Przepraszam Was, Moi Żydowscy Przyjaciele
Ze środy na czwartek Senat przyjął głęboką nocą, jak to PiS ma w zwyczaju, ustawę o pakowaniu za kraty osób, które ośmieliłyby się przypomnieć o polskich wolontariuszach, wspomagających hitlerowców w eksterminacji Żydów
Mimo że krzyk się podniósł, żadnych poprawek senatorzy nie uwzględnili – bo racja musi być po ich stronie. Dumni nasi patrioci z typowym wdziękiem procedowanie ustawy w parlamencie rozpoczęli tuż przed Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu i w roku 50-lecia Marca ’68. Prezydent Duda pewnie jak zwykle podpisze i będziemy jedli tę żabę: IPN zacznie ścigać Lanzmanna i Grossa, ale także europosła Czarneckiego, bo skoro zarzucił Róży Thun, że zachowała się jak szmalcownicy, to nie wprost przyznał, że szmalcownicy istnieli.
Przy okazji tej durnej ustawy, która czyni prokuratorów ekspertami od historii najnowszej, pisowcy uchylili pokrywę przepełnionego szamba, z którego rozlał się polski antysemityzm. W wersji hard i wersji soft, czyli ten nieuświadomiony, maskowany „obiektywnym spojrzeniem na kwestię żydowską”.
Smród poczuli także ci, którzy wprawdzie z istnienia antysemityzmu sprawę sobie zdawali, ale nie spodziewali się, że można się z nim bezwstydnie obnosić, bez obawy o krzywe spojrzenia, środowiskowy ostracyzmu, utratę szacunku.
Nie wstydzą się? Ano nie. Nigdy się nie wstydzili. Widać takie mieli doświadczenie, że wstydu w tym nie ma. To raczej „poprawność polityczna” na śmieszność może narazić.
Ja ostatni raz zdziwiłam się, że można antysemityzmu się nie wstydzić, w 1989 roku. Zbierałam podpisy pod kandydaturami do Senatu dla Romana Dudy i Karola Modzelewskiego. Kolega z Instytutu Matematycznego PWr spokojnie i na głos zadeklarował: – Dudę Ci podpiszę, a Modzelewskiego nie, bo to Żyd.
Słuchać też nie mogę lamentów „dobrych ludzi”, że stale mamy antysemityzm, choć Żydów już nie ma. Przestańcie! Są! Żyją tu z nami. Nie wszyscy wyjechali. Pomyślcie przez moment, jak się czują, gdy to gówno znowu się rozlewa i gdy słyszą, że ich w Polsce już nie ma.
Obiektywni patrzący pokiwają głowami i stwierdzą, że to wszystko żydowskie przewrażliwienie.
Ja też, ja też jestem histerycznie przewrażliwiona. I czuję się głęboko zawstydzona. Przepraszam Was, Moi Żydowscy Przyjaciele, Znajomi, Nauczyciele.
Małgorzata Porada-Labuda
fot. Maxpixel
„pisowcy uchylili pokrywę przepełnionego szamba”
i dobrze, najwyższy czas to odpompować.
Ma Pan jakiś pomysł na odpompowanie?
Dziękuję Małgorzata za ten list.
I ja przepraszam wszystkich moich żydowskich przyjacieli tu w Polsce, jak i w Izraelu.
Przepraszam.
Weźcie się za rączki, zatańczcie. Może wam pomoże.
Wyjątkowe bzdury! Ustawa traktuje o przypisywaniu NARODOWI POLSKIEMU niepopełnionych zbrodnii. Nie ma tam nic o tym, że nie będzie można przypisać kolaboracji z Niemcami konkretnym osobom, ani nawet konkretnym organizacjom. Po próbach fałszowania historii przez niektóre środowiska mamy dodatkowe kilkadziesiąt milionów antysemitów i co najmniej kilka procent więcej poparcia dla PiSu. :)))
Dumny przedstawicielu dumnego Narodu powiedz mi proszę, jakie kryterium narodowe masz na myśli? Dziś, zgodnie z Konstytucją, naród to my wszyscy obywatele Rzeczpospolitej. II Rzeczpospolita była zaś państwem wielonarodowościowym. Czyli tam naród polski stanowili zapewne nie ci, co byli jej lojalnymi obywatelami, ale ci, co zadeklarowali polską narodowość, choćby to byli oszuści, złodzieje czy szmalcownicy. Jeśli Pan się do narodu „zapisuje”, to trzeba go brać z dobrodziejstwem inwentarza, z jego kartami chwały i hańby.
