Bądźmy solidarni. Miejmy oczy szeroko otwarte
Podczas pierwszego posiedzenia nowej, fasadowej KRS protestowała garstka ludzi. Nic szczególnego, że garstka. Ostatnie miesiące przyzwyczaiły nas do tego. Spadły emocje społeczne wokół podporządkowania sądów partii rządzącej, a protest był w godzinach pracy
Część pikietujących została wywieziona przez policję jako blokujący drogę wyjazdową. Wywieziona w kajdankach. Annie Prus kajdanki założono na uszkodzoną rękę. Uszkodzoną przez policjantów. Kilka osób zostało podduszonych (Anula Rykała chodzi teraz w kołnierzu ortopedycznym), kilka było wleczonych po asfalcie, kilkanaście mocno przygniecionych. Rafałowi Suszkowi, Dawidowi Winiarskiemu i Sebastianowi Słowińskiemu postawiono fałszywe (co jasno wynika z filmów) zarzuty naruszenia nietykalności funkcjonariuszy policji. Nikt z blokujących nie robił nic ani odrobinę odmiennego od działania podczas protestów sit-in, na przykład Obywateli RP, które organizowane są od ponad roku i które sądy uznają za nienaruszające prawa.
Źle się dzieje – pomyśli każdy to czytający (z wyjątkiem sporadycznych prawicowych trolli nikt, poza sympatykami opozycji ulicznej, tu nie wchodzi), ale co my możemy z tym zrobić?
Otóż możemy.
Przede wszystkim, postawmy diagnozę. Dlaczego policja nagminnie łamie procedury? Bo uważa, że może. Czemu tak uważa? Bo ją do tego przyzwyczailiśmy.
Przez długie lata takie zachowania wobec „wybranych” grup: osób młodych popełniających jakieś wykroczenia, ludzi słabo sytuowanych, bezdomnych, cudzoziemców niektórych narodowości, osób LGBTQ, anarchistów, czasem nacjonalistów (tak, tak: żywię zerową sympatię wobec jawnie faszyzujących panów Winnickiego i Bosaka, ale nie sądzę, by zarzuty naruszenia nietykalności funkcjonariuszy policji, stawiane im ongiś, miały dużo lepsze podstawy niż te stawiane teraz „naszym”) były przez stronę demokratyczną uznawane za normę.
Oczywiście, policja wszędzie bywa nadmiernie przemocowa – to prawdopodobnie wpisane jest w system i nieuniknione. Jednak w społeczeństwie wyczulonym na prawa człowieka, takie przypadki jawnego nadużycia władzy i łamania procedur spotykają się z reakcją nie tylko powołanych do tego instytucji, ale i żywą reakcją społeczną. A kto z nas (poza jak zwykle lewicą wolnościową, za co jej chwała) kiwnął palcem, gdy na przykład został niedawno ciężko pobity starszy lokator, a policja nie tylko nic nie zrobiła, ale wedle zeznań licznych świadków, efektywnie uniemożliwiła złożenie skargi, a za to spowodowała zatarcie śladów? Jakim problemem jest więc dla policji rozszerzyć kategorię osób, wobec których można łamać procedury, o działaczy prodemokratycznych (szczególnie młodych albo „już podpadniętych”)? Ano, żaden.
Co zatem możemy robić? Coś tam jednak możemy. Przede wszystkim reagujmy!
Jeśli mamy jakiś wpływ na media (te „nasze”, nie mówię o pisowskich), naciskajmy na rzetelne raportowanie. Jeśli po zajściach pod KRS, gdzie policja w brutalny sposób rzuciła się na pokojową pikietę, otwieram stronę stołecznej Wyborczej i czytam o „przepychankach z policją”, jeśli reporter TVN mówi „oczywiście stawiali opór” (słowem nie wspominając, że mowa o biernym oporze, jak najbardziej dozwolonym i przyjętym) i o „starciach z policją” (czyżby TVN nigdy starć z policją nie widziała), nic dziwnego, że policja pozwala sobie na coraz więcej. Tu należny szacunek portalowi OKO.press, Polityce i niektórym mediom obywatelskim, które zachowują pod tym względem dużą staranność.
Bądźmy solidarni. Możemy uznawać niektóre formy protestu za głupie (i dawać temu wyraz), jednak jeśli komuś dzieje się krzywda (tzn. jest ofiarą przemocy), powinniśmy dać wsparcie.
Miejmy oczy szeroko otwarte. Nie tylko ci, z którymi się identyfikujemy, bywają ofiarami przemocy policji. Inni także.
I trochę w poprzek tego wszystkiego: zachowujmy (my, opozycja uliczna) proporcje. Obejrzyjmy sobie czasem filmy z policją z krajów uchodzących za wzorce demokracji. Policja tam bywa cholernie brutalna. Nie przesadzajmy zatem, momentami nie jest fajnie, ale tragicznie też nie jest. Nie dawajmy się ustawiać w pozycji ofiar, bo to wcale nam nie musi pomóc. Może być wręcz przeciwnie.
A policjanci też ludzie. Fatalnie opłacani i zestresowani. Czasem mordowani.
