały, szczęśliwie napastnik się wycofał.
Strach jest potrzebny, należy bardzo bać się tego jak nam szubrawcy, pachołkowie, łobuzy i bandyci
życie urządzą jeżeli się na samym początku im nie przeciwstawimy. Świadomość tego wielkiego strachu powinna być nam siłą dla odwagi codziennego przeciwstawiania się temu zagrożeniu.
Ja sie juz wiecej nikogo i niczego nie boje za wyjatkiem efektow ludzkiej glupoty.
Ja też nie jestem odważna. Kto mnie zna ten wie, że nieraz bywam wręcz nieśmiała, a żeby wydusić z siebie chociaż dwa zdania do mikrofonu graniczy z cudem.
Ja też wielu rzeczy się boję. Przerastają mnie nieraz zwykłe codzienne sprawy.
Nie wiem więc czy to jest kwestia samej odwagi. Raczej określenia tego, czego boimy się bardziej.
Kiedy wyobrażę sobie co może się wydarzyć, jeżeli nic nie zrobimy , jeżeli tego nie zatrzymamy, wszystkie lęki związane z tym co ktoś powie, czy ktoś mnie skrytykuje ,czy też się zatnę przy jakimś pytaniu i nie będę wiedziała co powiedzieć , przestaje mieć znaczenie.
Jak sobie pomyślę, że nasze dzieci i najprawdopodobniej także kiedyś ich dzieci będą musiały żyć w ciągłym strachu tylko dlatego, że mam zabrakło odwagi i się poddaliśmy..
To działa jak kubeł zimnej wody.
Z tej perspektywy przeskoczenie własnych obaw i lęków staje się dużo łatwiejsze.
Nie musieliśmy przez wiele ostatnich lat walczyć o większą przestrzeń niż nasze podwórko. Niewielu się z tym rodzi. Trudno więc żebyśmy od razu ot tak,To potrafili. To proces. Tego się po prostu musimy nauczyć.
Wiem po sobie, że przykład czyjejś odwagi działa najbardziej. To inni sprawiają, że wiem że można. Można bardziej i więcej.
A teraz zdecydowanie trzeba bardziej i więcej.
Powinnas przezwyciezyc strach, ktory w wiekszosci zyciowych zdarzen jest niepotrzebny i mocno wierze w Twoja sile – zatem glowa do gory.
Mamy prawo do protestów i wyrażania swojej opinii. Tak długo jak z tego prawa będziemy korzystać, tak długo będzie ono żywym dowodem, że jest ono nam potrzebne. Protest jest wyrazem wewnętrznego bólu jaki na zadano. Po okazaniu naszego protestu czujemy się lepiej, i czujemy się wolni. Odwagi!
Mnie już nic nie boli, bo znalazłem na to lekarstwo.