Bezkarność i bezsilność to mieszanka wybuchowa
Jestem wściekły i chyba nie jestem w tym odosobniony. Czysta kartka papieru pomaga wziąć głęboki oddech i spróbować odłożyć wściekłość na bok
Przez sześć lat prowadziłem duży program profilaktyki przemocy w szkołach. 5000 uczestniczących placówek, setki godzin warsztatów dla nauczycieli, poradniki, scenariusze lekcji, badania skali przemocy… Dzisiaj patrząc na Polskę czuję deja vu. W szkołach przemoc i prześladowanie potrafi się skończyć tragicznie. Nie ma żadnego powodu aby zakładać, że nie może tak się skończyć w kraju. Tym bardziej, że tragedię już widzieliśmy.
Im większa jest bezsilność, tym większą rodzi ona frustrację. Z frustracją radzimy sobie na dwa sposoby – apatią lub agresją. A czasami jednym i drugim. Częściej wybieramy apatię, bo skoro nie mogę nic zrobić, to wolę nie widzieć zła. Szczególnie, gdy reakcja może przynieść niemiłe konsekwencje. A im mniejsza staje się grupa protestujących, tym rośnie w niej przekonanie, że trzeba wstrząsnąć społeczeństwem. Jeżeli jeszcze mamy uzasadnione poczucie racji moralnej.
ZOBACZ TAKŻE: Nasz milczący protest przed siedzibą TVP Info [ZDJĘCIA]
Z zachowaniem proporcji, ale trzeba przytoczyć przykłady, jak taki mechanizm działa. W Polsce widzieliśmy to w stanie wojennym. To bezsilność rzucała kamieniami w ZOMO. Pamiętam, bo sam jako nastolatek to robiłem. Tajemnicą poliszynela jest, że były środowiska, które na serio przygotowywały się do akcji terrorystycznych. Przykład Polski jest o tyle dobry, że takiego scenariusza udało się uniknąć. Głównie dzięki temu, że jednoznacznie w tej sprawie wypowiadały się autorytety. Dzisiaj autorytetów jest niewiele, a już na pewno nie takich, które mogą oddziaływać na obie strony polskiego konfliktu.
Przykładem tragicznym jest też terroryzm lat 70. na zachodzie Europy. Rotte Arme Fraction i Brigate Rosse były właśnie dziećmi frustracji. Frustracji i wściekłości na społeczeństwo wśród topniejącej grupy bojowników o sprawiedliwość społeczną. Nie chcę mówić, że jesteśmy na tym etapie rozwoju spirali przemocy i to bardzo prawdopodobny scenariusz. Historia powtarza się jako farsa, ale może to być także tragifarsa.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Wojna polsko – polska. Kto kogo dehumanizuje?
Jest też druga strona medalu. Przemoc rośnie, gdy jej sprawcy mają poczucie bezkarności. Ten mechanizm jest banalny i każdy kto ma dzieci zna go bardzo dobrze. Sprawdzamy jak daleko możemy się posunąć, a jeżeli nie natrafimy oporu, posuwamy się do kolejnej granicy. Dlatego walka z przemocą słowną jest tak ważna. Następną granicą jest przemoc fizyczna, a w końcu przemoc fizyczna groźna dla życia. Dzisiaj państwo pracuje nad tym poczuciem bezkarności. Ignoruje, a nawet usprawiedliwia przestępstwa. Wolność słowa rozumie jako wolność opluwania innych i głoszenia poglądów neofaszystowskich.
Bezkarność i bezsilność to mieszanka wybuchowa. Lont już się pali. Zgasić go mogą jedynie obie strony dzisiejszego konfliktu. Nasza możliwość wpływania na „drugą stronę” nie jest duża. Nie istnieją wspólne autorytety, które mogą przemówić do „nas” i do „nich”. Nie czytamy tych samych gazet i nie jesteśmy w tych samych bańkach w Internecie. Nie chodzimy nawet do tych samych kościołów.
Nie możemy jednak zła nie nazywać złem, bo zwiększymy poczucie bezkarności. Na pewno pokazywanie swojej bezsilności nie jest żadną metodą. Nie chodzi tu o nadstawianie drugiego policzka, choć czasami może tak się zdarzyć. Trzeba codziennie pokazywać, że są granice, których nie można przekraczać. Nie muszą tego robić setki tysięcy. Grupa taka może być mała, ważne żeby była konsekwentna, zdeterminowana i widziana przez „drugą stronę”. Przykładów jak może to wyglądać jest wiele. I nie trzeba być Havlem, Gandhim czy Martinem Lutherem Kingiem. Wystarczy, że będzie się Rosą Parks. Od większości trzeba oczekiwać, żeby chociaż im nie przeszkadzała. Miło będzie, jak czasem okaże sympatię, bo zmniejsza to pokusę radykalizacji.
Niestety, jednak nie jestem optymistą. Patrząc na polski konflikt trudno dzisiaj uwierzyć, że spiralę przemocy uda się zatrzymać. I właśnie dlatego jestem wściekły.
Rafał Szymczak
Na zdjęciu: Milczący protest Obywateli RP przed TVP Info, fot. Michał Szymanderski – Pastryk
[sc name=”newsletter” naglowek=” Bądź dobrze poinformowany!” tresc=” Najnowsze informacje o nas, analizy i diagnozy sytuacji w kraju trafią prosto na Twoją skrzynkę!”]
Czuje podobnie jak Pan. Wściekłość i bezsilność. I podobnie jak pan nie wierzę, że tę spirale przemocy da się zatrzymać. Pytanie, do czego nas to doprowadzi. Źle to widzę.
Ktoś ma jakiś pomysł? Praca u podstaw, zajęcia w szkołach, programy edukacyjne….. itd.?
Widać, że ORP trzyma chętniej z partyjnymi świniami i dyktaturą niż z obywatelami i demokracją.
I wszystko jasne.
Staram się rozumieć innych i nabrałem w tym niejakiej wprawy, ale Pana/Pani wpis naprawdę trudno zrozumieć.
Gdzie to widać, no gdzie….?
Sęk w tym, że rzeczy wyciętych nie widać. Więc publika ma prawo nie rozumieć.
Nie tak. Jesteśmy widzami w teatrze burleski. Nie angażujemy się emocjonalnie, a tylko nabieramy dystansu i bawimy sie zgryźliwym humorem. Głupota pokazywana na scenie u nas nie wywołuje reakcji, wiec konfrontowana z obojętnością wypali się sama. Ta burleska nie ma solidnego ciągu logicznego i nie tworzy wzorców zachowań, sama się ośmiesza i w końcu zaplacze na amen.
Mój poprzedni wpis oczywiście odnosi się do komentarza od BISNETUS.