Nasz pomnik Lecha Kaczyńskiego

Potrzebujemy kilkuset ochotników w Warszawie. Chodzi o nasz pomnik Lecha Kaczyńskiego w Warszawie przed Pałacem Prezydenckim. Chcą pomnika? Powstawmy im go! Należy się.

Przystąp do pikiety

Jarosław Kaczyński używa zmarłego brata do budowy kultu swojej partii. Lech Kaczyński — jakkolwiek oceniać jego prezydenturę — stał jednak na gruncie parlamentarnej demokracji i elementarnej prawdy historycznej. Znane są jeszcze dziś jego wypowiedzi o fundamentalnej roli Trybunału Konstytucyjnego, albo np. oceny historycznej roli Okrągłego Stołu, w którego obradach sam uczestniczył — co ocenił uczciwie. Przypomnijmy dzisiaj te jego wypowiedzi — przed Pałacem Prezydenckim, gdzie pikietują fundamentaliści. Stwórzmy własny pomnik Lecha Kaczyńskiego zanim PiS postawi własny.

banner01

 

To jeden z projektów bannerów, których wykupienie proponują autorzy akcji promowanej na zrzutka.pl. Inny projekt dotyczy wprost postulatów akcji obywatelskiego nieposłuszeństwa, czyli żądań poszanowania niezależności Trybunału Konstytucyjnego:

banner02

 

Takich bannerów nie ustawimy jednak przed Pałacem Prezydenckim, bo tam nie ma przestrzeni reklamowej do wykupienia.

Wolno nam jednak demonstrować. Stwórzmy rotacyjną pikietę. Niech pod Pałacem stoi zawsze dwójka demonstrantów z transparentem jak na którymś z powyższych obrazków. Umówmy się na „miesięczicę” — 10 marca. W rocznicę 10 kwietnia pomnik będzie miał już swoje miejsce w pejzażu miejskim Warszawy. I powie ważną prawdę wyznawcom PiS-owskiego fundamentalizmu.

Np. 336 osób, które zdeklarują się na udział w pikiecie musiałoby poświęcić jedną godzinę w tygodniu, żeby „pomnik” był obecny przed Pałacem 24 godziny godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu.

Zróbmy to. Tym razem chodzi o najzupełniej zgodne z prawem działanie, które da się prowadzić bez ryzyka prawnych konsekwencji. Chodzi wyłącznie o poświęcenie czasu. Zróbmy to dla demokracji.

Niech wyznawcy PiS-owskiego kultu wyznają go nadal swobodnie. Nie przeszkadzajmy im. Dajmy im tylko znać, że nieżyjący Prezydent RP — jedyny, którego uznawali zanim pojawił się Duda — mówił w istocie co innego niż opowiada o tym jego żyjący brat i Andrzej Duda, fałszywie podający się za wykonawcę testamentu „zdradzonych o świcie”.

Przystąp do pikiety