Magdalena Pecul – Kudelska
fot. Ula M. Kitlaszna/facebook
Nikt nikogo nie zmusza do wybrania fachu policjanta. Tym bardziej, że są „fatalnie opłacani i zestresowani”. Nie lituję się nad ich losem. Wybierali sami. Zakładajmy, że świadomie. Na co liczyli? Na pieniądze, bo chyba nie na uprawianie przemocy. Czego nie potrafili wziąć pod uwagę? Że nikt ich kochać nie będzie, a wręcz odwrotnie. Że każą im wykonywać rozkazy i być brutalnymi, w szczególności wobec bezbronnych, także KOBIET i niepełnosprawnych. Bo to „easy target”. I wtedy liczba „zaliczonych” obezwładnionych i usuniętych łatwo rośnie (do statystyk i premii). Młody facet w policji łatwo traci ludzkie cechy. Nabiera prymitywnych, okrutnych odruchów. One stają się jego naturą i codziennością. Tworzy się socjalna pustka wokół niego. Nie potrafię wykrzesać z siebie odrobiny empatii dla policjantów w Polsce. Kiedyś zabłądziłem w Londynie – zwróciłem się do policjanta, pomógł skutecznie, podprowadził. Policjanci powinni być ludzcy, a nie – głównie – zbydlęceni. Podsumowując: chcesz, by cię ludzie szanowali i lubili? – Nie „idź na policjanta”. Poza tym ja nie znoszę, gdy ktoś ryczy (zwłaszcza na mnie). Odchodzę, demonstracyjnie ignoruję, fizjonomią pokazuję, że „ryczącego” klasyfikuję, jako coś niegodnego zwracania się do mnie. To działa. Zawsze trzeba zachowywać swoją godność i nie dać się sprowadzić do roli sparring-partnera na warunkach strony brutalnej. Te luźne uwagi dedykuję głównie młodym kandydatom na polskich policjantów.
Moja diagnoza jest trochę inna. Ludzie powszechnie trzymają się się z dala od „wojny na górze” wytwarzanej sztucznie w niemającymi nic wspólnego ze społeczeństwem medialnych i pseudo-partyjnych kręgach. To nie jest ich „wojenka”. Traktują to wszystko jak operę mydlaną (kiepskiej jakości) inscenizowaną w półświatku medialnym. Traktują to jako coś umownego i nierzeczywistego.
Moim zdaniem społeczeństwo zachowuje się w sumie racjonalnie. Można powiedzieć, społeczeństwo stawia prawidłową diagnozę. Obie strony „konfliktu” prześcigają się w udowadnianiu swojej „demokratyczności”, ale obie strony „konfliktu” są dla społeczeństwa w kwestii „demokratyczności” podobnie wiarygodne. Podobnie zresztą jak w kwestii „praworządności”. (Nazwanie tutaj OKO.Press i Politykę „mediami obywatelskimi” można potraktować za kpinę i erupcję oparów absurdu. Środowiska te od samego początku III RP w sposób dominujący współkształtowały anty-obywatelskie państwo oraz fasadową praworządność i demokrację. Kaczyzm to jeden z tego logicznych rezultatów.)
Ta sytuacja będzie trwała tak długo, jak długo nie obali się dyktatury nomenklatur medialno-partyjnych i nie nada się obywatelom faktycznej podmiotowości, czyli nie przyzna im się pełni praw wyborczych i realnej możliwości wpływu na politykę własnego państwa. Od dołu, bez pośrednictwa koncesjonowanych partyjek i „ruchów obywatelskich” z telewizora.
Jedna uwaga: nie nazwałam Polityki ani OKO.Press „mediami obywatelskimi”. Tam jest spójnik „i”.
A to przepraszam i się wycofuję. W pierwszym czytaniu tak to odebrałem, ale jak widać nieprecyzyjnie.
Co nie znaczy, że nie uważam OKO.Press za medium z pewnymi cechami medium obywatelskiego. Jest finansowane przede wszystkim z dobrowolnych wpłat, nie jest zależne od reklamodawców ani sponsorów instytucjonalnych.
Pewne cechy partii obywatelskiej to miała nawet PZPR (np. 2-3 miliony płacących składki członków). Dla mnie o obywatelskości świadczy raczej geneza, reprezentatywność, kontrola i tematyka danej inicjatywy lub organizacji, przy czym w każdym aspektów powinno być zawarte pojęcie oddolności i obywatelskości. OKO.Press to w zasadzie „dzieckiem i własnością” środowiska Gazety Wyborczej i Polityki o czym świadczy lista założycieli fundacji wydającej OKO. (https://oko.press/fundacja/) A więc mowa o niezależności organu OKO od ośrodków władzy (dodam raz jeszcze dyktatorskiej i niepraworządnej władzy) czy o obywatelskości portalu jest nieporozumieniem. Dla mnie jest to kolejna efemeryda i szyld w niedemokratycznym systemie odgórnie koncesjonowanych „nierządów” i „opozycji”, w której wszystkie strony mają jeden wspólny interes – nie dopuścić obywateli do głosu i władzy i utrzymać system fasadowej demokracji. Tutaj PO, SLD, PiS, ale również Gazeta Wyborcza i Gazeta Polska ani trochę się nie różnią. Są tak samo niepraworządne, anty-demokratyczne i anty-obywatelskie.
Bardzo dobrze zdiagnozowana sytuacja. Przed wiele lat nie za bardzo zwracaliśmy uwagę, gdy na ulicy policja kogoś szarpała (bezdomnych, LGBTQ, anarchistów…). No i teraz mamy. Choć trzeba przyznać rację, ze w Europie bywają policje bardziej brutalne