Chciałam ten wpis udostępnić, zmieniłam zdanie, kiedy doszłam do przedostatniego akapitu. Małgosiu, nie nam oceniać. „Dali nogę”???
Kinga, dziękuję. Absolutnie nie miałam żadnej intencji, aby oceniać emigrantów marcowych. Ten tekst powstał na prywatny użytek, potem redakcja portalu poprosiła o jego udostępnienie, a ja się zgodziłam bez krytycznego przejrzenia własnej pisaniny. Masz rację, to może zostać źle zrozumiane. Wiem, że większość nie wyjeżdżała z lekkim sercem, niektórzy wyjeżdżali wręcz ze ściśniętym gardłem, ze łzami. Znam rodzinę, która przez wiele lat siedziała w Izraelu na walizka, bo ten wyjazd traktowali jako tymczasowy. Zmienię to „dali nogę” na coś neutralnego. To chyba wyszło mi spod klawiatury, jako wyraz mojej własnej tęsknoty, aby uciec od chamstwa i napastliwości gdzieś, gdzie ludzie są grzeczniejsi i życzliwsi, choćby tylko z konwencjonalnych powodów. Jednym słowem, to ja mam czasem ochotę „dać nogę”.
Małgorzata
To klasyczny lapsus linguae. Nie dali nogę, tylko zostali brutalnie wyrzuceni po eksterminacji miażdżącej większości. Oprócz tego pod tekstem Małgorzaty podpisuję się obiema rękami. Co do wpisu Narodu RP – Narodzie, o trochę elementarnego realizmu poproszę! Który to IPN-owski prokurator odróżni „konkretną osobę” czy też „konkretną organizację” od NARODU POLSKIEGO, żeby użyć Twego określenia? Szczególnie, jeśli dostanie równie konkretny rozkaz z góry?
Już się wytłumaczyłam z tego nieszczęsnego „dali nogę”. Masz rację, rzecz jasna. Jeszcze raz to powtórzę: po marcu, jeśli ktoś został sklasyfikowany jako Żyd (nawet , jeśli się Żydem do tej pory nie czuł), to musiał mieć dużo uporu i być wyjątkowo wytrzymały, aby nie wyjechać. Były takie środowiska, w których było łatwiej, ale byli też sąsiedzi, którzy dopytywali się uprzejmie: „Kiedy państwo wyjeżdżają, bo my jesteśmy zainteresowani mieszkaniem”. Piszę o marcu, bo go boleśnie przerobiłam. Wiem, że to samo było w latach 50. Może gorzej? Mój powściągliwy ojciec rzucił kiedyś mimochodem: „Sońkę i Fredka odprowadzałem na dworzec, bo się bali”. Już nie żyje ani mój ojciec, ani przyjaciele moich rodziców państwo Zylberszyc, więc nie mam kogo nawet spytać, czego obawiali się Sonia i Fredek ruszając w latach 50. z dworca Wrocław Główny w nieznane. Ich starsza córka Haneczka płakała. Kilka dni wcześniej jedna ze znajomych zastała ją w kościele. Na pytanie: „Haneczko, co ty tu robisz?” odpowiedziała: – „Modlę się do waszego Boga, żebyśmy nie wyjechali”.
Niestety nie wymodliła. To są historie nie mniej straszne od krematoriów.
Nie wymodliła, ale to ona z całej rodziny najlepiej się zaaklimatyzowała w Izraelu. Skończyła studia, wyszła za sabrę, urodziła dzieci. Jej młodszy brat, opuszczał Polskę jako przedszkolak. Niewiele rozumiał z tego exodusu, więc i nie płakał, ale w Izraelu czuł się źle. Ożenił się z dziewczyną z polskiej rodziny i wyjechali do USA. Sonia (w Polsce dziennikarka) i Fredek (inżynier chemik) w Izraelu prowadzili sklep i z nowym miejscem pogodzili się dopiero, gdy doczekali wnuków. Taka historia. Ale mnie gnębi, co takiego działo się na Dworcu Głównym, gdy Żydzi opuszczali Wrocław w 1958 roku, że oni się bali.
Dziękuję Małgosiu ; wiemy wszyscy co dzieje się – widać i w komentarzach pod Twoim tekstem – kiedy ” łeb podnoszą ” państwa mieniące się narodowymi. Czyżby ponownie ” Ludzie zaczynają więc sądzić, żeby sami nie byli sądzeni.”
I ja dziękuję. Brakuje słów.